Rozdział 12

Zamknęłam oczy, odwróciłam się i chciałam uciec ale...

- Wanessa...

- Chciałam tylko porozmawiać um... czy mógł byś ubrać te spodnie? - Jezu to takie niezręcznie. Czy ja naprawdę weszłam do biura w którym mój mate się masturbowała. Powinnam pukać. Boże gorzej już nie mogłam wpaść.

- Za dużo myślenia o tobie w roli głównej... Tak jakoś wyszło - usłyszałam przy uchu I już widziałam ten jego łobuzerski uśmieszek.

- Czemu mnie unikasz A na myśl o mnie robisz sobie dobrze?  Czemu po prostu nie przyszyłeś z tym do mnie?- odwróciłam się i tak jak przewidywałam na jego ustach widniał taki uśmiech.  Moim ciałem zawładnęła jakaś dziwna odwaga gdyż podeszłam do niego i dla doprecyzowania załapałam za jego dobrze widoczną erekcję.
Chłopak jękną przeciągle na co ja od razu oprzytomniałam i osunęłam się. Moje policzki oblały się czerwienią.

- Jak chcesz możesz dokończyć- słyną z uznaniem.

- Czemu mnie unikasz?

- Nie jesteś gotowa na rzeczy które... nawet przed chwilą widziałaś.

- Nie jest to wytłumaczenie tego dlaczego mnie unikasz. Może to ty nie jesteś gotowy Brandon ?

- Gotowy na co?

- Na poważną a przed wszystkim szczerą rozmowę...

- Ja...

- To dlatego mnie unikasz... Nie chcesz objawiać przed mną swoich sekretów.  Boisz się niewygodnych pytań.

- Dobrze wiemy że I ty masz sekrety- warkną

- Tak ... Dlatego chce porozmawiać... chce być wreszcie z tobą szczera ...przecież na tym polega więź mate... na zaufaniu i szczerości

- Nie wiem czy...

- Więc co? Będziesz unikał mnie do końca życia? Do końca życia będziemy mieć przed sobą sekrety?

- Wanesso...

- Brandon proszę. Porozmawiajmy...- chłopak zamilkł. Nie odzywaliśmy się oboje przez dłuższy czas aż w końcu brunet zaczął iść w kierunku wyjścia z gabinetu. Podążył za nim. Wiedziałam, że przekonałam go do rozmowy a on nie ucieka. Wiedziałam , że będzie ta rozmowa dla nas obojgu trudna ale wiedziałam również że damy sobie radę. Będziemy ze sobą wreszcie szczerzy A nasza wieź zacznie się rozwijać. Chyba, że coś pójdzie nie tak ale tego raczej nie przewiduje...

Weszliśmy do naszej sypialni i oboje usiedliśmy na łóżku.

- Co chciałabyś wiedzieć? - zadał pytanie jako pierwszy.

- Więc ... Czemu zachowujesz się jak dupek? Czemu jesteś niemiły dla matki? Kim jest dla ciebie Alex?- zaczęłam bardzo szybko wymieniać nurtujące mnie pytania.

- Ej spokojnie Odpowiem na wszystko tylko powoli – uśmiechnął się słabo

– Okej więc ja zadam jedno pytanie a później ty. Tak będzie fair.

– Dobrze

– Więc czemu nosisz maska totalnego dupka? Przecież nie jesteś taki naprawdę a zachowujesz się okropnie.

- Auć – zaśmiał się -  Wszystko zaczęło się od Alex'a i z powodu mojego strachu... Po tym jak Alex uciekł zostałem sam . Zamknąłem się na wszystko i zacząłem życiem bez uczuć. Stałam się dupkiem, zważyłam tylko na siebie i raniłem wszystkich wokół.

- Oh... Ale czemu jesteś taki dla mnie ? Jestem Twoja mate.

- Wieź mate jest dla mnie nowa. Po prostu zachowanie dupka wychodzi czasem automatycznie... Nigdy prze nigdy nie chciałem cię skrzywdzić...

- Dla mnie ta więź też jest nowa Brandon...

- Malutka...

- Dobrze... nie ważne... twoja kolej... zadaj pytanie.

-  Przepraszam...

- Okej po prostu zadaj pytanie - uśmiechnęła się

- Co chciałaś ukryć przed mną gdy szłaś do apteki?

- Ja...- Jezu. Muszę być szczera . Proszę niech mnie znienawidzi  ale muszę być teraz szczera. - Kupiłam tabletki antykoncepcyjne.

- Słucham? - wstał z łóżka krzycząc

- Proszę Brandon uspokój się.

- Jak mam być spokojny gdy dowiaduje się takich rzeczy! Nie chcesz mieć że mną dzieci!?

- Oczywiście że chce mieć z tobą dzieci!

- To po jaką cholerę bierzesz to świństwo?!

