Rozdział 35
No i poszliśmy do Chrisa. Mieszkał w bloku. Jak się okazało jego rodzice byli po rozwodzie i mieszkał z tatą. Jego mieszkanko było nowoczesne. Małe, ale turbo nowoczesne. Coś w stylu skandynawskim. W każdym razie było przytulne. I od razu poczułem się tam dobrze.
Jego tata kupił nam po piwie i megaśnie dużą pizzę. Bardzo przyjemny facet. Piątkę mi przybił! Z opowieści Chrisa wynikało co innego... Najwidoczniej się zmienił.
Siedzieliśmy u Chrisa w pokoju. No i popijaliśmy piwko. Było mi dobrze. I to jak. Mimo, że tęskniłem za Hiltonem, a ta nasza kłótnia bardzo mnie męczyła i strasznie chciałem go zobaczyć. Potrzebowałem odpoczynku, a Chris mi to oferował. Był bardzo miłym chłopakiem. Trochę stukniętym, bo jego kolczyki mnie przerażały. Ale w sumie dodawały mu uroku. Był przystojny i w ogóle... Ale był szmaciarzem. Ruchał wszystko co się ruszało. Znaczy laski. Bo faceta by nie tknął. Chyba.
Wziąłem kolejny kawałek pizzy i zacząłem konsumować. Powoli i dokładnie. W sumie to było mi cholernie smutno. Chris jarał. A ja zajadałem te smutki. Bo kłótnia z Hiltonem to... Po prostu cholernie mi na nim zależało. Sam nie wiedziałem, co czułem. Po prostu było mi tak cholernie przykro, że myślałem, że umrę. Na szczęście ten debil ratował sytuację. Ale zabrał mi telefon, bo Mac ciągle do mnie pisał i wydzwaniał. Doradził mi, żeby dać mu karę i olewać jego próby kontaktu ze mną. W sumie to nie było głupie. Tylko w ten sposób mogłem nauczyć go szacunku do osób... Mniej zamożnych. Nie miałem pojęcia o złej sytuacji finansowej Natta. Ale wszystko powoli składało mi się do kupy. Do jednej wielkiej, śmierdzącej kupy.
- Nadal się martwisz, Rene? - zapytał Chris wyrzucając peta przez okno. Zamknął je, bo zrobiło się chłodno i usiadł obok mnie na łóżku. Westchnąłem tylko. No bo się martwiłem. Jak cholera.
- No... Nie znałem Maca od tej strony. Jak w ogóle mógł wypomnieć Nattowi coś takiego. Rodziny się nie wybiera. - złapałem się za ramię.
- Pamiętasz całą tę sytuację, że niby mam długi u dilerów? - zapytał, śmiejąc się pod nosem.
- Tak. - kiwnąłem.
- Wymyślił to wszystko, żeby wyciągnąć trochę kasy od Maca. Na jego rodzicach usiedli komornicy. - sięgnął po swoje piw, które stało na szafeczce nocnej w kształcie siedzącego tygrysa. Tygrysa z płaską głową w czapce z budzika i lampki. No i przed chwilą piwka Chrisa.
- Jak to? - byłem szoku. - Przecież gdyby mu powiedział prawdę, na pewno Mac by mu pomógł.
- Mówiłem to samo. No, ale sam się dzisiaj przekonałeś jakie Hilton ma podejście do takich osób. Natt to przewidział. Dlatego skłamał. Chciał wciągnąć w to mnie, ale się nie zgodziłem. Issac jednak nie potrafi odmawiać. I zgodził się na to kłamstwo. To, że posłużyli się moją osobą dowiedziałem się po fakcie. - upił duży łyk piwa. A mi kopara opadła. Bo nigdy w życiu bym się tego nie spodziewał. Natt był jakimś mózgiem operacji! Ale szkoda mi go było. Chciał tylko ratować rodziców, a wkopał się w takie gówno.
