Rozdział 63

Chyba nigdy tak bardzo o siebie nie zadbałem. Ogoliłem każdą część ciała bardzo dokładnie, wysmarowałem się waniliowym masłem do ciała, założyłem nową bieliznę i ubrałem różową bluzę, w której Mac Hilton mnie uwielbiał.
To nie była oficjalnie randka, ale gdzieś podświadomie czułem inaczej i byłem pewien, że Mac Hilton czuł podobnie.
Oczywiście na swój cudowny tyłek wciągnąłem najbardziej dopasowane spodnie jakie miałem, bo chciałem, aby Mac Hilton padł z wrażenia na mój widok.
Kiedy wróciłem do domu po zakupach z mamą, skakałem ze szczęścia, jak mały króliczek. Przynajmniej do małego króliczka porównała mnie mama. Najwidoczniej wyczuła, że to właśnie przez Maca byłem w takim stanie. Ale nie ważne. Ważne było to, że nie byliśmy pokłóceni i mieliśmy się spotkać prawdopodobnie na całą noc.
Popsikałem się jeszcze słodkimi, jak na męskie perfumy, perfumami i ruszyłem w stronę wyjścia.
Mac nie mieszkał daleko, dlatego postanowiłem iść pieszo. Dwadzieścia minut spaceru nikomu jeszcze nigdy nie zaszkodził. No chyba, że na pasach kogoś kiedyś rozjechał samochód. Albo cokolwiek innego. Ewentualnie ktoś zgubił telefon. W sumie nieważne.
Nie było nikogo w domu i nikt nie wiedział o moim wyjściu. Położyłem na stole karteczkę z informacją, że będę jutro. Pocałowałem kulkę w główkę i wyszedłem z domu.
Było ciepło dlatego nie brałem żadnej kurtki, ani nic takiego. Modliłem się, aby żaden ptak na mnie nie nasrał, bo wyglądałem zajebiście. A przynajmniej miałem taką nadzieję.
Denerwowałem się. Nie miałem pojęcia dlaczego. Ewidentnie czegoś się bałem. Pewnie tego, że coś pójdzie nie tak, ale co mogło pójść nie tak, kiedy chodziło o Maca Hiltona?
Wziąłem głęboki wdech, kiedy zobaczyłem furtkę od jego domu. Nawet nie wiedziałem, czy będziemy sami, ale to było pewne raczej na dziewięćdziesiąt procent, dlatego niczym nie musiałem się martwić. Przyspieszyłem kroku. Mimo że nie widzieliśmy się kilka godzin nie mogłem się doczekać, kiedy znów go zobaczę. Tęskniłem. Nadal bardzo za nim tęskniłem i chciałem go mieć tylko dla siebie. Cholernie dla siebie.
Stanąłem przed furtką i natychmiast nacisnąłem dzwonek. Dłonie mi drżały. Właściwie cały zacząłem drżeć. Ze szczęścia? Zdecydowanie to było szczęście. Przygryzłem wargę, kiedy Mac otworzył mi bramę. Wszedłem na jego posesję i już nie mogłem się doczekać, kiedy go zobaczę. Cały drżałem. Dosłownie. Myślałem, że nie dojdę do tych małych schodków do drzwi frontowych. Ale udało się. Wdrapałem się po nich dość szybko, jak na mój stan i już chciałem pukać, ale w progu stanął Mac. Ugięły się pode mną nogi. Wyglądał, jak bóg.
Bóg seksu rzecz jasna.
Uchyliłem delikatnie wargi, a mój oddech załamał się. Spojrzałem mu w oczy i ... Nie potrafiłem nawet się przywitać. Nie mogłem nic powiedzieć. Mac Hilton zawstydził mnie na tyle, że odebrało mi mowę. Dopiero teraz dotarło do mnie, że znów jesteśmy razem i nie dzielą nas kilometry. To że rano mnie przytulił. Przeklinał z mojego powodu i złościł się na akademię, która nie pozwoliła nam cieszyć się sobą. Jebana akademia zabrała nam tyle cennego czasu.
- Hej, Rene. - odezwał się, jako pierwszy. Również drgnął, a mięśnie na jego ręce mocno się spięły przez co żyły stały się bardziej widoczne. Zauważyłem to doskonale. Zagryzłem wargę, bo to było seksowne. Tak kurewsko seksowne, że myślałem, że zemdleje z wrażenia. Na szczęście się opanowałem.
