Rozdział 59
Nadal myłem się pod prysznicem, a Mac siedział na klapie od sedesu i palił papierosa, z ręcznikiem obowiązanym na biodrach. Ja opierałem się brzuchem i klatką o bok drzwi prysznicowych, stojąc w brodziku. Ciągle na mnie patrzył. A ja na niego. I gryzłem wargę, bo wyglądał cholernie seksownie. To była kolejna rzecz, która bardzo pociągała mnie w Macu. Kiedy palił wyglądał cholernie męsko i seksownie. Jego wzrok... Był taki zachłanny i... Seksowny. Cały Mac Hilton był seksowny, a mi ewidentnie przy nim kurczyły się zasoby słownika.
Seksowny.
- Mac, idziesz, czy nie? - zapytałem, mówiąc zmysłowo. Mac Hilton mnie rozpalał i przez niego miałem ochotę na bardzo złe rzeczy.
- Nie patrz na mnie w taki sposób, bo mam ochotę cię przelecieć. - odpowiedział, wypuszczając dym z ust. A mnie przeszły ciarki. Kochałem go, a kiedy mówił takie rzeczy bardzo mi schlebiał. Cieszyłem się, że tak bardzo mnie pożądał. Był to swego rodzaju dowód wierności, bo jeżeli pożądał mnie, to nie miał prawa pożądać nikogo innego. Chyba tak to działa. W każdym razie mu ufałem. Bardzo mocno mu ufałem.
- A ja mam ochotę na pączki.
- Pączki? - uniósł brwi. - Teraz? Naprawdę, skarbie?
- Ale nie mogę ich teraz mieć.
- Kupiłem ci i leżą w twoim pokoju. - zaśmiał się w seksowny sposób, a mi aż zrobiło się gorąco. Bo Mac Hilton bardzo mnie rozpalał. Tak, tym swoim idiotyzmem też.
- No to na pizzę.
- Przecież można zamówić. - wzruszył ramionami. Wyglądało na to, że nie wiedział, o co mi chodzi, a ja próbowałem dać mu trop.
- Ale będzie dopiero po jakimś czasie, a mam teraz na nią ochotę.
- To logiczne, że będzie za jakiś czas.
- Tak samo, jak ty dostaniesz mnie za jakiś czas. - jeszcze mocniej zagryzłem wargę i mimo że chciałem nie mogłem powstrzymać uśmiechu. - A teraz chodź tu, bo mamy jeszcze tylko chwilę.
- Rene, jesteś słodki. - teraz załapał, aż za szybko. Natychmiast zgasił papierosa o umywalkę. Wstał i wrzucił go do sedesu, wcześniej podnosząc klapę od niego. Ja w tym czasie wszedłem całkowicie pod prysznic. Mac zrzucił z siebie ręcznik, nie dbając o to, że spadł na podłogę i przyszedł do mnie, zamykając za sobą drzwi od kabiny prysznicowej.
W końcu.
Woda była gorąca, ale miałem wrażenie, że to przez Hiltona tak bardzo było mi gorąco. Wręcz nieznośnie gorąco. Mu chyba też zrobiło się gorąco, bo odkręcił zimną wodę. Spojrzał na mnie zmysłowo i w delikatny sposób pchnął mnie na ścianę. Mój oddech załamał się, a przeciągu jednej sekundy jego usta znalazły się na moich. Jego dłonie powędrowały na moje pośladki, a ja tylko westchnąłem i przytuliłem się do niego, poddając się jego dotykowi i gorącym pocałunkom.
*
Przed jego wyjazdem całowaliśmy się dobre dwadzieścia minut praktycznie bez przerwy. No i przez to miałem bardzo czerwone usta. Ale to było nieważne. Było cudownie. Po prostu było cudownie.
No, ale niestety te cudowne chwile szybko się skończyły. Już o ósmej rano po Macu Hiltonie został tylko ten pet w kiblu. W sensie żył, ale nie było go przy mnie. Oczywiście od razu wzięliśmy się za pisanie. Nie wypuszczałem telefonu z ręki. Nie było nawet takiej opcji. Protesty mamy i krzywe spojrzenie taty nawet nie pomogło. Po prostu tęskniłem za Hiltonem, mimo że dopiero co się rozstaliśmy i nie potrafiłem nie mieć z nim jakiegokolwiek kontaktu. Kochałem drania i to wszystko było jego winą. Wszystko!
Nawet to, że zrobiliśmy sobie seks telefon. Tak jakby. Mac zaczął gadać obrzydliwe rzeczy i tak wyszło. Okey... Nie obrzydliwe, a zajebiście podniecające rzeczy.
