27.Ciekawa lektura
-O! Hej!- krzyknęła Juli kiedy weszliśmy do kuchni po czym podbiegła i przytuliła się do Gabe'a. Dean zmarszczył brwi na ten widok i wyglądał prawie tak jak by ktoś porysował mu Impale. Cassa i Meg nigdzie nie było widać.
-Gdzie Cass?- przerwał im przywitanie Dean.
-Razem z Meg na Karaibach..-widząc nasze miny dodał- Nawet nie pytajcie... Cass naoglądał się telewizji i stwierdził że zostanie piratem...
-Co?-musiałam zapytać, bo już nic nie rozumiałam... Jak to piratem?!
-Meg chciała sprawdzić czy da radę upić swojego jednorożca- Stwierdziła Charlie z wzruszeniem ramion
-To wiele wyjaśnia...- mruknął Dean- Czyli udało jej się?- upewnił się
-I to jak..- zaśmiał się Gabe- To było takie świetne że aż nagrałem
Puścił na telefonie filmik w którym Cass biegnie korytarzem z rękami jak by udając samolot i krzyczy "Jestem pszczołą.." Zaczęliśmy się śmiać
-Okej tego się nie spodziewałem... -Stwierdził Sammy, próbując zachować powagę ale zaraz wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem bo Gabriel puścił następny filmik w którym Cass tłumaczy kaktusowi.. TAK KAKTUSOWI!!! różnice między Pepsi a Coca-colą
___________________
Kilka godzin później
Zrobiłam się głodna. Postanowiłam iść do kuchni i sprawdzić czy został jakiś placek w lodówce, chociaż Dean pewnie wszystkie zjadł.
Po drodze jednak się zatrzymałam, bo Castiel siedział na jednym z krzeseł w bibliotece trzymając się za głowę.
-Cass dobrze się czujesz?- zapytałam podchodząc do niego
-Chyba umieram...- stwierdził wykrzywiając twarz w bólu
-To się nazywa kac aniołku-powiedziała Meg wchodząc do pomieszczenia ze szklanką wody, którą podała aniołowi w trenczu.
-Ja nie potrzebuje- stwierdził oddając jej szklankę
-Ty może nie ale twoje naczynie owszem- wcisnęła mu ją w rękę. Cass szybko opróżnił szklankę po czym oddał ją demonicy.
Nie wiadomo skąd nagle koło nas pojawił się Gabe.
-Co jest doktorku?- zapytał dosiadając się do brata
-Nie do końca rozumiem czemu nazwałeś mnie doktorem...-stwierdził ciągle trzymając się za głowę
-Kiedyś puszcze ci Bugs'a-stwierdził Archanioł
-Lepiej nie...-stwierdziła Meg- bo jeszcze przejdzie na marchewki...-Po jej słowach Gabe pstryknął palcami a u ustach Castiela pojawiła się marchewka. Powstrzymywałam śmiech.
-Chciałaś to masz...- uśmiechnął się do nas promiennie i wyszedł z pomieszczenia wyraźnie zadowolony z siebie.
Niedługo potem poszłam w jego ślady, zostawiając skacowanego Cassa pod opieką Meg. Co do nieobecności placków w lodówce się nie myliłam, więc poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam jakąś książkę znalezioną w bibliotece.
Nie zdążyłam nawet przeczytać tytułu kiedy drzwi się otworzyły.
To była Charlie.
-Heja...
-Cześć... Jak tam Julicie idzie nauka?-zapytałam odkładając książkę na łóżko
-Nieźle.. zhakowałyśmy twojego fejsa...
-Co?-krzyknęłam nie wiem czy z zaskoczenia czy z przerażenia
-Żartowałam...-uśmiechnęła się a ja odetchnęłam z ulgą. -Co czytasz?
-Szczerze... coś z biblioteki... dopiero wzięłam książkę do ręki, nawet nie spojrzałam na tytuł...-powiedziałam podnosząc lekturę. Popatrzyłam na napisy
"CARVER EDLUND"
"SUPERNATURAL"
-O Kurwa...-mruknęłam
-No.. wygląda na to że jeszcze ci ich mało..-uśmiechnęła się
-Co to robiło w bunkrze?
-Gabe to przyniósł.
-To wszystko wyjaśnia...-stwierdziłam, odłożyłam książkę. Jakoś nie miałam ochoty czytać wypocin Chucka będąc w tym świecie...
-Ale nie po to tu przyszłam... jadę do sklepu. Chcesz coś?
-Placek-stwierdziłam krótko
-To wiem... Dean mówił o placku...
-Mi też kup..
-Kupię dwa..
-Dwa mogą nie wystarczyć...-uśmiechnęłam się -Z resztą może weźmiemy Juli i pojedziemy na zakupy?-zaproponowałam- Dean wygrał kupę kasy w Las Vegas...
-Wchodzę w to- Wyszłyśmy z pokoju by poszukać Juli.
_______________________
Tak, wiem....
Wszędzie placki...
Ale to ja :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top