ONE SHOT - Mała kłótnia

Wiem, że opowiadanie zakończyłam już dość dawno, jednak znalazłam one-shota, którego kiedyś do niego napisałam, tak więc postanowiłam wam go "udostępnić".  Taka luźna krótka historyjka z życia Akiry i Kazumy :) Życzę miłego czytania ;)

________________________________________________

Wiedziałem, że tym razem oboje przesadziliśmy. Wczoraj popołudniu pokłóciłem się z Akirą. Ostatnio zdarzało nam się to coraz częściej. Ale wczoraj z moich ust padło kilka zdań, których naprawdę żałuję, ale on też dołożył to tego swoje trzy grosze. Przez trzy lata wspólnego mieszkania nigdy nie doszło do takiej kłótni, w której któryś z nas wybiegłby z domu ubliżając drugiemu. Kiedy dochodziło do ewentualnych sprzeczek bardzo szybko się godziliśmy. Tym razem było inaczej.

Nie widziałem Akiry od wczorajszej kłótni, a dochodziła już północ. Zaczynałem się naprawdę martwić. Szukałem go cały dzień, lecz bez większego skutku. Siedziałem na sofie w salonie licząc na to, że nagle usłyszę dźwięk otwierających się drzwi. Niestety kolejne minuty mijały, a go nadal nie było. W końcu poczułem jak oczy powoli zamykają mi się ze zmęczenia.

W końcu wstałem i udałem się do naszej sypialni nie chcąc zasnąć na kanapie. Ubrałem spodnie od piżamy i położyłem się na swojej stronie łóżka odwracając się plecami do drzwi. Jeszcze przed chwilą tak senne oczy, teraz nie chciały dać odpocząć ciału. Wpatrywał się cały czas w puste miejsce na łóżku.

Kiedy w domu rozległ się oczekiwany dźwięk otwieranych drzwi starałem się leżeć nieruchomo. Po chwili w salonie było słychać niepewne kroki Akiry. Stawały się one coraz głośniejsze, aż w końcu zatrzymały się tuż za mną. Do moich nozdrzy zaczęła dolatywać woń alkoholu. Dyskretnie zacisnąłem ręce w pięści i starałem się udawać śpiącego.

Ja tu się o niego zamartwiałem, a ten poszedł się upić?! Teraz nie będę prawił mu na ten temat reprymendy, teraz nie ma sensu. Ta sprawa poczeka do rana.

Poczułem jak kładzie swoją dłoń na moim ramieniu. W tej chwili miałem ochotę ją strącić, ale pozostawałem w bezruchu.

- Kazuma- odezwał się szeptem pochylając się nade mną.

Ignorując silną woń alkoholu zamknąłem oczy próbując udawać, że śpię.

- Kazu- chan.- Jego dłoń zacisnęła się nieco mocniej na moim ramieniu.- Kazuma, wiem że nie śpisz.

- Czego chcesz?- Burknąłem nie odwracając się.

- Porozmawiajmy.- Jego ręka zaczęła przesuwać się na mój brzuch.

- Zostaw mnie!- Wstałem z łóżka uciekając od jego dotyku.- Nie będę z tobą rozmawiał, jesteś pijany!

Nie zwracając na mnie uwagi podszedł do mnie lekko chwiejnym krokiem i zarzucił mi ręce na szyję. Odwróciłem twarz unikając kontaktu wzrokowego.

- No weź, dawno się nie kochaliśmy.

- Nie będę uprawiał seksu z pijanym mężczyzną- starałem się mówić spokojnym tonem.

No i się zaczyna... Kolejna kłótnia.

- Jak jestem trzeźwy też nie masz ochoty!

- Nie prawda, to ciebie ciągle nie ma

Akira tylko pokręcił głową i skierował jedną z dłoni na skraj moich spodni.

- Przestań- powiedziałem zatrzymując jego rękę.

Wyrwał mi ją i odsunął się ode mnie. Patrzał na mnie gniewnym wzrokiem.

- Zmieniłeś się Kazuma- powiedział pewnym siebie tonem.

Moja cierpliwość zaczynała się kończyć. Ja się niby zmieniłem?! To nie ja zacząłem znikać na całe dnie nie dając znaku życia! Nie ja robię kłótnię z byle powodu! Ja nie...