Byłem grzeczny. Bardzo grzeczny. Nie wychodziłem z domu po dwudziestej. Oglądałem bajki z Loganem. Grałem w karty z babcią. A rodzice byli dumni. Nawet bardzo dumni.
I to był ten dzień, kiedy wracali do domu. Bo praca, koniec urlopu. A my z Logankiem musieliśmy zostać w Paryżu ze względu na babcie. Nie żeby było mi z nią źle... Po prostu nie było tutaj Maca Hiltona.
Bawiłem się z Loganem w salonie. Oczywiście. Babcia pykała w pasjansa na laptopie. Ogólnie było cicho. Układałem jakiś zamek z klocków, a mój brat wpatrywał się w niego, jak zaczarowany. To był bardzo uroczy widok. Nawet się obślinił, co natychmiast zostało przeze mnie opanowane, bo wytarłem mu buźkę i kontynuowaliśmy zabawę. Szkoda, że tylko we dwoje. Jeszcze jednym braciszkiem, albo siostrzyczką... Po prostu kiedy o tym myślałem było mi przykro. I babcia to zauważyła. Jak zwykle nic nie mogło umknąć jej uwadze. A szkoda.
- Czy coś się dzieje, Rene? - zapytała. Spojrzałem w stronę sofy, a zaraz potem na babcie, która zajmowała na niej miejsce. Nie przerywała gry w pasjansa. Miała bardzo podzielną uwagę, co doskonale wiedziałem, dlatego nie przeszkadzało mi to, że na mnie nie patrzyła.
- Nie... Nic. - wzruszyłem ramionami i odruchowo spojrzałem na telefon. I to był bardzo dobry ruch z mojej strony, bo zbiłem babcie z tropu.
- Ah... Tęsknisz za tym swoim ukochanym. - prychnęła trochę pogardliwie.
- No... Tak. - wzruszyłem ramionami. - Nie widzieliśmy się długo. Kto by nie tęsknił po takim czasie za ukochaną osobą. - uśmiechnąłem się sam do siebie i spuściłem wzrok na miękki dywan. Bardzo miękki dywan z jakiegoś sztucznego futerka. Wplątałem w nie palce i zacząłem głaskać. Chyba z nerwów. Rozmowy z babcią były bardzo stresujące.
- Tydzień to tak dużo? - myślałem, że umrę. Nie miałem pojęcia skąd babcia wiedziała, że Mac był tutaj tydzień temu. Modliłem się, aby od mamy. Modliłem całym sobą. No ale... Niestety. W życiu nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli.
- Skąd wiesz, że tutaj był, babciu?! - jęknąłem zaskoczony. Natychmiast na nią spojrzałem i otworzyłem szeroko usta.
- Nieźle cię obracał w nocy ten twój amant. - myślałem, że zapadnę się pod ziemię. Było mi naprawdę wstyd. Bardzo wstyd. Cholernie wstyd.
- N-nic nie robiliśmy. - próbowałem się jakkolwiek wybielić. - Nie uprawialiśmy seksu.
- Całe szczęście. Myślałam, że jest tak bardzo słaby w łóżku, że ledwo było cię słychać. - odetchnęła z ulgą i złapała się za pierś. - Może jeszcze nic straconego.
- Babciu! - mocno się zaczerwieniłem. Rozmawianie o takich sprawach z członkiem rodziny było bardzo zawstydzające. Cholernie zawstydzające. - Z resztą to się nie liczy...
- Nie? - uniosła brwi i spojrzała na mnie z nad ekranu laptopa. - Nie pieprz mi tu bajek, skarbie. Kiedyś prawie wzięłam rozwód z twoim dziadkiem, bo nie uprawialiśmy seksu, a kiedy znów zaczęliśmy wszystko zaczęło się układać. - zamknęła w końcu laptopa i uśmiechnęła się ciepło. - To bardzo ważne, kochanie.
- Nie wiem. Nie znam się. - mruknąłem cicho, cholernie zawstydzony.
- Wiesz, Rene, kiedy twoja mama cię urodziła żałowałam, że nie jesteś dziewczyną. Zawsze chciałam udzielać wnuczce porad sercowych. - jej głos diametralnie się zmienił. Nie brzmiała, jak materialistka. Była naprawdę czuła. - W sumie, to cieszę się, że jesteś inny, niż reszta chłopców w twoim wieku. - babcia była kochana. Temu nie można było zaprzeczyć. Kochała mnie, a ja kochałem ją. Ale zaskakiwała mnie coraz, kurwa, bardziej. Nie widziałem, że starzy ludzie potrafią być nadal tacy... Jak nastolatkowie!