- Muszę nauczyć tego dupka kultury. - warknąłem sobie pod nosem.
- Natta?
- Hiltona! Jak można być taką wredną pizdą i naśmiewać się z biednych osób! - napchałem usta pizzą, żeby nie zacząć przeklinać, mimo że przed chwilą to zrobiłem. Mac naprawdę doprowadzał mnie do szału. Idiota.
- Tak... Nasza paczka jest trochę patologiczna, nie? - zaśmiał się. - Ale wiesz... Kiedy do nas dołączyłeś zrobiło się lepiej. Serio. Przynajmniej lepiej ze mną. Bardzo mi pomogłeś. Szczególnie z tatą i z tym pływaniem. Teraz mamy super kontakt. I powiedział, że moje kolczyki są fajne! I da mi kasę na tatuaż! - ucieszył się jak dziecko i wyszczerzył zęby.
- Cieszę się, Chris. - też się uśmiechnąłem. Bo, aż cieplutko mi się na serduszku zrobiło. Chris to pocieszna mordka. Kochany chłopak. Tak. Bo prawił mi komplementy. No cóż zrobić... Chyba trochę przekupny jestem.
- Szczególnie z Hiltonem jest lepiej. Otworzył się. I jest spokojny. Mniej pali. Nie tyka narkotyków. Prawie nie imprezuje. Grzeczny chłopak się z niego robi.
- Ja nie wiem, czy taki grzeczny... - zagryzłem wargę przypominając sobie naszą przyjemną kąpiel. Bardzo przyjemną kąpiel.
- Oh... Czyli już się do ciebie dobrał? - Chris dźgnął mnie łokciem w bok i poruszył znacząco brwiami. Przewróciłem tylko oczami.
- No wiesz... Zwalił mi tylko. - zarumieniłem się trochę. No bo to było dość wstydliwe. A jebnąłem to tak, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. No w sumie była. Pary się dotykały. To normalne.
- Orgazm jest zajebisty, kiedy ktoś ci go funduje, co? - wyszczerzył się.
- No, totalnie. Zajebiście było. - westchnąłem cały w skowronkach. - Trochę się teraz stresuję, bo wiesz Hilton naciska trochę z seksem, a... No a to mój pierwszy raz. Boje się trochę. - złapałem się za ramię i spojrzałem na drzwi. No bo to prawda była. Obawiałem się seksu cholernie. Szczególnie z Hiltonem. Bo... Był taki idealny, że aż mnie zawstydzał. A ja? Byłem jego kompletnym przeciwieństwem. Nie pasowaliśmy do siebie pod tym względem. Totalnie nie.
- Po co się tym zadręczasz? Pierwszy raz najlepiej smakuje pod wpływem chwili. Nie umawiajcie się na to.
- Co?
- Tak... Pamiętam swój pierwszy. Był zajebisty. Zrobiłem to z miłości. To coś całkiem innego, niż seks dla samej przyjemności. - uśmiechnął się smutno.
- Nadal ją kochasz?
- Co? Nie. - zaśmiał się. - Jest ktoś inny. - zagryzł wargę. Zrobiłem super szybki ruch ninja i pojawiłem się przed Chrisem. Usiadłem po turecku i wyszczerzyłem się, łapiąc go za kolana. - Spowiedź. - no bo uwielbiałem takie tematy. Moja mała wewnątrzna plotkara właśnie uruchomiła swój najbardziej zaawansowany mode lvl dziesiąty.
- Wstydzę się trochę.
- No wal. Każdy ma inny gust i wiem o tym. Zobacz. Mi podoba się Hilton. Komu podobałby się taki idiota?
- Śmieszny jesteś, Rene. - zaśmiał się, nadal szczerząc zęby jak debil. - Czuje się jak jakaś zakochana nastolatka.
- Gadaj a nie pieprzysz. - machnąłem ręką. - Która to?