- Ty mnie w ogóle jeszcze kochasz?- Przerwał moje rozmyślania.

- Co?- Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.

- Wiedziałem. Nie kochasz.- Odpowiedział i odwrócił się ode mnie.

Ja go nie kocham?! Słysząc ten wniosek z jego ust nie wytrzymałem. Kiedy już zamierzał zrobić pierwszy krok w stronę wyjścia chwyciłem go za ramie i odwróciłem gwałtownie w swoją stronę.

- Coś ty powiedział?!

- To co słyszałeś- powiedział ledwie słyszalnie.

Zacisnąłem dłoń mocniej na jego ramieniu, a następnie cały czas trzymając pchnąłem go na łóżko. Unieruchamiając jego ręce nad jego głową klęczałem nad nim wpatrując się w jego błękitne oczy ze złością.

Poczułem się nieco zdezorientowany kiedy zobaczyłem na jego twarzy uśmiech. Dlaczego on się uśmiecha?

- Co?!- Spytałem gniewnym tonem.

W odpowiedzi usłyszałem tyko stłumiony chichot.

- Z czego się śmiejesz?!

- Z ciebie.

Patrzałem na niego pytającym wzrokiem. Co ja takiego zrobiłem?

- To jest właśnie mój Kazuma.

- Nie rozumiem.

- To właśnie jesteś ty. Gwałtowny, stanowczy, pewny siebie, czasami mniej delikatny, ale w pociągający sposób i głupi. Ostatnio miałem wrażenie, że ten Kazuma się gdzieś zagubił.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Naprawdę się inaczej zachowywałem? Naprawdę jestem taki jak on twierdzi? Jak się tak zastanowię, to może z pewnej strony mieć rację. Ale wszystko co robiłem, robiłem z myślą o nim. Sądziłem, że niewłaściwie go traktuję.

Akira próbował się lekko podnieść i dosięgnąć moich ust swoimi. Odsunąłem się natychmiast.

- O co chodzi?- Spytał wyraźnie niezadowolony.

- Śmierdzisz alkoholem na kilometr i ty jeszcze sądzisz, że będę się z tobą całował o czymś więcej nie wspominając.

- Nie bądź taki!

- Dobranoc.- Puściłem go i położyłem się na swojej stronie łóżka.

- Ej, to już koniec? Nie porozmawiamy, nie..?

- Nie.

Podciągnąłem kolana do klatki piersiowej. Akira leżał na łóżku tak jak go zostawiłem. Będąc zwróconym plecami do niego próbowałem zasnąć. Jednocześnie nie mogłem przestać myśleć o tym czego się dowiedziałem i próbując to jakoś poukładać w głowie.

Obudziłem się dość późno, ale wcześniej od Akiry. On nadal spał w takiej pozycji jakiej go zostawiłem w nocy. Wstałem z łóżka i szybko przebrałem się w ciemne spodnie i ciemną koszulkę z logiem zespołu rockowego. Przed wyjściem z sypialni spojrzałem przelotnie na śpiącego Akirę.

W kuchni wziąłem się za przygotowywanie śniadania. Nie chciało mi się robić nic skomplikowanego, więc wysiliłem się na zwykłe płatki z mlekiem. Dziwnie się czułem jedząc w zupełnej ciszy. Jedyne co słyszałem to głos Akiry podczas wczorajszego napływu szczerości. Nagle do kuchni wszedł czarnowłosy z niewyraźną miną. Zrobił kilka kroków i zatrzymał się zauważając moją obecność.

- Kazuma.- Wydawał się lekko zaskoczony moją obecnością.- Smacznego. Mamy coś na ból głowy?

- Trzeba było nie pić, to by teraz głowa nie bolała.- Odpowiedziałem mierząc go wzrokiem.

Nic nie odpowiedział. Zaczął przeszukiwać szafki w poszukiwaniu tabletek. Po czasie w końcu znalazł właściwą. Ja wróciłem do śniadania starając się nie zwracać na niego uwagi. Nie było to łatwe, bo postanowił usiąść przy stole na przeciwko mnie. Cały czas czułem na sobie jego wzrok.

- Późno wczoraj wróciłem?- Odezwał się w końcu.

