Rozdział 55
Mac pisał do mnie przez całą drogę do Paryża. Właściwie w Paryżu też do mnie pisał. I to ja jako pierwszy zaprzestałem tej wymiany esemesów, bo babcia wyściskała mnie, prawie udusiła i zaczęła karmić na potęgę. Na szczęście Loganek był potraktowany łagodnie, bo tylko buziakiem w główkę i wyszedł z sytuacji cało. Ja natomiast myślałem, że babcia połamała mi żebra. Była samotna, bo dziadek zmarł już dawno, dlatego tak bardzo cieszyła się na nasz przyjazd. Miała wyprowadzić się do Seattle, ale ze względu na to, że dziadek tak kochał Paryż, nie potrafiła stąd wyjechać. I została.
Mama i ojciec jak zwykle nas zostawili i poszli szwędać się po mieście. Ja bawiłem się z Loganem, a babcia sprzątała w domu. Chciałem pomóc, ale zabroniła. Kategorycznie. Więc bawiłem się grzecznie z Loganem i dostałem pierdyliard esemesów od Maca. Nie odpisywałem długo, więc nie było się co dziwić. Idiota tęsknił chyba bardziej, niż ja.
Siedziałem na miękkim dywanie w salonie przed Loganem, a między nami były porozrzucane klocki LEGO, którymi się bawił, ze mną oczywiście. Babcia śpiewała coś pod nosem i wycierała stół z kurzu którego tak naprawdę tam nie było. Codziennie sprzątała, chyba z nudów, albo miała obsesję na punkcie czystości. A może obie te rzeczy... W każdym razie w jej domu zawsze było czysto i przyjemnie. Nigdy nie była typową babcią, jak w serialach, czy książkach. Nie nosiła okularów, a wzrok to miała chyba lepszy ode mnie nawet, była szczupła i wysoka, nie farbowała włosów i lubiła chodzić w rybaczkach. I popylała w białych śmigaczkach z nike, takich samych, jak miał ojciec.
Logan rzucił klockiem w mój tors i jakby dostałem olśnienia. Przypomniało mi się o Hiltonie i o tym, że już długo mu nie odpisywałem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni z prędkością światła i się przeżegnałem. Mac naprawdę był idiotą. Moim kochanym idiotą.
Mac: Zjadłem dzisiaj hamburgera i był taki jak ty, skarbie
Mac: Rene?
Mac: Obraziłeś się?
Mac: Nie chodziło mi o to, że jesteś tłusty. Hamburgery są pyszne! Uwielbiam hamburgery! Kocham hamburgery!
Mac: Przepraszam, skarbie.
Mac: No proszę odezwij się. Stało się coś?
Mac: Martwię się.
Mac: Nie obrażaj się za tego hamburgera...
Mac: Kochanie?
Hilton był, jak duże dziecko. Zdecydowanie. Tylko by żarł i spał. Ze mną oczywiście. A ja musiałem użerać się z jego głupotą. Zdecydowanie byłem bardziej dojrzały od niego i to ja byłem mózgiem tego związku. On był napakowanym debilem. Dopełnialiśmy się, bo ja miałem coś, czego on nie miał, a on coś czego ja nie miałem. On mózgu, ja siły kulturysty.
Ale kochałem go.
Nieważne jakim był idiotą naprawdę go kochałem i już chyba nic nie było tego w stanie zmienić. Naprawdę myślałem o nim na poważnie i chciałem związać z nim swoją przyszłość. Nieważne, że przed chwilą porównał mnie do hamburgera.
Rene: Nie mogłem pisać. Już jesteśmy na miejscu.
Mac: Przeszedłem dziesięć zawałów
Mac: Tak się bałem, że coś się stało... Albo, że się na mnie obraziłeś!
Rene: Wszystko dobrze, kotku.
Nie dało się go nie kochać. I tak, nigdy nie nazywałem go w pieszczotliwy sposób, ale teraz aż sam się prosił. Może też... Chciałem wynagrodzić mu to, że tak się denerwował. Uwielbiał, kiedy go tak nazywałem, a że mi ledwo przechodziły zdrobnienia przez gardło, tu przez palce, czy coś, robiłem to tylko w wyjątkowych sytuacjach. I efekty były zadowalające.
Mac: Oberwiesz za to
Mac: Przysięgam.
Mac: W bardzo przyjemny sposób, ale oberwiesz.
Zagryzłem wargę, a moje podbrzusze, aż zapulsowało. Uwielbiałem, kiedy Mac zwracał się do mnie w taki sposób i wymagał, abym był uległy. Nie rozumiałem tego... To po prostu mnie kręciło. I to cholernie. Ta jego władczość była seksowna, ale częściej zachowywał się, jak ciota. No niestety.
Rene: Wymyśl coś nowego, bo te twoje kary zaczynają mnie nudzić
Mac: Mam być szczery?
Rene: No dawaj mysiu pysiu
Mac: Będę cię mocno rżnąć, Rene
Mac: I tym razem nie przyjmuje tego twojego NIE JESTEM JESZCZE GOTOWY, MAC
Mac: Jestem tak napalony, że sobie nie wyobrażasz
Mac: I to twoja wina, bo w nocy byłeś zbyt seksowny!
