Załamanie

Nie wiedziałem, że da się osiągnąć taki stan,

Gdy twe myśli płyną jak san.

I zmierzają nie do ujścia morza, wiecie,

Tylko do przepaści największej na świecie.

Tą właśnie przepaścią jest owe załamanie,

Ja w tym momencie stoję właśnie na niej.

Wolałbym stać na jakiejś przełęczy,

A tak to patrzę w jej odmęt, zaczynam się dręczyć.

W głowie mej kłębią się próżne pytania,

Czy to właśnie jest ta chwila załamania?

Najchętniej bym się poddał tej całej otoczce.

I skoczył w nieznane, może tam bym coś dostrzegł.

Ale szczerze, to nie wiem, jak to się dla mnie skończy,

Czy ktoś na tym świecie wysłałby za mną list gończy?

Chwilę, chwilę, o czym ja bredzę,

Przecież to załamanie ociera się już o jakąś szatańską wiedzę.

Mam dość tego wszystkiego, patrzę w dół i skaczę,

Może tak pokonam te strachy, przez które tak bardzo majaczę.

I spadam i spadam w tej przepaści dół,

BAM, nagle poczułem ten ogromny ból.

Otwieram oczy, ale już nic nie widzę,

Utonąłem w załamaniu, ah, ja siebie się brzydzę.

Ale to chyba ma załamanie do siebie,

Że kończy się psychicznie tu zawsze na glebie.

Czuję, że mi się uda podnieść samemu,

Przecież udało to się chyba każdemu.

Ale na spokojnie, wstanę, jak będę silniejszy,

I znacznie, ohh, znacznie na swojej głowie lżejszy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top