Rozdział 19
Obudziwszy się od razu mój wzrok powędrował na zegar. Było po pierwszej. Nie mogłem uwierzyć, że znów obudziłem się prawie na obiad. Ubrałem się i szybko pobiegłem na dół. W kuchni zastałem szykujące obiad Narumi i Hitomi.
- W końcu wstałeś- powiedziała Hitomi widząc mnie w drzwiach.
- Dlaczego mnie nie obudziłyście wcześniej?- Spytałem wchodząc do środka.
- Są wakacje, trzeba korzystać z tego, że można tak długo spać.
Tylko, dlaczego moi rodzice tego nie rozumieli?
- Chciałem się was o coś spytać?- Zacząłem niepewnie.
- O co?- Spytały chórem patrząc w moją stronę.
- Mógłbym dzisiaj przenocować u Kazumy?- Ciotki spojrzały na siebie.
- Niech ci będzie. Ale w razie czego nie wahaj się do nas zadzwonić, zgoda?
- Zgoda- powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
Jak zawsze przygotowałem stół do obiadu. Posiłek zjedliśmy wszyscy wspólnie w ciszy. Później ciocie zajęły się zmywaniem naczyń, a udałem się do siebie na górę spakować potrzebne rzeczy. W sumie wyszło, że potrzebna mi tylko piżama i szczoteczka do zębów.
W pewnym momencie w domu rozległ się dzwonek do drzwi. Przewiesiłem torbę przez ramię i zszedłem na dół. W przedpokoju stał Kazuma i Hitomi.
- To bawcie się dobrze- powiedziała ciocia.
- Dobrze- odpowiedziałem wychodząc już poza próg domu.
- Prawie zapomniałam- powiedziała zatrzymując nas.- Kazuma mógłbyś podać swój numer telefonu w razie, gdybyśmy się nie mogły dodzwonić do Akiry.
- Dobrze- powiedział po chwili podając jej swój numer.
- Zwróć go nam przed obiadem- powiedziała Hitomi uśmiechając się do niego.
- Dobrze- powiedział i również uśmiechnął się na pożegnanie.
Wyszliśmy i udaliśmy się do jego domu.
- Właściwie, dlaczego ja nie mam twojego numeru?
- Bo nigdy o niego nie prosiłeś. Jak będziemy u mnie to sobie zapiszesz.
- Gdzie właściwie mieszkasz.
- Hmm...? Jakieś pół godziny drogi od twojego domu, może trochę więcej.
Szliśmy spokojnie wzdłuż ulic. Minęliśmy centrum miasta i kierowaliśmy się w słabiej zamieszkany obszar miasta. Odległość między kolejnymi domkami stawała się coraz większa. Zastanawiałem się jak będzie wyglądał jego dom.
- Ten jest mój- powiedział wskazując domek po lewej stronie.
Skręciliśmy w dróżkę, która do niego prowadziła. Był to niewielki jednopiętrowy domek. W sam raz dla jednej osoby. Ściany były w kolorze jasnego beży z ciemnymi okiennicami i dachem w podobnym kolorze. Wokół znajdował się taras, na którym nie było nic poza zieloną trawą i dwoma drzewami wiśni. Cała posiadłość była ogrodzona czarnym płotem z ostrymi końcami, by nikt przez niego nie przełaził.
- Bardzo ładny- powiedziałem wchodząc przez furtkę.
- Dzięki.
Białowłosy zaczął grzebać w kieszeni w poszukiwaniu kluczy. Po chwili znalazł je i zaczął siłować się z zamkiem.
- Właź śmiało- powiedział otwierając drzwi.- Rzeczy możesz zanieść do ostatniego pokoju po lewej stronie.
Wszedłem przyglądając się uważnie wszystkiemu co mijałem. Na początku znajdował się salon, a naprzeciwko niego była kuchnia. Później korytarz skręcał lekko w prawo. Po prawej znajdowały się jakieś zamknięte drzwi. Kolejne drzwi to była łazienka, a naprzeciwko niej pokój, do którego zmierzałem. Była to przestronna sypialnia. Znajdowały się tam jedna duża szafa, komoda i szerokie łóżko.
