Rozdział 96
Nie chciałem wracać do Seattle. Chciałem na trochę dłużej oderwać się od problemów, które czekały na mnie w tym mieście. W Hollywood było magicznie. Mogłem spędzić trochę czasu z moim Hiltonem i poczuć się, jak na początku naszego związku. Teraz głaskałem go po głowie, on spał jak dziecko. Nie myślałem o szkole, o ojcu, ani o żadnej złej rzeczy, która nas wcześniej spotkała. Byliśmy tylko my i... Było zajebiście.
Usmiechnąłem się sam do siebie. Hilton wtulal się przez sen w mój brzuch i cicho chrapał. Musiał być zmęczony pracą na planie. Nic dziwnego skoro zajęło mu to tyle godzin. W dodatku nie miał chociażby dnia przerwy od szkoły. Zastanawiało mnie tylko jedno, jak w tak krótkim czasie udało się im nakręcić tyle odcinków? Magia. Chyba, że o czymś nie wiedziałem.
Sięgnąłem po telefon i dalej głaszcząc Maca po włosach, otworzyłem messengera. Miałem nieodeberaną wiadomość od Chrisa.
Chris: Będziesz dziś w szkole?
Rene: Nie ma szans. Zostaliśmy z Hiltonem w Hollywood na jeden, może dwa dni.
Odpisałem, ale zaraz po tym zacząłem pisać kolejną wiadomość.
Rene: Pani Parker się pruje?
Chris: Bardziej martwi. Chyba każdy się o ciebie martwi.
Rene: Wszystko ze mną dobrze.
Chris: Wcale nie. O twojej ciężkie sytuacji w rodzinie trochę rozniosło się po szkole. Ktoś podsłuchał twoją mamę i panią Parker, kiedy razem rozmawiały.
Rene: Moja mama była w szkole?
Chris: Nie wiedziałeś?
Rene: Nie. Po co tam poszła?
Chris: Po prostu informowała, że wyjedzie na kilka dni i prosiła żeby Pani Parker miała cię na oku.
Rene: To dużo wyjaśnia.
Chris: Daj znać, kiedy będzie wracać.
Rene: Jasne.
Parsknąłem cicho śmiechem i pokręciłem głową. Nie lubiłem tajemnic, ale ta tajemnica była kochana. Z jednej strony cieszyłem się, że mama się o mnie troszczyła, mimo że musiała jeszcze zajmować się najmłodszym i niepełnosprawnym synem. To było naprawdę miłe szczególnie kiedy ojciec nas opuścił. Ale nie podobało mi się to, że jakąś ciekawska kurwa rozpowiedziała o mojej ciężkiej sytuacji całej szkole. Byłem na językach przez Maca i kilka osób mnie crushowało, ale nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Cóż... Na chwilę obecną miałem to w chuju. W Hollywood nic się nie liczyło.
Odłożyłem telefon, a raczej chciałem odłożyć bo ktoś złapał mnie za nadgarstek, a raczej nie ktoś, a Hilton.
- Z kim piszesz? - zapytał sennie i uniósł głowę.
- Z kochankiem.
- Dobrze wiedzieć, że masz kochanka. - parsknął śmiechem i puścił moją rękę. Uniósł się trochę i pocałował mnie w usta. - Dzień dobry... - powiedział cicho.
- Mac, kurwa, gdzie moje śniadanie do łóżka.
- Już zapierdalam do garów, skarbie.
- No ja myślę. - też zacząłem się śmiać. Hilton zaczął gładzić mnie po nodze. Patrzył mi w oczy i po prostu się uśmiechał.
- Czyli... Między nami jest ok? - zapytał cicho i spuścił wzrok.
- A co nie widać? - objąłem go za szyję i przyciągnąłem go do siebie lekko. - Idiota... Jest jeden, jeden, Mac. Ty jesteś zazdrosny z powodu dziewczyny, która już dla mnie nie istnieje, a ja z powodu kurwy, która próbuje nas rozdzielić. Wszystko jest w idealnym porządku.
