Rozdział 44

Nie sprawdzany 🤣♥️

---

Zjebałem.
Patrzyłem na wiadomość od Cilliana dobre pięć minut. Za cholerę nie wiedziałem co odpisać. No cóż. Byłem w dupie. Nie chciałem zdradzić Maca, a Lautner dążył właśnie do mojej zdrady. Ewidentnie.
Ale dlaczego zjebałem?
Jak się okazało te pięć minut, to było zdecydowanie za długo. Nie zauważyłem, że Hilton stanął za mną i  zobaczył tego nieszczęsnego esemesa. No i byłem w dupie. Podwójnie.
- Co to ma znaczyć, Rene? - i to mnie zabiło. Totalnie. Loganek usiadł na podłodze i zaczął przeglądać gry do PlayStation, a Hilton... A Hilton się wściekł.
- Nic. - burknąłem i odłożyłem telefon na stoliczek obok kanapy.
- Jak to nic? - usiadł obok mnie, a sam ustawił na nim sok i trzy szklanki. Najwidoczniej skoczył po picie do kuchni, a ja przez tego cholernego esemesa nawet się nie zorientowałem. Cholera.
Byłem w dupie.
- Teraz ja chcę z tobą potańczyć. - próbowałem zmienić temat. No ale... Próbowałem. Wziąłem joysticka z podłogi, ale on został natychmiast mi zabrany. Przez Maca. Odłożył go na kanape obok siebie i spojrzał na mnie agresywnie.
- Zdradzasz mnie z tym gnojem? - wbił wzrok w moje oczy, a mnie przeszły ciarki. Jego ton był spokojny, ale jego złość była wyczuwalna na kilometr. Albo i dwa. W każdym razie znów poczułem dziwny strach. Agresja w Hiltonie potrafiła urosnąć momentalnie, ale zmniejszenie jej poziomu nie szło już tak łatwo. No niestety. I to ja musiałem odwalać całą brudną robotę. W innym przypadku prawdopodobnie nie wyszedłbym z tego cało. Ewentualnie moja psychika, mózg, albo dupa.
- Ja pierdolę, Mac... - westchnąłem i znów wziąłem swój telefon do ręki. - Wytłumaczę ci to, ale masz się zamknąć i nie ruszać przez minutę. - zacząłem przeglądać swoją galerię w poszukiwaniu bardzo ważnego dowodu mojej niewinności. Dowodu, który pokazywał bardzo ciekawe rzeczy. No i te widoki... Zajebiste.
- No słucham, kurwa.
- Miałeś się nie odzywać.
- Kurwa...
- Pamiętasz, jak się pokłóciliśmy, a ty pojechałeś na wstępne nagrywki? - zapytałem retorycznie, bo tego przecież nie dało się zapomnieć. - To głupie, ale... Starsznie za tobą tęskniłem no i byłem ciekawy, jak ci idzie na planie. No i wyszło to. - odwróciłem telefon w stronę Maca, puszczając mu filmik, niegdyś wysłany przez Cilliana. Był na nim sam Mac pod prysznicem. Nagrywał oczywiście Lautner, który włamał się Hiltonowi do łazienki i uchwycił wiele ciekawych widoków. OGROMNYCH widoków.
- To było wtedy, kiedy Cillian włamał ci się do kibla. - uśmiechnąłem się. - Wysyłał mi twoje zdjęcia i wszystko relacjonował, w zamian za małego buziaka, o którym właśnie sobie przypomniał. - złapałem go za rękę i spojrzałem mu w oczy. - Nie złość się Mac. Wiesz przecież, że nie zgodziłbym się na nic nieodpowiedniego.
- Cillian to kurwa. Nie zbliżaj się do niego.
- Mac.
- Zastanowię się, czy ci wybaczyć.
- Mac...
- Zawiodłem się.
- Idioto...
- Okey, wybacze ci, ale masz zerwać z nim kontakt.
Westchnąłem tylko. Mac był jak dzieciak. I to bardzo uparty dzieciak. Nie miałem pojęcia jak z nim rozmawiać, ani w jaki sposób ogarnąć jego zazdrość do nieszkodliwego poziomu. Bo krzywdził mnie. Nasz związek zaczął robić się bardzo uciążliwy. Ale nie chciałem z niego rezygnować. Bo kochałem tego dupka na zabój.
- Jasne... - mruknąłem cicho. - Kto tu komu powinien wybaczać, Mac... - wstałem i ruszyłem w stronę schodów. Nie miałem ochoty z nim gadać. Był dupkiem.
Wziąłem oczywiście swój telefon. Nie miałem zamiaru wystawiać Cilliana. Chciałem to po prostu przełożyć.
- Rene...
- Boli mnie głowa. Idę się położyć. Zajmij się Loganem. - przerwałem jego wypowiedź. Naprawdę rozbolała mnie głowa. To nie była żadna wymówka.
- Zostań z nami. - próbował mnie zatrzymać. No cóż... Próbował.
- Jakoś nie mam ochoty. - powiedziałem cicho, ale z wyrzutem. Nie miałem już siły do tej chorej akcji. Do opieki nad Hiltonem. Do jego humorków. I do dręczenia siebie. Bo takie poświecenie mnie przerastało. Wyparcie się całej prywatności... No prawie całej. Tylko na kiblu mogłem sobie pobyć sam ze sobą.
Zgarnąłem po drodze Bestię i pobiegłem na górę, zostawiając Hiltona z Loganem. To było naprawdę męczące. I miałem już dosyć. A to był dopiero początek.

