Rozdział 58

Hilton uniósł brew i spojrzał na mnie pytająco. Myślałem, że moje policzki zaraz mi odpadną. Bo paliły. Hilton chciał seksu, ale ja nie, więc... Chciałem go zadowolić, chociaż w okrężny sposób. Tak jakby... Dziura to dziura.
- Jesteś zajebiście słodki. - Mac pochylił się do mnie i chciał pocałować, ale w ostatniej chwili przyłożyłem palec do jego ust i odsunąłem go od siebie.
- Połóż się, bo okazja przejdzie ci obok nosa. - byłem stanowczy. Bardzo stanowczy. Mac uśmiechnął się seksownie. W ten sposób, który uwielbiałem. Nie mówił nic więcej. Sturlał się ze mnie i położył obok. Moje łóżko było łóżkiem małżeńskim, więc nie spadł. A szkoda.
Położył ręce obok głowy na materacu i spojrzał na mnie. Ja wziąłem głęboki wdech i powoli się podniosłem. Zawsze denerwowałem się przed tego typu bliskością... Ale to nie zmieniało faktu, że cholernie chciałem Maca Hiltona. Przełożyłem przez niego nogę i usiadłem mu na biodrach. Był bardzo zadowolony z moich poczynań. Było widać po jego rozkosznej minie. Naprawdę był seksowny. Cholernie seksowny.
Dobrze, że ułożył się z rękoma podniesionymi do góry, bo łatwiej było mi go rozebrać. Gra wstępna była ważna, jakby nie patrzeć, a ja byłem w niej mistrzem. Chyba. Przynajmniej taką miałem nadzieję. Zdjąłem z niego kurtkę, a potem koszulkę, a on pomógł mi w tym zadaniu, unosząc się lekko. Odłożyłem wszystko na bok łóżka i spojrzałem mu w oczy. Naprawdę był zadowolony. Bardzo zadowolony.
- Działaj, skarbie. Dziś jestem twój. - pogładził moje uda, mówiąc bardzo zadowolony z siebie. Albo ze mnie. Cholera wie co mu siedzi w głowie. W każdym razie zabrzmiało seksownie.
- Zawsze jesteś mój. - wywróciłem oczami. - Nawet jeżeli jesteś w innym kraju, to nie zmienia faktu, że jesteś mój, Hilton. - ułożyłem dłonie na jego torsie i powoli przejechałem nimi, najpierw w dół, potem w górę.
- Nawet gdybym był na innej planecie, to nic tego nie zmieni. - znów ułożył ręce nad głową i wbił we mnie spojrzenie.
- Tak... Dokładnie tak, Hilton. - pochyliłem się do niego, zapierając się dłońmi po obu stronach jego głowy.
- To seksowne, kiedy mówisz do mnie po nazwisku, wiesz? - zamruczał, jak kot. Wzruszyłem ramionami i musnąłem jego wargi. On przymknął oczy i znów zamruczał.
- Masz być cicho, Hilton. - szepnąłem do jego ucha. Polizałem je, a po chwili ugryzłem. Mac spiął się, ale już po chwili rozluźnił. Uwielbiałem rozpalać go w ten sposób. Cholera, był seksowny.
- Tak jest, panie kapitanie.
Wywróciłem oczami i pocałowałem go w policzek. Mac złapał mnie za biodra, a po chwili wsunął jedną dłoń pod moją koszulkę. Był grzeczny, bo tylko mnie masował. I bardzo dobrze, bo gdyby zrobił coś więcej, nie wytrzymał bym tego. No i pewnie skończyłoby się tak, że Mac Hilton tej nocy nie zaznałby żadnej przyjemności. Na szczęście byłem opanowany.
Szedłem pocałunkami w dół. Najpierw obcałowałem szczękę po prawej stronie. Potem szyję. Tam zostałem na dłużej, bo zrobiłem mu parę malinek i ugryzłem, na co jęknął. To był strasznie słodki jęk. Uwielbiałem, kiedy Mac jęczał.
