19. Mroczny Świat
Następnego dnia chodziłam niespokojnie po złotym korytarzu. Moje myśli kotłowały się nie przekonane, co do słuszności planu. Czerwona lampka w mojej głowie dawała sygnał, że to może być koniec.
Miałam na sobie ciemnozieloną asgardzką suknię, rozpuszczone włosy, ale na nogach zostawiłam tenisówki i na wierzch zarzuciłam kurtkę. Wyglądałam dziwnie, a już na pewno nie asgardzko, ale nie przejmowałam się tym.
Odyn nie wiedział, że jestem w Asgardzie, ani co zaplanował jego pierworodny. Gromowładny nie wyjaśnił też przyjaciołom, dlaczego miałabym mieć dobry wpływ na jego brata.
Czekałam więc na Thora, który miał przyprowadzić Lokiego, i Sif, która poszła po dziewczynę blondyna. A gdy tylko usłyszałam stukot obcasów i odwróciłam wzrok w tamtą stronę, moje serce ominęło kilka uderzeń. Jak można za kimś tęsknić tak bardzo?
- To ty? - niska szatynka podeszła wraz z Sif do książąt, którzy nadeszli z przeciwnej strony.
- Loki. - uśmiechnął się Kłamca. - Pewnie mnie...
Nie dane było mu dokończyć, bo dziewczyna uderzyła go z liścia w twarz.
- Za Nowy Jork. - wyjaśniła.
- Ostra. Lubię takie. - zielonooki uśmiechnął się cwaniacko do brata.
I dopiero ten uśmiech przywrócił mnie do życia. Ruszyłam w stronę czwórki osób, ale potem wręcz biegłam. Rzuciłam się na szyję Lokiego, który odwrócił się w moją stronę w ostatnim momencie i ukryłam twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Ola? - spytał zaskoczony.
Nie mógł mnie objąć, bo ręce miał skute kajdankami. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam szczęśliwa, kładąc rękę na jego zaróżowionym od uderzenia kobiety policzku.
- Co ty tutaj robisz? - spytał z uśmiechem, ale w jego oczach, prócz dobrze ukrytego bólu i smutku, dostrzegłam niepokój.
- Nie pozwalam ci zniknąć z mojego życia. - złączyłam nasze wargi w delikatnym pocałunku, ale uświadamiając sobie, że nie jesteśmy sami, odsunęłam się od bożka, czując gorąc wypływający na policzki.
- Kim ona jest? - odezwała się dziewczyna Thora.
- Jestem Ola. - odwróciłam się w jej stronę i wyciągnęłam do niej dłoń z przyjaznym uśmiechem. - Aleksandra Bardzka.
- Jane Foster. - szatynka uścisnęła moją dłoń, niepewnie odwzajemniając uśmiech.
- Ola to moja narzeczona. - wypalił nagle Loki, co spotkało się z moim niedowierzającym spojrzeniem, które wylądowało na nim i zaskoczeniem pozostałych. - Gdybyście się teraz widzieli. - zaśmiał się Loki, a ja z lekkim uśmiechem szturchnęłam go łokciem w brzuch. - No co?
- Żartujesz sobie? - spytała Sif, przyglądając się nam uważnie. Wciąż się nie polubiłyśmy, choć póki co ręce trzymałyśmy przy sobie.
- Ależ skąd. Oświadczyłem się wybrance mojego serca. - Loki uśmiechnął się do mnie z iskierkami szczęścia w szmaragdowych oczach. - A co zazdrosna jesteś? - przeniósł cwaniackie spojrzenie na Sif, która prychnęła oburzona.
Nie musieliśmy długo czekać, aby usłyszeć i zobaczyć nadchodzących żołnierzy. Ktoś musiał donieść o zniknięciu Lokiego z celi i Heimdall wykonywał swoją część planu, zwołując do siebie Odyna.
- Zatrzymam ich. - powstrzymała Thora Sif. - Zabierz ją. - wskazała Jane.
- Dziękuję. - Thor skinął głową do przyjaciółki i wrócił do Foster.
