Rozdział 39

- Zgadzam się z tobą co do wszystkiego. Jednak ... Muszę tam być abym mógł startować do stanowiska Alfy głównego.

- Byłeś w śpiączce przez miesiąc nie sądzę abyś miał szansę...

- Słucham?

- Dobrze wiesz jak to się odbywa

- To będzie jedna walka

- Myślisz że zagłosują na osobę która przez miesiąc leżała w śpiączce ?

- Mam wielu sprzymierzeńców. Zagłosują na mnie , następnie wygram jedną walkę , reszta to formalności...

- Masz wystarczająco dużo siły aby pokonać przeciwnika?

- Dam radę

- Obudziłeś się niecałe 2 dni temu.

- Nie wierzysz we mnie ?

- Oczywiście że wierzę po prostu...

- Zaufaj mi

- Pojadę z tobą

-Skar...

- Pojadę z tobą!

- Dobrze ale masz być pod stałą kontrolą lekarzy

- Ty też- zaśmiał się

- Dobrze

...

Po długim locie w końcu wylądowaliśmy. Po wyjściu z samolotu od razu szybko wsiedliśmy do samochodów. Dla bezpieczeństwa tym razem każda wataha leciała z najbliższego lotniska.

Przejeżdżając przez niektóre dzielnice miałam ochotę płakać. Ruiny domów, ruiny kamienic. W niektórych miejscach zaschnięta krew ,jeszcze w innych szczątki ludzi jak i wilków. Do tej pory nie zdawałam siebie sprawy jak wygląda prawdziwa wojna...


Głosowanie się zaczęło. W mojej głowie rozgrywała się walka. Wiedziałam iż mój mate najlepiej nadaje się na stanowisko głównego alfy lecz wygrana w głosach wiązała się z walką. Walką z mężczyzną z podobnie duża ilością głosów. Poparcie moralne jest tylko cząstkowe gdyż to walka ma rozstrzygnąć który samiec będzie wystarczająco silny aby pokonać przeciwnika.
Mój mate ledwo powrócił do świata żywych A już ma stoczyć trudną walkę? Przecież to nie rozsądne.
Moje rozterki przerwał delikatny dotyk na moim odkrytym udzie.
Spojrzałam głęboko w przepiękne oczy mojego przeznaczonego i już widziałam iż nie ważne co się stanie on da siebie z tym radę.
Dotknął delikatnie mojego brzucha uśmiechając się na co ja zapisałam jego imię na kartce. Da radę wiem to...

- Największą liczbę głosów uzyskał Alfa Christian Wolf.

Mój brat wstał z miejsca zaskoczony .

- Alfa Wolf zmierzy się z osobnikiem który uzyskał dokładnie taką samą liczbę głosów. Alfą Brandonem Moon.

Mój brat i mój mate ?

- Rezygnuje z walki na rzecz Alfy Brandona - Chris spojrzał na mnie uśmiechając się pokrzepiająco

- Niestety nie możemy się na to zgodzić. Jeśli nie zawalczysz ty wyłoniony kolejnego osobnika który będzie miał szansę zmierzyć się z Alfą Brandonem.

Christian spojrzał na mnie po czym na Brandona.
Zdawali sobie sprawę iż w tym momencie Chris ma przewagę. Mój mate byłby w stanie pokonać każdego z tutejszych zebranych jednak to mój brat był wstanie go pokonać.
Nie chodzi tu o samą wygraną...
Gdy tylko przemienią się ich człowieczeństwo zostanie zagłuszone. Nie całkowicie lecz jednak.

Kiwnęłam głową w stronę brata . Pocałowałam mojego mate a następnie patrzyłam jak oboje przemieniają się w swoje drugie wcielenie. Lilii złapała za moją rękę, Bała się o swojego partnera tak samo jak ja.

Rzucili się sobie do gardeł. Walka toczyła się dość długo. Z przejęciem obserwowałam jak mój mate traci na sile.
W pewnym momencie mój brat powalił delikatnie większego od siebie przeciwnika trzymając go za gardło i warknął. Pisnęłam łapiąc się za brzuch.

Zmęczony wilk spojrzał swoimi ślepiami w moją stronę...  warknął przeciągle odpychając zwierzę od siebie. Zaczął agresywnie atakować, drapać i warczeć . Wtedy stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Wilk mojego brata podkulił uszy pod siebie ukazując tym samym poddanie innemu Alfie.
Wszyscy na sali patrzyli na to oszołomieni. Alfy mają to do siebie iż walczą do końca I nigdy nie okazują uległości osobnikowi niższej lub tej samej rangi.

Brandon uniósł łep wysoko ukazując swoją wyższość nad innymi. Powoli w wilczej postaci podszedł do mnie wtulając pysk w mój brzuch.

Przemienił się stając przed mną nago. Warknęłam na myśl iż w sali znajdują się inne wilczyce.

- Ubierz się- Jęknęłam .

Chłopak zaśmiał się lecz po chwili w jego rękach znalazły się spodnie dresowe...


...

- Musimy na stałe zamieszkać w Rzymie .- wyszeptał wtulając się w moje piersi.

- Zdaje sobie z tego sprawę - przeszedł mnie dreszcz gdy mężczyzna zaczął całować moje brodawki.
- Musisz wstawać Panie Alfo Główny. Czas zacząć rządzić i zakończyć ten bezsensowny rozlew krwi.

Brandon jęknął przeciągle.

- Sam się na to pisałeś wilczku .

- Już wstaje - pocałunki przeniósł na moją szyję w tym oznaczenie. Jęknęłam cichutko.

