Rozdział 24

- Za 3 tygodnie na radzie zdecydują o tym czy się ujawnić.

- W jakim sensie ujawnić?

- Bardzo często ostano o tym mówiono. Chodzi o życie w śród ludzi bez tajemnic.

- Przecież to idiotyzm.

- To nie jest takie głupie. Nie chciał byś w końcu nie musieć ukrywać się przed każdym napotkanym człowiekiem?- odezwał się w końcu Chris .

- Nie mów że jesteś za tym? Przecież to doprowadzi do wojny.

- Chcąc czy nie wszystko rozstrzygnie się za 3 tygodnie. - zakończył rozmowę ojciec mojej mate

- Już dziś wieczorem wyjeżdżacie i od jutra południa zaczynamy przygotowania do ceremonii.

- Dobrze - wyszedłem z gabinetu wkurzony.

Co oni sobie myślą. To wszystko doprowadzi do wojny. Przecież ludzie nie będą w stanie zaakceptować iż na ziemi żyje inny dominujący gatunek. Może wilkołaki nie chcą śmierci niewinnych i chcą tylko spokojnego życia bez ukrywania się lecz ludzi będą myśleć inaczej. My nie zaatakujemy lecz ludzie zrobią to pierwsi. Zginie dużo stworzeń.
Prawdopodobieństwo iż nasze ujawnienie się nie skończy się wojną jakieś jest ale te szanse są bardzo nikłe. Mam nadzieje ze do tego nie dojdzie .

Przy tych przemyśleniach nie zorientowałem się nawet gdy znalazłem się na środku lasu.

Muszę wracać i spakować się. Wanessa nie będzie zadowolona z powrotu ale to siła wyższa.

Wróciłem ociągając się i zdałem sobie sprawę ze ominęła mnie pora obiadowa. Zrezygnowany pomaszerowałem od razu do pokoju .

- Dobrze ze jesteś kochanie. Wzięłam dla ciebie jedzenie. Co chciał tata ? Wszystko dobrze? Wiesz umówiłam się na jutro na...
- wpadła w słowotok.

- Wyjeżdżamy dziś wieczorem.

- Co? Jak to?

- Nie ważne po prostu musimy wyjechać.

- Ale czemu?

-  Za tydzień przejmujemy stado

- A ... no dobrze - zobaczyłem że trochę posmutniała

- Ej nie martw się za tydzień wszyscy przyjadą do nas - pocałowałem ją w czoło

Mała tylko westchnęła i zaczęła się pakować za to ja spożyłem posiłek który mi przyniosła. Po zjedzeniu sam się spakowałem i nadeszła pora kolacji po której od razu będziemy wyjeżdżać.

POV. Wanessa

Zeszliśmy razem na kolację. Nie byłam najszczelniejsza z powodu powrotu ale nic nie zrobię. Po za tym I tak musieliśmy kiedyś wrócić.  Chris wydaje się bardzo zdenerwowany mam nadzieję że pogadanka z moim ojcem nie była taka zła. Wiem jak bardzo opiekuńczy może być mój tata.

W czasie kiedy mojego mate nie było moja przyjaciółka urządziła mi pogadankę na którą wprosili się jeszcze Mat i Nataniel. Nie obyło się bez kazań i odpowiadania co się tam działo.  Moi bracia chcieli rozszarpać Brandona za to Amanada była wniebowzięta. Pytała kiedy mam zamiar stracić w końcu dziewictwo na co oczywiście moi bracia zaczęli buczeć. Ah tak bardzo ich kocham. Umówiłam się że pójdziemy z Amy na paznokcie jutro ale chyba muszę odwołać moje plany. Na szczęście za tydzień to oni wpadną do nas .

Gdy wszyscy zasiedliśmy do kolacji podano nam przepyszne makaron z warzywami oraz mięsem.

- Musimy wyjechać już dziś. - oznajmił wszystkim mój mate. Nie spodobało się to im ale nie mieli nic do gadania za to mój tata i mój brat wyglądali jak by od początku o wszystkim wiedzieli. Dziwne. Może mój tata kazał nam już wyjechać? Nie to niedorzeczne. Nie wiem czemu w ogóle o tym pomyślałam.

- O której wyjeżdżacie?- spytała moja mama

- W zasadzie do razu po kolacji

- Dobrze - na tym skończyła się jakakolwiek rozmowa przy jedzeniu. Nie było już tak przyjemnej atmosfery jak zawsze co naprawdę nie wiem czym było spowodowane. Oni coś wiedzą . Wiedzą coś czego nie wiem ja...

Po pożegnaniu że wszystkimi wraz z przepięknym zachodem słońca nasz samochód wyjechał z pod domu głównego. Czeka nas długa jazda do domu chyba prześpię ją całą.
Siedząc na tylnych siedzeniach wraz z moim przeznaczonym zrobiłam się naprawdę bardzo śpiąca. Ułożyłam się więc wygodne na mężczyźnie. Dosłownie całym ciałem leżałam na nim. Było mi cieplutko i czułam się bezpiecznie. Zasnęłam w akompaniamencie delikatnego głaskania moich włosów.

Tydzień później

Cały tydzień mój mate chodził poddenerwowany. Na początku myślałam że chodzi o przejęcie stada ale w tym momencie nie jestem taka pewna. Nie rozmawiamy już że sobą tak często. Cały czas ma coś na głowie i cały czas szeptał coś do siebie że swoim ojcem. Ja zaś zostałam rzucona na pastwę macochy Brandona.

Nie była już tak bezczelna jak na początku lecz na każdym kroku pokazywała swoją wyższość. Cały czas mówiła że to nie ja powinnam zostać Luną. Miałam jej już serdecznie dość lecz jak na ten moment nie mogłam zrobić nic.