Strażnicy ruszyli w naszą stronę, więc złapałam dłoń Lokiego wciąż zakutą w kajdanki i pociągnęłam go lekko, abyśmy poszli za Thorem, ale Sif podstawiła ostrze pod szyję czarnowłosego, przez co musiałam się zatrzymać.
- Zabiję, jeśli zdradzisz. - ostrzegła poważnie, co rozśmieszyło Kłamcę. Mi natomiast scyzoryk otwierał się w kieszeni. Bezczelne babsko.
- Też się cieszę, że cię widzę Sif. - uśmiechnął się szeroko Loki.
Odeszliśmy, gdy dziewczyna opuściła miecz, a chwilę później mogliśmy usłyszeć odgłosy walki.
- Żebym ja jej nie zabiła. - wyszeptałam zła, nie zatrzymując się ani na chwilę.
- Czyżbyś była zazdrosna, kochanie? - Loki uśmiechnął się łobuzersko.
Zatrzymaliśmy się przed Volstaggiem, który pilnował jakiegoś zawalonego statku w zniszczonej sali. Niegdyś musiała być naprawdę piękna, teraz jednak wyglądała jak pole bitwy.
- O ciebie? Zawsze. - odpowiedziałam mu w myślach.
- Zatrzymam ich ile się da. - obiecał Volstagg.
- Dzięki, przyjacielu. - podziękował mu Thor i wszedł do ciemnego statku, a za nim Jane.
Szłam za Lokim, który został zatrzymany przez rudowłosego tak nagle, że prawie wpadłam w jego plecy.
- Jeśli choć pomyślisz, żeby go zdradzić...
- To mnie zabijesz? - przerwał mu Loki. - Uprzedzam, jest kolejka. - dodał z uśmiechem, przez co Volstagg go puścił.
- Powodzenia. - uśmiechnęłam się do asgardczyka i weszłam do statku, tak jak pozostali.
- Mówiłeś, że umiesz tym latać. - przerwał ciszę Loki, gdy Thor wciskał byle jakie przyciski w samolocie.
- Mówiłem tylko, że to łatwe. - odparł Thor, nie przestając klikać.
- No. Co chcesz, ale sugeruję, żebyś robił to szybciej.
- Zamknij się Loki!
- Musiałeś coś przegapić.
- Nie, na pewno. Nacisnąłem wszystkie po kolei.
- Nie wal tak. Wystarczy lekko dotknąć. - pouczał brata brunet.
- Dotykam bardzo lekko, ale to się nie włącza! - Thor uderzał jeszcze mocniej i w końcu statek uruchomił się, co wywołało radość blondyna.
Zajęłam miejsce trochę z tyłu, obok Jane, która nie czuła się najlepiej. Statek uniósł się, niszcząc przy tym kilka ogromnych, złotych kolumn podtrzymujących sufit ogromnej sali.
- Kilku nie rozwaliłeś. - zauważył Loki.
- Stul pysk! - zdenerwował się Thor.
Wydostaliśmy się na zewnątrz przez ścianę sali. Mimo, że lecieliśmy był to najbardziej niebezpieczny lot w moim życiu. Nigdy nie bałam się tak bardzo o swoje życie, dopóki Thor nie dostał się do sterów statku. Zapewne nigdy więcej nie wsiądę z nim, gdy będzie kierował.
- Słuchaj. Oddaj mi stery. Ja sobie lepiej poradzę. - powiedział Loki, gdy Thor obijał się statkiem o budowle, niszcząc je.
- Co ty powiesz. Akurat z nas dwóch to tylko ja umiem latać. - przypomniał Thor, wyrównując lot.
Jane zemdlała, upadając na podłogę. Uklękłam obok niej i położyłam chłodną dłoń na jej czole.
- O rany. Nie żyje? - spytał szyderczo Loki.
- Jane?! - wykrzyknął Thor.
- Nic jej nie jest. Zemdlała. - odpowiedziałam, a dziewczyna otworzyła oczy.
- Nic mi nie jest. - wyszeptała słabym głosem.
- Ani słowa. - ostrzegł Thor, gdy inne statki zaczęły do nas strzelać.
- Teraz nas ścigają. - zauważył Loki. - I jeszcze do nas strzelają.