- Wstawaj- odepchnęłam go delikatnie od siebie śmiejąc się z jego naburmuszonej miny.


4 miesięcy później

Walki ustały. Czas płynie bardzo szybko. Jestem w 7 miesiącu ciąży. Rządy mojego ukochanego przenoszą dobre skutki. Dzięki dobrej taktyce wilkołaki wygrywają wszystkie walki włączając te w których ludzie próbują używać srebra lub tojadu. Alfa główny agresywnie pokazał iż ludzie nie mają szans lecz również delikatnie wyjaśnił iż jest w stanie zakopać topór w każdym momencie.

Większość ludzi przekonało się do naszego gatunku. Przynajmniej tak to wygląda. Coraz mniej strat w ludziach i coraz więcej swobody.

Moja ciąża rozwija się prawidłowo.

Od 3 miesięcy mieszkamy w Rzymie w ogromnej rezydencji. Rezydencja znajduje się na obrzeżach miasta. Posiada parter oraz 3 piętra. Zaś wokół rezydencji znajduje się ogromny przepiękny ogród. Na tyłach za delikatną bramą znajduje się las. Gdy pokona się natomiast 15 minutową drogę oczom ukazuje się ogromną polana na której znajduje się bardzo dużo drewnianych domków dość sporej wielości.
Pierwsze piętro w rezydencji zajmują omegi . Drugie bety. Zaś ostanie jest przeznaczone dla Alfy głównego. Na piętrze ostatnim znajduje się w pełni wyposażona kuchnia ,salon oraz jadalnia jednak na parterze budynku takowe pomieszczenia również istnieją . Na parterze są one po prostu ogólne dostępne dla każdego członka stada zaś te na górze są tylko i wyłącznie dla rodzinny Alfy oraz jego samego.
Jak by na to spojrzeć wszystko jest tak jak było. Jednak rezydencja od wielu lat nie była zamieszkiwana. Pozostała pusta i tak jest do tej pory. Wraz z moim mate przyjmujemy tutejsze wilki które chcą zamieszkać wraz z nami lecz postanowiliśmy razem iż naszą watahę z Londynu również tu przeniesiemy. Dla bezpieczeństwa ogółu stanie się to po całkowitym zakończeniu wojny. Nie będziemy nalegać aby przeprowadzili się pod przymusem dlatego gdy ktoś będzie pragną pozostać w Londynie nasze dawne ziemię podłączymy do watahy mojego brata który równo znacznie stanie się ich Alfą.

Całymi dniami Brandon każe mi leżeć w łóżku natomiast on załatwia papierkową robotę lub szykuje się do wystąpień. Mam serdecznie dość tego iż traktuje mnie jak jajko to tego nie mam z kim spędzić czasu.
Nie mogę nawet wykonywać czynności związanych z byciem Luną gdyż w wokół mnie nie ma praktycznie nikogo. Nie ma stada...

- Dzień dobry księżniczko

- Hej...- odpowiadam

- Nie mówiłem do Ciebie tylko do naszej kruszynki- zacmokał podchodząc do mnie nie witając się przytulił się do mojego brzucha .

- To było nie miłe- posmutniałam A jedna łza spłynęła po moim różanym policzku.

- Ej Skarbie przecież żartowałem . Dzień dobry królowo mojego serca ,kocham Cię nad życie. Nie płacz - zaśmiał się wiedząc iż To tylko hormony szaleją.

Przytulił mnie ciasno do siebie w czym przeszkadzał mu mój duży brzuszek.

- Nudzi mi się - jęknęłam

- Mogę temu zaradzić- poruszał zabawnie barwami

- Nie aż tak bardzo- prychnęłam oddalają go od siebie .

- Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli już za 2 miesiące stado przeprowadzi się do Rzymu.

- Cudowna wiadomość. Jak tego dokonałeś?

- Podpisujemy traktat pokojowy z ludźmi.

- Jak to będzie wyglądać?

- Za 3 dni do Rzymu przylecą przedstawiciele każdego kraju oraz każdy możliwy Alfa . Zważając Na to iż w jednym kraju może być ich kilkunastu wybierzemy przedstawicieli kraju.

- Nie wystarczy tylko twój podpis ? Przecież jesteś Alfą głównym.

- Tak skarbie lecz chcemy dać ludziom przekonanie iż każdy Alfa , mniejszy czy większy jest po ich stronie tak jak oni będą po naszej.

- Jesteś W swoim żywiole- zaśmiałam się

- Chce zapewnić ci oraz naszemu bąbelkowi bezpieczeństwo - jego ciepłą dłoń wylądowała na moim brzuchu.

Dziecko czując obecność swojego ojca kopnęło mnie idealnie w miejscu położenia jego dłoni.

Na ustach mojego mate pojawił się ogromny szczery uśmiech A jego wzrok wyrażał czystą miłość. Patrzył na mój zaokrąglony brzuch z zamiłowaniem.

- Pan Alfa nie ma przypadkiem tysiąca papierów lub spotkań?

- Nie dziś

- Na prawdę?

- Przez te 5 miesięcy nie poświęciłem ci wystarczająco dużo czasu . Przepraszam. Teraz już wszystko będzie lepiej . Obiecuję- pogłaskał mój policzek patrząc głęboko w moje oczy.
- Zabieram Cię na radę!- pocałował mnie zachłannie .

- Niespodzianka!- z za moich pleców usłyszeliśmy radosny krzyk.

Zaskoczona odwróciłam się i dostrzegłam...

____________________________

Przepraszam za długą nie obecność 😩
Wiecie że was kocham 🥰

DO NASTĘPNEGO...👋❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top