Rozdział 21 END

Chciałam wam bardzo podziękować. Liczba odsłon jest naprawę większa niż się spodziewałam :D Równocześnie przepraszam a wszystkie błędy jaki napotykacie w tekście. Staram się je eliminować, jednak nie wszystko się zobaczy nawet czytając to samo kilka razy.

----------------------------------------------------------------

Ze snu obudził mnie odgłos otwieranych drzwi, lecz byłem na tyle śpiące, że postanowiłem go zignorować.

Po pewnym czasie obudził mnie krzyk mamy.

- Akira!

- Kochanie, co się stało?!- Dobiegł głos taty z przedpokoju.

Patrzyłem na nią z przerażeniem i zdziwieniem. Która godzina? Przecież mieli wrócić późnym popołudniem! Co oni tutaj robią?!

Spojrzałem na Kazumę. Patrzył na mnie bezradnym i równie zdziwionym wzrokiem co ja. Odkleiłem się od niego i zerwałem się na równie nogi. Białowłosy postąpił podobnie i stanął za mną nie widząc co ma zrobić. Sam w tej chwili nie wiedziałem co powinienem zrobić.

Ojciec dopiero zjawia się w salonie i patrzy zdezorientowany na całą nasza trójkę.

- Akira, co to ma znaczyć?!- Krzyczy w naszą stronę mama.

- Mamo...

- Kto to jest?!

- To...- chciałem wytłumaczyć.

- Nie odzywaj się?!- Wtrąciła mama.

To po co mi zadajesz pytania?!

Spojrzałem ukradkiem w stronę białowłosego i skinąłem głową w stronę wyjścia. Ignorując moją mamę udaliśmy się w stronę wyjścia.

- Czeka nas poważna rozmowa- zawołała mama za nami.

Otworzyłem drzwi stanęliśmy w progu.

- Nie mam pojęcia co oni tu robią.

- Spokojnie.- Starał się mnie uspokoić- Dasz radę wyjść jakoś z tej sytuacji?

- Nie mam pojęcia czego się spodziewać po rodzicach. Zapewnie po przyjeździe nie spodziewali się widoku syna śpiącego na jakimś nieznanym im mężczyźnie.

- Zapewne. Dobra, to ja może pójdę, żeby nie sprawić ci większych kłopotów.

- Dobra.- Westchnąłem.

- Zapisałem ci mój numer w telefonie. Zadzwoń do mnie później, zgoda?

- Zgoda.

- Powodzenia.- Powiedział, ujął moją twarz w dłonie i pocałował czule na pożegnanie.

Patrzyłem chwilę jak odchodzi i zamknąłem drzwi. Gdy się odwróciłem okazało się, że przede mną stoi moja mama. Kurczę, jak długo ona tu stała?!

- Jak długo tu stałaś?- Spytałem niepewnie.

- Do salonu i to migiem!

Skuliłem się w duchu i posłusznie udałem się do salonu. Czekał tam już ojciec, a po jego minie wnioskuję, że został już poinformowany o całej sytuacji.

- Usiądź- powiedział łagodnym tonem ojciec wskazując na fotel. Wiedziałem, że jego łagodny ton, to cisz przed burzą, którą będzie wybuch wściekłości mamy.

Chwilę po mnie w pokoju zjawiła się mama siadając koła ojca.

- Co masz mi do powiedzenia?!- Zaczęła mama.

- A co mam mieć- odpowiedziałem. Niby co miałem jej powiedzieć?!

- Kto to był?!- Mama piorunowała mnie gniewnym spojrzeniem.- Kto to był dla ciebie?!

- To... To jest...

- Nawet nie myśl, żeby nas okłamywać! Mów prawdę! Kto...

- Mój chłopka!- Wyrzuciłem to z siebie. Nie było sensu ich okłamywać. I tak by się dowiedzieli, a ja już miałem dość ukrywania przed nimi swojej orientacji.

Rodzice patrzyli na mnie, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszeli.

- Od kiedy ty...?- Ojciec nie był w stanie dokończyć pytania.

- Od kiedy wolę chłopców?- Mówiłem już pewnym siebie tonem.- Od zawsze. Nie zdziwiło was to, że mam już siedemnaście lat i nigdy nie przyprowadziłem do domu dziewczyny?!

Rodzice widać nie wiedzieli co odpowiedzieć, ale wściekłość mamy widocznie wzrosła.

W końcu mama się odezwała i między wszystkim doszło do niemiłej wymiany zmian. W końcu z złością udałem się do swojego pokoju. Siedziałem tam tak wściekł jak jeszcze nigdy. Przynajmniej z ich powodu. Kiedyś dochodziło między mną, a rodzicami do kłótni, ale nigdy nie tak ostrej jak dzisiaj.