- Tak! Dzięki za komentarz na żywo! Tego mi właśnie potrzeba! - wykrzyknął blondyn, starając się omijać przeszkody na drodze. Nie za bardzo mu to wychodziło, bo uszkodził statkiem jakąś starą, ogromną rzeźbę w kamieniu.
- No ładnie. Uciąłeś głowę dziadziusiowi. - pochwalił brata Kłamca. - Wiesz? Gratulacje! Miałeś rewelacyjny pomysł. Ukraść najbardziej rozpoznawalny statek Wszechświata i nim uciekać! Po drodze rozwalając pół miasta, żeby nas ktoś nie przegapił! - dodał po chwili zły. - Wspaniale Thor! Genialny plan! - wykrzyczał, stając obok dziury w samolocie, przez którą sekundę później został wypchnięty przez Thora.
- Thorze! - krzyknęłam przerażona.
- Pamiętasz plan. Skacz za mną. - wziął na ręce Jane i wyskoczył ze statku.
- Przypomnijcie mi, co ja tu robię? - powiedziałam do siebie i skoczyłam, zanim strach przejął kontrolę nad moim umysłem. Na szczęście udało mi się wylądować na małym statku, na którym byli już pozostali oraz Fandrall i nie wpadłam do oceanu.
- Serdecznie witamy na pokładzie. Jak miło, że do nas wpadłeś Loki. - zaśmiał się blondyn.
Loki podniósł się z podłogi statku, a ja cmoknęłam go w policzek i poszłam do Jane, którą Thor położył z tyłu. Mimo, że zachowanie Lokiego dzisiaj było mi całkiem obce, nie przestałam go kochać. Przechodził trudny okres, zmarła mu matka, Thor wsadził go do więzienia, więc tłumaczyłam sobie, że właśnie to jest powodem jego dziwnego zachowania.
- Okłamałeś mnie. Imponujące. - zaśmiał się Laufeyson.
- Dla ciebie wszystko. - odwzajemnił uśmiech Thor. - Rób, co obiecałeś. Wskaż nam tajne wrota.
Loki przejął stery i rozpędził statek do maksymalnej prędkości. Pędził w tylko sobie znanym kierunku, podczas gdy gonił nas inny statek, który do nas strzelał. Kłamca musiał lecieć zygzakiem, aby nie dać się zestrzelić.
- Fandrall. - powiedział Thor.
- Tak jest. - blondyn złapał linę. - Za Asgard. - i wyskoczył z pojazdu, by pokonać przeciwników.
Tymczasem my lecieliśmy prosto w góry, które rozciągały się po drugiej stronie morza.
- Nie bój się. - usłyszałam w głowie głos narzeczonego.
- A skąd ci w ogóle przyszło do głowy, że się boję? - odpowiedziałam mu telepatycznie, uśmiechając się lekko.
- Loki! - wykrzyczał Thor, podchodząc do nas i zakrywając nas minimalnie przed możliwym trzaskiem o skały.
- Takie tajne wrota trzeba tajnie ukryć. - odpowiedział Kłamca, kierując statkiem.
- Oszalałeś?
- Możliwe.
Loki wjechał w szczelinę między skałami, a lekkie zawroty głowy dały mi znak, że właśnie przekroczyliśmy portal, uciekając z Asgardu.
Dopiero teraz, gdy znaleźliśmy się w ciemnej krainie, gdzie zielonobrązowe pustynie rozciągały się przed nami, a niebo pokrywała szarość, miało zacząć się najgorsze...
- Ileż ja mógłbym zdziałać, mając tę moc, co ona. - westchnął Loki, spoglądając na Jane.
- Szybko by cię strawiła. - odpowiedział Thor. Jane straciła przytomność przez podróż portalem.
- Zajmę się nią. - zapewniłam blondyna, na co ten skinął głową i podszedł do brata.
- Jakoś ona się trzyma. - zauważył brunet. - Na razie.
- Jest o wiele silniejsza niż sądzisz. - bronił ukochanej Thor.
- Pożegnaj ją. - wyszeptał z uśmieszkiem Loki.
- Jeszcze nie teraz.
