Rozdział 18
Wybiegliśmy szybko z namiotu A tam zobaczyliśmy...Lilian barwiącą się z bratem. Odetchnęliśmy z ulgą. Spojrzałam znacząco na męża .
- Lili. Musimy porozmawiać!
- Tato nie! Lili bawi się teraz że mną- mały pisną gdy dziewczyna uniosła go nad ziemię i zaczęła nim kręcić.
- Leo idź do namiotu Lilian do Ciebie zaraz dołączy. - powiedział stanowczo. Mały odrobinę posmutniał ale posłuchał się ojca i poszedł do namiotu zabierając przy tym swoją piłkę.
Wraz z córką odeszliśmy kawałek.
- Posłuchaj Lili. Jutro o świcie pojawi się ponownie ten Pan...
- Masz na myśli Christiana?
- Tak i on...
- Po co ma niby wracać do lasu a tym bardziej do nas ?
- On mieszka w lesie.
- Co?
- Jest wilkołakiem.
- Oh okej. Wy też? Też bawicie się w to? Nie dam wam się nabrać na ludzi zmieniających się w wielkie psy. Przepraszam bardzo ale...- przemieniłam się. Lilian pisnęła i zaczęła się cofać. A jej oczy zrobiły się wielkie ze strachu i niedowierzania.
- Tato... ona...
- Wilkołaki istnieją skarbie.- zostałam delikatnie pogłaskana przez Arona
- Czemu?- zaczęła płakać a ja ponownie zmieniłam się w człowieka.
- Lili musisz się teraz uspokoić kochanie. To co powiemy zmieni całe twoje życie ale musisz być silną kobietą dobrze?-mówił dalej mężczyzna A dziewczyna przez łzy tylko pokiwała głową
- Christian zabierze cię jutro do siebie do domu .
- Czemu?
- Jesteś jego mate skarbie.
- Co to jest mate?
- To miłość...
- ... wybierana przez księżyc i do końca życia?- skończyła za mnie- Czyli to wszystko prawda? Wszystkie bajki jak wilkołaki i miłość na zawsze istnieje? Przecież to nie ...
- To jest możliwe. Tak jest Lili.
- Co jeśli ja nie chce nigdzie z nim iść?
- Niestety musisz .
- Ucieknijmy .
- Nie uda nam się. W pewnym momencie ty również zaczniesz odczuwać więź. Po za tym on wytopi cie po zapachu zabierze siłą a gdy będziemy próbować z tobą uciec po tym jak cię znajdzie nie pozwoli nam na kontakt z Tobą.
- Więc to sytuacja bez wyjścia?
- Niestety tak.
- Nie chce żyć z potworem...
- Nie wszystkie wilkołaki są potworami.
- Ale... co z wami i z Leo?
- Zamieszkamy tu. Będziemy cię odwiedzać...
- Mam zamieszkać z obcym mi facetem...
- Rozumiem jak się czujesz kochanie ale...
- Nic nie rozumiesz . Obydwoje wiedzieliście o istnieniu tych istot. Czemu nam nie powiedzieliście ? Może teraz było by mi łatwiej...?
- Kochanie...
- Wiecie co... chyba muszę zostać na chwilę sama.- odeszła A my nawet nie próbowaliśmy jej zatrzymać. Jest odpowiedzialną dziewczyną... przejdzie się nie daleko... przemyśli wszystko i wróci.
POV. Lilian
Nie wierzę w to. Wilkołaki istnieją. Niby nie możliwe ale... przecież sama widziałam. Bezgraniczna miłość istnieje? Moją jest Christian? On jest wilkołakiem. To wszystko jest takie popaprane.
Odeszłam od obozowiska kawałek. Musiałam pobyć sama. Musiałam wszystko przemyśleć. Nie chce zostawiać rodziny ale...Może u Chrisa nie będzie aż tak źle? Jest taki przystojny i wydawał się taki miły i kochany ... O czym ja myślę. Stop.