Rozmawianie o seksie nie należało do moich ulubionych tematów, ale skoro była okazja...
- Czy pierwszy raz boli? - wziąłem Logana na swoje kolana i mocno go do siebie przytuliłem. Wzrok wbiłem w babcie. Skoro mogłem z kimś o tym pogadać, to chciałem zaczerpnąć kilka porad. Co jak co, ale babci to ufałem nawet aż za bardzo, szczególnie, że wiedziała o moim największym sekrecie.
- Analny? Jak cholera, skarbie. - zaczęła się śmiać. Nie miałem pojęcia, że moja babcia może być tak doświadczona. - Ale przechodzi.
- A... A wielkość członka partnera ma znaczenie? - zapytałem. Z ciekawości oczywiście. Ta... Z ciekawości.
- Mówią, że doznania są takie same, ale jak dla mnie... Ma i to bardzo duże. - znów zaczęła się śmiać. No to, czyli miałem szczęście. - Więc... Uważaj, czym karmisz tego swojego Maca, Rene. - puściła mi oczko. O to nie musiałem się martwić. Mac karmił się sam i jadł bardzo zdrowo. A potem karmił mnie. Tak, bardzo zabawne.
Byłem cholernie zawstydzony. Przez to wszystko jeszcze bardziej zacząłem tęsknić za Hiltonem. Chciałem, aby ten miesiąc minął jak najszybciej. Jak nigdy. Chciałem aby te wakacje się skończyły.
*
Mac: Tęsknię za tobą.
Mac: Jak wrócisz to cię wygrzmocę.
Mac: Teraz mówię na serio, kotku.
Nie miałem pojęcia, dlaczego nagle całe moje życie zaczęło obracać się wokół seksu, mojego pierwszego razu, oraz napalaonego Maca Hiltona. Nie mogłem przeczyć, że rozmowy z moim chłopakiem były przyjemne, bo były naprawdę mocno. Z nikim nie potrafiłem rozmawiać na temat seksu, tylko z nim. Może dlatego, że tylko on miał prawo robić ze mną na co miał ochotę, jeżeli chodziło i intymność. No prawie... W każdym razie już niedługo miało do tego dojść, bo taki miałem właśnie plan. Byłem zajebisty w planowaniu. Tak. Totalnie zajebisty.
Rene: Tym swoim pokurczem?
Turlałem się po łóżku ze śmiechu, bo Mac Hilton doprowadzał mnie do łez. O ile to zdanie ma sens, po prostu bardzo poprawiał mi humor, a ja robiłem sobie z niego jaja.
Mac: Wcale nie mam małego!
No oczywiście musiał też zachowywać się, jak dziecko. Słodki.
Rene: Odwołam to, jeżeli napiszesz mi coś romantycznego.
Mac: Tylko tyle? Jestem bardzo romantyczny, więc to nie będzie trudne.
Rene: Jedziesz skarbie.
Mac: Kiedy się we mnie zakochasz?
To miała być romantyczna rzecz, a była bardzo dobijająca. Kochałem go. Już się w nim zakochałem. Problem polegał na tym, że nie potrafiłem mu tego powiedzieć, a chciałem mu o tym powiedzieć w odpowiedniej chwili. Żeby zapamiętał to do końca życia, i zakochał się we mnie na zabój.
Milczałem za długo. Mac zaczął obsypywać mnie kolejnymi wiadomościami.
Mac: Niunia?
Mac: Wszystko okej?
Mac: Zrobiłem coś nie tak?
Rene: Mac
Rene: Uspokój się.
Nie miałem pojęcia, co mu odpisać. Związek i te sprawy... To było zajebiste. Problem tkwił tylko w wyznawaniu miłości i pierwszym razie. Chciałem mieć już to za sobą i być z Hiltonem w bardzo poważnym związku, bo był dla mnie ważny, jak cholera. Jak cały mój świat. Nigdy na nikim nie zależało mi tak mocno, jak na nim. Był mój i tylko mój. Cholera. Bardzo go chciałem.
Mac: Ja spadam na plan, skarbie. Napisze za... Jak skończę.
Mac: Kocham cię <33
Kurwa.
Naprawdę chciałem mu odpisać, że ja go mocniej, ale to jeszcze nie była ta wyjątkowa chwila. No i oczywiście się bałem. Tradycyjnie.
Rene: Hej, mój idioto <33
Rene: Czekam na seks telefon.
Serio stchórzyłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top