Mac ułożył włosy, ale ubrał się dość luźno. Właściwie w to co zazwyczaj - dżinsy i czarną bluzę adidasa. Ale podobał mi się jakoś bardziej, niż zazwyczaj.
Rozłąka trochę namieszała w naszym związku. Zacząłem wstydzić się Maca Hiltona. Idioty, którego kochałem nad życie. To było dziwne. Bardzo dziwne. Nie mogłem odpowiedzieć mu głupiego ,,cześć". Nie potrafiłem. Za to potrafiłem powiedzieć coś innego.
- Jesteśmy sami? - zapytałem i zrobiłem krok w jego stronę.
- Tak. - odpowiedział trochę zdezorientowany.
Mac mnie zawstydzał, ale w jednej sekundzie dostałem bardzo dużego napływu odwagi. Położyłem dłoń na jego torsie i idąc na niego on zaczął się cofać. Tak wylądowaliśmy w środku jego domu. Zamknąłem za sobą drzwi na oślep. Nie mogłem oderwać wzroku od mojego chłopaka. Rozpalał mnie, kiedy tylko na niego patrzyłem.
Wyzywająco spojrzałem w jego oczy. Jedną z dłoni wsunąłem pod jego koszulkę i dotknąłem aksamitnej skóry na jego plecach. Drugą dłoń oparłem o jego tors. W takiej pozycji czułem się bezpiecznie. Mac był blisko. Niczego się nie bałem. Przy nim niczego.
- Rene? - był tak zdezorientowany, że nawet nie mógł się poruszyć.
- Kiedy w końcu mnie pocałujesz, Hilton? - wyszeptałem i stanąłem na palcach, bo tak bardzo tego chciałem. Tak tęskniłem. Pragnąłem. A on... Nie stawiał oporów. W jednej chwili mocno złapał mnie za biodra i pochylił się do mnie gwałtownie całując. Ja od razu zarzuciłem ręce na jego karku i przyciągnąłem go najbliżej, jak mogłem. Oboje zamknęliśmy oczy i... Zaczęliśmy się całować. Kiedy poczułem te niesamowite wargi na swoich czułem się, jak w niebie. Ten zapach, który kochałem. Mac palił. Palił chwilę wcześniej, bo wyczułem od niego papierosy. Ale to też było w nim pociągające.
Wsunął język do moich ust, a ja natychmiast oplotem go swoim. Mój oddech znów zadrżał i gdzieś pomiędzy tym arcyidealnym pocałunkiem wyszeptałem jego imię.
On nakręcił się jeszcze bardziej. Przeniósł dłonie na moje pośladki i wziął mnie na ręce. Moje nogi wylądowały na jego biodrach, ale ja nie potrafiłem się od niego oderwać. Nie teraz, kiedy robiło się tak... Gorąco.
Oboje to poczuliśmy. Jakbyśmy czytali sobie w myślach. Bo chciałem tego... Chciałem, aby Mac Hilton zabrał mnie do pieprzonej sypialni!
Nie zorientowałem się, kiedy zaczął wchodzić po schodach. Znaleźliśmy się błyskawicznie w jego pokoju. Padliśmy na łóżko. Ja pod nim, on nade mną. Pieprzyłem to. Pieprzyłem cały strach, który towarzyszył mi od dłuższego czasu i zacząłem ściągać spodnie Hiltona. Miałem gdzieś konsekwencje. Chciałem go tu i teraz. Chciałem tego idiotę. Chciałem go czuć. Kochałem go. Kochałem i chciałem znacznie więcej.
Mac oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Nic nie mówił. Po prostu patrzył. Szybko rozpiąłem pasek od jego spodni i również spojrzałem głęboko w jego oczy. Guzik i rozporek już wolniej. Mój oddech był szybki i drżał. Czułem, jak pocę się z gorąca. Jak gdzieś w środku wariowałem  i było mi przyjemnie, jak nigdy dotąd, a przecież Mac tylko na mnie patrzył. On niepewnie zaczął zdejmować moje spodnie. Ułożyłem się wygodnie, a dłonie położyłem obok głowy i dałem się rozbierać. On uśmiechnął się do mnie w słodki sposób. Nie męski, nie seksowny, ale jak dziecko. Rozpiął moje spodnie i zsunął mi je szybko z bioder. Rzucił je na podłogę i jeszcze raz na mnie spojrzał, jakby chciał upewnić się, czy naprawdę może. Ja sam nie byłem pewien. Bałem się. Stresowałem. Ale kochałem Maca Hiltona i to było silniejsze, niż cokolwiek innego. I chciałem go. Tu i teraz.
