XIII / Larry

Louis niepewnie wszedł do pokoju, a jego serce zrobiło fikołka na widok chłopaka z brązowymi lokami. Harry posłał mu nieśmiały uśmiech, czego następstwem był atak motyki w brzuchu starszego.
Kiedy każdy miał już miejsce zaczęli grać w butelkę na szoty.

Gra zakończyła się, kiedy Zayn wypił drugi kieliszek. Louis widział że jego przyjacielowi na jakiś czas wystarczy

-Idę się wyszczać - zaalarmował Harry, mówiąc to przede wszystkim do Rogue.

W głowie szatyna zaświeciła się lampka olśnienia. Teraz czekał tylko na jakiś sygnał od blondynki, że on też ma wyjść. Podczas rozmyśleń Louis nie zauważył, że butelka wskazała na niego, a wzrok wszystkich wyczekiwał odpowiedzi

-Pytanie - rzekł niebieskooki beznamiętnie

-Jak często pieprzysz Eleanor? - zapytał Nick, który to właśnie był przy głosie

-Jesteś beznadziejny, mam do niej szacunek, jakbyś nie wiedział nie jesteśmy razem za długo - prychnął wkurzony

-Może czas to dzisiaj zmienić? - kontynuował swoje

-To pytanie czy wyzwanie? Bo jak któreś z tych to musisz poczekać na kolejną szansę.

Louis zakręcił butelką, gdzie wypadło na Maye

-Pytanie - rzekła niepewne

-Lecisz na Liama? - zapytał bez namysłu szatyn

-To raczej oczywiste, że tak - wzruszyła ramionami.

Gra toczyła się dalej, jednak niebieskie tęczówki wędrowały co jakiś czas do gospodyni

-Skoczył się Sprite na dole, Lou, mógłbyś im przynieść trochę, miałeś zabrać dodatkową zgrzewkę w bagażniku - powiedziała kapitan wpatrując się znacząco w szatyna

-Jasne, no tak, to lecę - Louis podniósł się i wyszedł z pokoju.

Poszedł dokładnie do pokoju, gdzie miał czekać na niego brunet. Niepewnie zapukał w drzwi, które Harry otworzył od razu.
Louis wtargnął do środka i nie czekając długo rzucił się na przyjaciela szczelnie go tuląc. Brunet uśmiechnął się łącząc ręce na karku lekko niższego od siebie chłopaka.

-Mam Ci tyle do powiedzenia - szepnął Louis

-Będę słuchać uważnie Lou - zielonooki zamknął drzwi na klucz i usiadł na łóżku

-Chodzi o moich rodziców

-Bo oko by innego - prychnął Harry

-Daj mi mówić i nie przerywaj - warknął starszy siadając obok niego. Przez ciało wyższego przeszedł dreszcz spowodowany tym władczym tonem.

-Już, przepraszam - brunet położył się, a głowę ułożył na udach przyjaciela

-Uważają, że masz na mnie zły wpływ, chcą abym spotykał się z samymi dziewczynami, nie odstępował Eleanor na krok, mają za dużo możliwości dowiedzieć się, że się z tobą kontaktuję Hazz, to mnie zabija, że muszę być taki obojętny - kilka drobnych łez zebrały się przysłaniając błękitne tęczówki

-Hej Lou, damy radę, nie wnikam dlaczego tak myślą, ale będę dla ciebie zawsze, okej? - zapytał podnosząc się i siadając naprzeciwko niego

-Boli mnie, kiedy widzę jak cierpisz przeze mnie

-Cierpiałem, bo nie wiedziałem dlaczego mnie unikasz, ale teraz wiem o co chodzi, powiedz mi tylko, jak ci pomóc? - dwoma palcami uniósł jego podbródek zmuszając, aby ich wzrok się spotkał

-Chce spędzać z tobą jak najwięcej czasu tylko mogę - wyznał starszy

-Po psuje ci imprezę, bo jedyne rozwiązanie to siedzenie tutaj teraz

-To całkowite przeciwieństwo popsucia imprezy, będzie idealnie bo będę z tobą - uśmiechnął się czułe

-Więc chcesz poleżeć tutaj ze mną przez resztę imprezy, zamiast pieprzyć kogoś jak to miałeś w zwyczaju? - zaśmiał się delikatnie

-Nie pieprzę ludzi na każdej imprezie tylko od czasu do czasu, a zresztą jak chcesz to mogę pieprzyć ciebie

-Jestem za mało pijany na to - oboje wybuchnęli śmiechem, mimo że i jedna, I druga strona by to chciała.