- Dzisiaj, jutro, za sto lat. Co to jest? - spytał Kłamca. - Mgnienie oka. Nie ustrzeżesz się. Jedyna kobieta, której miłości pragniesz, odejdzie na zawsze.
A czy nas to się nie tyczyło? Mogliśmy spędzić razem tylko kilkadziesiąt lat, bo mnie kiedyś czekała śmierć, przy czym Lokiemu pisane było przeżycie kolejnych tysięcy lat.
- To cię zadowoli?
- Ja zawsze chcę więcej niż mam. - uśmiechnął się kpiąco, patrząc na brata.
- Udam, że nie słyszałam. - wtrąciłam z oburzeniem.
Kochałam go całym sercem, ale nie poznawałam go. Nigdy się tak nie zachowywał. Nie było w nim tyle kpiny i złośliwości.
- A ja się nie poddaje. - zignorował mnie Thor.
- Oh, synu Odyna... - zaśmiał się Loki.
- Ale nie tylko jego! Sądzisz, że matka kochała tylko ciebie? - oburzył się blondyn. - Uczyła cię zaklęć, ale to mnie ufała!
- Ufała? I co, dobrze na tym wyszła?! - spytał zły Loki. - Ufała! A ty dałeś jej zginąć!
- A ty coś dla niej zrobił w tej celi?!
- Przez kogo?! Kto mnie tam wsadził?!! - wykrzyczał Loki.
- Dobrze, dobrze wiesz kto! Dobrze wiesz kto i za co! - szarpnął bratem gromowładny, popychając go nieco do tyłu.
- Odbyłem karę! Zrobiłem, co chciał! - Loki wyrwał się z uścisku brata, a ja nie byłam w stanie powstrzymać nieprzyjemnego ukłucia, które poczułam w sercu.
To ja byłam jego karą. Pobyt ze mną i to, że musiał się mi oświadczyć. Przecież to była jego kara. Ale nie wierzyłam, aby to wszystko, co było pomiędzy nami mogło być tylko kłamstwem. Kochałam go i chciałam, aby jego miłość do mnie również była prawdziwa.
- Przestańcie! - krzyknęłam, ale nie odeszłam od Jane.
- Zabroniła nam się kłócić. - przypomniał Thor po chwili ciszy.
- Ale chyba wiedziała, że to na nic. - Laufeyson wzruszył ramionami i uśmiechnął się do brata, który odwzajemnił jego uśmiech.
- Gdybym mógł ci zaufać... - westchnął ze smutkiem Odinson.
- Ufaj mej złości. - odparł Psotnik.
Chwilę później, gdy Jane się obudziła, dostrzegliśmy w oddali ogromny statek podobny do tego, z którego pomocą wydostaliśmy się z pałacu.
- Jane. - Thor wskazał głową statek.
- Malekhit. - wyszeptała szatynka.
Loki ukrył nasz statek za dużą skałą i wtedy wszyscy opuściliśmy, stając na tej dziwnej powierzchni elfickiej planety. Patrzyliśmy na mrocznego elfa i jego ludzi, którzy krążyli wokół swojego statku.
- Jesteś gotowa? - spytał ukochanej książę piorunów.
- Yhy. - Jane pokiwała twierdząco głową.
- Ja jestem. - wtrącił Loki.
Ja natomiast siedziałam cicho. Nie wiedziałam, co ostatecznie zaplanowali bracia i bałam się tego, co może się wydarzyć. W każdym razie miałam nadzieję, że akcja potoczy inaczej niż w filmie i w moich wizjach.
- Wszystko będzie dobrze, skarbie. - Loki uśmiechnął się do mnie lekko.
- Gdyby tak miało być, nie mówiłbyś mi tego. - odpowiedziałam równie cicho. - Kocham cię, Loki. - zapewniłam, gdy bożek podszedł do mnie.
- Kocham cię, Ola. - złożył krótki pocałunek na moich ustach, po czym odwrócił się w stronę Thora.
Bracia zrobili kilka kroków w stronę władcy elfów, jednak wciąż będąc na tyle daleko, aby nikt ich nie dostrzegł.
- Pewnie zginiemy przez ten twój plan. - odezwał się Loki, patrząc na Malekhita, a w mojej głowie ponownie zaświeciła się czerwona lampka, która towarzyszyła mi przez ostatnie kilkanaście dni.