Odszukałem włącznik na ścianie i włączyłem światło. Z sufitu sączyło się słabe światło żarówki. W pokoju panował przyjemy półmrok. W nocy zapewne dawało ono więcej światła. Odłożyłem torbę przy drzwiach i poszedłem szukać właściciela domu.
Odnalazłem go siedzącego w salonie. Wpatrywał się w ekran telewizora. Podszedłem i usiadłem koło niego. Siedział dalej jakby nie zauważył mojej obecności. Nagle obrócił się w moją stronę i objął ramionami moją szyję i położył się na kanapie. Leżałem na nim zdziwiony jego ruchem. Oparłem głowę o jego tors i wsłuchiwałem się w miarowe bicie serca. Ręce białowłosego powędrowały do moich tylnych kieszeni w spodnia. Na początku chciałem na to jakoś zareagować, lecz stwierdziłem, że jest dobrze.
Odpoczywaliśmy tak chyba przez pół godziny.
- Dlaczego wczoraj nie przyszedłeś?- Odezwałem się w końcu.
- Byłem w pracy, nie mogłem...- Kurczę, dlaczego nie pomyślałem, że mógłby być w pracy? Jakoś nigdy nie wspominał o tym.
- Gdzie pracujesz?
- W kwiaciarni- odpowiedział uśmiechając się lekko.
- I starcza ci na wszystkie opłaty?- Praca w kwiaciarni nie wydawała się być dobrze płatna, a dom trzeba było jakoś utrzymywać.
- Mam jeszcze kasę zostawioną przez ojca. Wcześniej z niej nie korzystałem, więc coś się uzbierało z procentów w banku.
- Acha.
Nastała chwila ciszy.
- Jesteś głodny?
- Trochę- odpowiedziałem po zastanowieniu.
- Zrobię nam coś do jedzenia- powiedział wyciągając dłonie z moich kieszeni.
Zszedłem z niego i pozwoliłem mu pójść do kuchni. W czasie, gdy on krzątał się szykując dla nas posiłek, ja siedziałem na kanapie i oglądałem telewizję. Jak zwykle w wakacje, leciały same powtórki. W pewnym momencie Kazuma zawołał mnie do kuchni. Poszedłem zobaczyć, czego ode mnie chciał.. Okazało się, że wołał mnie już na kolacje. W roku kuchni znajdował się kwadratowy stół z krzesłami po dwóch stronach.
- Zapraszam- powiedział odsuwając jedno z krzeseł.
Podszedłem i zasiadłem przy trzymanym przez niego krześle. Przysunął je wraz ze mną do stołu i usiadł naprzeciwko mnie.
Przyglądałem się przygotowanym przez niego potrawą. Byłem zdziwiony jego umiejętnościami kulinarnymi. Jedzenie wyglądało naprawdę smakowicie.
- Jedz, śmiało- powiedział widząc moje zmieszanie.
Wziąłem pierwszego kęsa. Smakowało o wiele lepiej niż wyglądało, a wyglądało wspaniale.
- To jest przepyszne- pochwaliłem go.
- Dzięki- powiedział i też chwycił za sztućce.
Jedliśmy w ciszy i spokoju. Co jakiś czas nasze spojrzenia się krzyżowały. Rumieniłem się wtedy i spuszczałem wzrok na jedzenie. Nim się obejrzałem po kolacji zostały tylko puste talerze. Wstaliśmy od stołu i każdy zaniósł swoje naczynia do kuchni.
- To kto idzie pierwszy pod prysznic, ty?
- Możesz ty- odpowiedziałem. Ja mogłem poczekać.
- Dobra. Możesz poczekać w salonie lub sypialni- powiedział wychodząc z kuchni.
