Rozdział 14

Naprawdę dziękuję za te wszystkie komentarze i głosy oddane na to opowiadanie. Jest was więcej niż się spodziewałam :) Mam nadzieję, że dalsza część historii Akiry przypadnie wam do gustu. Zapraszam do czytania :) Czy udało wam się odgadnąć od kogo były kwiaty? 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

            Przeciągnąłem się leniwie na łóżku. Byłem naprawdę wypoczęty. Rozejrzałem się po pokoju. Ani ślady Kazumy. Czy to był tylko sen, zadałem sobie pytanie. Spojrzałem na łóżko. Na poduszce była pozostawiona jakaś karteczka.

Nie chciałem cię budzić, tak słodko wyglądałeś śpiąc.

Proszę cię, przemyśl to wszystko, o czym wczoraj rozmawialiśmy.

Jak przyjdę mam nadzieje, że będziesz już mógł mi odpowiedzieć.

Czyli to jednak nie był sen. Spojrzałem na siebie. Byłem bez koszulki i miałem rozpięte spodnie. Czyli jednak wczorajszego wieczory zielonooki naprawdę tu był.

Wstałem z łóżka, zapiąłem spodnie, założyłem koszulkę i zszedłem na dół. Najpierw poszedłem przyrządzić sobie i chłopakom śniadanie. Po drodze do kuchni ich nie zastałem, czyli jeszcze prawdopodobnie nie wstali. Po zrobieniu dla wszystkich śniadania udałem się obudzić Satoru i Hirokiego.

Zanim wszedłem do pokoju zapukałem do drzwi. Cisza. Zapukałem ponownie. Nic. Postanowiłem, że wejdę. Wchodząc zauważyłem ich ciuchy na krześle. Spojrzałem na łóżko. Spali bez koszulek wtuleni w siebie. Słodko to wyglądało. Kołdra, która ich przykrywała zasłaniała ich trochę powyżej pasa. Byłem ciekawy, czy mieli coś na sobie.

- Ej, chłopaki. Pora wstawać- powiedziałem.

Pierwszy obudził się blondyn. Widząc mnie od razu podciągnął kołdrę wyżej. Blondyn zaczął szturchać wtulonego w siebie partnera. Ten po chwili przebudził się z jakże zszokowanym wzrokiem, gdy ujrzał mnie przyglądającemu się im.

- Wstawać, niedługo rodzice mogą wrócić. Jak się ubierzecie to przyjdźcie na śniadanie.

Nie miałem im nic więcej do powiedzenia, więc udałem się w stronę drzwi.

- Akira...- zatrzymał mnie głos blondyna.

- Tak?

- Słuchaj, w nocy, my trochę... Kochaliśmy się. I ten... pościel trochę...

Satoru wyglądał na trochę zakłopotanego, za to Hiroki słysząc swojego partner, zrobił się cały czerwony na twarzy.

- Wymienię i wypiorę ją- powiedziałem i wyszedłem z pokoju.

Czyli Kazuma miał racje, co do tego. Poszedłem zjeść śniadanie. Gdy kończyłem przyszli pozostali. Oni wzięli się za jedzenie, a ja poszedłem wymienić pościel i wyprać ją ręcznie, bo nie wiem, co by rodzice powiedzieli, gdyby ją zobaczyli. Kiedy rozwieszałem ją na suszarce usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi. Pospiesznie wytarłem ręce i udałem się do holu przywitać rodziców.

- I jak się podobały urodziny? Fajnie było?- Zaczęła na wejściu mama.

- Tak, dziękuję za to przyjęcie.

- Podziękuj Satoru. To on wpadł na ten pomysł.

Rodzice udali się do salonu, a blondyn wraz z swoim chłopakiem skierował się do holu.

- My już będziemy lecieć.

- Wielkie dzięki za to przyjęcie.

- A i przepraszamy za pościel- powiedział blondyn, na co jego chłopak znów się zarumienił.

- Nic nie szkodzi. Do zobaczenia- pożegnałem obydwoje.

- Do zobaczenia- powiedzieli chórem i wyszli.

Patrzałem jak idą w stronę i po chwili znikają za rogiem. Udałem się do salony, gdzie czekali na mnie rodzice.

- Nie spodziewaliśmy się, że będzie tu tak czysto. Sądziliśmy, że zastaniemy tu pobojowisko- powiedział ojciec z uśmiechem.

- Gdy już wszyscy poszli ja, Satoru i jego przyjaciel posprzątaliśmy tu trochę. Później zaoferowałem, że mogą przenocować w pokoju gościnnym i poszliśmy spać.

- Miło z twoje strony. A właśnie, mama do ciebie jedną sprawę- powiedział ojciec patrząc na mamę.

- Twój ojciec jutro musi wyjechać w służbowej sprawie. Tak się złożyło, że poproszono mnie w pracy bym również wyjechała, bo potrzebują mnie pilnie gdzie indziej. Nie byłoby nas tydzień.

- I zostawiacie mnie samego?- Spytałem z nutą radości w głosie.

- Nie.- No i moje szczęście legło w gruzach.- Dlatego chcielibyśmy z Toba porozmawiać. Chcesz, żeby ciocia Hitomi przyjechała tutaj, czy pojedziesz do nich?- Spytała mama.

