Część 3 Modus Operandi

    Promienie słońca przedarły się przez uchylone żaluzje. Max Caulfied przetarła rozespane oczy rozglądając się po pokoju. Porozrzucane książki, kwiaty, gadżety fotograficzne- to wszystko mieszkało się tutaj w jeden , bezwłanie ułożony, jak to u nastolatków, bałagan. Na parapecie bujnie wyrastały zielone rośliny, a nad głową miała całą ścianę powyklejaną zdjęciami. Nie mogła się nie zatrzymać, choć na chwilkę, i nie popatrzeć na któreś, choć przez chwilkę.

Każdy raz mógł być ostatnim.

Rozbudziła się trochę skoczną muzyką, którą Chloe zaraz by zanegowała z powodu braku perkusji i krzyków. Ubrała swój ulubiony strój- jeansy, bluzkę i rozpiętą koszulę- jak zwykle zresztą. I wszystko byłoby jak każdego normalnego ranka.

Gdyby nie usłyszany szloch którejś z dziewczyn akademika.

Max nie domyśliłaby się kto, gdyby nie minęły jej pluszowe kapcie króliczki. Takie kapcie w tym kampusie miała tylko jedna osoba.

Brązowowłosa chciała wejść do pokoju przyjaciółki cicho, tak aby pozostać niezauważoną. Oczywistym więc było, że gdy tylko nacisnęła klamkę telefon zawył ogłaszając przyjście wiadomości.

Chloe: " partnerko zbrodni widzimy się na parkingu po 8mej lekcji
Zapolujemy"

Max:"  Polowanie w Twoim wykonaniu nie brzmi dobrze."

Chloe: " jeszcze zobaczysz
na co stać Chloe Price"

Max:"Nie uwierzę póki nie zobaczę."

Uśmiechnęła się do telefonu i weszła do pokoju.

Kate była zawsze taka cicha i spokojna. Rysowała śliczne obrazki dla dzieci i chciała wydać własną książkę. Dziś jednak zalewała się rzewnymi łzami.
Podeszła do niej cicho stając przy zarzuconym chusteczkami łóżku.

-Kate...
- Hej Max. - zaciągnęła nosem sięgając po kolejną chusteczkę. - Przepraszam. Pewnie wyglądam okropnie.

-To nie ważne. - usiadła na łóżku poklepując miejsce obok- Chodź i mi opowiedz. Będzie Ci lepiej jak to z siebie wrzucisz.

Dziewczyna wstała i przycupnęła obok panny Caulfied.

-To się stało tak nagle... Nigdy nie przypuszczałam...

-Możesz mi powiedzieć.

-Victoria raz podeszła do mnie i zaprosiła na imprezę klubu Vortex. Ona jest taka popularna i lubiana... Zawsze trochę chciałam być jak ona... Poszłam na tą dyskotekę mając nadzieję, że kogoś poznam. Wypiłam tylko jedno piwo Max, od razu zrobiło mi się gorzej. Nathan Prescott powiedział, że zawiezie mnie do domu... Obudziłam się tutaj, a oni... Oni...

-Co Ci zrobili? - zapytała krótkowłosa obawiając się najgorszego.

-Jest filmik, gdzie robię... dziwne rzeczy, brzydkie rzeczy, ale ja tego nie pamiętam, rozumiesz? Ktoś dorzucił mi coś do napoju, a oni wrzucili to do internetu.

Po tych słowach rozpłakała się całkowicie wtulając w koleżankę. Max gładziła ją spokojnie po plecach.
Mogła sobie tylko wyobrażać co czuła ta normalna i spokojna dziewczyna po takim potraktowaniu.

Dreszczyk emocji przed pierwszą imprezą w życiu.
Tłok, głośna muzyka, piwo- w końcu była jak normalna, wyluzowana nastolatka.
Nagły ból, panika i... Nic. Pustka w głowie i tylko nagrania z jakąś obcą osobą w jej ciele.

Umiała to sobie wyobrazić tak dobrze jakby to już kiedyś widziała.

-Spokojnie, już nie płacz. Wiem, że czekają Cię teraz bardzo ciężkie chwile, ale pamiętaj, że mi zawsze możesz się wygadać. Jest wiele osób, które kochają Cię mimo wszystko.
Dowiem się kto to zrobił. Obiecuję.

Spojrzała na nią tymi wielkimi, sarnimi oczami pełnymi wdzięczności.
Max wyszła z jej pokoju z poczuciem spełnionego obowiązku.

