Rozdział 61

Nie odzywaliśmy się do siebie. Mac Hilton mnie wkurwił, a ja wkurwiłem go. Idealnie.
I co z tego, że przepłakałem przez niego trzy dni, a mu na planie bardzo nie szło i był przygnębiony. Cillian mi znów o wszystkim relacjonował. Kochany chłopak, nigdy nie zostawił mnie w potrzebie. Poza tym... Chyba się odkochał. I bardzo dobrze, chociaż... Gdybym skończył z Hiltonem zaczął bym z Launterem. Albo z tym sprzedawcą ogórków, bo był seksowny. W sumie Cillian bardziej, ale i tak seksowny.
W głębi duszy bardzo chciałem pogodzić się z Hiltonem, ale nie miałem odwagi do niego napisać. To on był specjalistą w przepraszaniu, a ja w wybaczaniu. Najwidoczniej był tak na mnie zły, że nie chciał pisać. Rozumiałem go, bo miał takie prawo. Zastanawiałem się, czy nie napisał do mnie w złości o tym pocałunku z jakąś laską z planu. W końcu Mac był bardzo impulsywny. Nie myślał o konsekwencjach swoich czynów przed ich wykonaniem. Wszystko robił na spontanie i kompletnie nie przejmował się niczym. Był idiotą, ale kochałem go w całej jego okazałości. I nie mogłem się odkochać. Nie chciałem, a nawet gdybym chciał, to się nie dało. Stał się moim całym światem. I tyle.
Piekielnie tęskniłem i martwiłem się o nas. Wiedziałem, że nie ma czym, bo Mac nigdy by nie nie rzucił, a ja nie miałem zamiaru rzucać go. Bo kochaliśmy się cholernie mocno. No, a przynajmniej ja jego.
Tak, znowu zamulałem. Tak, znowu ryczałem. I tak, znowu przeglądałem nasze zdjęcia zrobione w bardzo intymnych chwilach. Mac uwielbiał robić nam zdjęcia, kiedy byliśmy w trakcie delikatnych pieszczot, albo zaraz po nich. I uwielbiał mnie wtedy bardzo zawstydzać. Na każdym zdjęciu z łóżka byłem w chuj czerwony. Gadał jakieś świństwa, całował mnie i robił zdjęcia. Tak. To był cały Mac Hilton.
Tęskniłem i chciałem z nim pogadać. Cokolwiek. Chciałem na pewno i przede wszystkim się pogodzić. Ale to on powinien napisać pierwszy. Jak zawsze. A nie napisał.
Zachowywałem się... Źle. Nic do ukrycia, ale tak działała na mnie ta pieprzona miłość. Odbijało mi przez Maca i tylko on był w centrum mojej uwagi. Świata. Wszystkiego. Po prostu liczył się tylko i wyłącznie on.
Został tydzień wakacji, a ja zamiast się cieszyć, że niedługo zobaczę Maca zacząłem się stresować. Bałem się tego, co powie mi po naszym spotkaniu. Że jestem okropny? Tyle wiedziałem, ale nie chciałem słyszeć tego od ukochanej osoby. Na pewno nie od Maca, dla którego chciałem być idealny pod każdym względem.