Siedziałem jeszcze przez chwilę w kuchni, a następnie udałem się do sypialni. Usiadłem na łóżku i zacząłem przyglądać się pomieszczeniu. Cały pokój był utrzymany w trzech kolorach: czarnym, białym i czerwonym. Ich połączenie dawało naprawdę świetny efekt. Wyciągnąłem spodnie od piżamy i położyłem je na łóżku, by ich nie zapomnieć idąc się myć. Nie mając co robić położyłem się na łóżku i wpatrywałem się w sufit.
- Możesz już iść do łazienki.- Zaskoczył mnie głos Kazumy.
- Okej.
Podniosłem się i spojrzałem w jego stronę. Zarumieniłem się, gdy go zobaczyłem. Stał w samym ręczniku na biodrach. Z włosów skapywały mu pojedyncze krople wody.
- Co?- Spytał się widząc jak mu się przyglądam.
- Nie, nic. Dobra, to ja idę się myć.- Wstałem i udałem się do łazienki.
Zamknąłem drzwi i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Prysznic znajdował sie w prawym rogu. Koło niego powieszony był ręcznik. Po prawej stronie znajdowała się jeszcze ubikacja, a po lewej umywalka, a nad nią było powieszone lustro.
Podszedłem do prysznica, rozebrałem się, wszedłem do niego i odkręciłem wodę. Ciepłe krople wody spływały po moim ciele. Mógłbym tak siedzieć całą wieczność, ale pośpieszała mnie myśl, o czekającym na mnie w sypialnie Kazumie.
Gdy już się umyłem przypomniałem sobie, że nie wziąłem ze sobą do łazienki piżamy. Nie mając innego wyboru przewiesiłem sobie ręcznik przez biodra. Podszedłem do umywalki, umyłem zęby i spojrzałem w lustro. Przeczesałem ręką włosy i wyszedłem z pomieszczenia.
Wchodząc do sypialni zauważyłem, że Kazuma rozmawia z kimś przez komórkę. Chodził przy tym nerwowo, w tą i z powrotem. Stałem w progu przyglądając mu się. Dochodziły do mnie tylko skrawki rozmowy.
- Jak to?!- Mówił nerwowo.- Kiedy?!
Nastąpiła chwila ciszy. Białowłosy wsłuchiwał się w głos w telefonie.
- Nie wiesz gdzie może być? ... Dobra, mimo wszystko dzięki za telefon.- Rozłączył się. Usiadł na brzegu łóżka tyłem do mnie i schował twarz w dłoniach.
Co się stało? Kto do niego dzwonił i co mu powiedział?
- Kazuma?- Zapytałem troskliwie.
Żadnej reakcji.
Podszedłem cicho do łóżka, wszedłem na nie i zbliżyłem się do niego. Nadal nie zauważył mojej obecności. Czym on się tak zamartwił? Nie wiem, dlaczego, ale jego nastrój mi sie udzielał. Objąłem go chcąc go w jakiś sposób pocieszyć.
- Akira.- Powiedział zaskoczony.
- Co się stało?- Spytałem nadal wtulony w niego. Słysząc to lekko się wyprostował.
Puściłem go i przeniosłem się na jego kolana. Nie było to łatwe z powodu spadającego ręcznika. Chwyciłem dłońmi jego twarz i podniosłem, bym mógł mu spojrzeć w oczy.
- Czym sie tak martwisz?
- Ja... Ten...
- No?
- Kenta uciekł wczoraj z więzienia- wykrztusił w końcu z siebie.
- Co?! Jak to?!
- Trwają poszukiwania, ale jeszcze go nie znaleźli.
- I tym się tak bardzo martwiłeś? Znaczy, rzeczywiście jest powód do zmartwień, ale mam wrażenie, że kryje się za tym coś jeszcze. O co chodzi?
- Boje się, że chce się na mnie zemścić i może wykorzystać w tym celu ciebie.
- Dlaczego?
- Bo wie, że mi na tobie zależy.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć oraz jak mógłbym go pocieszyć. Też się tym martwię, ale liczyłem, że tę noc spędzimy razem w miłej atmosferze.