Louis podniósł się i stanął przy oknie ówcześnie je otwierając. Brunet postanowił wygodnie rozłożyć się na wielkim łóżku. Starszy wyjął papierosa i odpalił jednego z uśmiechem

-Mówiłem już, że nie lubię jak palisz? - zapytał Harry unosząc brew

-Tak, ale nie zrezygnuje z tego, wyglądam zbyt seksownie jak palę

-Nie zaprzeczę - zaśmiał się brunet podnosząc się na łokciach.

Louis mocno się zaciągnął i zgasił papierosa do popielniczki, która o dziwo stała na parapecie. Następnie podszedł do łóżka, gdzie usiadł pomiędzy nogami młodszego. Nachylił się nad jego ciałem zbliżając bardzo blisko ich twarze. Powoli wydmuchał dym prosto do ust Harry'ego, który zaciągał się nim przy okazji próbując nad sobą panować. Jeden ruch i ich usta połączyły by się w pocałunku.

Louis odsunął się dalej klękając pomiędzy nogami przyjaciela. Z ust młodszego wydobył się krótki kaszel

-Palenie serio nie jest dla ciebie

-Chyba zostaniemy przy tym jak moje zdrowie podupada jak po prostu palisz niedaleko mnie

-Postaram się to ograniczyć dla ciebie - szatyn nachylił się krótko całując go w policzek.

Louis położył się obok na łóżku wpatrzony w sufit. Harry przewrócił się będąc teraz przodem do przyjaciela. Przerzucił jedną nogę kładąc ją pomiędzy tymi krótszymi, a prawą rękę położył na torsie szatyna. Niebieskooki objął go jedną ręką, a drugą bawił się jego lokami. Brunet umiejscowił podbródek na wysokości mostka wpatrując się dokładnie w twarz starszego chłopaka.

-Brakowało mi ciebie - przyznał po chwili Louis

-Mi ciebie też, zwłaszcza po meczu, kiedy nie podbiegłeś do mnie jak zwykle tylko do niej

-Nie bądź zazdrosny o El, muszę stwarzać pozory, zresztą ona woli kogoś innego

-Myślisz, że uda jej się z Rogue?

-Oczywiście, coś je do siebie ciągnie, zastanawiam się tylko jak zareagują rodzice Eleanor

-Rozumiem, mimo wszystko trzymam za nie kciuki - zachichotał brunet

-Życie jest takie pojebane - westchnął głośno Louis

-Inaczej było by nudno, ale kto inny da radę, jak nie naszą dwójka

-Niezastąpiony duet, myślisz że powinniśmy powoli szukać mieszkania, gdzie się wyprowadzimy po liceum?

-Myślę, że mogę wziąć Eleanor do ciebie jako przykrywkę i wtedy o tym porozmawiamy

-To świetny pomysł, ale Twoi rodzice

-Postaram się ich przekonać, inaczej umrę z tęsknoty

-Więc tak to teraz będzie wyglądać? - westchnął bezsilny

-Co masz na myśli? - zaciekawił się Louis

-Nasze spotkania, będziemy się chować po kątach, niczym w jakimś filmie

-No widzisz, a my jesteśmy głównymi postaciami, myślisz że ktoś by chciał oglądać film z nami w roli głównej?

-Oczywiście, zwłaszcza z tobą

-No chyba sobie żartujesz, kto by nie pokochał tych twoich loków - zwrócił uwagę starszy ciągnąć brązowego kosmyka

-No to oglądali by to dla moich loków i twoich błękitnych oczu - stwierdził Harry przykładając prawą dłoń do skroni przyjaciela

-Myślisz, że Rogue miałaby coś przeciwko jakbyśmy zostali na noc?

-Wątpię, za bardzo nas lubi

Harry podniósł się i odszedł kawałek dalej. Ściągnął ciuchy zostając w samych bokserkach, a koszulkę i dżinsy złożył w kostkę, następnie odkładając je na fotel

-Zostajesz ze mną na noc? - zapytał podchodząc do łóżka

-Oczywiście - szatyn również rozebrał się odkładając ciuchy na te należące do swojego przyjaciela

-Mała łyżeczka - szepnął brunet wchodząc pod kołdrę

-Jak zwykle - zaśmiał się Louis zajmując miejsce obok.
Przywarł do pleców Harry'ego szczelnie go przytulając. 

______________
Przypominam o zostawianiu gwiazdek i komentarzy, które motywują!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top