30.Ten świat jednak może być bardziej dziwny...
Uwaga rozdział może zawierać postać z innego serialu :D
____________________
- Jak odzyskać skrzydła - przeczytał Sam. W pomieszczeniu zapanowała cisza.
- Cieszycie się? - zapytała jako pierwsza Meg zwracając się do Cassa i Gabriela. - W końcu nie będę musiała robić za waszą taksówkę.
- Wszystko świetnie, wspaniale i tak dalej, ale najpierw trzeba to przetłumaczyć - stwierdził Gabe. - Następne wersy są napisane, albo w zupełnie innym języku zapomnianym od tysiącleci, albo jest to szyfr. Tłumaczenie tego trochę zajmie pomijając fakt, że są napisane brzydkim pismem Michaela...
- Głupie i skomplikowane tablice! - warknął Dean. - Nie mógł tego normalnie napisać?
- Jeśli to szyfr to przydałby nam się jakiś Sherlock - mruknął pod nosem Sam.
- Kto? - zapytał brata Dean.
- Holmes. Taka postać z książki - odpowiedział mu Sammy, a widząc minę brata dodał - i tak nie zrozumiesz.
- Ten detektyw? - upewnił się starszy z braci. - Wiem, wiem. To czytałem.
- Przeczytałeś jeszcze jakąś książkę, która nie jest o potworach do której ja cię nie zmusiłam? - zapytała Charlie patrząc na Deana z niedowierzaniem.
- Kiedyś jak byliśmy mali, a taty nie było półtora miesiąca - odpowiedział Dean. - Nudziłem się w motelu. Bardzo.
- Jest też serial - stwierdziły Charlie i Juli niemal jednocześnie. Popatrzyły na siebie i zachichotały.
- To kto się podejmie tłumaczenia? - ignorując rozważania Winchsterów zapytałam wszystkich, właściwie to prawie wszystkich, bo Cass właśnie z niewiadomego powodu wyszedł.
- Ja! - krzyknął Gabe. - Znam więcej języków niż Cassie którego zbytnio to chyba nie interesuje - popatrzył w stronę drzwi z którymi zniknął jego brat. - A poza tym mnie nikt nie będzie rozpraszał - powiedział i wskazał podbródkiem na Meg.
- W takim razie ustalone - Sammy wcisnął Gabrielowi tabliczkę. - Przetłumacz póki co same litery a z resztą postaramy ci się pomóc. W końcu mamy tu naszą hakerkę. A nawet dwie - spojrzał na Juli, która razem z Charlie uśmiechały się od ucha do ucha.
- Będę u siebie - Gabe stał chwilę w miejscu. - Cholera. Ja chce z powrotem moje skrzydła - stwierdził wychodząc, po czym zniknął za zakrętem tego samego korytarza co Cass przed chwilą.
Całe towarzystwo, które zostało, rozmawiało na temat tabliczki i możliwości spróbowania tłumaczenia jej komputerowo. Nie minęło pięć minut a usłyszeli głośny huk. Kiedy zrywaliśmy z miejsc pewnie każdy zadawał sobie to samo pytanie: "Gabe czy Cass?".
Na odpowiedź nie musieliśmy czekać długo, kiedy wpadliśmy do pokoju Gabe'a był on cholernie zdziwiony i stwierdził, że myślał, że to my...
- Cass?! - krzyknął Dean, jako pierwszy wybiegając z pokoju, a wszyscy łącznie z Gabrielem byliśmy tuż za nim. Dotarliśmy do pomieszczenia będącego więzieniem na demony. Półki będące ukrytymi drzwiami były rozsunięte ukazując Cassa całego w sadzy lub czymś co ją przypomina stojącego nad kimś leżącym na podłodze. Nie widziałam dokładnie kto to, bo postać miała twarz odwróconą w drugą stronę. Widziałam tylko ciemne bujne kręcone włosy i ciemny, najprawdopodobniej czarny płaszcz, ale z powodu panującego mroku nie mogłam tego stwierdzić.