Mac zgiął moją nogę w kolanie i pochylił się. Zaczął całować moje udo od wewnętrznej strony w bardzo delikatnym miejscu.
- M-mac... - jęknąłem cicho, bo nigdy nie całował mnie tak nisko i to było całkiem nowe doznanie. Zaczął robić mi cholerne malinki. Myślałem że oszaleję. Złapałem go za ramiona i pociągnąłem za jego bluzę w górę. Zrozumiał o co mi chodziło, bo natychmiast ją zdjął i rzucił gdzieś na podłogę. Potem zaczął całować moje kolano. Na szczęście trochę ochłonąłem i spokojnie mogłem złapać wdech.
Wrócił do mnie i znów nade mną zawisnął. Zwróciłem uwagę na małą kropelkę potu, spływającą po jego szyi po obojczyku, aż do sutka. Jego skóra była niesamowita. Apetycznie opalona. Ale nie miałem siły, aby choć na chwilę jej skosztować.
- Jesteś pewien? - zapytał i jedną z dłoni ułożył na moich biodrze, mocno zaciskając na nim palce.
- Nie... Ale cholernie ciebie chcę. - ułożyłem dłoń na jego policzku i spojrzałem mu w oczy.
- Nie mam prezerwatyw.
- Chcę ciebie, nie jakiś jebany lateks. - odpowiedziałem szybko. Mac zmieszał się, ale tylko na chwilę. Zagryzł wargę, a jego oczy jakby zabłysnęły.
- Okey. - wyszeptał i delikatnie mnie pocałował.
No i nadeszła jazda.
Położył się na mnie całkowicie, sięgając do szafki nocnej po prawej stronie. Wykorzystałem ten moment na całowanie jego szyi. On zamruczał głośno, ale szybko przerwał mi te rozkosze dla podniebienia, bo wrócił do poprzedniej pozycji. Jak się okazało wziął wazelinę. Widząc opakowanie zadrżałem. Jednocześnie bałem się tego, co miało nastąpić, a jednocześnie... Nie mogłem się doczekać. Położył je obok i usiadł na piętach między moimi nogami. Złapał za moje biodra. Ja odwróciłem wzrok, no teraz nastała najgorsza dla mnie część. Rozbieranie.
Nadal bardzo się wstydziłem, szczególnie po tak długiej rozłące. Odwróciłem głowę w bok, mocno się rumieniąc. Przymknąłem oczy, a Mac szybko ściągnął bokserki z moich bioder. Unosząc moje nogi zdjął je całkowicie i rzucił na podłogę. Potem położył się na mnie. Tak, położył się, ale odchylił w taki sposób, aby miał dostęp do moich dolnych partii ciała. Nabrał w międzyczasie wazeliny na palce i pokierował dłoń w dolne partie mojego ciała. Mój oddech natychmiast przyspieszył. Uwielbiałem to. Zdecydowanie uwielbiałem, kiedy pieścił mnie w ten sposób.
- Wkładam, skarbie. - szepnął mi do ucha. Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo jeden z jego palców znalazł się w środku. Jęknąłem na to cicho, a Mac natychmiast zaczął całować moją szyję. Robił mi malinki. Dużo malinek. Gryzł. Ale nie mogłem skupić się na jego pocałunkach. Walkę o uwagę wygrały jego palce, które bardzo zwinnie wkradały się w coraz to głębsze części mnie. Myślałem, że zemdleje z podniecenia. Mac namiętnie drażnił to miejsce. Mocno przytulałem się do niego. Głośno jęczałem do jego ucha. Tylko dla niego. Tylko z jego powodu. Chciałem już. Chciałem go już poczuć. Nie miałem pojęcia, czy jestem na to gotowy. Liczył się tylko Mac.
- M-mac... Boże Mac! - pomieszałem krzyk z jękiem i mocno zacisnąłem palce na jego plecach. - Wystarczy! Wystarczy, skarbie... - wydyszałem, przymykając oczy. Przestał mnie pieścić. Wystarczyło jedno moje słowo. To upewniło mnie tylko bardziej, że jestem przy nim bezpieczny i nie mam powodów do strachu.