...


Dziś dzień przejęcia stada przez mojego partnera.
Wszystko już jest gotowe jedyne czego brakuje to ludzi.

Po chwili wilko-krwiści zaczęli się  zjeżdżać. Przyjechali przedstawiciele innych watach oraz moje całą rodzina i znajomi.

Ceremonia zaczęła się wieczorem oraz zakończyła bardzo szybko. Wszystko odbyło się w dokładnie ten sam sposób jak u mojego brata. Teraz już ja i Brandon jesteśmy oficjalnie przywódcami watahy " Szczerego kła". 

Nie czułam jakieś wielkiej różnicy po tej ceremonii ale odetchnęłam dlatego iż jest to już za mną. Natomiast mój mate dalej wyglądał na niedozwolonego.

- Co się dzieje?- spytałam gdy siedzieliśmy  razem przy stole i zajęliśmy się potrawami.

- Nie rozumiem ?

- Od momentu gdy wyszyłeś z gabinetu mojego taty w chodzisz z głową w chmurach. Myślałam że chodzi o ceremonię przejęcia stada ale ty dalej taki jesteś. Czemu?

- Nie przejmuj się tym kochanie to nic takiego.

- Ale ja chce wiedzieć.

- Wan.  Odpuść choć tym razem proszę. Kiedyś i tak się dowiesz - westchnął . Postanowiłam odpuścić. Nie mam ochoty na kłótnie i przygnębienia. Jest impreza i powinnam zatańczyć z moim Alfą .

Wieczór miną nam fantastycznie. Wszyscy bawili się,  jedli i tańczyli  do późna. Po tym wszyscy rozeszli się do przydzielonych sypialni aby odpocząć po pełnym wrażeń wieczorze.

Wracaliśmy właśnie wraz z Brandonem do naszej sypialni gdy usłyszeliśmy czyjąś rozmowę.

- To niedorzeczności

- Przecież to genialny pomysł. W końcu będziemy wolni

- Jesteśmy wolny ukrywając się

- Nie na tym polega wolność

- Dojedzie do wojny

Te wszystkie 5 głosów przekrzykiwały się nawzajem A głosy dobiegły z gabinetu byłego Alfy Artura. Spojrzałam na Brandona zdezorientowana A ten wyglądał na wkurzonego.
Wpadł do gabinetu i warkną.

- Nikt nie raczył mnie zaprosić?- spytał z drwiną

- O w takim razie gdy wszyscy jesteśmy w komplecie naradźmy się.

- Nie będziemy tego robić tutaj. Rada odbędzie się za 3 tygodnie.

- Czy nie uważasz że to wspaniały pomysł Brandonie ? - zapytał jakiś  młody blondyn i uśmiechnął się w moja stronę.
Mój mate jak i mój brat i tata warknęli w tym samym momencie za to Brandon zakrył mnie swoich ciałem.

- Jest tu sześć  Alf wszystkich stad tego regionu plus dwoje byłych . Czy to nie wspaniały czas aby zgodzić cały stan i zagłosować  słusznie ?

-Do tego będzie rada

- O co tu właściwie chodzi? Jaka rada?- spytałam w końcu nie mogąc zrozumieć o czym jest całą ta rozmowa.

- Nie powiedziałeś jej?- spytał mój tata

- Nie - zacisną mocno szczękę.  Szczerze mówiąc to gdy jest wkurzony wygląda seksownie .

- W takim razie nie wiesz że Luny również mają szansę głosować ? - powiedział jakiś rudy również młody chłopak.  Wydawał się młodszy od Brandona ale na pewno starszy od mnie.

- Słucham? - zapytali  w tym samym momencie mój brat i Brandon

- Sześć Alf z każdego kraju w dodatku Luny. Będzie wystarczająco dużo głosów aby zadecydować.

- W takim razie może ktoś powie mi o co chodzi? - zadrwiłam

- Powiedz jej Brad

- Ona nie będzie głosować

- Ma takie prawo

- Chce głosować

- Nie wiesz o co chodzi?!

- To mi wytłumacz !

- Staram się tylko Ciebie chronić - załamał się

- Jestem już dużą dziewczynką

- Właśnie Brandon powiedz jej że za 3 tygodnie będzie musiała głosować w sprawie tego czy wilkołaki się ujawnią też nie. Ups- ten sam blondyn się odezwał A ja przez chwilę doznałam szoku. Jak to ujawnić?

- James - warkną mój mate i chciał się na niego rzucić ale powstrzymali go dwaj inni mężczyźni

- Do usług- zaśmiał się na co Brandon zaczął wierzgać aby dostać się do niego co prawie mu się udało gdybym nie złapała za jego rękę

- Wszystko okej . Chodźmy do sypialni.- mężczyzna warkną po czym przyciągając mnie do siebie spojrzał ponownie na wszystkich i rzekł.

- Koniec waszej narady. Wszystko rozstrzygnie się na radzie- po czym pociągną mnie w stronie w którą zwiedzaliśmy na samym początku.

Oboje ogarnęliśmy się i położyliśmy do łóżka a to wszystko w zupełnej ciszy .

-  Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej?

- Nie wiedziałem że będziesz głosować

- Tak czy inaczej powinieneś mi powiedzieć . Chcą się ujawnić?

- Nie wiem z skąd ten pomysł.

- Może to nie takie głupie?- chłopak spojrzał na mnie w szoku

- To doprowadzi do wojny

- A co jeśli nie ?

- A co jeśli tak?

- C...

_________________________________

DO NASTĘPNEGO MISIE...👋❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top