***

To były dni ciszy. A raczej parę godzin ciszy. Nie byliśmy pokłóceni, ale nie gadaliśmy. Między nami było dość sztywno. Wieczorem przelizaliśmy się na dobranoc, potem trochę mnie dotykał no i poszliśmy spać. Rano go nie było. Zostawił tylko karteczkę, że musiał wyjść. Lepiej, bo nie miałem ochoty na niego patrzeć. Chcąc nie chcąc poszedłem do szkoły. Oceny niby były już wystawione, ale nie mogłem siedzieć w domu. Ciągle myślałem o Hiltonie. I o naszym związku, który się psuł. Powoli i bardzo boleśnie psuł.
Przy okazji chciałem podziękować Kelly. Jakby nie patrzeć pomogła mi. W końcu dała mi trop, dzięki czemu Mac idiota nie popadł w nałóg. Chyba.
W każdym razie kupiłem jej czekoladki. Zajebiście drogie i pyszne czekoladki. Mimo wszystko byłem jej wdzięczny. Nieważne, że była suką, czy inną czarownicą. Dla mnie była dobra i chciałem jej za to podziękować.
Plan lekcji wykazywał, że jej klasa właśnie miała wf. No więc udałem się na halę. Wkradłem się jak jakiś superniedyskretny ninja na tę jakże zajmującą lekcję, na której jak zwykle nie było nauczycieli, bo wypieprzyli na kawę i zacząłem rozglądać się za Kelly. Jej poszukiwania nie trwały długo. Siedziała na ławce tuż przy wejściu, śmiejąc się na cały głos że swoimi przydupasami. Uśmiechnąłem się na jej widok. Chcąc nie chcąc wydała mi się słodka. Ale Hilton był bardziej słodki, niż ona. Ze sto razy.
- Hej, Kelly. - zagadałem do niej, nie myśląc o konsekwencjach.
- Rene? - widocznie się zdziwiła i spojrzała na mnie. - No hej.
- Pogadamy? - uśmiechnąłem się znów. Dziewczyny natychmiast umilkły. A Kelly tylko mi kiwnęła i wstała.
- Jasne. - też się uśmiechnęła. Podeszła do mnie, zerkając przez ramię na swoje koleżanki, które zaczęły chichotać. Słodkie. Szkoda, że w mojej głowie siedział tylko i wyłącznie Hilton.
Przepuściłem Kelly w drzwiach i razem wyszliśmy z hali na korytarz do niej prowadzący. Uniosłem wysoko brwi, słysząc jakieś dziwne piskanie tamtych lasek. Spojrzałem pytająco na moją nową znajomą, a ona wzruszyła ramionami.
- No co? Lecą na ciebie. - zaśmiała się.
- Oh, ty też? - zażartowałem, szczerząc do niej zęby.
- Może. - wywróciła oczami i złapała się za ramię. Co jak co, ale naprawdę była z niej słodka dziewczyna. LOL. Dziewczyny naprawdę były słodkie. Zagryzła wargę i spojrzała w dół. Była trochę wyższa ode mnie, centymetr może dwa. No i naprawdę ładna.
- Serio? Czuje się zaszczycony. - sam zacząłem się śmiać.
- Szkoda tylko, że jesteś gejem... - szepnęła i spojrzała w moje oczy.
- Nie jestem. To wszystko wina Maca. Serce nie sługa. Tyle.
- Jasne. Już się nie tłumacz. - przewróciła oczami. - O czym chciałeś gadać?