Powoli wyjął ze mnie swoje palce na co jęknąłem głośno. Wytarł je o pościel i złapał mocno moje uda, klękając przede mną. Ugiął moje nogi w kolanach i znów spojrzał w moje oczy. Jakby chciał się upewnić, że na pewno może. Mógł. Nie miałem nawet prawa mu tego odmawiać.
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. On w tym czasie zaczął zsuwać z siebie bokserki. A ja drżałem. Zdjął je z siebie całkowicie, na chwilę siadając i rzucił w stronę reszty naszych ubrań. Zaczął smarować swoją męskość wazeliną. Potem mnie. Znów nade mną zawisnął, ale szybko zmienił tę pozycję. Znów się na mnie położył. Wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi i mocno złapał mnie za biodra. Troszkę za mocno. Najwidoczniej bardzo się stresował. Objąłem go czule i zamknąłem oczy, czekając, aż w końcu to zrobi. Tak. Chciałem tego. Chciałem Maca Hiltona. Czuć go. Kochać się z nim najbardziej, jak było to możliwe.
Wziął głęboki wdech i to był dla mnie sygnał, że zaczyna. Powoli wsunął się we mnie. Ja natychmiast się rozpłakałem. Ból był niewyobrażalny. Mocno wbiłem paznokcie w jego plecy, ale Mac jeszcze mocniej mnie przytulił. Starałem się nie spinać, ale to było trudne. Mac oczywiście ułatwiał mi to. Zaczął mnie całować. Po szyi, ramionach i obojczykach. Wiedział, że wiem, że ten ból jest tylko chwilowy. Nic nie mówił. Tylko mnie pieścił i przytulał na zmianę, kiedy z moich ust wydobywały się dźwięki bólu.
To miejsce było bardzo delikatne. Wszystko czułem teraz dwa razy bardziej, niż zazwyczaj, kiedy pieścił mnie palcami. Było więcej... Głębiej.
Lepiej.
Moment, w który Mac zatopił się we mnie cały był jednocześnie tym najgorszym i najlepszym. Bolało, ale było przyjemnie. Nie rozumiałem, jak to możliwe, ale była to na pewno sprawka miłości. Mojej miłości do tego idioty.
- Mac! - krzyknąłem jego imię, kiedy poczułem, że jest już maksymalnie głęboko. To było niesamowite. Bolało, tak. Ale świadomość, że właśnie robię takie rzeczy z kimś kogo kocham... Że Mac jest blisko tak bardzo, że czułem to. Dostatecznie głęboko, abym był o tym całkowicie przekonany.
Powoli przechodziło. Ból ustępował, ale płacz nie. Nie ryczałem, jak dziecko, po prostu leciały mi z oczu łzy. Mac widząc to wycierał je i zcałowywał. Potem całował moje usta. Policzki. Nosek. Jakby chciał mnie pocieszyć. Wesprzeć.
W jego ramionach czułem się najbezpieczniej na całym świecie. Nie bałem się. Byłem gotowy na wszystko. Nawet na to... Ten pierwszy raz.
- Wszystko dobrze? - wyszeptał w moje wargi, całując je po chwili delikatnie.
- Wspaniale, Mac... - odszepnąłem i teraz to ja go pocałowałem.
- Dlaczego nadal płaczesz? Nie przeszło? - zapytał zmartwiony, dalej szepcząc. Pogładził moje włosy, odgarniając je do tyłu.
- Nie wiem... To miejsce jest bardzo wrażliwe i... I chyba muszę się przyzwyczaić. - mówiłem cicho i chaotycznie. Nie potrafiłem skupić myśli na niczym innym, niż na tym, co działo się na dole, pomimo że mój chłopak był najseksowniejszą bestią na całej ziemii.
- Jeżeli jest coś nie tak, to mów. - powiedział stanowczo. Bardzo stanowczo przez co zadrżałem. Byłem rozpalony. Mac Hilton doprowadzał mnie do takiego stanu... Że nie wiedziałem gdzie się znajduję. Liczył się tylko on i to co właśnie robiliśmy. Uprawialiśmy seks i czułem się z tym wspaniale, mimo że był facetem i to jeszcze nie było dla mnie do końca normalne. Liczył się tylko on. Cholerny Mac Hilton.