- Kto to jest? - zapytał Sammy wpatrując się w leżącego człowieka.
- Sherlock... Mówiłeś że by nam się przydał...
- Cass co ty do cholery zrobiłeś?! - było to prawdopodobnie pierwszym co detektyw usłyszał zaraz po obudzeniu, reszta pewnie nie zauważyła tego, że się wzdrygnął i drobnych ruchów jego gałek ocznych pod zamkniętymi powiekami. Tak, czy inaczej, Holmes leżał dalej udając, że śpi i przysłuchując się rozmowie.
- Ale Dean, przecież Sam mówił...
- To był sarkazm, a kiedy mówiłem, że przydałby nam się tu Sherlock, nie sądziłem ze go tu sprowadzisz! - wybuchnął Dean.
Takim oto sposobem detektyw pewnie już wiedział, że to Cass wyciągnął go z domu.
- Żyje? - zapytała cicho Charlie szturchając Julitę.
- Niech ktoś sprawdzi - powiedziała z lękiem moja przyjaciółka. Od zawsze nie lubiła patrzeć na trupy.
Gabriel nachylił się nad nieprzytomnym mężczyzną, żeby sprawdzić jego funkcje życiowe, gdy ten nagle otworzył oczy i usiadł prawie zderzając się z czołem aniołka. Gabe pomógł mu wstać, a kiedy Holmes już strzepał nieistniejące drobinki kurzu z płaszcza, Dean zaczął mówić:
- Hej jestem Dean Winchester, to mój młodszy brat Sam - wskazywał po kolei. - Dalej Kira, Julita, Meg, Charlie, Gabriel i Castiel.
Sherlock zlustrował wszystkich wzrokiem i z obojętnym wyrazem twarzy stał chwilę nieruchomo.
- Nazywam się Sherlock Holmes. Detektyw doradczy dla nieudolnej londyńskiej policji.
- No cóż, nie ukrywam, że wiemy kim pan jest - stwierdziłam z uśmiechem. - Pewnie zastanawia się pan może gdzie jesteśmy...
- Otóż to - przerwał mi Sherlock. - Ale proszę, mówcie mi po imieniu.
- Jesteśmy w Kansas, Lawrence - powiedział Dean.
- W takim razie powiedzcie mi, czemu mnie uprowadziliście?
- Sądzimy iż mógł by pa...- zaczął Cass, ale zaraz się poprawił. - mógł byś nam pomóc.
- I nie, nie uprowadziliśmy cię - stwierdziła Julita. - To wina Cassa, on nie odróżnia sugestii od sarkazmu.
- Tak, czy inaczej. Mógł byś nam pomóc? - zapytał młodszy z Winchesterów. - Mamy problem z pewnym szyfrem... A z tego co wiemy jesteś najlepszym detektywem.
Na słowa brata Dean prychnął oburzony.
- Taaa, przecież poradzimy sobie sami bez niego, to że wszyscy mają go za jakiegoś superinteligenta to nie znaczy, że jest taki w rzeczywistości.
Sherlock rzucił krótkie spojrzenie Deanowi, a po chwili uśmiechnął się złowieszczo.
- Może nie jestem "superinteligentem", ale po kilku sekundach jestem w stanie powiedzieć o tobie parę słów - przystopował chyba tylko po to by nabrać powietrza i chrząknął. - Nie śpisz zbyt wiele, nie palisz, ale nałogowo pijasz w tanich przydrożnych barach. Większość życia spędziłeś w drodze, czemu towarzyszyła praca fizyczna, pracowałeś niedawno przy jakimś samochodzie... jedząc ciasto.
- Skąd ty to...? - wydusił z siebie Dean, po czym rzucił tylko - Placki.
- Słucham? - zapytał zbity z tropu detektyw.
- Nie jakieś tam ciasto, tylko placek.