To oczywiste że z nim pójdę aby nie robić komplikacji ale co jeśli będzie mi z nim źle? Nie wypuści mnie. Każe mi zostać nawet siłą. Co jeśli nie uda mi się go pokochać? Ja już nie wiem co to jest miłość...
Usiadłam pod drzewem i miarę możliwości zaczęłam patrzeć w osłonięte konarami drzew gwiazdy pogrążając się w jeszcze większym zamyśleniu.
Myślałam o wszystkim ale najbardziej o mojej przyszłości u boku wilkołaka. Jak by to miało wyglądać...
Obudziły mnie promienie słońca które przedstawiały się przez liście roślin. Było mi strasznie niewygodnie i zimno więc postanowiłam otworzyć oczy.
Uchyliłam delikatnie powieki i w tej chwili zdałam sobie sprawę że w dalszym ciągu siedzę pod tym drzewem. Jejku która godzina?! Muszę szybko wracać do rodziny.
Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam biec w kierunku z którego przyszłam . Nie możliwe jest to że aż tak daleko wczoraj odeszłam...
Gdy już tam dotarłam zobaczyłam nie zbyt miłą scenę.
- Gdzie ona jest? - krzyknął brunet w stronę moich rodziców widocznie bardzo zdenerwowany. Jego oczy były wręcz czarne.Widać że rodzice byli przerażeni tak samo jak mój Leo ale oni... Nie bali się jego. Oni bali się o mnie.
- Jestem tutaj.- powiedziałam cichutko. Powinnam się go bać? Przecież jak nie wiedziałam że jest wilkołakiem to go nawet polubiłam czy to wszystko zmieni?
- Kochanie nic ci się nie stało?
- Wszystko dobrze po prostu... zasnęłam- uśmiechnęłam się zawstydzona. Leonard podbiegł szybko do mnie i przytulił się do moich nóg.
- Lili Chris chce Ciebie mi zabrać. Nie pozwól mu na to. - zaczął płakać A ja rozczulona i smutna kleknęłam przy nim.
- Posłuchaj Leoś . Nikt mnie tobie nie zabiera ja po prostu muszę się przeprowadzić do Chrisa.
- Ale czemu?- pociągnął nosem
- Sama nie wiem...- powiedziałam pod nosem tak aby nie usłyszał. - Wiesz chce poznać bliżej Chrisa dlatego muszę z nim zamieszkać.
- A później do nas wrócisz?
- Leo...
- Obiecaj że wrócisz Lili- wpadł w histerię
- Obiecuję Kochanie.- przytuliłam go do siebie. Zdaje sobie sprawę że nie będę mogła dotrzymać tej obietnicy ale również nie mogę patrzeć na tego urwisa jak wypłakuje swoje piękne oczka.
Podeszłam jeszcze do rodziców i przytuliłam ich. Nie chce z nim iść...
- Przepraszam - szepnęła Camila.
- To nie twoja wina- uśmiechnęłam się smutno po czym podeszłam do chłopak. Bałam się spojrzeć mu w oczy. Chris złapał mnie za rękę i zaczął iść w tylko jemu znaną stronę.
Po kilku minutach smutnej ciszy brunet w końcu odezwał się...
POV. Christaian
Chciałem aby na jej ustach zagościł uśmiech. Zdaje sobie sprawę że zabieram ja od rodziny A ona w tym momencie już wie kim jestem i może jej się to nie podobać ale jestem do tego zmuszony. Nie chciałem mate a jak już nie prosiłem o to aby to była akurat ona. To nie moja wina ale tak chciał księżyc więc jesteśmy dla siebie idealni bez względu na wszystko.
- Uśmiechnij się- nie wytrzymałem w końcu jej melancholii
- Jak?
- Wiem że może to wszystko na razie jest dla ciebie trudne ale uwierz mi dla mnie też i zdaje sobie sprawę że nie chcesz oddzielać się od rodziny ale tak musi być . Proszę daj mi chociaż szanse abym mógł sprawić że mnie pokochasz.