- Kojarzysz taką pierwszoklasistkę... Długie rude włosy, które zawsze wiąże w dwa warkocze. Chodzi w sukienkach i... Ma piegi. Okulary ma... I zgrany nosek. No wiesz... Ta kujonka, co bierze udział w każdej olimpiadzie i w ogóle. Ma śliczne zielone oczy...
- Mów od razu, że Mery, a nie dajesz jakieś opisy i weź się człowieku domyślaj. - przewróciłem oczami.
- Nazywa się Mery?! - jego oczy zaświeciły, jak jakieś gwiazdki. Złapał mnie za ramiona i pochylił się do mnie . - Matko, skąd wiesz?
- No... Bo ją znam? - podrapałem się po głowie. - Chodziliśmy razem na kółko kulinarne i mieliśmy wspólne stanowisko.
- Powiedz mi jaka jest! - potrząsnął mną, aż mi się w brzuszku ta pizza zmiksowała.
- Słodka. Bardzo wstydliwa. Właściwie nie ma bardzo koleżanek. No taka szara myszka. Ale super dziewczyna. No wiesz normalna. Je hamburgery, lubi pykać na plejce. Nigdy nie miała chłopaka. - mówiłem powoli. A widząc jak Chris się jarał zacząłem się śmiać. Bo naprawdę idiota na zakochanego wyglądał. W sumie to było słodkie, że oszalał na punkcie takiej dziewczyny, nie na lasce pokroju dziwki Kelly, jak Hilton swego czasu.
- Idealna. - westchnął cały w skowronkach.
- A no i poszła do szkoły rok wcześniej jak ja.
- Ale ci zazdroszczę chłopie. Znasz moją słodką Mery. - znów wziął swoje piwo i napił się dość sporo.
- Zapoznam cię. - wzruszyłem ramionami.
- O nie. Chyba umarłbym ze wstydu. Zresztą... Taką świetna dziewczyna zasługuje na kogoś lepszego ode mnie. - westchnął ze smutnym uśmiechem. Idiota. Debil. Idiota.
- Skoro tak mówisz, to zasługuje na ciebie. - poklepałem go po policzku. - Jutro cię z nią zapoznam.
- Rene... Serio nie.
- A nawet się ze mną nie kłóć. Skoro jesteś w niej taki zakochany to warto powalczyć. Najwyżej dostaniesz kosza, ale przynajmniej Mery bedzie wiedzieć, że istniejesz. Same plusy. - znów zrobiłem super turbo szybki ruch ninja i usiadłem obok niego. Wziąłem kolejny kawałek pizzy. Chris pozwolił na chwilę zapomnieć mi o Macu. I zrobiło mi się lżej. Na chwilę uciekłem od tego meczacego głosiku, który ciągle przypominał mi o naszej kłótni. I naprawdę poczułem się dobrze.
- Widzę, że nie odpuścisz, co nie?
- No totalnie. Jeszcze was spiknę. - ugryzłem kawałek i zamruczałem pod nosem. Cholercia, ta pizza była pycha.
- Dzięki. - zaśmiał się.
- Podziękujesz potem. - puściłem mu oczko.
- Rene... To czyli potrafisz gotować, skoro chodziłeś na kółko kulinarne. - zaczął rozkminiać.
- No. Chyba tak. Macowi i rodzicom smakuje. - wzruszyłem ramionami.
- Ugotuj coś dla mnie! Proszę!
---
Nie było tak strasznie u tego Chrisa, nie? 😂❣️
Hahaha 😂❣️ ale to nie znaczy, że drama tajm się skończyła 😎❣️
Hahaha 😂
Pragnę całym serduszkiem zaprosić was do pana Levityy_, który zaczął pisać swoją pierwszą książkę boy x boy. Chłopak ma naprawdę duży potencjał 😎 Wejdźcie, a zobaczycie 😂❣️
Zapraszam, Skarby!❣️
Flo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top