- Nie musisz odpowiedzieć dzisiaj, do jutra mamy jej dać znać.

- Zastanowię się. To wszystko?

- Tak.

Udałem się, więc do swojego pokoju. Wszedłszy zamknąłem drzwi i zabrawszy pamiętnik z szuflady rozłożyłem się wygodnie na łóżku. Zacząłem opisywać wczorajsze urodziny oraz wizytę Kazumy. Gdy skończyłem, zacząłem się zastanawiać nad tym, o co prosił mnie białowłosy. Dać mu drugą szansę? Usiadłem przy biurku i wyciągnąłem jakąś czysta kartkę, by na niej wypisać argumenty „za" i „przeciw". Co by się mogło tu znaleźć, pomyślałem.

W argumentach „przeciw" mogłoby być to, że mnie porwał i wykorzystywał mnie seksualnie. Narobił mi również kilka siniaków na ciele oraz dwie rany na szyi. Przez niego po wydostanie się z tej ciemnej piwnicy miałem drobne problemy z psychiką.

W argumentach „za" mogłoby być to, że nie zawsze byłem zmuszany do kochania się z nim. W większości przypadków po prostu to robiłem odczuwając przy okazji przyjemność. Białowłosy rozmawiał ze mną, a nie jak w przypadku innych wpadał, wykorzystywał i znikał. No i jest jeszcze sprawa, że chyba naprawdę czuje coś do niego. Zawsze, gdy czuje jego ciało przy sobie robi mi się gorąco. Lubię dotyk jego delikatnych warg na sobie. Dobra, nie ma, co się oszukiwać... Kazuma mi się po prostu podoba.

Siedziałem i wpatrywałem się w argumenty na kartce. Nadal nie wiedziałem, czy dać mu drugą szansę. Rozmyślałem tak przez pozostałą część dnia.

Wieczorem, gdy wróciłem z pod prysznica do pokoju w samych spodenkach od piżamy zastałem u siebie Kazume. Stał w tym samum miejscu, co wczoraj.

- Co ty tu robisz?!

- Mówiłem, że dam ci czas na zastanowienie się. No i stwierdziłem, że dzisiaj wpadnę do ciebie poznać odpowiedź.

- No to, rzeczywiście dużo czasu miałem.

- I jak?- Spytał. W jego głosie było słychać, że jest bardzo ciekaw odpowiedzi.

Zamknąłem drzwi za sobą i usiadłem na brzegu łóżka. Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji, więc musiałem to teraz zrobić w ekspresowym tempie. Westchnąłem i zamknąłem oczy.

- Niech ci będzie. Ale to będzie ostatni szansa, jaką ode mnie dostajesz. Nie powinienem ci jej w ogóle dawać po tym, co zrobiłeś, ale...- Właściwie nie byłem pewien, co chcę dalej powiedzieć.

W błyskawicznym tempie białowłosy znalazł się przy mnie i przylgnął do mnie.

- Dziękuję- wyszeptał.

Po chwili pod naciskiem jego ciała przechyliłem się do tyłu. Teraz oboje leżeliśmy na łóżku. Pozostawał tak wtulony we mnie przez około minutę. Później zsunął się i położył się koło mnie kładąc głowę na poduszce. Wtuliłem się w niego i oparłem głowę o jego ramie. On jedną ręką podciągnął kołdrę i okrył nią nas.

- Wiesz, że dzisiaj nie możesz już zostać- wyszeptałem.

- Wiem, ale poleżę tu dopóki nie zaśniesz- wyszeptał mi wprost do ucha.

Jego ciepły oddech na mojej skórze sprawił, że poczułem przyjemne dreszcze.

- Moi rodzice wyjeżdżają na tydzień- powiedział w końcu spoglądając na niego.

- To fajnie- powiedział z uśmiechem.

- I wyjeżdżam na ten okres do ciotek do innego miasta- dodałem.

Z jego twarzy znikła już radość. Patrzał na mnie zszokowany.

- Jak to?- Spytał jąkając się lekko.

- Nie zostawią mnie samego w domu.

- Ale... ale pod żadnym pozorem nie wolno mi opuszczać miasta.

Patrzałem uważnie na białowłosego. Wyglądał jak dziecko, któremu właśnie zabrano lizaka. Muszę przyznać, że trochę smutno mi się zrobiło widząc go. Jego oddech stał się cięższy, a serce zaczęło bić mocniej.

- Mogę jeszcze poprosić, żeby przyjechały tutaj.

Gdy tylko to usłyszał wtulił się we mnie chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.

- Nie strasz mnie tak nigdy więcej- powiedział głosem pełnym ulgi.- Poproś ją by tutaj przyjechała- wyszeptał.

- Dobrze- odpowiedziałem obejmując go.

Tak bardzo się tym przejął... To nie był Kazuma, którego wcześniej znałem, nie ten który mnie porwał. Zmienił się, albo taki był naprawdę.

- Ej, Kazuma?

- Co?- Spytał nie odrywając się od mnie.

- Opowiedz mi coś o sobie.

- Nie dzisiaj... nie dzisiaj...

Leżeliśmy tak wtuleni w siebie dopóki nie zasnąłem.






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top