- Nie no... Ty jesteś trochę w gorszej sytuacji.
- Cóż, przyzwyczaiłem się. W końcu mi wkładasz.
Mac zaczął się śmiać. Oparł głowę o moją klatkę piersiową i po prostu się śmiał. Pogładziłem go po plecach, a do głowy przyszedł mi pewny chytry plan. No i... Bardzo przyjemny.
- Ej, Hilton, jeżeli szybko mnie zrobisz to ja robię śniadanie.
Mac znów na mnie spojrzał i wyszczerzył te swoje śnieżnobiałe zęby.
- Ej, Beresford, są inne metody przekazania, że chcesz się bzykać.
- To nie żadna metoda, tylko chytry i bardzo przyjemny plan. - pogładziłem jego policzek. - To chyba niedziwne, że się za tobą stęskniłem, co? - powiedziałem cicho, patrząc w jego oczy.
- Ani trochę, poza tym... Ja za tobą też, niunia. - powiedział przyciszonym tonem i o cholera, złapał za moje bokserki i zaczął je ze mnie zsuwać. Zadrżałem lekko i uniosłem nogi kiedy Mac zsunął je całkowicie. Spojrzał mi zmysłowo w oczy i powiedział.
- Zakład, że dojdziesz w trzy minuty?
- Nierealne. Nie jestem kilkusekundowym chłopcem, jak ty, Hilton.
- Potrawię uprawiać seks godzinami. O czym ty mówisz? - powiedział w moją szyję i ugryzł ją lekko.
- To może w końcu to udowodnisz zamiast tylko gadać? - dalej się z nim droczyłem. Przymknąłem oczy i zacząłem cicho mruczeć. Hilton rozłożył moje nogi szeroko na boki i przysunął się znacznie do moich miejsc intymnych. Nasze krocza praktycznie się ze sobą stykały. Włożył do moich ust dwa palce i nie mogłem kontynuować droczenia się z nim. Zamiast tego, zacząłem je ssać i lekko podgryzać. Mac zrobił się twardy chyba w sekundę. Zawsze był napalonym samcem alfa, ale teraz to mnie zaskoczył.
Zabrał swoją dłoń i mocno mnie pocałował. Wsunął język do środka moich ust i w tym samym momencie jego palce znalazły się we mnie. Jęknąłem w jego usta i lekko wygiąłem plecy w łuk. Cholera, zaskoczył mnie. Zacząłem dotykać jego klatkę piersiową. Masowałem jego opaloną skórę, jeżdżąc ręka w górę i w dół... A później już tylko dół. Złapałem go za kroczę przez materiał bokserek, a po chwili objąłem jego penisa dłonią. Jebany, był wielki. Zsunąłem bieliznę z jego bioder, nie przestając go całować nawet na sekundę.
Odsunął się ode mnie, patrząc mi głęboko w oczy. Był cholernie napalony i tak seksowny, że poczułem się bardzo zawstydzony. On był idealny.
- Kurwa... - przeklnąłem cicho. - M-mac, użyj lubrykantu... Nie zmieszczę go.
- Jesteś ciasny, ale... - przysunął się do mojego ucha i powiedział zmysłowo. - Włożę go siłą jeżeli będzie trzeba i cie zerżnę.
Hilton wiedział, jak mnie podniecić, a moje podniecenie równało się z moich rozluźnieniem. Westchnąłem na jego słowa i chętniej rozłożyłem nogi. Mac nawet na chwilę nie przestawał poruszać we mnie palcami i starał się stymulować mnie tylko w miejscach, gdzie było najprzyjemniej. Wysunął na chwilę swoje palce i wylał na nie truskawkowy lubrykant, który wcześniej wyjął z szafki i włożył je z powrotem do środka. Tym razem zaczął poruszać całą ręką, a moje doznania zaczęły stawać się coraz silniejsze.