Potem ugryzłem go w obojczyk i polizałem jego wystającą kość. Ciągle wzdychał i nie powstrzymywał się przed tym zbytnio. Był cicho. Na szczęście cicho, bo gdyby tata się dowiedział, że Mac to mój chłopak mogłoby być słabo. Bardzo słabo.
Zacząłem muskać jego tors. Polizałem jego sutka, a po chwili go przygryzłem.
- Rene... - westchnął cicho i wplątał dłoń w moje włosy. Spojrzałem na niego, bo nie wiedziałem, czy zrobiłem coś źle, czy... Co.
- Tak? - zapytałem cicho.
- Chcesz mi zrobić loda? Zgadłem? - zgadł. Hilton mógł tylko domyślać się, co tak naprawdę chce zrobić, ale narazie nic na to nie wskazywało.
- Skąd wiesz? - zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego przenikliwie. On uniósł się na łokciach i uśmiechnął w słodki sposób.
- Zawsze robisz taką minkę. - złapał mnie za policzek i pogłaskał go kciukiem. - Kiedy chcesz to zrobić. - dokończył. Wtuliłem się w jego rękę. Złapałem za nią po chwili i pocałowałem czule. Kochałem idiotę. To był mój skarb, o który bardzo chciałem dbać. Dbałem. Był mój.
- Idiota. - uśmiechnąłem się, a on krótko mnie pocałował.
Z powrotem położył się na plecach i westchnął. - Kontynuuj.
Teraz, trochę bardziej zawstydzony, niż byłem, zacząłem całować go po żebrach. Jego oddech powoli przyspieszał, a jego spodnie... No cóż, zrobiły się jakby za małe. Bardzo mi się podobało. Relacje Maca były przyjemne. Uwielbiałem patrzeć na niego, kiedy było mu dobrze. A było. Oj tak... Byłem zajebisty w całowaniu.
Przeniosłem się na brzuch, coraz to bardziej zsuwając się z łóżka. Spojrzałem na Maca. Zmysłowo. On spojrzał na mnie. Wypiąłem język i przejechałem nim po jego skórze, od paska spodni Maca, aż po pępek. Jego klata natychmiast poruszyła się. Bardzo gwałtownie. Jego oddech stał się cięższy. Oh, chora. To takie podniecające.
- Rene, pośpiesz się, mała cholero. - westchnął, zaraz po tym jęcząc w dłoń. Naprawdę był podniecony. A ja dumny z siebie.
Postanowiłem go nie męczyć. Kochałem go i nie miałem serca, kiedy patrzył na mnie w taki sposób. W bardzo pożądliwy sposób.
Rozchyliłem jego nogi i zsunąłem się jeszcze bardziej. Praktycznie klęczałem na ziemi, bo Hilton położył się trochę krzywo.
Rozpiąłem pasek od jego spodni mocnym szarpnięciem. Zsunąłem je z jego bioder w podobny sposób, bo mocno i gwałtownie pociągnąłem je w dół. Widząc jego bieliznę zarumieniłem się mocno. Lubiłem to robić? Chyba tak. Ostatnim razem bardzo mi się podobało. I było podniecająco.
Mac uniósł się na łokciach i spojrzał na mnie niecierpliwie. Wyglądał jak dziecko, które strzeliło focha, bo ktoś zjadł mu czekoladę. Czy coś w tym stylu. W każdym razie, jak na dorosłego faceta wyglądał strasznie uroczo. Oczywiście dorosłego faceta tylko wyglądem. W środku był, jak dzieciak. Bardzo rozpuszczony dzieciak.
Uśmiechnąłem się, bo jego widok był naprawdę przyjemny. No, ale nie chciałem się nad nim znęcać. Bardzo niepewnie zsunąłem jego bokserki i... Wziąłem się do roboty.