- A no tak. - pacnąłem się ręką w czoło, bo kompletnie zapomniałem po co do niej przybyłem. Znaczy chwilowo. Wyciągnąłem czekoladki w jej stronę, które wcześniej chowałem za plecami. Czekoladki... To praliny były! W dodatku nie tanie!
- Dziękuję za opiekę i... Sama wiesz co. - zarumieniłem się delikatnie. Bo w sumie te całe okazywanie wdzięczności było zawstydzające. Sama Kelly mnie zawstydzała. Była śliczna i idealna. Miła. Nie miałem pojęcia skąd wzięły się te niepozytywne plotki na jej temat. Może przez Maca, ale... Ja miałem o niej własne zdanie.
- Ja... Ja nie powinnam jeść takich rzeczy. Trzymam dietę, ale dziękuję. - odgarnęła włosy za ucho i zarumieniła się.
- Przestań gadać takie głupoty. Jesteś śliczna.
- Naprawdę?
- No. - kiwnąłem. Ona spojrzała na mnie niepewnie. No i zaczęła się śmiać. Radośnie, a w kącikach jej oczu pojawiły się małe łezki. Naprawdę nie ogarniałem tego jak działają dziewczyny, ale najwidoczniej były bardzo delikatne. I lubiły komplementy.
- Zjem wszystkie, Rene. - wzięła je ode mnie i przytuliła je do swojej piersi. - Matko, Peter ciągle wytykał mi, że mam za duży tyłek i za mały biust.
- Bo jest frajerem. Są cacy. - pokazałem jej okejkę na palcach i puściłem oczko. Ona znów zachichotała.
- Jesteś chyba pierwszym facetem w tej szkole, który mnie szanuje. - facetem. Nie chłopakiem. FACETEM. Komplement. Co za miła dziewczyna.
- Nie mam powodów, aby cię nie szanować.
- A to, że jestem ex twojego chłopaka? - uniosła brwi.
- Totalnie mi nie przeszkadza.
- A to, że są plotki, że na niego lecę?
- Chyba mam swoje oczy. - uśmiechnąłem się głupawo. - Nie przejmuj się takimi rzeczami. Naprawdę ci dziękuję.
- Ja też. - zachichotała i pomachała czekoladkami. - Mac ci powiedział, że moje ulubione?
- Nie. To było przeczucie. - również za zacząłem się śmiać. - W każdym razie... - zrobiłem krok w jej stronę. Jedną z dłoni położyłem na jej talii, drugą złapałem ją za ramię. Musnąłem jej policzek. - Smacznego. - uśmiechnąłem się najsłodziej jak potrafiłem i znów się wycofałem. Ona zrobiła się cała czerwona. Nie chciałem dziewczyny bardziej kłopotać, więc... Pomachałem jej na pożegnanie.
- Hej, Kelly. - i spierdoliłem ze szkoły.

Jedyna rzecz, która mnie dręczyła to jej idealność. I idealność Maca. Oboje byli świetnymi ludźmi. Pasowali do siebie. Po prostu idealni.

I chyba zrobiłem się trochę zazdrosny.

---

W końcu rozdział! 🤣♥️
Wybaczcie, że tak długo mnie nie było, ale no... Na wakacjach byłam haha ^^ Mini urlopik, po którym wróciłam chora 😂♥️

Szczerze to troszkę wena mi uciekła i mam pytanko do was.

Co chcielibyście zobaczyć w następnym rozdziale? 🌝
Drame? Zdrady? 😏
A może coś gorącego? 😏❣️😏
Hahaha 😂♥️
A tak serio to piszcie jakieś pomysły. Muszę skądś zaczerpnąć inspiracji!

Flo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top