Podniosłem wzrok znad miski płatków i spojrzałem na niego. Wyglądał na skruszonego. Kiedy zauważył, że na niego patrzę zaczął unikać mojego wzroku.

- Nie pamiętasz?

Byłem pewien, że nie pamięta. Rzadko przychodził do domu pijany, ale gdy się to zdarzało, to przeważnie nie pamiętał większości wieczoru.

- Nie wiem. Spałeś?- W jego głosie słychać było nutkę nadziei.

- Nie.

Nie wyglądał na zadowolonego. Między nami zapadła uciążliwa cisza.

- Dlaczego stać cię na szczere rozmowy tylko po pijaku?- Odezwałem się w końcu.

- Co?- Tym razem na mnie spojrzał.- Co ja takiego powiedziałem?

Wstałem zabierając pustą miskę po płatkach. Odłożyłem ją do zlewu i wyszedłem z kuchni zostawiając go samego. Położyłem się na łóżku w salonie zasłaniając oczy przedramieniem. Chciałem trochę posiedzieć samotnie w ciszy. Długo się nią nie nacieszyłem, bo po chwili zjawił się Akira.

- Co takiego gadałem po powrocie?

Leżałem nieruchomo starając się go ignorować.

Poczułem jak materac łóżka się ugina pod ciężarem Akiry. Przysiadł koło mnie i mimo że go nie widziałem to wiedziałem, że patrzy się na mnie zdeterminowaną miną z wypisanym na twarzy żądaniem. W końcu usłyszałem ciche westchnienie.

- Nie wiem co takiego mówiłem, ale przepraszam.

Zabrałem ręce z twarzy i spojrzałem na niego.

- Nie masz za co przepraszać.

- Widzę, że jesteś na mnie zły, więc musiałem palnąć coś głupiego.

- Nie powiedziałeś nic głupiego. Powiedziałeś tylko to co myślisz.

Czułem jak łzy napływają mi do oczu kiedy przypominałem sobie jego wczorajszą wypowiedź. Ze wszystkich sił starałem się je powstrzymać. Jak on mógł sądzić, że już go nie kocham? A może to on już do mnie nic nie czuje?

- Kazuma, o co chodzi?- Spytał wyraźnie zmartwiony.

- Ty mnie w ogóle jeszcze kochasz? Wiedziałem. Nie kochasz.- Powiedziałem starając się naśladować wczorajszy ton Akiry.- Mówi ci to coś!

Chłopak wyglądał na oszołomionego.

- Ja tak powiedziałem?!

- Naprawdę uważasz, że cię już nie kocham?!- Z trudem powstrzymywałem łzy.

- Nie... Ja... Nie wiem.

Odwróciłem się do niego plecami. Nie chciałem, żeby widział jak płaczę. Cisza która zapadła sprawiała że czułem się jeszcze gorzej. Oprócz smutku z niewiadomych powodów zaczynałem czuć gniew. Zacisnąłem dłonie w pięści i próbowałem się uspokoić.

- A kochasz mnie jeszcze?- Odezwał się cicho.

- A ty mnie?

- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie.

- Oczywiście, że cię kocham. Idiota!

Zapadła cisza. Nie odpowiedział na moje pytanie. Ta świadomość cały czas zaprzątała moją głowę. W końcu wziąłem się w garść i odwróciłem się w jego stronę. Wpatrywał się pustym wzrokiem w swoje dłonie.

- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie- odezwałem się niepewnie.

- Też cię kocham- powiedział nie patrząc na mnie.

Wściekły zerwałem się z łóżka. Nie wiedząc co zrobić ze swoim gniewem uderzyłem ręką w ścianę, a następnie zacząłem kręcić się niespokojnie po pokoju. Całe moje opanowanie poleciało na wakacje. Cały spokój, który starałem się zachować przez ostatnie dwa miesiące właśnie znikł.

- Wyjdź- powiedziałem zaciskając pięści.

- Co?

- Wyjdź- powtórzyłem unikając jego wzroku.

Kątem oka widziałem jak wstaje z łóżka. Zamiast do drzwi zaczął iść w moją stronę.

- Co ty..?

Nie dokończyłem pytania. Akira podszedł do mnie i bez słowa objął mnie opierając głowę o mój tors.

- Przepraszam- wyszeptał.- Kocham Cię.

- Kocham Cię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top