- Nie myślmy o tym na razie- powiedziałem i pocałowałem go. Nie miałem pojęcia jak mogłem go inaczej pocieszyć.
Po chwili odwzajemni mój pocałunek. Brakowało mi tych jego namiętnych pocałunków, dotyku jego delikatnych warg. Powoli pochylał się do tyłu. On leżał na łóżku, a ja klęczałem nad nim. Taka kolej rzeczy była rzadkością, bo to on zazwyczaj był u góry. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne. Jego ręce zaczęły krążyć po moim ciele. W pewnym momencie jego silna ręka przyciągnęła moje biodra do swoich.
Czułem jego nabrzmiałą męskość na swoim podbrzuszu. Pragnął mnie. Jego ciało domagało się mojego. Dłonie zielonookiego zaczęły poruszać się przy moich biodrach. Ręcznik, który sie na nich jakimś cudem dotychczas trzymał, zsunął się ze mnie. Białowłosy szybko zrzucił, go z łóżka, by nie przeszkadza. Następnie obrócił nas tak, że teraz to on był u góry, a ja znajdowałem się pod nim. Wahałem się, czy z niego również ściągnąć ręcznik. Wiedziałem, że tego chce, ale w środku czułem pewne wahanie.
- No dalej- sapnął, jakby wiedział, o czym właśnie myślałem.
Moje ręce powędrowały do jego ręcznika i jednym ruchem zdarły go z niego. Spadł on w podobnym miejscu, co mój. Nasze języki splatały się w namiętnym tańcu. Jego ręce zachłannie błądziły po moim ciele. Wargami zaczął obcałowywać mój obojczyk i tors.
Nagle do naszych uszu dobiegł dźwięk dzwoniącego telefonu. Po melodii, jaka się z niego wydobywała rozpoznałem, że dzwoni do mnie Hitomi. Pewnie chciała sprawdzić co u mnie, bo od wyjścia nie dawałem żadnego znaku życia.
- Muszę odebrać- wyszeptałem niechętnie, lecz Kazuma wyglądał jakby nie miał zamiaru przerywać tego, co robił.- Naprawdę muszę odebrać.
- Nie musisz- powiedział na chwilę odrywając się ode mnie, by po chwili znów przylgnąć wargami do mojej skóry.
- Kazuma!- Spojrzał na mnie wzrokiem, w których malowało się zdziwienie i złość. Niechętnie zszedł ze mnie z nadąsaną miną.
Naprawdę musiałem odebrać ten telefon. Gdybym go nie odebrał mógłbym mieć później kłopoty. Wstałem, ubrałem pośpiesznie spodnie od piżamy i podszedłem do torby, w której znajdował się mój telefon. Czułbym się trochę niezręcznie rozmawiając przez telefon bez nawet skrawka odzieży na sobie.
- Tak, słucham- powiedziałem odbierając komórkę.
- Miałeś zadzwonić jak już będziesz u niego w domu.- Odezwał się głos cioci w telefonie.
- Wiem, zapomniałem, przepraszam.
- Dobra. A co tam u was słychać, o której godzinie jutro wrócisz?
- Wszystko w porządku. Powinienem być przed obiadem.
- Acha. To nie przeszkadzam. Miłej zabawy i do zobaczenia jutro.
- Wielkie dzięki. Do zobaczenia- powiedziałem rozłączając się.
Odłożyłem komórkę z powrotem do torby i odwróciłem się w stronę białowłosego. Siedział on po turecku na łóżku odwrócony do mnie tyłem. Do połowy był okryty kołdrą. Podszedłem i położyłem się do niego tyłem na łóżku. Nie zamierzałem go w tej chwili pocieszać, ponieważ wiedziałem jakby to się skończyło, a właśnie na to liczył. Leżałem i czekałem co zrobi.
W końcu poczułem jak kładzie się za mną obejmując mnie jedną ręką w pasie. Po chwili zaczął nią wędrować po moim całym ciele. Od kolan po czubek głowy. Dotyk jego delikatnych dłoni na mojej skórze powodował, że moje serce zaczynało mocniej bić.