- To... To jest duże i dziwnie mi. - powiedziałem cicho i zarzuciłem ręce na kark Maca. Przytuliłem się do niego, a w momencie naszego zbliżenia, pocałował mnie w skroń. Narazie nic nie robił. Widziałem, że ledwo wytrzymywał. Chciał iść na całość i uprawiać ze mną ostry seks. Byłem pewien, bo taki był Mac Hilton. Ale to ja byłem jego priorytetem. Dał mi czas na przyzwyczajenie się do takiego stanu rzeczy. Do tego co mam w sobie. Do tego słodko gorzkiego uczucia.
- Mac... - westchnąłem, kiedy poruszyłem się, chcąc wygodniej ułożyć. Nie mogłem tego zrobić. Nie kiedy z każdym ruchem czułem jego męskość w sobie tylko bardziej. To było niezwykłe uczucie. Nigdy nie czułem czegoś podobnego, ale... Od razu zacząłem je uwielbiać.
- Rene, cholera. - jego oddech załamał się i znacznie przyspieszył. - Ja pierdolę... Jesteś ciasny.
- Z-zamknij się. - mój oddech również przyspieszył. - I rób co masz robić. - zamknąłem oczy i schowałem twarz w jego szyi. Nie mówił nic więcej. Złapał mnie za biodro unosząc je trochę i o dziwo wsunął się głębiej. A byłem pewien, że był już cały. Z moich oczu natychmiast pociekły łzy. Nie bolało, po prostu to było bardzo wrażliwe miejsce. Bardzo czułe na dotyk i delikatne.
Mac pchnął we mnie po raz pierwszy. Jego ruch był bardzo spokojny, za to moja reakcja nie do końca. Wystraszyłem się jego gwałtowności i mocno wbiłem paznokcie w plecy Maca. On zdawał się nie zwracać na to większej uwagi. Ponowił ten ruch tylko, że śmielej i mocniej.
- Ah! - jęknąłem cicho, zaciskając mocno oczy. - Mac ty pieprzony dup... tak! - znów to zrobił. Od razu udało mu się trafić w moje ulubione miejsce, a fala rozkoszy przeszła przez moje ciało. Chciałem dokończyć swoją wypowiedź, ale on znów mocno się we mnie poruszył i jedyne co zrobiłem, to bardzo głośno jęknąłem. Mac sapnął głośno do mojego ucha, gryząc je zaraz po tym, a ja odgiąłem plecy w łuk, bo masa przyjemnych odczuć była praktycznie nie do wytrzymywania.
- Już wiem, jak będę zatykać ci mordkę, kiedy mnie wkurwisz, skarbie. - wyszeptał mi do ucha, chichocząc przy tym w uroczy sposób. Uśmiechnąłem się na jego słowa, ale zaraz ten uśmiech został zmyty przez głośny jęk. Mac Hilton posuwał mnie w niesamowity sposób.
- Z-zamknij się i rób, to co masz robić. - wymruczałem, mocniej zaciskając palce na jego plecach. - Chcesz, abym był niezadowolony z pierwszego razu? - przygryzłem wargę, bo uwielbiałem przekomarzać się z Hiltonem w ten sposób.
- Przy mnie to nierealne, kicia. - zaśmiał się seksownie i trącił mój nos swoim.
- Udowodnij mi to, głupia pchło. - szepnąłem i przymykając oczy, przyciągnąłem go do siebie łapiąc go wcześniej za kark. On złączył nasze usta, całując mnie bardzo namiętnie, ale powoli. Pogłębiając pocałunek, ruszył powoli biodrami na co zamruczałem i uśmiechnąłem się, bo to było bardzo relaksujące... Pchnięcie. Ale zaraz po tym Mac Hilton się rozkręcił i pokazał, co potrafi. Mocno złapał mnie za biodro, wbijając w nie palce, a drugą ręką podparł się na łóżku. Jego tors, brzuch i ramiona mocno się napięły, a on nagle zmienił tempo swoich ruchów na znacznie szybsze. Nadal mnie całował. Nadal mocno mnie trzymał. Ale ja... Całkowicie odleciałem.
To co robił było niesamowite. Nie do opisania. Z każdym jego pchnięciem wyginałem się w łuk. Nie miałem pojęcia jak to zrobił, ale biodrami, a może brzuchem podtrzymywał mnie w taki sposób, abym się nie ruszał. Przyjemność była... Ogromna! Cholera, nigdy nie czułem się lepiej.
