Rozdział 20

            Obudziwszy przeciągnąłem się leniwie na łóżku. Dopiero po chwili zauważyłem, że coś nie gra. Podniosłem się i rozglądnąłem się po pokoju. Już wiedziałem, co było nie tak. Nigdzie nie mogłem dostrzec Kazumy. Wstałem, ubrałem spodnie i wyszedłem poszukać białowłosego. Znalazłem go krzątającego się w kuchni. Był ubrany w same spodnie od piżamy. Z gracją poruszał się po niej przygotowując posiłek. W końcu podniósł wzrok zauważając moją obecność.

- W końcu wstałeś śpiochu.

Podszedł do mnie, chwycił nie w pasie i zatopił się w moich ustach.

- Mnie też miło cię widzieć. Dawno wstałeś?- Spytałem, gdy oderwał się ode mnie.

- Nieważne, pewnie jesteś głodny. Zaraz będzie jedzenie. Możesz poczekać w salonie.

- Na pewno nie chcesz, żeby ci pomóc?

- Nie trzeba, już kończę.

- Dobra.

Udałem się do salonu jak powiedział i usiadłem na kanapie. Długo nie czekałem, a po chwili zjawia się z posiłkiem dla nas. Kładzie go na stole przed nami i siada koło mnie. Jemy śniadanie w spokoju. W sumie to już prawie obiad, jakby spojrzeć na godzinę, którą właśnie mamy.

- Coś tu masz- mówi wskazując na moje usta.- Poczekaj.- Mówiąc to pochylił się w moją stronę i zlizał resztkę jedzenia z moich ust.- Już czyste- powiedział z uśmiechem.

Patrzałem na niego z walącym sercem w piersi. Nie spodziewałem się tego. W końcu wziąłem się w garść i dokończyłem śniadanie.

- Umyję naczynia- powiedziałem podnosząc talerze.

- Przestań, nie będziesz mył u mnie naczyń.

- To nic takiego, ty zrobiłeś śniadanie, a ja posprzątam po posiłku. Nie wykłócaj się, bo to i tak nie mam sensu.

- Niech ci będzie- powiedział z rozbawieniem w głosie.- To ja pójdę się ubrać.

Skinąłem głową i poszedłem wziąć się za zmywanie. Nie zajęło ono dużo czasu, bo do zmywania, były tylko naczynia z dzisiejszego śniadania. Po skończeniu udałem się do łazienki, gdzie zostawiłem swoje ubranie. Po drodze widziałem jak Kazuma rozmawia z kimś przez telefon. Ciekawe, z kim tam gadał. Szybko założyłem na siebie ciuchy i udałem się w stronę salonu, gdzie czekał na mnie białowłosy.

Nim przekroczyłem próg zatrzymałem się na chwilę. Patrzałem na niego, pochylonego na kanapie trzymając w rękach telefon. Wyglądał jak anioł zamartwiający się nad czyimś losem. W końcu podniósł wzrok i uśmiechnął się.

- Co tak tam stoisz, chodź tutaj.

- Znów wyglądasz na zmartwionego- powiedziałem idąc w jego stronę.

- Naprawdę?- Miałem zamiar usiąść koło niego, lecz on chwycił mnie w pasie i usadowił na swoich biodrach.

- Czym się znów zamartwiasz?- Spytałem chwytając go za ramiona.

- Znajomy dzwonił z więzienia i mówił, że ktoś widział wczoraj Kenta w mieście.

- Przestań się tym tak zamartwiać. Policja niedługo go załapie.- Cmoknąłem go w usta na pocieszenie.

- Mogę u ciebie dłużej zostać. Inaczej będę się o ciebie martwił. Kiedy twoi rodzice wracają?

- Niech ci będzie, ale będę się musiał spytać cioci. Rodzice powinni wrócić dopiero jutro wieczorem lub ewentualnie po południu.- Słysząc to białowłosy się uśmiechną, a następnie jego wzrok powędrował w stronę zegara.

- Może wracajmy już do ciebie, bo obiecałem cię odstawić przed obiadem.

- Okej. To ja idę po swoje rzeczy i możemy wyruszać.

Poszedłem spakować piżamę do torby i wróciłem do czekającego na mnie Kazumy.

- Możemy już iść.

- Okej- przytaknął z uśmiechem.

Udaliśmy się w stronę drzwi i wyszliśmy. Pogoda na zewnątrz była jeszcze ładniejsza niż wczoraj. Na niebie nie widniała ani jedna chmura. Wiał lekki wietrzyk, który dawał przyjemny orzeźwiający chłodek.

Droga powrotna zajęła nam nieco ponad pół godziny. Gdy zadzwoniłem do drzwi mojego domu, niemal natychmiast otworzyła je Hitomi z komórką w ręku.