Przed obiadem w telefonie wyszukałem numer Kazumy i napisałem do niego wiadomość. W moim nastroju wolałem z nim nie gadać. Bałem się, że przez przypadek mogę z nim wejść w kłótnię, a tego by tylko brakowało.

Od: Akira

Do: Kazuma

Pokłóciłem się z rodzicami. Jestem naprawdę w złym humorze :( Chciałbym się teraz do ciebie przytulić :)

Nacisnąłem „Wyślij" i już po chwili dostałem od niego odpowiedź odpowiedź.

Od: Kazuma

Od: Akira

Też chciałbym być teraz przy tobie :) Mam wrażenie, że to wszystko przeze mnie :( Zadzwoń jak będziesz mógł lub jak będziesz chciał po prostu porozmawiać. Na razie nie chcę ryzykować pogorszeniem sytuacji moimi wizytami u ciebie.

Od razu wziąłem się za odpisywanie na jego wiadomość.

Od: Akira

Do: Kazuma

OK. Mam nadzieje, że ta cała sytuacja szybko się zakończy. Do usłyszenia :)Tęsknie ;)

Na jego odpowiedź nie musiałem czekać długo.

Od: Kazuma

Do: Akira

Też tęsknienie. Kocham Cię ;*

Czytając ostatnią wiadomość od niego zrobiło mi się ciepło w środku, a łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Byłem naprawdę w podłym humorze i o niczym teraz tak bardzo nie marzyłem, jak przytulić się jego ciepłego ciała i posłuchać jego uspokajającego bicia serca.

Na obiad zszedłem dopiero, gdy byłem pewny, że rodzice już odeszli od stołu i nie natknę się na nich w kuchni. Zrobiłem sobie coś szybko na obiad pośpiesznie zjadłem i wróciłem do swojego pokoju. Leżałem tam z głową schowaną poduszce przez większość czasu.

Gdy nadeszła pora na kolacje nie udało mi się uniknąć konfrontacji z rodzicami. Znów doszło do niemiłej wymiany zdań i zdarzając zjeść tylko jedną kromkę chleba, z powrotem udałem się do siebie.

Miałem po dziurki w nosie ich zachowania. Powinni mnie akceptować takim, jakim jestem. To, że będą na mnie krzyczeć z powodu mojej orientacji niczego nie zmieni. Leżąc w łóżku stwierdziłem, że kłótnią podczas kolacji przepełnili czarę goryczy.

Przebrałem się w czyste ciuchy, wygrzebałem jakieś buty z szafki w moim pokoju i wyglądnąłem za okno. Panowała ciemność. Latarnie uliczne oświetlały niewielki kawałek przestrzeni wokół siebie. Jak Kazuma się tutaj dostawał? Rozejrzałem się uważnie szukając czegoś, co mogłoby pomóc w wydostaniu się z mojego pokoju. W końcu odkryłem prawdopodobny sposób, w jaki dostawał się i wydostawał się stąd Kazuma.

Otworzyłem okno na oścież i chwyciłem się drabinki na kwiaty znajdującej się koło mojego ona. Nie wyglądała na stu procentowo stabilną, więc szybko zszedłem po niej na dół. Gdy znalazłem się już na ziemi, stwierdziłem, że nie było to, aż takie trudne jak się spodziewałem.

Szybkim krokiem ruszyłem w stronę miasta. Miałem zamiar udać się do domu Kazumy. Byłe ciekaw reakcji moich rodziców, gdy zauważą moją nieobecność.

Droga nie wydawała się dość przyjazna. W mieście z powody przepalenia się dużej ilości żarówek, sporo miejsc zostawało pozbawionych dostępu do światła. Z pewniej strony poczułem ulgę, gdy zbliżałem się do słabiej zamieszkanej części miasta, gdzie mieszkał Kazuma. Od jego domu dzieliło mnie około pięć minut.

Nagle poczułem jak coś chwyta mnie za rękę, wykręca mi ją do tyłu i zakrywa usta. Próbowałem się wyrwać, lecz napastnik trzymał mnie w niedźwiedzim uścisku. Zaciągał mnie w stronę ciemnego zaułka oddalonego spory kawałek od drogi, którą przed chwilą szedłem.

Oprawca na chwilę zdjął dłoń z moich ust, chwycił moją drugą rękę i zaczął je związywać za moimi plecami. Gdy skończył, jakąś chustą zakneblował mi usta, bym nie mógł wezwać pomocy. Jeszcze nie miałem okazji zobaczyć go nawet kątem oka. Cały czas trzymał się za mną.