I nigdy wcześniej nie byłem tak zawstydzony. Ciągle jęczałem. Mac seksownie sapał do mojego ucha. Szeptał moje imię. I mruczał. Był seksowny. Kurwa, seksowny!
- O ja pierdolę, Rene. - wyjęczał nagle głośniej i mocniej zacisnął palce na moim biodrze. - Zaraz dojdę... - wyszeptał mi do ucha, zaraz po tym seksownie jęcząc.
- Jeszcze chwilę, Mac... - wymruczałem błagalnie w jego szyję, bo mi tak nie spieszyło się, jak jemu.
- Jasne, skarbie. - zaświergotał i wziął się do roboty. Zaczął celować w tylko jedno miejsce. Jego członek był taki duży... Sięgał bardzo daleko i Mac nie musiał wykonywać głębokich ruchów, aby mnie mocno zadowalać. Ale robił to i efekty były niesamowite.
- O tak... O tak, skarbie... - wymruczałem głośno, chociaż to bardziej przypominało ochrypnięty jęk, niż pomruk. W każdym razie moje słowa były wywołane niewyobrażalną przyjemnością, którą zadawał mi oczywiście Mac. Nie miałem pojęcia, że jest tak dobry w łóżku. Był świetny. Pewny tego co robi. Stanowczy. To bardzo mnie pociągało, a kiedy uświadomiłem sobie te wszystkie rzeczy, podnieciłem się jeszcze bardziej. To, że postawa Maca podnieciła mnie jeszcze bardziej, a nie jego ruchy było moim małym sekretem.
Wbiłem paznokcie w jego plecy i doszedłem, jako pierwszy, krzycząc jego imię. Bardzo głośno. Aż zabolało mnie gardło. Mac, jakby z ulgą odetchnął i sam skończył, rozlewając się w moim wnętrzu, mówiąc przy tym seksownie moje imię. To było dziwne uczucie, ale pokochałem je tak samo, jak seks z moim chłopakiem. Tylko z moim chłopakiem.
Mac położył się na mnie powoli i głośno sapiąc, wtulił się w moją klatkę. Zamknął oczy, a ja na oślep wplątałem dłoń w jego włosy i objąłem go, drugą dłoń kładąc na jego plecach.
Orgazm był niesamowity. Cała ta sytuacja była niesamowita. Nie potrafiłem uwierzyć w to co właśnie zrobiliśmy. Uprawiałem seks z facetem. Uprawiałem seks ze swoim mężczyzną, bo po tym co pokazał Mac nie mogłem nazwać go nastolatkiem, czy zwykłym chłopakiem. On był dorosły. Bardziej dorosły, niż myślałem.
Leżeliśmy w przyjemnej ciszy przerywanej naszymi niespokojnymi oddechami. W pokoju było na wpół ciemno, bo za oknem zachodziło słońce. Atmosfera była cudowna. Wymarzony pierwszy raz? Zdecydowanie. I to wszystko dzięki temu idiocie. Mac Hilton znowu uszczęśliwiał mnie, jak nic innego na świecie.
Było cudownie, bo on ze mną to zrobił. Nie chodziło o przyjemność. Cieszyłem się, że mogłem zrobić to z nim i nie wyobrażałem sobie, żebym mógł uprawiać seks z kimkolwiek innym. Mac Hilton był całym moim światem i nie miałem zamiaru z nikim się nim dzielić. Z NIKIM.
Był mój cholera! Teraz tylko mój!
Mac nagle uniósł głowę, kiedy nasze oddechy trochę się unormowały. Spojrzał mi w oczy i powiedział bardzo poważnie.
- Rene, ja dopiero się rozkręcam.
- Rozkręcasz? - uniosłem brwi i pogładziłem jego policzek, uśmiechając się do niego czule.
- Zaraz jedziemy dalej. - puścił mi oczko i wyszczerzył zęby.
Boże. Ten Mac Hilton był najpiękniejszym facetem na całym wszechświecie i jeszcze dalej.

---

Dum dum dum

Wszyscy chyba na to czekali, a przynajmniej większość z was, Skarby 😂♥️

Mam nadzieję, że takie długie czekanie się opłacało 😗
I że się podobało 😏😎

Flo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top