Po przeczytaniu tych wiadomości zrobiło mi się gorąco. Gorąco? To mało powiedziane. Zrobiło mi się dobrze, kurwa. Oczywiście, ja też byłem dziwnie napalony po tej nocy, ale to nie zmieniało faktu, że strasznie się bałem. Nie miałem pojęcia czego. Może tego... Bólu? Albo, że coś pójdzie nie tak? Że coś popsuję? Tak. To było zdecydowanie to.
Złapałem się za usta i odwróciłem wzrok w bok. I jak się okazało Hilton napisał mi to w bardzo złym momencie. Jak już wcześniej wspominałem... Moja babcia miała naprawdę zajebiście dobry wzrok. Stała nade mną i wszystko przeczytała. A ja chyba bardziej czerwony już być nie mogłem.
Rene: Zabije cię
Napisałem szybko, bo w sumie było mi już wszystko obojętne. Czekałem tylko na to, co powie babcia. Przecież widziała, że piszę z facetem! A głupia nie była. Oj nie. Wręcz przeciwnie. Inteligenta bestia!
- Rene, skarbie... Czy chcesz porozmawiać ze mną... O czymś? - spojrzała na mnie wymownie, a ja uśmiechnąłem się nerwowo. Skrzyżowała ręce na piersi i zaczęła tupać nogą. Stała nade mną jak kat nad duszą, ale tym razem naprawdę grzeszną. Za moje rozmowy z Hiltonem i za moje myśli z Hiltonem w roli głównej... POWINIENEM DOSTAĆ KARĘ.
- N-nie? - uśmiechnąłem się, jak idiota, bo co mi pozostało innego. Nic. Grać idiotę.
- A ja myślę, że tak.
- Nie, babciu.
- Tak, Rene.
Kochałem tę kobietę, ale nie dało się tak. No po prostu się nie dało nic przed nią ukryć. Właściwie, to nawet już nie było co ukrywać.
- Babciu... Ale nie mów rodzicom. - zakłopotałem się. Babcia usiadła obok mnie na dywanie i zaczęła budować jakiś zamek z klocków, czy coś. W każdym razie pomagała Loganowi.
- Też byłam w twoim wieku i wiem, jak to jest, ale nigdy bym nie przypuszczała, że spotykasz się z mężczyzną. - powiedziała łagodnie. Dość łagodnie. Była bardzo zaskoczona.
- Mama o nas wie, ale... Nie wie, że chcemy... - przerwałem i odwróciłem wzrok. Nie potrafiłem rozmawiać o tych sprawach z nikim z rodziny. Nawet z ojcem, który i tak w sumie miał mnie w dupie.
- Jak się nazywa? - zapytała.
- Mac Hilton.
- Jak ten aktor. - zauważyła i uśmiechnęła się.
- Tak. - kiwnąłem głową. - Ten aktor, to jego tata. - zaśmiałem się.
- Naprawdę? - zdziwiła się i spojrzała na mnie zadowolona. - Widzę, że potrafisz się ustawić. Chyba rozumiem skąd ten homoseksualizm.- spojrzała na mnie wymownie, a ja spaliłem buraka. Nigdy nie myślałem o Macu w ten sposób i nigdy nie pociągało mnie w nim to, że jest bogaty, czy ma sławnego ojca. Nigdy.
- Babciu! Dowiedziałem się po fakcie. Poza tym, to była jego inicjatywa... Dał mi nawet wisiorek. - wyciągnąłem spod koszulki złoty łańcuszek, który dał mi Mac, kiedy zaczęliśmy razem chodzić i pochwaliłem się nim. Babcia przyjrzała mu się dokładnie i wzięła go w między dwa palce.
- Ładne cacko. Ciekawe, czy drogie.
- Ważne, że od niego. - zaśmiałem się. Moja babcia naprawdę była materialistką.
- A ile ma lat? - zapytała i wróciła do układania klocków.
- Dwa lata starszy ode mnie. - zagryzłem wargę. Zawsze, kiedy o tym myślałem, wydawało mi się to takie... Pociągające. Tak. Zdecydowanie to, że Mac był ode mnie w nim starszy mnie pociągało. Uwielbiałem to. Naprawdę.
- Skarbie, wiem, że młodzież teraz dorasta szybciej... Ale nie wiem, czy nie jesteś za młody na seks. W dodatku tak poważny seks. - uniosła jedną brew i spojrzała na mnie w dziwny sposób. Zawstydziłem się. Totalnie. Ale rozmowa z babcią była mniej zawstydzająca, niż z mamą. Zdecydowanie tak.
- Wiem, ale... Kocham go. Poza tym on bardzo dużo mnie przygotowuje. Dotyka mnie i... - nie mogłem o tym mówić, bo na samą myśl o tym robiło mi się gorąco. - Mamy parę etapów za sobą. Te nowe, inne rzeczy też... - nie wiedziałem, jak ładnie ująć to, że Hilton po prostu zadowala mnie palcami. Systematycznie. Uwielbiałem to, bo było to bardzo relaksujące i przyjemne, oczywiście. Ale najbardziej kochałem moment, kiedy Mac na mnie patrzył i rumienił się za każdym razem, kiedy tylko wypowiadałem jego imię. W jego oczach zawsze było zadowolenie i ciekawość. Coś niezwykłego.
- Przynajmniej tyle. - uśmiechnęła się do mnie. - Skoro jesteś gotowy i on też, to mogę życzyć ci tylko powodzenia i odwagi.
Oj tak. Odwaga była mi bardzo potrzebna.
Mac: Nie wiem co zrobiłem, ale przepraszam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top