Kiedy miałem już związane ręce i nogi oraz zakneblowane usta. Pchnięciem powalił mnie za ziemię. Upadłem na twardy beton placami uderzając o ścianę jakiegoś budynku.

Patrząc na swoje nogi, mogłem dostrzec ciemne buty napastnika. Podniosłem wzrok, by zobaczyć jego twarz. Zamurowało mnie ze zdziwienia, gdy zobaczyłem jego twarzy. To był Kenta. Miał na sobie ciemne ubrania, a włosy miał upięte w wysoką kitkę. Na jego twarzy widniał niepokojący uśmiech.

- Witaj gówniarzy, dawno się nie widzieliśmy.

Chusta w ustach nie pozwalała mi na wydobycie z siebie żadnego słowa. Mogłem się tylko przyglądać.

- Masz ze sobą komórkę, prawda?- Podszedł do mnie i zaczął sprawdzać mi kieszenie. Natrafiając na mój telefon wyciągnął go i pomachał mi nim, przed twarzą.- To teraz zadzwonimy sobie do pewnego białowłosej osoby.

Otwarłem szeroko czy na wieść, że planuje go zadzwonić do Kazumy. Odblokował telefon i zaczął wyszukiwać jego numer. Znajdując go uśmiechnął się do mnie.

- Damy na głośnomówiący- powiedział nacisnąwszy „połącz".

Po trzecim sygnale rozległ się głos Kazumy.

- Akira?

- Nie. Zgaduj dalej, masz jeszcze dwie szanse.- Powiedział Kenta.

Przez chwilę panowała cisza.

- Kenta?! Gdzie jest Akira?!

- Spokojnie, po co te nerwy.- Mówił, jakby świetnie bawił się całą tą sytuacją.

- Jeśli coś mu zrobisz, nie daruję ci tego.

- Nigdy nie dasz człowiekowi dokończyć.

- Mów- odpowiedział gniewnie.

- Akira jest koło mnie cały i zdrowy... Przynajmniej na razie. Jeśli chcesz go zobaczyć całego przyjdź do Zaułka nr 2. Pamiętasz, gdzie to jest?

- Tak- odpowiedział wyraźnie rozdrażniony.

- Będziemy tam na ciebie czekać. Przyjdź pieszo i bez żadnej broni, jasne?

Nie usłyszeliśmy odpowiedzi. Rozłączył się. Schował telefon z powrotem do mojej kieszeni i podniósł mnie. Jego dłoń mocno ściskała moje ramię. Jako, że znajdowaliśmy się niedaleko domu Kazumy, pojawił się w ciągu niecałych pięciu minut. W chwili, gdy białowłosy nas zobaczył stanął jak słup soli. Gdy znalazł się w odległości około piętnastu metrów od nas poczułem ostrze przy swoim gardle. Kazuma natychmiast się zatrzymał.

- Nie rób żadnych głupstw- odezwał się białowłosy.- Zostaw go, to na mnie chcesz się odegrać, ale go w to nie mieszaj.

- Po części, on również jest w to zamieszany. Przecież to przez niego siedziałem w więzieniu.

Ręką, którą trzymał moje ręce przeniósł na węzeł chusty, która kneblowała mi usta. Ściągnął ją i jego dłoń z powrotem powróciła do przytrzymywania mnie za sznur przy moich nadgarstkach.

- Tylko cicho bądź- zwrócił się do mnie.

- Proszę, puść go.- Błagał go Kazuma.

- Mam go puścić? Okej.

Kenta odepchnął mnie na bok. Straciłem równowagę, przez związek nogi i przewróciłem się na beton. Stęknąłem z bólu. Kazuma chciał do mnie podejść, lecz wtedy czerwonowłosy przybliżył się do mnie o krok i wycelował nożem w moją stronę. Leżałem twarzą w stronę białowłosego, kątem oka dostrzegając napastnika.

- Stój tam gdzie stoisz- ostrzegł go Kenta.

- Zostaw go! Co on ci zawinił?!

- Już mówiłem. To przez tego smarkacza trafiliśmy do więzienia!

Powiedziawszy to poczułem silne uderzenie z tyłu pleców. Zawyłem z bólu. Poczułem przeszywający ból od pasa w dół. Wziąłem łapczywy wdech. Podczas tego kopnięcia miałem wrażenie, jakby coś chrupnęło, ale to może tylko mi się zdawało.

