XVII
Harry spojrzał się tylko i wyłącznie na zdjęcie oraz nazwę osoby i już wiedział wszystko.
-Harry oddaj mi to, nawet go nie znam, to jakiś random z internetu - tłumaczył się szatyn.
Zielonooki odłożył telefon na stolik kawowy. Następnie ponownie zwrócił się w stronę przyjaciela. Powoli położył mu ręce na ramiona
-Wszystko co pisałeś to prawda? - zapytał poważnie wpatrując się w jego oczy
-Tam było za dużo rozmów, abyś zdążył wszytko przeczytać
-Louis odpowiedz mi w tej chwili - zażądał, jednak jego ton dalej był lekko zachwiany
-Nie wszystko, nie potrafiłem w stu procentach się otworzyć - niebieskie tęczówki powędrowały w bok skupiając się na przypadkowym punkcie w salonie
-Więc powiedz mi jaka jest prawda
-Nie potrafię, jestem tchórzem - przyznał, a jego oczy się lekko zaszkliły
-Nie tylko Ty jesteś tchórzem, ja też jestem - Harry wyciągnął swój telefon, odblokował i podał przyjacielowi z włączoną aplikacją.
Louis spojrzał na wyświetlacz zaciekawiony. Harry przetarł materiałem swojej bluzki jego oczy wyzbywając się zawieszonych łez. Szatyn przeczytał tylko kawałek rozmowy dokładnie znając jej resztę
-Jak długo wiesz? - zapytał drżącym głosem
-Domyślałem się od jakiegoś czasu, ale potrzebowałem pewności, Lou, powiedz mi teraz całą prawdę, proszę - brunet spojrzał błagalnie na przyjaciela
-Wszystko zaczęło się dłuższy czas temu w roku szkolnym. Zauważyłem, że coś się zmienia w moich uczuciach i martwiło mnie to. Postanowiłem poczekać, upewnić się. Później były wakacje, sam wiesz, że nie mieliśmy za bardzo kontaktu. Myślałem, że to tylko faza i minęło mi. Jednak teraz po powrocie wszytko wróciło. Nie dawało mi to spokoju, zwłaszcza po nocce u ciebie. Mimo, że nie miałem dobrego kontaktu z mamą, potrzebowałem jej to powiedzieć. W tym czasie poznała też rodziców Eleanor, którym nie podobało się, że ich córka lubi wręcz za bardzo swoją kapitan. Po rozmowie z mamą, ona stwierdziła że ją zawiodłem i daje kolejny powód ojczymowi, aby mnie nie chciał. Zakazali mi większego kontaktu z tobą, ale ja nie potrafiłem i nadal nie potrafię cię ignorować. Po prostu, kurwa kocham cię, okej Harry? - przyznał po drodze biorąc tylko krótkie wdechy.
Harry zastanawiał się podczas tej wypowiedzi jakim cudem ma tak wytrzymałe płuca, skoro pali. Całe to wyznanie wzruszyło bruneta. Po prostu nachylił się do przodu łącząc ich usta w pocałunku. Louis z początku zdziwiony nie zareagował, a dopiero kiedy jego mózg wszystko przetworzył zaczął oddawać pocałunek. Dłonie Louis'a powędrowały na biodra młodszego, przyciskając go bardziej do swojego ciała. Harry bez walki poddał się oddając prowadzenie Louis'owi. Szatyn to od razy wykorzystał dodając język i dokładnie badając każdy skrawek jamy ustnej chłopaka. W końcu zaczęło im brakować powietrza, więc zielonooki odsunął się nieznacznie.
Na twarzy starszego pojawił się uśmiech
-A ty zawsze pisałeś prawdę? - zapytał po chwili
-Tak - przyznał zgodzie z prawdą Harry. Następnie rozległ się głośny plask uderzenia ręką o materiał dżinsów - auć, za co to?
-Za twoją bezmyślność, dlaczego zaufałeś przypadkowej osobie w Internecie? - oburzył się ciągle trzymając dłoń na pośladku chłopaka
-Sam nie byłeś lepszy, że odpisałeś, a gdybym tak naprawdę udawał wszystko? - zapytał humorystycznie
-Już nie bądź taki przemądrzały - zachichotał Louis chowając twarz w zgłębienie szyi Harry'ego.
Szatyn mocno zaciągnął się zapachem młodszego. Przypomniało mu się zdjęcie malinek. Strzelił sobie mentalnego facepalma za to, że się nie domyślił. Jednak po głowie ciągle krążyła mu inna myśl
-Hazz...
-Tak? - zapytał oddalając się od chłopaka. Louis spojrzał się w zielone niczym szmaragd tęczówki
-Ja... Ja chce być twoim pierwszym - wyznał jąkając się
-Zapewniam cię, że po części też tego chcę
-Po części?
-No tak, bardziej mi pasuje formułka pierwszym i ostatnim Lou - zachichotał ponownie łącząc ich usta tym razem na chwilę
-To dobrze, więc mogę zacząć nazywać cię swoim?
-Oczywiście, tylko mamy problem
-Jaki?