Gdy dotarł do mojej szyi zatrzymał się przy niej dłużej. Jego palce zaczęły badać odcinek mojej skóry, jakby wyczuły coś, czego nie powinno tam być. Spojrzałem na Kazume, a on przyglądał mi się zdziwionym wzrokiem. Nagle chwycił mój podbródek i odchylił moją głowę tak, by mieć lepszy widok na szyję.
- Co... Co to?
Z początku nie wiedziałem, o co mu chodzi, lecz po chwili domyśliłem się, co mógł mieć na myśli. Nic nie odpowiedziałem...
Zapewne natrafił na moją bliznę po rozcięciu, które było dziełem jego noża. Zrobił je dokładnie pierwszego dnia, gdy mnie porwał. Próbował się wtedy do mnie dobierać, lecz ja stawiałem opór, więc przystawił mi nóż do szyi. Mimo tego dalej się wyrywałem, a ostrze rozcięło moją skórę.
- Kto... Kto ci to...?- Nie mógł dokończyć pytania.
Spojrzałem na niego z odpowiedzią w oczach.
- Ja?!- Powiedział otwierając szeroko oczy.
- Tak- odpowiedziałem ledwie słysząc własny głos.
Widziałem jak w jego oczach pojawiają się łzy. Puścił mnie i odwrócił się do mnie tyłem.
- Przepraszam- powiedział cicho.
Dziwiłem się, że aż tak się tym przejął. Mógł pomyśleć rok temu co robi, a nie... Teraz było już po wszystkim. Co się stało to się nie odstanie. Mimo wszystko chciałem jakoś go pocieszyć. Nie lubiłem oglądać go smutnego.
- Co było to było.- Próbowałem jakoś nawiązać z nim kontakt.
Nic nie odpowiedział.
- Ej, Kazuma.- Położyłem mu rękę na ramieniu, lecz po chwili ją strącił.
Nie wiedziałem jak mógłbym go pocieszyć. Czułem się bezradny, ale nie mogłem z nieść widoku Kazumy w takim stanie. Do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Kazuma, spójrz!- Zawołałem go.
Pociągnął nosem i obrócił się w moją stronę. Gdy tylko to zrobił, wykorzystałem okazję i usiadłem mu na biodrach równocześnie unieruchamiając mu ręce, chwytając go za nadgarstki. Patrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. Policzki miał wilgotne od łez.
- Weź się w garść!- Pochyliłem się i pocałowałem go.- Sam mówiłeś, żeby zapomnieć o tym, co było. Żeby nie patrzeć w przeszłość.
Poprawiłem się na jego biodrach, na co on zareagował gwałtownym wdechem zamykając oczy. Wpatrywałem się w jego twarz. Miał on nieodgadniony wyraz twarzy. W końcu otworzył oczy i spojrzał na nie. Coś w jego wzroku się zmieniło.
Nagle poczułem jak jego ciało porusza się pode mną, a po chwili to ja znajdowałem się pod nim. Teraz to on siedział na moich biodrach i przyciskał moje nadgarstki do materaca. Oczy błyszczały zielonym blaskiem, a na ustach pojawił się uśmiech.
Chwilę później nasze usta złączyły się w pocałunku. Różniły się one od tych sprzed paru minut. Była bardziej... zachłanne. Jego ręce wędrowały po moim ciele, jakby nie miały z nim kontaktu od wieków. W końcu jedna z jego dłoni zatrzymała się przy moich spodniach od piżamy. Następnie wsunął ją pod materiał spodni i zaczął stymulować moją męskość. Co jakiś czas z moich ust wydobywały się jęki. Chciałem temu wszystkiemu jakoś zaprotestować, lecz nie mogłem się oprzeć rozkoszy, jaką dostarczała mi jego dłoń.
- Odwróć się- powiedział odrywając się od moich ust i wyciągając rękę z moich spodni.
