Część 9. Masterpiece
Mocne światło przebiło się przez delikatną skórę powiek zapełniając widok czerwienią.
Max czuła wiele nowych rzeczy odkąd otrzymała swoją niezwykłą moc. Nie wyostrzyły jej się zapachy czy dźwięki-te były równie nieznajome i dziwne jak wcześniej. Pojawiły się za to wskazówki, niewypowiedziane myśli, które kołatały się wokół jej głowy.
Teraz była to myśl "nie poruszaj się".
Leżała więc bez ruchu czekając na rozwój wydarzeń.
-Chodź tu i rób zdjęcia bo niedługo się obudzi.
Znajomy głos... Nie mogła jednak dopasować go do żadnego mężczyzny.
-Zaraz podam jej więcej i się nie obudzi.
Drugim mężczyzną był Nathan Prescott. Momentalnie zrobiło jej się gorąco, a na jej czoło wystąpiły kropelki potu. Czuła wilgoć i beton pod nagą dłonią, więc zapewne była w tej ich ciemni. Przed samym Nathan em ciężko byłoby jej się obronić,a był tu jeszcze ktoś i, sądząc po głosie, był on dużo starszy.
Pod powiekami pojawiły się łzy.
"Myśl Max, kurwa, myśl, bo nie wyjdziemy z tego całe"
Nie mając jednak żadnego pomysłu i cały czas słysząc, że drugi mężczyzna jest blisko nie wykonała ruchu.
-Skończone! To będą cudowne zdjęcia. Tyle utajonego gniewu, strach i obojętność do świata. To jedna z naszych najlepszych modelek. Oprócz Rachel oczywiście.
Rachel... Też tu była?
Wbiła sobie paznokcie w skórę by nie krzyknąć. Rachel zaginęła tak dawno i nie została odnaleziona. Ona jednak nie miała takiej mocy jak Max-nie mogła cofnąć się w czasie co dawało dziewczynie sporą przewagę.
Nadal nie była jednak pewna swoich możliwości, więc wolała poczekać aż mężczyźni na chwilę znikną z pola widzenia.
-Kiedy mam ją odwieść?
-Kiedy chcesz. Byle nikt tego nie zauważył.
Mężczyzna przestał w końcu cykać nad jej uchem, odłożył aparat i skierował się do wyjścia. Słyszała to wszystko dobrze interpretując wszystkie dźwięki.
-Tak jest Panie Jefferson.
Na chwilę świat się zatrzymał. Dosłownie i w przenośni, nie wybrzmiał żaden dźwięk, nikt się nie poruszył. Dźwięk jego nazwiska zawisł bezwiednie w przestrzeni nie zdając sobie sprawy z tego ile zmieni.
Znała ten głos, bo był to głos Pana Jefferson, jej nauczyciela. No oczywiście. Tyle razy słyszała go na lekcji, ale narkotyki czy zmęczenie nie pozwoliły jej wcześniej połączyć faktów. Uwielbiała go w szkole, był jej idolem i to dla niego specjalnie wróciła do Arkadia Bay po tylu latach. Wewnętrzny głos mówił jednak: "nie ufaj mu." Mimo, że był nauczycielem to robił coś tu z Nathanem, gdy ona leżała na ziemi...
Tak, nie należało mu ufać.
Drzwi trzasnęły. Uchyliła oczy bardzo powoli i podejżliwie.
Rzeczywiście znajdowała się w ciemni, a, odwrócony do niej tyłem, mieszkał coś Nathan Prescott.
Szkoda, że nie był małą, uroczą dziewczynką. Skopała by mu dupę tak, że by na niej nie usiadł do końca życia.
-Najlepsza modelka... Rachel była najlepsza. Max to... Idiotka. Chciałem Kate, a ona... Idiotka. Nie będę jej odwoził kurwa. Z Nathanem Prescotem się nie zadziera szmaty!
Trząsł się cały i zachowywał jak obłąkany, ale wiedziała, że i tak nie da mu rady. Dużo ćwiczył i był o wiele, wiele wyższy.
Bezszelestnie przeszukała kieszenie w poszukiwaniu czegokolwiek co mogłoby jej pomóc w obronie.
Na początku zignorowała tą kartkę papieru. Przecież się nią nie obroni.
No chyba że...
To było zdjęcie. Pomięte trochę, po przejściach z całego dnia, ale jasno oznaczały się na nim dwie dziewczęce twarze. Ostatni dzień z życia Williama...
Skoro uratowała Kate, teraz była pora na Cloe i jej ojca.
Nie widziała innego rozwiązania.
<<
----
Wkręciłam się w tą opowieść. Kolejne rozdziały będą pełne akcji.
Wszystko sobie rozpisałam, mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top