Rozdział 70

Hilton rzucił mnie na łóżko, a potem on rzucił się na mnie. Nie zdążyłem przetworzyć.
Mac już mnie całował. Bardzo zachłannie i namiętnie. Nie dbał o słodycz, którą uwielbiałem podczas pocałunków z nim. Był napalony i zachowywał się, jak zwierzak.
W sumie nie mogłem narzekać, bo tę jego niegrzeczną stronę również uwielbiałem.
- Mac, czekaj. - mruknąłem cicho, kiedy zaczął zdejmować mi spodnie. Zdjął je naprawdę szybko, a zaraz po tym moje majtki. W ogóle mnie nie słuchał. A ja lubiłem jego uwagę.
Hilton przejechał dłońmi po moich udach i łapiąc za nie, rozchylił je na boki. Usadowił się między nimi i znów zawisnął nade mną. Naprawdę się nakręcił. Był napalony w chuj. Przesadnie. Aż zacząłem się bać, bo napalony Hilton, to nieobliczalny Hilton.
No sory, chciałem mieć tyłek w całości.
Mac przeszedł pocałunkami na moją szyję. Sapnął seksownie i owiał ją gorącym powietrzem. Ugryzł mnie jebany. Jęknąłem cicho i mocno zacisnąłem oczy. Tego było za wiele.
- Mac, przestań. - znów mruknąłem, ale teraz bardziej przerażony jego zachowaniem i złapałem go za ramiona, chcąc odepchnąć od siebie. Naprawdę był inny. Taki... Taki...
Władczy.
- Zamknij się. - warknął mi w wargi i złapał za moje nadgarstki kładąc je na materacu tuż nad moją głową. Złapał za nie jedną ręką i zaczął mnie mocno trzymać. W jednej sekundzie naszło mnie bardzo duże podniecenie. To było dziwne. Bardzo dziwne. Chyba też stęskniłem się za Hiltonem. A raczej za jego ciałem i zmutowanym kutasem.
Byłem zaskoczony, bo znowu skądś wytrzasnął nawilżacz. A raczej jakaś oliwkę. Chuj wie. Nigdy nie znałem się na kosmetykach. Ważne, że było śliskie.
Wylał bardzo dużą ilość nawilżacza na moje udo, po czym wyrzucił go za łóżko. Nabrał go na palce, a ja zadrżałem, bo to było naprawdę zimne. Podniecało mnie jeszcze bardziej.
Pokierował dłoń w dolne partie mojego ciała, a jego usta znów wylądowały na moich. Ale tylko na chwilę. Agresywnie włożył we mnie dwa palce, a ja aż odgiąłem się w pół, bo zrobił to bardzo gwałtownie i mało delikatnie.
- M-mac! - jęknąłem w jego usta i zacisnąłem dłonie w pięści.
- Ale cię zerżnę, niunia. - wyszeptał w moje wargi, całując je przy tym podjerzanie delikatnie. Jego oddech łamał się. Był głośny. To mogło oznaczać tylko jedno. Mac naprawdę się napalił.
Oj tak cholera.
Natychmiast zaczął poruszać we mnie palcami. Wygiąłem plecy w łuk, a jedna z moich nóg uniosła się nieznacznie do góry. Był niesamowity. Mimo bólu sprawiał mi przyjemność, bo od razu zaczął namiętnie drażnić to cudowne miejsce. Nie krzyczałem, bo ciągle mnie całował, ale gdybym mógł na pewno już bym to robił. Jęczałem tylko z każdym gwałtowniejszym ruchem jego dłoni i mocno szarpałem rękoma. Znaczy dla niego to nie było mocno. Bardzo dobrze mnie trzymał. Miał za dużo siły, a ja byłem pewien, że narobi mi siniaków.
Wyjął je ze mnie akurat, kiedy poczułem nadchodzący orgazm. Dupek zrobił to specjalnie. Wiedziałem, że kochał męczyć mnie w ten sposób. Miał te swoje psychopatyczne zapędy.
Zaczął zdejmować jedną ręką swoje spodnie przy okazji wycierając w nie cały nawilżacz z dłoni. Nie musiał martwić się tym, że je pobrudzi, bo byliśmy u niego i w każdej chwili mógł wziąć czystą parę.
Logiczne.
Zsunął je tylko wraz z bokserkami i bardzo brutalnie złapał mnie za biodro. Wszedł we mnie tak agresywnie, że krzyknąłem z bólu, a przed moimi oczami zrobiło się ciemno. Hilton zdecydowanie był nienormalny.
I wielki w chuj, bo jak się okazało nie wszedł cały. A miałem wrażenie, że cały.
- M-mac! - zacząłem płakać. Naprawdę zacząłem ryczeć. Hilton sprawiał mi zdecydowanie za dużo bólu. Nadgarstki i... I na dole. Szczególnie na dole. Był bardzo niedelikatny. Brutalny. Zacząłem się bać jeszcze bardziej, ale Mac nie mógł zrobić mi krzywdy. Wierzyłem w to.
- Cicho... - wyszeptał w moje usta, całując mnie oo chwili krótko. - Kocham cię, kicia. - wbił palce w moje biodro, bo najwidoczniej było mu... Dobrze. Ledwo powstrzymywał się od ruchów. A musiał się nie ruszać, abym się przyzwyczaił. I aby nie bolało mnie bardziej.
- Ty dupku... - odruchowo chciałem złapać się jego ramion, ale niestety Mac nie zamierzał puścić moich nadgarstków. Wręcz przeciwnie, ścisnął je mocniej.