Patrzałem na niego, nie mając ochoty na spełnienie jego prośby. Jakoś nie miałem ochoty na analne igraszki z nim. Widząc brak reakcji z mojej strony spojrzał na mnie bardziej surowym wzrokiem.
- Akira, i tak do tego dojdzie, więc...- powiedział stanowczo.
Leżałem wpatrzony w niego. Nadal nie miałem zamiaru się ruszać. Byłem ciekaw, co zrobi. Na jego twarzy zaczął pojawiać się wyraz niezadowolenia.
- Odwróć się- warknął.
Widząc brak posłuszeństwa z mojej strony, chwycił mnie za ramiona i sam odwrócił mnie z pleców na brzuch. Z jednej strony podniecała mnie jego stanowczość, a z drugiej niepokoiła. Nie wiedziałem tylko, które uczucie było silniejsze. Podniosłem biodra w górę, by nie utrudniać mu zadania i zaoszczędzić sobie nieprzyjemności.
- To mi się podoba- powiedział z zadowoleniem.
Pochylił się nade mną i przybliżył jedną z dłoni do mojej twarzy.
- Ssij- powiedział wkładając mi dwa palec do ust.
Posłusznie wykonałem jego polecenia, w tym czasie jego druga dłoń wędrowała po całym moim ciele. W końcu wyjął palce z moich ust i zniknął z mojego pola widzenia. Czułem jak spodnie zsuwają się mojego ciała. Chwilę później poczułem jego palce w sobie. Robił nimi niewielkie kółka. Nie było to przyjemne uczucie, lecz mniej bolesne niż dotychczas. Zawsze, gdy się kochaliśmy, to wchodził we mnie bez przygotowania. W końcu poczułem, że je wyciąga. Poczułem jego członka przy sobie czekającego tylko by się we mnie zagłębić. Zaczął powoli napierać i wchodzić. Ruszyłem się niespokojnie czując jak jego nie małych rozmiarów męskość wypełnia mnie.
- Nie ruszaj się- powiedział trzymając mnie za biodra.
Starałem się poruszać, tak jak prosił, lecz trudno mi było się nie ruszać w takiej sytuacji. Przez krótką chwilę pozostawałem bezruchu, lecz później chcąc poprawić niecą swoją pozycję, byłem zmuszony do wykonania jakiegoś ruchu.
Gdy tylko się ruszyłem poczułem jak Kazuma gwałtownie zagłębia całego swojego członka we mnie. Czując to chwyciłem kołdrę w garść i gwałtownie odchyliłem głowę do tyłu, z oczu poleciało mi kilka łez. W tym samym momencie białowłosy wydał z siebie zduszony jęk.
- Mówiłem ci, żebyś się nie ruszał- powiedział.
Pochylił się nade mną. Jego włosy smagały delikatnie moje plecy. Czułem jego przyspieszony gorący oddech na swoim karku. Jedna z dłoni powili przesunął na moją męskość. Wziąłem głęboki wdech czując jak jego ręka powoli zaczyna go stymulować. Po moim ciele przebiegało przyjemne ciepło. Z moich ust wydobywały się jęki rozkoszy. Powoli dochodziłem do skraju wytrzymałości.
- Starczy tego- powiedział zabierając dłoń z mojego członka. Spojrzałem na niego zdziwiony próbując uspokoić oddech.- Teraz moja kolei.- Jego dłoń wróciła z powrotem na moje biodro.
Kazuma powoli zaczął się we mnie poruszać. Klęczałem podparty na łokciach czując go w sobie. Już prawe zapomniałem o jego członku we mnie. Na początku poruszał się powoli, lecz z czasem zaczął przyśpieszać swoje ruchy. Słychać było jęki i westchnienia białowłosego, który wykorzystując mnie dostarczał sobie przyjemności.