Teraz odważniej, złapałem za jego męskość. Ale delikatnie. On westchnął i spiął się. Dopiero po chwili rozluźnił się i uśmiechnął, odchylając głowę do tyłu. Powoli pocałowałem czubek jego członka, a po chwili traciłem go językiem. Czułem się niepewnie, mimo że raz już to robiłem. Raz... Kilka razy! Ale... Ale czułem się, jakby to był drugi.
- Masz być cicho, Mac. - szepnąłem, a on zgodził się bez żadnych sprzeciwów, kiwając mi głową. Spoko. Teraz była moja kolej.
Przymknąłem oczy, bo Mac bardzo mnie zawstydzał, kiedy w nie patrzył. No i ja byłem bardzo zawstydzony tym co robiłem. Bo to było... W życiu bym się do tego nie przyznał. Nawet za dziesięć milionów dolarów.
Wsunąłem go do ust bardzo ostrożnie. Uważałem, aby go nie ugryźć, ani nic z tych rzeczy. Chociaż... Gdyby mnie zdenerwował nie miałbym skrupułów.
Mac zamruczał głośno, a mnie przeszły dreszcze. To było podniecające. Bardzo. Przyjemne. Zdecydowanie Mac sprawiał mi przyjemność, kiedy my było przyjemnie. Nie do końca to rozumiałem, ale... Ale to było niesamowite uczucie.
Wsunąłem go, jak najdalej mogłem. Nie byłem mistrzem w robieniu takich rzeczy, dlatego jego członek zmieścił się w moich ustach może do połowy. Najpierw zacząłem go ssać. Dłoń Maca mocno zacisnęła się na pościeli. Jego mięśnie mocno się napieły, a żyły na jego rękach stały się bardziej widoczne. To było seksowne. Uwielbiałem to. Tak. Uwielbiałem.
Powoli zacząłem poruszać głową. Mac jęknął i spiął się mocno. Spojrzałem na jego brzuch. Seksownie poruszał mięśniami. Byłem w niebie? Tak. Mac Hilton miał zajebisty kaloryfer.
- Dawaj, skarbie... - wymruczał, jak kot. - Szybciej. - rozkazał mi. Zadrżałem, bo jego ton był bardzo władczy. Cholernie mnie podniecał.
Oczywiście przyspieszyłem, tak jak chciał. Moje oczy zaszły łzami, bo zrobiło mi się trochę niedobrze. Wziąłem go jeszcze głębiej. Powstrzymałem odruch wymiotny, bo naprawdę chciałem, aby było mu dobrze. Było mu bardzo dobrze. Świetnie. Przecież mi powiedział.
- Idealnie, Rene. - powiedział cicho, zaraz po tym jęcząc. Spojrzałem na niego, kiedy położył swoją dłoń na mojej głowie. Wplątał palce w moje włosy, w miarę możliwości oczywiście, i zaczął nadawać mi rytm.
Raz na jakiś czas zatrzymywałem się, aby possać główkę jego męskości, popieścić go samym językiem. Mac to uwielbiał. Ciągle sapał. Jęczał. A ja myślałem, że dojdę od jego głosu. To było bardzo zawstydzające. Odruchowo zacisnąłem swoje nogi, bo naprawdę dziwnie się z tym czułem. Głupio.
- Weź go dalej, Rene. - Mac usiadł. Jego uda zaczęły drżeć. Jego klata unosiła się i opadała bardzo szybko. Jego oddech... Zaczął sapać. Bardzo seksownie sapać i wzdychać. Przyspieszyłem, bo zrozumiałem, co właśnie się dzieje. Najlepszy moment w tym wszystkim nadchodził, a ja chciałem, aby ten raz był wyjątkowy dla Maca.
Hilton zatkał usta dłonią. Drugą znowu zacisnął na pościeli. Bardzo mocno. Jego mięśnie znów seksownie się napieły.
- Rene! - jęknął głośno, a po chwili doszedł. A miał być cicho ten pierdolnięty idiota. Niestety nie poszło mi tak dobrze jak za pierwszym razem i zacząłem dławić się jego spermą i głośno kaszleć. Oplułem sobie rękę i brodę. No niestety, nie wszystko zawsze jest idealne i idzie po naszej myśli. Hilton padł na łóżko i zaczął głośno sapać. Ja w tym momencie się uspokoiłem i usiadłem obok niego. Musiałem się pilnie umyć. Bardzo pilnie.