- Co za różnica? - Sherlock wzruszył ramionami. - A teraz wyjaśnijcie mi jakim cudem jestem tu, a nie w Londynie u Mycrofta? Ten imbecyl dolał mi coś do herbaty?
- Nie... - zaczęłam, ale Holmes nie przerwał swojego wywodu.
- Może pracujecie dla Moriarty'ego?!
- Sherlock zamknij się w końcu i daj nam coś powiedzieć! - krzyknęła na niego zdenerwowana Julita. O dziwo zamilkł. Przynajmniej na chwilę, Bo zaraz odezwał się znowu:
- Zwykle to ja każę zamknąć się innym ludziom...
- Zostałeś tu teleportowany przez Cassa - stwierdziła Julii uśmiechając się do detektywa.
- Teleportacja? - uśmiechnął się psychopatycznie, po czym dodał - gdyby nie to, że nie macie rozszerzonych źrenic, powiedziałbym, że coś braliście. Zostanę jednak przy twierdzeniu iż sami nie wiecie czemu tu jestem.
-Tyle że... - zaczął Castiel ale Holmes uciszył go gestem ręki
-A wracając do powodu dla którego jestem wam potrzebny...
-To tabliczka - powiedział Gabriel po czym pstryknął palcami a ta znalazła się w jego ręce.
-Niezła sztuczka - pogratulował mu detektyw - Gabe na szczęście, w przeciwieństwie do brata nie próbował wyjaśniać Sherlockowi zagadnień związanych z magią i podał mu kartkę z rozpisanym na niej alfabetem henochiańskim*
-Tu masz literki... a tu nasza zagadka... - Archanioł podał mu płaski kawałek kamienia
-Tu jest tytuł "Jak odzyskać skrzydła"- wskazał na tabliczce młodszy z Winchesterów. Sherlock uśmiechnął się pod nosem zerkając na kartkę
-Niezła znajomość łaciny, prawnik czy lekarz?
-Słucham?-zapytał zbity z tropu Sam.
-Raczej prawnik prawda?
-Nie dokończyłem studiów - przyznał się Sammy i popatrzył się krzywo na Deana. Starszy Winchester chciał się odezwać ale byłam szybsza
-Chłopaki chyba nie zamierzacie teraz do tego wracać?-Burknęłam modląc się sama nie wiem do kogo o to by się nie pozabijali albo o zmianę tematu
-Czemu ich nie skończyłeś?-Ku mojej irytacji detektyw nadal drążył temat
-Według oficjalnej wersji obaj Winchesterzy nie żyją - Wyjaśniła Charlie - Zginęli będąc w areszcie FBI...
-Nie pierwszy i nie ostatni raz jesteśmy martwi- mruknął Dean
-Gdzie mógł bym usiąść popracować nad tablicą - Zapytał w pewnym momencie Holmes?
-A właśnie... - W tej chwili zorientowałam się że nadal jesteśmy w ulubionej celi Crowleya - Juli... Pokazała byś Sherlockowi bibliotekę? - Poprosiłam ją wiedząc że się zgodzi.
-Jeszcze się pytasz? - Złapała Sherlocka za rękaw i wyciągnęła z pokoju. Kiedy tylko zniknęli w korytarzu, w końcu odezwała się Meg:
-Widzę że lepiej było by żeby detektyw nie dowiedział się o tych wszystkich nadnaturalnych sprawach które dla nas są jak chleb powszedni...
-Tak będzie najlepiej... - zgodziłam się - Holmes twardo stąpa po ziemi, więc jak Castiel wyjedzie mu z tekstem że jest aniołem, to nie mamy co liczyć na pomoc ze strony Sherlocka. - popatrzyłam na błekitno-okiego i dodałam- bez urazy aniołku
_______________
*Enochia i Henochia to to samo :)
Sorki za dodanie Sherlocka do do obsady ale mam fazę i nie mogłam się powstrzymać :D
Komentarze mile widziane :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top