Nie było to dla mnie do końca przyjemne uczucie, ale pozwoliłem Kazumie na to. Wiedziałem, że to dla niego forma wyładowywania emocji. Dzisiejszego dnia, naprawdę wyglądał na przybitego. To, że mu pozwalałem na wyładowywanie emocji w ten sposób nie oznaczało, że nie byłem w związku z tym na niego zły.
Minęło może kilka minut, a dało się słyszeć, że białowłosy niedługo skończy. Wykonał jeszcze kilka pchnięć i doszedł we mnie zagłębiając się do końca. Wyszedł ze mnie powoli o opadł na mnie. Leżałem teraz na łóżku czując jego ciężar na sobie.
W końcu poczułem ja zsuwa się ze mnie i okrywa nas kocem. Skuliłem się w kłębek odwracając się do niego tyłem.
- Akira?- Odzywa się w końcu.
Nic nie odpowiedziałem. Poczułem jak materac ugina się pod ciężarem białowłosego. Kładzie mi rękę na ramieniu, którą po chwili strącam.
- Akira, o co chodzi?- Spytał zmartwionym tonem.
Skuliłem się w jeszcze ciaśniejszy kłębek. Czułem na sobie jego zmartwiony wzrok. Zamknąłem oczy, niczym dziecko, w ten sposób chce stać się niewidzialne.
- Jesteś na mnie zły?- Znów poczułem dłoń białowłosego na sobie. Tym razem jej nie odtrąciłem. Uznał to chyba za potwierdzenie swojego pytania.- Dlaczego?
Zacisnąłem dłonie w pięść. Nie miałem ochoty z nim teraz rozmawiać. Nigdy nie lubiłem rozmawiać o swoich uczuciach. Chciałem teraz poleżeć w spokoju.
- Akira, coś ci zrobiłem?- Pytał dalej, a ja nadal milczałem.
W końcu chwycił mnie za ramiona i obrócił w swoją stronę. Nie otworzyłem oczy. Nie chciałem patrzeć w jego oczy pełne pytań.
- Akira, odpowiedz mi- nalegał.- Coś ci zrobiłem?!
- Nie... Nie całkiem...
- Powiesz mi w końcu, dlaczego się na mnie złościsz? Ja naprawdę nie wiem.
Znowu cisza z mojej strony.
- Posłuchaj...
- Kiedy... Kiedy mnie teraz... Poczułem się jak rok temu...- Nie mogłem złożyć zdania w całość.
- Co? Dlaczego?- Spojrzałem na niego. Na jego twarzy malowało się zdziwienie.
- Czułem się, jakbyś po prostu odreagowywał dzisiejszy dzień- mówiłem.- Ja nie...
Nie zdołałem dokończyć, ponieważ Kazuma zamknął moje usta pocałunkiem.
- Posłuchaj.- Zaczął odrywając się ode mnie.- Naprawdę cię przepraszam, jeśli się tak poczułeś. Obiecuję, że już nigdy się tak nie poczujesz.
Przyciągnął mnie do siebie i ucałował w czoło. Wtuliłem się w niego opierając czoło o jego klatę. Powoli złość ulatywała ze mnie. Cieszyłem się z bliskości jego ciepłego ciała. Brakowało mi tej czułości.
- Przepraszam cię. Naprawdę mi na tobie zależy i nie chce by coś między nami się popsuło. Już wszystko okej?
Oderwałem głowę od jego piersi i spojrzałem na niego. Patrzał na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Tak- odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Kocham cię- powiedział i złożył na mych ustach krótki, lecz namiętny pocałunek.
Wpatrywałem się w niego z rozchylonymi ustami. W środku mnie mieszało się wiele różnych emocji. Nie rozumiałem jak dwa słowa mogły spowodować taki zamęt w mojej głowie.
- Chodźmy już spać- powiedział uśmiechając się do nie.
Przyciągnął mnie powrotem do siebie i obróci się na plecy. Leżałem częściowo na nim, wtulony w niego z głową opartą na jego klacie. Czułem uspokajające bicie jego serca. Wsłuchując się w te odgłosy zasnąłem spokojnym snem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top