- Kenta dość! Rozumiem, że jesteś zły, ale to na mnie wyładuj swoją złość. Proszę cię, zostaw go w spokoju- błagał go.

Z nadzieją i bólem w oczach patrzyłem na Kazume. Nie mogłem dostrzec dokładnie jego twarzy, ponieważ dookoła panował mrok. Miałem nadzieje, że on mnie również dokładnie nie widzi. Wiedziałem, jakie to musi być dla niego trudne, oglądać mnie w takiej sytuacji.

- To właśnie ty, jesteś moim głównym celem- zwrócił się do Kazumy.- A żeby zadać ci jak najwięcej cierpienia uderzam w twój czuły punkt.

Poczułem jak czyjeś ręce chwytają mnie za ramiona i podnoszą do pozycji siedzącej. Po chwili znów czułem zimne ostrze noża przy swoim gardle. Zauważyłem, że odległość między nami znacznie się zmniejszyła.

- Tak zadam ci o wiele więcej cierpienia, niż miałbym to tobie wyrządzać jakąkolwiek krzywdę.

Białowłosy przyglądał nam się szeroko otwartymi oczami. Widziałem, że nie wie jak ma się zachować. Sam bym w takiej sytuacji nie wiedział. Nagle poczułem, ze sznur na moich nadgarstkach, a następnie przy kostkach jest rozwiązywany.

Mimo, że miałem teraz okazje spróbować się mu wyrwać, nie zrobiłem tego. Nadal czułem ogromny ból w ciele, a każde poruszenie tylko go potęgowało. Kenta chyba doskonale zdawał dobie sprawę, że nie dam rady uciec, dlatego to zrobił.

- A teraz cierp!- Wykrzyczał Keta.

W następnej chwili poczułem jak chłodne ostrze zagłębia się w moim brzuchu. Napastnik stojący za mną nagle zniknął co spowodowało, że opadłem bezwładnie do tyłu, przy okazji uderzając głową o ziemię.

Chwilę później zauważyłem klęczącego przy mnie Kazumę. Oparł moją głowę na swoich kolanach i gorączkowo spoglądał na moje ciało. Widziałam, że w oczach zbierają mu się łzy.

- Akira! Wytrzymaj, już dzwonię po pogotowie.

Jego telefon do szpitala umknął mi gdzieś w natłoku doznań. Czułem mniejszy ból, niż ten, który towarzyszył kopnięciu w plecy. Czułem jak ciepło rozchodzi się po moim ciele. Nagle, dotarło do mnie, że białowłosy coś do mnie mówił, a raczej krzyczał.

- Akira, słyszysz mnie?!

Skinąłem głową, lecz to spowodowało dziwne drapanie w gardle. Po chwili zacząłem kaszleć opluwając siebie przy okazji. Podniosłem rękę do ust by je wytrzeć, a gdy spojrzałem na nią zauważyłem na niej ślady krwi.

Kaszlałem krwią!

- Akira mów do mnie!

Spojrzałem na jego twarz. Na jego policzkach utworzyły się stróżki łez. Chciałem je otrzeć ręką, ale w tej chwili nie miałem na to siły. Czułem jak moja koszulka robi się wilgotna.

- Ciszej- wyszeptałem i uśmiechnąłem się do niego.

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.- Zapewniał, lecz ja wiedziałem, że raczej ma taką nadzieje, niż jest tego pewien.- Zaraz zjawi się karetka, wszystko będzie dobrze.

- Nie płacz- wyszeptałem.

On pochylił się i oparł swoje czoło o moje. Czułem jego oddech na sobie. Moje powieki z każdą chwilą robiły się coraz bardziej senne.

- Akira, proszę cię, nie odchodź!

- Kazuma- wyszeptałem i z trudem podniosłem rękę do jego twarzy. Patrzyłem na niego z uśmiechem spod przymrużonych powiek.

- Akira!- Wyszlochał.

- Kocham cię.

- Akira! Akira!...- Jego słowa coraz słabiej dochodziły do moich uszu.

Obraz zaczął zachodzić mi coraz większą mgłą. Patrzyłem na Kazume pochylonego nade mną niczym anioł stróż. Widziałem, że coś do mnie mówi, lecz jego słowa nie docierały do mnie. Jeszcze przez chwilę widziałem go wykrzykującego coś do mnie, a następnie pochłonęła mnie światłość.

Nie czułem już żadnego bólu. Była tylko cisza i spokój.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 I tak oto doszliśmy do końca ostatniego rozdziału tego opowiadania. Jak podobała wam się historia Akiry i Kazumy? Jak sądzicie, czy to już naprawdę koniec ich historii?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top