Byłem z Loganem na spacerze. Babcia została w domu i robiła obiad. Mój brat bardzo chciał iść do piekarni. Skąd to wiedziałem? Kiedy przeglądałem Facebooka na stronie głównej wyskoczył mi link ze świeżymi bułeczkami. A Logan zaczął pokazywać na nie palcem i patrzeć na mnie wzrokiem małego szczeniaczka. Dlatego wiedziałem, że chciał iść do piekarni.
Trzymałem jego rączkę i oboje powoli szliśmy paryską ulicą. Ruch nie był duży, wręcz przeciwnie. Samochody praktycznie nie jeździły, a ludzie siedzieli w domach. A była już piętnasta. Może wszyscy nadal byli w pracy? Cholera wie. W każdym razie był mały ruch.
Szliśmy w ciszy. Loganek rozglądał się dookoła, a ja patrzyłem w chodnik. Byłem bardzo przygnębiony i nie miałem ochoty dosłownie na nic. Nawet na pączki. Tęskniłem za Hiltonem i nie potrafiłem przestać o nim myśleć. O naszej kłótni. Zżerały mnie wyrzuty sumienia, a moja duma była za duża, aby do niego napisać. Kłóciliśmy się zdecydowanie za często. I to bardzo mnie martwiło.
Loganek nagle zatrzymał się, a ja spojrzałem na niego. Patrzył w górę i uśmiechnął się szeroko. Nie załapałem o co chodzi. Na początku.
Ukucnąłem przy nim i obejmując go w pasie, pocałowałem go bardzo czule w skroń.
- Co się stało? - zapytałem, choć wiedziałem, że nie otrzymam odpowiedzi. No przynajmniej nie do końca. Mój brat wyciągnął rączkę przed siebie i wskazał palcem na duży bilboard. No i już zrozumiałem dlaczego tak się uśmiechał. To była reklama serialu, w którym grał Mac. I był kurwa seksowny. Ustawiony w centrum zdjęcia z pokrwawioną koszulą i potarganymi włosami. Jego oczy były zajebiście podkreślone. Naturalnie były cudowne i je uwielbiałem, jednak dodatkowe efekty robiły swoje. Był cholernie seksowny. Kopara mi opadła. Dosłownie, otworzyłem buzię i zacząłem wpatrywać się w bilboard. Byłem kurwa w niebie. Ale tylko bardziej uświadomiłem sobie, jak bardzo mi go brakuje. I jak bardzo jest dla mnie ważny. I jak bardzo go kocham. I jak jestem kurwa zajebiście zazdrosny.
Po jego lewej, mojej prawej, stronie stał Cillian. Z drugiej chłopak, którego nie znałem, ale wyglądał na starszego od Maca. I też był seksowny. Ale mój facet wyglądał najlepiej z nich wszystkich.
Przygryzłem wargę i dopiero wtedy spuściłem wzrok. Logan objął mnie za szyję, jakby wyczuł moje uczucia i chciał mnie pocieszyć. Może tak było, może nie, cholera wie, ale wiedziałem już, co będziemy robić tego popołudnia. Po pączki i przed telewizor oglądać Maca Hiltona!
- Podglądamy, jak Mac gra wampira? - zapytałem brata i wziąłem go na ręce, wstając przy tym. On uśmiechnął się szeroko i mocno się do mnie przytulił. To był skarb. Mój mały skarb. A Hilton był dużym skarbem i śmierdział.
No może bez ostatniego...