- Nie chce zachodzić w ciążę w wieku 14 lat.- zarumieniłam  się  A chłopak uśmiechając się nic nie powiedział. Usiadł z powrotem  na  łóżko.

- Więc z...

- Teraz moja kolej na pytanie...- szybko mu przerwałam .

- Oczywiście- uśmiechnął się głupio

- Dlaczego jesteś w tak złych stosunkach z Luną? To twoja matka.

- To nie jest moja matka – splunął – Jest tylko żoną mojego ojca. Moja prawdziwa mama a jego mate nie żyje.

- Jejku Brandon tak mi przykro- złapałam za jego rękę i pogłaskałam ją.

- Pogodziłem się z tym...Nie musisz mi współczuć.  Nie chce współczucia.

- Kochanie ja po prostu reaguje jak każdy słyszący o tak trudnym przeżyciu.- ten tylko zaczął się bardzo mocno szczerzyc.- No co? - Nie wiedziałam o co mu chodzi .

- Nic nic KOCHANIE - A już rozumiem. Czy dla niego osiągnięciem jest gdy nazwę pieszczotliwie? Oj chyba naprawdę go zaniedbałam. Nagle złapał mnie wyrzuty sumienia. Czy ja jestem złą mate?
Posmutniałam delikatnie.

- Hej co się dzieje ? - podniósł mój podbródek tak abym patrzyła na niego.

- Brandon... Czy ja jestem złą mate?

- Oh kochanie...- złapał mnie za biodra i posadził na swoich kolanach okrakiem. Złapał moją twarz w dłonie. - Spójrz na mnie- rozkazał A mój wzrok pokierować się na niego.- Słodziaku jesteś najlepsza mate jaką mogłem dostać od książęca. Nie musisz się niczym martwić. Jestem z tobą szczęśliwy...

- Ja z tobą też...

- Jesteś tego pewna ? - Tym razem to on posmutniał .

- Ja ... Tak. Tak oczywiście że tak.

- Zawahałaś się...

- Przestań dobrze wiesz że nawet jeśli teraz nie jest perfekcyjnie... będzie lepiej...

- Kim był dla ciebie Luk?-warkną jakby przypominając sobie o tym przez tą sytuację. 

- Luk on... byłam w nim zakochana. Znaczy byłam nim zauroczona. Zakochałam się w nim Pomimo iż nie był mi  przeznaczony. Jednak on znalazł mate i ja również. Teraz jesteśmy tylko przyjaciółmi- zakończyłam wypowiedź i zobaczyłam jak pięści Brandona zaciskają się i rozluźniają co chwilę. Złapałam za jego obie ręce i Uśmiechnęłam się do niego.

- Okej- odetchnął i pogłaskał mnie po policzku

- Kim jest dla ciebie Alex?

- Alex jest moim bratem.

- Słucham?

- Jest moim bratem.

- Słyszałam ale...

- Moja mama zmarła przy jego porodzie...dlatego odszedł. To nie była jego wina ale on cały czas trzymał się tego, że to on zabił matkę. Dowiedział się gdy miał 15 lat i kilka miesięcy później już go nie było. Zostawił tylko krótką wiadomość o tym, żebyśmy go nie szukali.

- Nie szukaliście go?

- Oczywiście że go szukałem. Nigdy go jednak nie znalazłam za dobrze się ukrywał. Kilka razy nawet złapałam jego trop ale mi uciekł.

- Jejku.

- Tęskniłem za nim tak bardzo. Był moim najlepszym przyjacielem a gdy Anna się wprowadziła stał się jedyną osobą której ufałam. Dowiedział się od Anny, że nasza matka umarła przy jego porodzie. Zaczął się obwiniać. Krzyczał na mnie bo mu nie powiedziałam. Krzyczał na ojca bo mu nie powiedział. Był załamany. Oboje powtarzaliśmy mu, że to nie jego wina ale nie chciał nam wierzyć...

- Oj Brandon...- przyciągnęłam go do siebie aby ten mógł wtulić się w moje piersi.  W taki sposób zaczął się uspokajać. Widoczne było że temat jest dla niego bardzo trudny ale strasznie męczyło mniej jedno pytanie...

- Twoja mama była człowiekiem?- zadałam je dopiero gdy chłopak uspokoił się odrobinkę. Męczyło mnie to pytanie odkąd dowiedziałam się o śmierci przy porodzie. Ludzie ogólnie mają gorszą odporność od wilkołaków a od Alex'a nie wyczułam ani wilkołaka ani żadnego innego zapachu. Ale może on po prostu zamaskował swój zapach...

- Nie Wan.  Moja mama nie była człowiekiem.  Tak jak my była ...

___________________________

No kochani raczej nie będzie dziś tortur hahah...

DO NASTĘPNEGO MISIE...❤🔥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top