   Błękitnowłosa czekała oparta o swojego vana.

-Dziwnie znów widzieć tą budę.- zaciągnęła się nikotynowym błogosławieństwem- Chodź, spieprzamy stąd.

Wyjechały raptownie z parkingu, parkując auto w krzakach obok drogi, skąd widziały nadjeżdżające samochody ale one nie widziały ich.

Max postanowiła opowiedzieć przyjaciółce to co spotkało Kate.

-Ten skurwiel... - zicisnęła dłonie na kierownicy- Złapiemy go i już nikomu nie zrobi krzywdy.

-Tak będzie.
Tak wogóle czemu tu zaparkowałaś?

-Zobaczysz.

Pogrzebała w pokrętłach radia puszczają cicho spokojną muzykę. Siedziały tak w ciszy nie widząc, że nucą w ten sam sposób i kołyszą tak samo.
W końcu zza zakrętu wyłonił się ogromny samochód znanej marki.

-Oto on. - powiedziała Chloe. - Nathan Kutas Prescott.

Gdy odjechał już trochę Chloe szybko wcisnęła gaz i pojechała za nim. Robiła to tak jakby to nie był jej pierwszy raz-nie przyciąga uwagi, nie sprawiała wrażenie jakby śledziły Prescotta tylko, po prostu jechały drogą. Maks za to była ogromnie spięta wiedziała, że Naithan zrobił coś złego i to prawdopodobnie wielokrotnie, ale wiedziała także, że jego rodzina sponsoruje szkołę i jest najbardziej wpływową rodziną w Arkadia Bay. Nie chciała zadzierać z kimś takim, tym bardziej, że liczyła na stypendium naukowe  (oczywiście refundowane z ich pieniędzy). Poczucie wspólnoty z przyjaciółką jednak wygrało.
Czuła, że musi chronić Chloe choć nie wiedziała jeszcze przed czym ani przed kim.

- Wysiadł- powiedziała zaaferowana Chloe cicho otwierając drzwi po swojej stronie- Zachowuj się jak ninja. Bezszelestnie Max.

Dziewczyna, choć nie do końca przekonana, z bijącym sercem, poszła za przyjaciółką. Neitan skręcił w boczną uliczkę i przeszedł do wejścia na wysypisko. Dziewczyny poczekały chwilę, zanim poszły dalej.
Nathan zawsze wydawał się krótkowłosej jakiś dziwny. Co chwilę słychać było o jego bójkach wywołanych najmniejszą drobnostką, czasem był przesadnie miły i słodki by potem znów wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Mało kto jednak zwracał na to uwagę ze względu na jego wpływowych rodziców.
Chłopak przeszedł przez zawiłą sieć wysypiskowych śmieci i stanął nagle patrząc w dół i mówiąc do siebie. Na początku był to szept, a więc, z pozycji, w której się znajdowały, nie mogły go usłyszeć. Jednak zaraz rzucił się w wir słów mówiąc coraz szybciej i mniej składanie. Maks nie chciała na niego patrzeć, a więc spojrzała na przyjaciółkę głęboko wysłuchaną  w jego słowa. Nagle całkiem wyraźnie i głośno powiedział:

-Dlaczego mi to zrobiłaś Rachel...
A wyraz twarzy przyjaciółki zmienił się diametralnie. Nie zdążyła jej przytrzymać.

-Ty sukinkocie nie waż się wypowiadać jej imienia!- powiedziała, a wręcz krzyknęła rzucając się z pięściami na chłopaka i przewracając go.
Trwał jeszcze chwilę nie wiedząc gdzie jest, a Max w tym momencie zdążyła powstrzymać dziewczynę przed eskalacją gniewu.

-Ty szmato jak śmiesz mnie dotykać! - zza pazuchy wyciągnął pistolet, który wycelował w niebieskowłosą- Śledziłyście mnie?! Jakim prawem? Mogę was za to pozwać!

-Nie pierdol tylko odpowiadaj! - nie odpuszcza Chloe- Co cię łączyło z Rachel? Może też coś podałeś na imprezie?
Pistolet zacząć się w niepewnej dłoni.

-Odejdź, bo w ciebie strzelę.

-Gadaj o Rachel! - w oczach niebieskowłosej pojawiły się łzy.

I w tym momencie Nathan Prescott strzelił w brzuch Chloe Price.

Max wyciągnęła dłoń jakby tak mogła cofnąć i oddzielić się od uczynionego zła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top