*

Mac był zajebisty. Nie spodziewałem się, że miał taki talent aktorski. Był cudowny. Jeszcze bardziej seksowny, niż na tym billboardzie. Czułem się, jakbym zakochał się w nim drugi raz, bo cholernie mnie oczarował.
Było już późno i leżałem w łóżku gotowy do snu. Ale nie spałem. Trzymałem laptopa na kolanach i oglądałem pierwszy odcinek serialu, w którym grał mój chłopak, chyba po raz trzeci. Albo czwarty. Ryczałem, jadłem i oglądałem. Nie było tam nic smutnego po prostu... Mi było smutno, bo nie było go obok, w dodatku byliśmy pokłóceni i nawet nie gadaliśmy. A bardzo chciałem go usłyszeć. Wiedziałem, że na następny wyjazd zabieram go ze sobą. Albo zostaje z nim w Seattle. Albo jadę z nim do Hollywood, kurwa!
- Dupek... - powiedziałem sobie pod nosem, kiedy Mac w tym filmie nawalał się z jakimś typkiem. Jego serialowe imię i nazwisko brzmiało ,,Alex Devils". I mega do niego pasowało.
Co chwila puszczałem od początku scenę, w której brał prysznic. Zrobili to w taki sposób, że... Było mi gorąco. Pokazali głównie jego plecy i pośladki. To miał być serial dla nastolatków, a była nawet scena jego samozadowolenia, w prawdzie bardzo krótka i było na niej widać tylko jego twarz i klatę, ale była. I była zajebiście naciągana. Mac nawet w jednym procencie nie zachowywał się tak, jak w tej scenie, kiedy się masturbował. Zdecydowanie nie. Na żywo, kiedy nie udawał był całkiem inny. No cóż... Zrobił to przy mnie tylko raz, ale zrobił. Dawno, ale doskonale to zapamiętałem. Naprawdę wyglądał inaczej. Bardziej, jak zadowolony kociak, niż dojrzały facet, jak w tym serialu.
Grał w odważnych scenach i każdą z nich oglądałem co najmniej siedem razy. Obsesja? Kurwa tęsknota.
- Idiota... - pociągnąłem nosem i w złości ugryzłem jedno z ciastek, które kupiłem w piekarni. Byłem na niego wściekły. Ale z drugiej strony już nie mogłem doczekać się naszego spotkania. Chciałem się po prostu przytulić, zamknąć oczy, powąchać go i zapomnieć o całym świecie.
A potem dać mu dupy, bo zasłużył. Nie mogłem przeczyć. Odwalił zajebistą robotę i musiał dostać nagrodę. A mną by nie pogardził. Co to to nie. Nie moim tyłeczkiem, którego z miłości codziennie całował. No prawie codziennie, ale całował. Ubóstwiał go, a ja specjalnie robiłem go dla niego na siłowni. W wakacje w domu z Mel B.
I był jeszcze bardziej zajebisty, niż na początku wakacji.
Wziąłem swój telefon do ręki i napisałem do Cilliana. Byłem zbyt ciekawy i za bardzo tęskniłem, aby nie zapytać o Maca.

Rene: Hej, Cillian. Co u ciebie słychać?

Cillian: Zajebiście! :D Wyrwałem na planie reżysera! Muszę opowiedzieć ci szczegóły, kiedy się spotkamy :33

Cillian: Oczywiście nawet w połowie nie jest tak zajebisty, jak ty, ale zawsze coś.

Cillian: A jak z tobą, myszko? <3

Lautner odpisał momentalnie. Najwidoczniej właśnie surfował po sieci, czy coś. W każdym razie zrobił to bardzo szybko, aż się zdziwiłem. Był bardzo kochany. Nie ukrywałem, że bardzo poprawił mi humor. Uwielbiałem, kiedy nazywał mnie pieszczotliwie. I kiedy prawił mi komplementy. Ale gdyby Mac się dowiedział... Byłoby źle. Bardzo źle. I ze mną i z Cillianem.

Rene: Gorzej.

Rene: Tęsknię za nim.

Rene: Gnojek się do mnie nie odzywa.

Cillian: Mac wygląda, jakby ktoś go rozjechał walcem.

Cillian: I też się tak zachowuje.

Cillian: I jest grzeczny, jeżeli o to chodzi. Nawet nie przyszedł na wczorajszą imprezę, tylko zamulał w pokoju i palił.

Cillian: I zjadł moją pizzę.

Rene: A gadałeś z nim o mnie... Czy coś?

Cillian: Powiedział, że bardzo się na tobie zawiódł.

Zawiódł się na mnie. Mac Hilton się na mnie zawiódł. To był najgorszy scenariusz naszej kłótni. Powód był głupi i błahy. A jednak zrobiło się z tego niezłe bagno.
Nie chciałem się z nim godzić. Znaczy chciałem, ale nie przez telefon. Postanowiłem poczekać do końca wakacji. Spotkać się z nim. Zabić. A potem powiedzieć mu, że jest dla mnie całym światem i bardzo mocno go kocham.

Tak. To był mój plan. Aby nigdy więcej nie powiedział, że się na mnie zawiódł. Nigdy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top