- M-mac... Chyba dojdę. - zagryzłem mocno dolną wargę, jęcząc zaraz po tym. To było takie zajebiste, że zastanawiałem się, jak to możliwe, że Hiltonie potrafi robić ze mną takie rzeczy. Wyjął ze mnie palce i zaczął rozsmarowywać lubrykant po swoim penisie.
- Dojdziesz od tyłu? - zapytał seksownie.
- Nie wiem... Może? - objąłem go za kark i przyciągnąłem go do siebie. Potarłem nasze nosy o siebie i pocałowałem jego usta. - Proszę... Chcę bardzo... - byłem rozpalony o myślałem tylko o tym, aby bardzo szybko dojść.
- Cichutko. - zaśmiał się ciepło. Powoli zaczął wkładać swojego penisa do środka. Zamknąłem oczy i odchylilem głowę do tyłu. Chyba dawno nie byłem już tak mocno podniecony, jak dziś. Mac szybkim ruchem wsunął się we mnie do końca, a ja głośno jęknąłem. Wbiłem paznokcie w jego plecy, bo od razu zaczął się we mnie poruszać.
- Mac! Ah... - krzyknąłem w jego szyję, ale on zaraz po tym uciszył mnie cholernie dobrym pocałunkiem. Poruszał się we mnie dość szybko od samego początku, ale to nie był jego max. Potrafił być znacznie mocniejszy i czułem, że dziś do tego dojdzie.
Hilton nagle wysunął się ze mnie i szepnął mi do ucha.
- Tylko krzycz głośno... Roxanne ma pokój obok.
Nie miałem kurwa pojęcia o co mu chodzi. Nagle odwrócił mnie tyłem do siebie. Złapał mnie za biodra i pociągnął je do góry, abym był do niego wypięty. Uderzył mnie w pośladek i znów we mnie wszedł, tym razem bardziej brutalnie.
- Mac! - krzyknąłem głośno i zacisnąłem ręce na pościeli. Nie wiedziałem, czy byłem bardziej zaskoczony jego ruchem, czy oczarowany. Podobało mi się. Hilton znów zaczął się we mnie poruszać. Przyległ do moich pleców i zaczął całować mnie po szyi. Jego ruchy były tak wyważone, że nie czułem niczego więcej poza przyjemnością.
- M-mac... Ja już nie mogę... - wyjęczałem w poduszkę. - Zwolnij... Bo dojdę...
- Dojdź, Rene. - zamruczał mi do ucha. - Jesteś taki ciasny... Japierdole. Doprowadzasz mnie do szaleństwa. - złapał mnie za klatkę piersiową. Odwróciłem do niego głowę i on też wychylił się w moja stronę.
- Kocham cię, Mac.
- Ja ciebie też, Rene... Kurewsko cię kocham. - spojrzał mi głęboko w oczy. Pocałował mnie delikatnie, ale ruchy swoich bioder o wiele bardziej przyspieszył. Był cholernie silny. Zacząłem głośno jęczeć w jego wargi za każdym razem kiedy znów się we mnie zanurzał. Po kilku jego mocniejszych pchnięciach doszedłem. Wytrsynąłem na pościel. Opadłem na poduszki i mocno zacisnąłem pięści na pościeli.
- Tak, Mac... Tak...
Mac złączył nasze palce, kładąc swoją dłoń na mojej. Doszedł we mnie, a ja czując, jak rozlewa się we mnie miałem tylko lepsze doznanie. To była tak paraliżująca przyjemność, że nie miałem już siły na nic więcej.
Hilton powoli wysunął się ze mnie i położył się obok. Nie mieliśmy siły nawet się przytulić. On położył tylko rękę na moim pośladku i cicho się zasmiał.
- Okej... To kto w końcu robi śniadanie?
- Nie wstanę. Zamów coś, idioto. - parsknąłem śmiechem, dalej głośno oddychając.
- Zimno ci? - spojrzał mi w oczy.
- Gorąco.
- Kąpiel?
- Kąpiel.
___
Hejooo
Wpadam z rozdziałem
Mam nadzieję, że się podobał
Bo mi tak XD
Hehehehheh
Do nexta!
Flo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top