- Już miałam do ciebie dzwonić kiedy będziesz. Kazuma, zostaniesz na obiad, czy musisz iść?- Spytała zwracając ku niemy wzrok.

- Zostanie- odpowiedziałem za niego.

Spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem i weszliśmy. Udaliśmy się od razu do jadalni, gdzie czekał już na nas gotowy posiłek. Po tym, co znajdowało się na stole, domyśliłem, że Narumi przygotowywała posiłek, ponieważ była to zapiekanka z makaronem i szpinakiem. Zawartość makaronu, automatycznie wskazywała ją, jako dzisiejszego kucharza.

Po posiłku ja wraz z białowłosym udaliśmy się do salonu przed telewizor, a ciotki udały się do pokoju, który obecnie zajmowały.

Był już wieczór. Po kolacji ja i Kazuma wróciliśmy do salonu, przed telewizor. Poza oglądaniem filmów były przerwy na rozmowy oraz drobne pocałunki. W pewnym momencie w salonie zjawiła się Hitomi i Narumi.

- My już będziemy jechać do domu. Okazało się, że Narumi musi iść jutro do pracy. Zadzwoniłam do siostry, wiec wie o naszym wcześniejszym wyjeździe.

- Acha. Wracajcie cało do domu- powiedziałem wstając i przytulając się na pożegnanie do obu ciotek.- Zadzwońcie kiedy dojedziecie.

- Okej- powiała Narumi również żegnając się z Kazumą.

- Kazuma, nie wiem czy będziesz zostawał na noc, czy nie, ale życzę wam wszystkim dobranoc.- Powiedziała Hitomi i obie opuściły salon.

- Dobranoc- powiedzieliśmy jednocześnie da odchodzącą ciotek.

Gdy wyszły zasiedliśmy powrotem na kanapie.

W telewizji jeszcze przez dziesięć minut leciała komedia, którą sobie włączyliśmy. Później zaczął się długi ciąg napisów końcowych.

- Włączamy ostatni film, czy idziemy już spać- spytałem wstając z kanapy.

- Jak chcesz. Ja tam śpiący jeszcze nie jestem- powiedział z uśmiechem.

- Okej. To co teraz? Horror czy kolejna komedia?

- Na dzisiaj mam już chyba dosyć komedii.

- No to horror.

Podszedłem do półki z płytami i poszukałem jakiegoś ciekawego filmu. Gdy w końcu znalazłem coś fajnego, włożyłem płytkę do DVD i wróciłem na swoje miejsce koło Kazumy.

Pierwszą godzinę filmu oglądaliśmy spokojnie. Później białowłosy zaczął się śmiać ze mnie, kiedy podskakiwałem na jakiś straszniejszych scenach. Widać było, że ten film nie robił na nim jakiegoś większego wrażenia.

- Chodź, bo nie będziesz mógł zasnąć- powiedział obejmując mnie swoimi ramionami.

Wtuliłem się w niego i dalej oglądaliśmy film.

Pod koniec filmu zacząłem się już robić senny.

- Śpiący jesteś, prawda?- Spytał widząc moją senną minę.

- Może trochę.

Słysząc moją odpowiedź odchylił się dotyku tak, że on leżał na kanapie, a ja na nim. Sięgnął pilota z podłogi, przyglądnął mu się chwilę i nastawił wyłączenie w telewizorze.

- Śpij- powiedział głaskając mnie po głowie.

Ułożyłem głowę na jego piersi i zacząłem wsłuchiwać się w jego bicie serca.

- O czymś nie zapomniałeś?- Spytał w końcu białowłosy.

Podniosłem głowę i spojrzałem na niego, nie wiedząc za bardzo co miał na myśli.

- A buziak na dobranoc?- Spytał z zasmuconą miną.

Uśmiechnąłem się do niego i podniosłem się na rękach, by dosięgnąć jego ust. Chwytając mnie w pasie pomógł mi ich dosięgnąć, lecz nie dał mi tak szybko wrócić na poprzednie miejsce. Nasz pocałunek pogłębiał się z każdą chwilą. Ręce białowłosego powędrowały pod moją bluzkę. Moje serce zaczynało mocniej bić. Po chwili Kazuma oderwał się od moich ust i wyciągnął ręce spod moich ubrań.

- Dobra, może chodźmy już spać. Jutro też jest dzień- powiedział i pocałował mnie w czoło.

Uśmiechnąłem się i wróciłem na wcześniejsze miejsce. Czułem przyspieszone bicie jego serca. Wsłuchiwałem się w te kojące dźwięki. Leżałem wtulony w niego, a on we mnie. Czułem się przy nim bezpieczny.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top