- Całkiem możliwe. - zgodził się Thor.
- Wciąż mi nie ufasz? - Kłamca wyciągnął skute kajdankami dłonie w stronę brata.
- A warto? - spytał z uśmiechem blondyn, jednak uwolnił ręce Psotnika.
- Nie, raczej nie. - wyszeptał Loki i wyczarował sztylet, którym dźgnął w brzuch zaskoczonego Thora.
- Thor! Loki! - ja i Jane krzyknęłyśmy w tym samym czasie imiona swoich ukochanych. - Nie! - przeraziła się Jane i pobiegła za toczącym się blondynem i idącym za nim Lokim.
Biegłam za kobietą, nic nie mówiąc, tylko przyglądając się wszystkiemu ze zdziwieniem i smutkiem. Jest tak, jak było w filmie i tego obawiałam się najbardziej. Widziałam, że wzrok elfów spoczął na bogach i na nas.
- Naprawdę uwierzyłeś, że obchodzi mnie Frigga czy ktokolwiek z was? - spytał z wyższością Loki i kopnął brata. - Jedyne na czym mi zależy, to ujrzeć ciebie i Odyna we wspólnym grobie! - krzyczał z wściekłością.
Thor wyciągnął rękę po Mjollnir, ale Loki odciął mu ją. Foster podbiegła do krzyczącego z bólu gromowładnego, a ja stałam za Lokim. Wiedziałam, co się działo, ale nie mogłam ich przed tym ostrzec. W tym czasie Malekhit podszedł do swoich gości. Laufeyson złapał Jane w pasie i szarpnął tak, aby wstała.
- Malekhit! - podszedł, ciągnąc kobietę w stronę władcy elfów. - Jestem Loki z Jotunheimu i daję ci w darze to! - rzucił Foster pod stopy elfa. - W zamian proszę tylko o jedno. Chcę patrzeć jak Asgard płonie.
- To wróg Asgardu. Siedział w jednej z cel. - paskudny potwór wyszeptał te słowa do swojego władcy. Zdziwiło mnie, że zrozumiałam dziwny język, którym się posługiwał.
- Spójrz na mnie. - rozkazał Malekhit, stając nad leżącym Odynsonem.
Nogą obrócił go na plecy i mocą podniósł do góry Jane, z której zaczęła wylatywać dziwna czerwono czarna mgła. Nie mogłam od niej oderwać wzroku. Przyciągała mnie do siebie, błagając o uwolnienie.
- Dotknij mnie! Jestem tak blisko! - usłyszałam w głowie głos, bardzo podobny do tego w Hydrze.
Popatrzyłam na Lokiego i wiedziałam, że to nie on do mnie mówi. Tym razem mogłam oprzeć się sile, która mnie pragnęła.
- Potrzebujesz mnie! Dotknij, dotknij, dotknij! - ten głos brzmiał rozpaczliwie, a nie kusząco jak tamten. - Uratuj! Pomóż!
Kobieta upadła, gdy elf wyciągnął z niej cały eter, który teraz unosił się w powietrzu. Miałam wrażenie, że gdzieś w środku czerwonej potęgi dostrzegłam niewyraźną twarz wykrzywioną w grymasie bólu.
- Loki! Dawaj! - krzyknął Thor.
Kłamca zdjął iluzję z brata i podbiegł do Jane, którą zakrył własnym ciałem.
- Ola! - krzyknął przestraszony Loki, ale ja dalej stałam jak słup soli, wpatrując się w eter, który przyciągał mnie do siebie.
Loki złapał moją dłoń, przyciągając mnie do siebie i przytulając mocno, chcąc ochronić przed magią. Widziałam jak przez mgłę, że Thor wycelował w substancję Mjollnirem i ta po chwili rozpadła się na miliony kawałeczków. Wystarczyło kilka sekund, by zrozpaczona twarz z powrotem połączyła się w spójną całość.
- No dalej! Dotknij mnie! Uratuj nas! - zafascynowana wyciągnęłam rękę w stronę czerwonego kawałeczka i zacisnęłam na nim dłoń.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top