- M-mac... - sam jęknąłem, kiedy w pełni uświadomiłem sobie, jak teraz wyglądam. Spojrzałem na swoją białą rękę i aż zrobiło mi się słabo. Było mi wstyd, że tym razem tego nie połknąłem.
- Co jest? - Hilton usiadł i przysunął się do mnie. W między czasie naciągnął bokserki na biodra. Spodnie jebał. Jeszcze trochę posapywał i uśmiechał się. Spojrzał na mnie, a ja momentalnie zrobiłem się cały czerwony. To była jego wina i czułem się bardzo niekomfortowo.
- Ah, o to chodzi. - złapał mnie za policzek, a po chwili przetarł moją twarz. Brudną od jego spermy twarz.  - Urocze. - szepnął i trochę spoważniał.
- Chce się umyć. - nie wiedziałem dlaczego zacząłem panikować. Było mi głupio i czułem się zażenowany. Pobrudziłem się, jak ciota, a teraz zachowywałem się, jak ciota. No świetnie.
- Przecież nic się nie stało. - zarzucił mi rękę na ramię i przyciągnął mnie do siebie. Mocno mnie przytulił i pocałował w skroń. Bardzo czule. - Byłeś... Byłeś wspaniały. Z żadną nie było mi tak dobrze.
- Nawet z Kelly?
- Musimy mówić o tej dziwce? - za to go kochałem. Kiedy czułem się naprawdę źle on robił wszystko, aby mnie pocieszyć. I mówił tylko prawdę. Ufałem mu. Wierzyłem w każde jego słowo. Nie mogłem inaczej. Kochałem idiotę nad życie. Nieważne co zrobił. Już tego nie pamiętałem. Liczyliśmy się tylko my, tu i teraz. Razem.
- Uwielbiam cię, Mac. Jesteś dla mnie najważniejszy. - wtuliłem się szybko w jego tors i zamknąłem oczy. Było mi z nim cudownie. Teraz byłem pewien, że nie chce go nikomu oddawać. Kompletnie nikomu. Był tylko mój. Wyłącznie mój.
- Kocham cię, Rene. - powiedział mi w szyję, całując ją przy tym. - Podobasz mi się w tej bluzie. Nowa? Ślicznie wyglądasz. Naprawdę zajebiście.
- Tak. - mruknąłem i zacząłem gładzić mięśnie jego brzucha. - Nawet z twoją spermą na twarzy?
- Nawet nie wiesz, jak to bardzo mnie podnieca. - wyszeptał zmysłowo do mojego ucha. Zagryzłem wargę. Mac był słodki. Naprawdę się starał. Chciał, abym czuł się dobrze. Czułem się bardzo dobrze. Przy nim świetnie. Wystarczyło jedno jego zdanie, a nawet słowo, żeby mój humor się poprawił. To chyba naprawdę była miłość. Tak. Zdecydowanie. Tylko on mnie tak uszczęśliwiał. Nawet bardziej niż jedzenie. To na pewno była miłość.
No, ale cóż... Jak zwykle spierdoliłem i nie powiedziałem mu, że go kocham.
- Kontynuujemy? - zamruczał do mojego ucha. Uśmiechnąłem się tylko i zaśmiałem cicho. Wyprostowałem się i spojrzałem mu w oczy. On mocno złapał mnie za udo i pociągnął za nie w swoją stronę. Szybko przeciągnął mnie na jego kolana i mocno złapał za biodra.
- Okey... Ale potem idziemy się umyć. - zarzuciłem mu ręce na kark.
- Oczywiście, mój królu. - klepnął mnie w pośladek, w miarę możliwość oczywiście i dorwał się ręką do mojego rozporka. No tak... Teraz przyszedł czas na mnie i już nie mogłem się doczekać, kiedy to Hilton się do mnie dobierze. A raczej do mojego tyłka.