Byłem cały czerwony na twarzy. Chyba nigdy Hilton nie zawstydził mnie tak bardzo. Miałem ochotę schować się pod kocyk, albo chociaż w jego ramieniu. Tymczasem Hilton patrzył prosto na moją twarz i podniecał się jeszcze bardziej.
Czułem to kurwa w swoim tyłku.
- To boli... - powiedziałem bardzo cicho, odwracając głowę w bok.
- Wiem. - mruknął beznamiętnie i dorwał się do mojej szyi. Zaczął ją całować, nie żałując przy tym języka. - Zaraz przejdzie. - zassał się na mojej skórze, robiąc mi malinkę. W miejscu, które było ciężko zakryć nawet golfem.
- Zabije cię.
- Jasne, ale najpierw cię przelecę, pączusiu.
- Naprawdę cię zabije.
- Boli? - szepnął mi do ucha, przygryzając je po chwili. Sapnąłem i przymknąłem oczy, kiedy przejechał po nim językiem.
- No... no mniej. - przygryzłem wargę, bo Hilton naprawdę sprawnie odwrócił moją uwagę od bólu. Nawet nie zauważyłem, kiedy minął. Był moim kochanym idiotą.
Ale teraz się kurwa bałem, co mnie czeka.
Słusznie.
Kurwa.
- Chodź tu. - Hilton potarł nasze nosy o siebie i na siłę mnie pocałował. Pchnął we mnie po raz pierwszy. Jego ruch był tak silny i mocny, że odleciałem. Naprawdę zapomniałem o całym otaczającym mnie świecie.
- Ah! - wygiąłem plecy w łuk i napiąłem mięśnie na całym ciele. Gdyby Mac nie trzymał moich rąk już na pewno miałby wielkie szramy na plecach.
Hilton mnie rżnął. To był niepodważalny fakt. Nigdy, podkreślam, nigdy nie był tak brutalny i agresywny. Jego ruchy były silne. Miałem wrażenie, że mnie rozrywa. Ale było mi bosko. Ciągle uderzał w ten słodki punkt, a oliwka, której użył zapewniała naprawdę dobry poślizg.
Chyba nigdy nie było mi tak dobrze. Jęczałem z każdym jego pchnięciem. Jego ruchy były tak mocne, że wręcz bolesne. Ale przyjemność była większa.
Złapał za moje udo i odchylił moją nogę bardziej w bok. Wszedł głębiej i zmienił rytm swoich ruchów. Teraz nie wysuwał się tak daleko jak wcześniej, wręcz przeciwnie, płytko, ale jego pchnięcia zyskały na sile i szybkości. Zdecydowanie to był najlepszy seks w moim życiu.
- Boże, Mac!
Nie miałem pojęcia ile to trwało. Minutę? Dwie? Doszedłem szybko. Nie potrafiłem długo wytrzymać. Nie kiedy Mac dawał mi taką rozkosz. Poza tym on doszedł chwilę po mnie.
- Rene. - westchnął seksownie i rozlał się w moim wnętrzu. Powoli się ze mnie wysunął i położył się obok.
Nie miałem siły się ruszyć, ale jednak dałem radę przekręcić się na bok. Ugiąłem jedną nogę w kolanie i ułożyłem się bardziej na brzuchu, niż na boku. Ale leżałem tyłem do niego, ciesząc przeżytym orgazmem. Nieziemskim orgazmem.
Mac chyba nie zmęczył się za bardzo. Nie zdążyłem unormować oddechu, a on już dotykał moje uda i pośladki. Napalony kundel.
Zawisnął nade mną i złapał mnie pod brzuch.
- Prosisz na pieska? - wymruczał do mojego ucha, pchając swoją bestię między moje pośladki.
- Daj mi chwilę odpocząć, idioto.
- A co jeśli nie dam? - zaśmiał się seksownie i pocałował mnie w kark. Uśmiechnąłem się. Mimo że Hitlo był niewyżyty seksualnie, to nie zmieniło faktu, że był dla mnie najsłodszą istotą na ziemi. Znaczy... Nie wliczając kilku innych osobników.
- To dam ci karę na seks. - uśmiechnąłem się, po chwili gryząc wargę.
- Ja nie ponoszę kar, skarbie. - przesunął dłonią po moim udzie w górę, kierując ją między moje pośladki.
- To co? Zgwałcisz mnie? - uniosłem brwi i spojrzałem na niego przez ramię.
- No. - uśmiechnął się głupawo i w tym samym momencie dotknął mojego wejścia. Przymknąłem oczy i położyłem głowę na poduszkach, bo poczułem się niesamowicie zrelaksowany. I napalony.
- No dalej, misiu. - pogoniłem go, bo sam nabrałem ochoty na dalszą zabawę. Zacisnąłem dłonie na poduszkach, czekając aż zacznie. Posłuchał się mnie natychmiast i obdarzył mnie kolejną falą rozkoszy.

To chyba przez tego ,,misia".

---

I w końcu jest rozdział!

Przepraszam za mój dołek twórczy :c
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i że teraz wszystko będzie już dobrze <3
No i mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^

Do nexta, Misie! <33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top