- A ty pokochasz mnie?
- Ja...
- Jaki jest sens miłości jeśli tylko ja się w tobie zakocham?
- Lili...
- Jasne ... mnie nie da się kochać.
- Ktoś cię kiedyś skrzywdził?
- Nie ważne. Ja też nie umiem kochać więc oboje będziemy żyć obok siebie w melancholii- zaśmiała się ironicznie
- Jak ktoś cię skrzywdził?- chciałam się dowiedzieć jak najwięcej
- Jesteśmy w tej samej sytuacji więc może to ty opowiesz kto i jak skrzywdził ciebie? - odsunęła się od mnie . Zamilkłem.
- Wiedziałam. Ty też mi nie ufasz. Nie pokochasz mnie. Będziemy ze sobą na siłę.
- Będziesz próbowała uciec ?
- Nie. Wiem przecież że i tak mnie znajdziesz ...
- Racja.
W tym czasie doszliśmy do domu. Nie chce wywierać presji ale wszyscy goście nadal są w domu tak samo jak i Maja . Wiem że wszyscy będą do razu chcieli poznać moja mate a do tego Majka nie będzie zbyt przyjaźnie nastawiona.
Wchodzimy do środka a jedyna osobą którą dostrzegam jest moja siostra. Coś mi tu śmierdzi...
- Gdzie wszyscy?
- Kazałem im się ogarnąć i dać spokój tobie i Lili. Wiem jak to trudno jest w nowym otoczeniu kiedy nikogo nie znasz i nie wiesz komu ufać- zwróciła się do mojej mate
- Jestem Wanessa. Siostra tego wielkiego debila. - zaśmiała się a ja warknąłem na jej określenie. Ośmiesza mnie przed moją mate.
- Jestem Lili - moja mała wreszcie się uśmiechnęła. Oh aż miło popatrzeć.
-Wiecie dziś mamy nocka w sali kinowej . Jak chcecie możecie dołączyć . Lili pozna ludzi z watahy. Może się nawet zaprzyjaźnimy - powiedziała moja siostra przyjaźnie
- To nie jest dobry pomysł. Będą tak chłopcy A Lili nie jest jeszcze oznaczona.
- Oj daj spokój brat przecież będziesz tam z nią ...
- Nie. - powiedziałem dobitnie A na twarzy moje mate zagościł ponownie smutek. Złapałem jej rękę i pociągnąłem ja na górę do mojego... naszego pokoju.
- Czemu się nie zgodziłeś. Przecież będziesz ze mną .
- Będą tam inni samcy.
- Co z tego?
- Nie wszyscy są tam sparowani i nie chce aby patrzyli na to co moje - warknąłem
- Nie jestem rzeczą to po pierwsze . A po drugie nie będziesz mi zabraniał kontaktu z ludźmi.
- Wolałem jak byłaś nieśmiała
- Chce iść na tą ... Nie wiem co to ale chce tam iść.
- Czemu ci tak zależy na tym żeby tam pójść? - zacząłem się już wkurzać
- Ja po prostu...
- No słucham? Chcesz tam pójść znaleźć sobie kogoś innego za miast mnie- stałem się złośliwy
- Ja po prostu... nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki- zaczęła bawić się swoimi palcami u rąk.
- Ohh Nie wiedziałem.
- Oczywiście że nie widziałeś. Nie znasz mnie.
- Kochanie...
- Nie mów tak do mnie.
- Pójdziemy do nich.
- Naprawdę?- zaczęła się cieszyć
- Jeśli ...
- No tak zawsze musi być jakieś ale.- jej entuzjazm trochę opadł
- Jeśli pozwolisz mi się oznaczyć...
- O...
_______________________________
KOCHANI-III śpiewamy STO LAT for me popraoszem🙈🥳❤ Yes mam dziś birthday AAAA hahahha🎁🥳💜🙈
DO NASTĘPNEGO MISIE...👋❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top