*

Mac trzymał mnie za pośladki, a ja mocno się do niego przytulałem. I całowałem. Bardzo namiętnie całowałem. Po godzince bardzo miłych pieszczot zdecydowaliśmy się w końcu wziąć prysznic. Mac miał niedługo wyjeżdżać, a ja chciałem się nim jeszcze nacieszyć. Wyniósł mnie z mojego pokoju, a ja zacząłem się cicho śmiać. Wszyscy nadal spali i nie mogliśmy być głośno. No, ale coś nie wyszło, bo drzwi trzasnęły. W sumie mieliśmy w to wyjebane.
- W prawo i prosto. - zachichotałem mu w wargi i zacząłem dalej go całować. Ja byłem nagi od pasa w dół, a on od pasa w górę. W sumie śmieszna sprawa. Wcale mi to nie przeszkadzało, bo w sumie przyjemnie było ocierać się o jego nagi brzuch.
- Się robi. - powiedział, a po chwili wepchał mi język do ust. Siłą! Ale to bardzo mi pasowało. Obijaliśmy się o ściany, ale jakoś doszliśmy do tej łazienki. Nacisnąłem na klamkę, a Mac kopnął w drzwi i tak znaleźliśmy się w środku. I dopiero tam mnie postawił. Zamknął nas na klucz, ale nadal nie odrywał się ode mnie. Tylko na chwilę i przez tę chwilę złapał za moje nadgarstki i przyszpilił mi je nad głową. Znów zacząłem się podniecać. No i się podnieciłem.
Mac oderwał się od moich ust dosłownie na chwilę i wyszeptał mi w wargi. - Chodź tu. - no i znów zaczął mnie całować. A jego dłoń powędrowała między moje pośladki. Natychmiast włożył we mnie dwa palce, a ja aż wygiąłem plecy w łuk. Jęknąłem głośno w jego usta, które na szczęście stłumiły ten jęk, bo byłoby naprawdę głośno, a mój oddech natychmiast przyspieszył. Zaskoczył mnie. Bardzo mnie zaskoczył, mimo że już robił mi tak ledwie piętnaście minut temu. No cóż... Hiltonowi nigdy nie było mało. A ja myślałem, że oszaleję. Odchodziłem od zmysłów. On zaczął natychmiast nimi poruszać. Był ostrzejszy, niż poprzednim razem. Nabrał w tym wprawy, a ja uwielbiałem go za to. Za to, że go nie brzydziłem. Byłem w końcu facetem, a on traktował mnie normalnie, a może nawet lepiej, niż kobiety. Na pewno lepiej.
Włożył je dalej bardzo gwałtowny ruchem, a ja aż się szarpnąłem. Bardzo mocno trzymał moje nadgarstki, dlatego wbijałem paznokcie w swoje dłonie, zmiast w jego plecy. Może to i lepiej. Nie chciałem go bez powodu poszkodować. Bez powodu... Tak Rene.
- Mac... Mac... - jęknąłem, kiedy oderwał się ode mnie i zaczął nabierać powietrza.
- Cicho. - zmysłowo spojrzał w moje oczy i z dziwną pasją zaczął sprawiać mi przyjemność. Nauczył się gdzie jest to miejsce. Wiedział doskonale. I nie szczędził mi przyjemnych odczuć. Może dlatego doszedłem tak szybko. To może trwało... Minutę? Mniej? Nie miałem pojęcia. To był najszybszy finisz mojego życia. Pobrudziłem mu brzuch i spodnie, po raz kolejny tej nocy. Cudem udało mi się stłumić jęk w sobie. Robienie takich rzeczy po cichu było zabawne, ale... Zdecydowanie wolałem się powydzierać. Szczególnie, że Mac to uwielbiał.
- Ale szybko. - prychnął i puścił moje nadgarstki. Położył mi rękę na talii i objął mnie czule.
- N-nie śmiej się, bo... Bo ci pierdolnę, Hilton. - zagroziłem, ale mój głos zabrzmiał dość zabawnie. Bardzo zabawnie, bo emocje z przed chwili jeszcze nie opadły i był bardzo drżący.
- Nie śmieje się. To urocze. - zagryzł wargę i spojrzał w moje oczy. - Aż tak na ciebie działam?
- Zamknij się i chodź pod ten jebany prysznic, Hilton.

---

Heej!❤️
A więc tak jak chcieliście macie opis 😂❤️ wyszło mi to... Chyba trochę do kitu, mam takie wrażenie 😭💔

Jakby nie patrzeć zrobiłam wam mini maraton, bo codziennie przez trzy dni były rozdziały 😂❤️ fajnie w sumie hahaha 😂❤️

Dobra, to tyle co chciałam napisać!

Do nexta, Skarby!❤️

Flo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top