-Moja mama niedługo będzie w domu
-No dobrze
Louis podniósł się z miejsca, a nogi bruneta mocniej zacisnęły się na jego biodrach
-Trzymam cię, spokojnie - wyszeptał szatyn prosto do ucha młodszego chłopaka.
Niebieskooki ruszył do przodu. Z lekkim trudem wszedł po schodach, a następnie do pokoju lokowatego. Odwrócił się zrzucając z siebie chłopaka prosto na łóżko, a sam zawisł nad nim.
Harry wystawił rękę gładząc nieogolony policzek starszego. Na to uczucie Louis jeszcze bardziej przystawił głowę do dotyku.
-Kocham cię Lou - wyrzucił z siebie nagle brunet
-Wiem, ja ciebie też - Louis pochylił się złożyć słodki pocałunek na ustach chłopaka.
Z podjazdu dobiegł odgłos przyjeżdżającego pojazdu. Louis ułożył się obok na łóżku. Po chwili brunet przywarł do jego boku szczelnie owijając ręką talie starszego. Bez namysłu Harry uniósł się delikatnie do góry, nadal nie tracąc kontaktu z lekko mniejszym ciałem, i zaczął powoli całować chłopaka. Było to leniwe, słodkie pocałunki. W międzyczasie Louis włożył lewą rękę w burzę brązowych loków delikatnie je ciągnąc ku górze, na co zyskał ciche pomruki prosto w swoje usta.
-Harry, jesteś w do... - do pokoju weszła Anne.
Przerwała widząc scenę, jaką właśnie zastała. Harry odsunął głowę patrząc się zawstydzony na mamę, lecz dalej nie oddalał się od Louis'a
-Nie będę tego dalej w sobie trzymać. Wasza dwójka jest dorosła i musi poważnie porozmawiać - wyznała opierając się o framugę drzwi. Na te słowa Louis lekko zachichotał i schował twarz w loki Harry'ego powstrzymując śmiech
-Mamo... - wyjęczał niechętnie Harry, niewidocznie uderzając bok Louis'a, za to że chłopak nie zamierza mu pomóc w tej rozmowie
-Nie Harry, żadnego mamo. Wiem, że się przyjaźnicie, ale to wychodzi już poza zwykłą przyjaźń. Harry przyjaciele się tak nie całują - stwierdziła ostro
-Mamo daj mi skończyć - poprosił ze zirytowanym wyrazem twarzy
-Proszę bardzo - kobieta skrzyżowała ręce na piersi bacznie się przyglądając synowi
-Bardzo dobrze o tym wiemy, rozmawialiśmy o tym, ja i Lou jesteśmy parą - wyznał czekając na reakcje rodzicielki. Szatyn również obejrzał się w jej stronę
-No w końcu - westchnęła głośno - Louis zostaniesz na obiad? Zrobiłam twoją ulubioną lasagne
-Oczywiście, z wielką chęcią - odparł chłopak uśmiechając się
-Świetnie, gdzie Gemma? - zwróciła się ponownie do syna
-Razem z Eleanor i Lottie pojechały do Rogue, wrócą wieczorem
-Okej, zejdźcie za dwadzieścia minut zjeść - poprosiła wychodząc oraz zamykając za sobą drzwi.
Louis zaczął się śmiać opadając na łóżko całkowicie
-To nie jest śmieszne, wiesz jak się zestresowałem?! - warknął Harry siadając na nim okrakiem
-Doprawdy? - zapytał prześmiewczo drugi chłopak chwytając za biodra bruneta
-Tak, nawet bardzo, a ty nie chciałeś mi pomóc - Harry nadal udawał oburzenie
-Przecież to jeszcze nie moja mama - wywrócił niebieskimi oczami
-Jeszcze? - powtórzył Harry nachylając się nad swoim chłopakiem
-No tak, gwarantuje ci, że po ślubie będzie kazać mi mówić na siebie mamo - zaśmiał się Louis spoglądając do góry na bruneta
-Po ślubie... Panie Tomlinson zostaliśmy parą dopiero godzinę temu - zażartował Harry składając pocałunek na żuchwie starszego
-A czy to coś w tym przeszkadza, byłeś mój zanim o tym wiedziałeś - Louis przejechał delikatnie palcem pod koszulką chłopaka wzdłuż jego kręgosłupa
-To ułatwia sprawę wspólnego mieszkania, wiesz będziemy spać w jednym łóżku, zaoszczędzenie pieniędzy, nie będziemy potrzebować dwóch sypialni i tak dalej - zaczął zastanawiać się na głos młodszy
-O kurwa, no tak, mieliśmy wybierać mieszkanie, taki był główny cel mojego przyjazdu tutaj - zorientował się Louis przykładając dłoń do swojego czoła.
Natomiast Harry zaczął się śmiać chowając twarz w szyi starszego.
Z dołu rozległo się wołanie Anne. Chłopcy zeszli na dół zjeść obiad razem z rodzicami bruneta.
______________
Przypominam o zostawianiu gwiazdek i komentarzy, które motywują!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top