Rozdział 31- Albinos
Narrator
Statek Nemezis szybował wśród ciemnych chmur. Były one tak gęste, że do pancerza statku nie docierał nawet jeden zagubiony promyk słońca.
Wewnątrz krążownika, no co się zbytnio rozpisywać... Było ciemno, cicho i wilgotnie. Dokładnie jak w otaczającym go zjawisku atmosferycznym.
Tej nocy, korytarze statku były niezwykle opustoszałe. Złowrogie ściany wyglądały jakoś dziwnie mniej zachęcająco niż zazwyczaj. Ich los podzieliła też sala tronowa.
Pan WWNW(Wiecznego wkurwienie na wszystko) na chwilę opuścił swoje stałe lokum. Dlaczego? Nie wiem. Snuć można przekonania jednak oszczędzę ich tym razem zacnej publiczności.
Chodźmy dalej... Zajrzyjmy głębiej we wnętrze kosmicznego niszczyciela...
Najwierniejszy i najbardziej oddany sługa międzygalaktycznego tyrana stoi samotnie przed monitorem. Nie żeby ten brak towarzyszy mu przeszkadzał.
Lubił on spokój szczególnie podczas wykonywania tak skomplikowanych obliczeń. Szukał on rozwiązania w tuzinach kombinacji i podkombinacji, masie wzorów, znaków... Przy tym ludzka matematyka stanowiła nic nie znaczące dziecko.
Po kolejnej nieudanej próbie mech lekko przekrzywił głowę, pokręcił nią po czym podjął kolejną próbę.
Parę zakrętów w lewo i jeden w prawno, piętro niżej znajdowały się baraki.
Stały one opustoszałe, jak często o tej porze.
Większość jednorazowych, nieważnych marionetek, zamieszkujących je, odeszło na wyznaczone przedstawienia. Nic nie warte podróbki, klony, które mają tylko wygrać i wiernie wykonywać ruchy wprawnego lalkarza... Nie ważne jak trudne, niemożliwe, czy bezsensowne są.
Oni stworzeni w fabryce, słabo wytrenowani z masą teorii zamiast praktyki, istniejący tylko aby było czym się zasłonić, przed własnym śmiertelnym strzałem.
Większość "mieszkańców" tej latającej barki obcych, myśli, że już wie o statku wszystko, że znają każdy centymetr...
I w tym gladiatorowi się udało, zamotać w ich procesorach, wmówić im pychę i pewność swojej racji. Przecież on nie ma nic do ukrycia przed swoimi marionetkami..?
Statek skrywa o wiele więcej niż się wydaje, te wszystkie korytarze i zaułki, im niżej, tym więcej, im niżej, tym rozwijają się coraz to ciemniejsze sekrety i korytarze...
I właśnie im więcej kondygnacji pokonasz, cały czas podążając w dół, tym bardziej ciekawie się zrobi.
Znaleźć tam można powiększającą się z każdą chwilą ilością kabli wijących się po suficie, par drzwi do maszynowni, czy nawet biegających po osmolonych korytarzach metalowych 6 ocznych stworów. Ich niepokojąca paszcza i kolce ciągnące się wzdłuż kręgosłupa aż po ogon pokryty pomarszczoną różowawą skórą przeraziły by niejednego odważnego. Lecz najbardziej niepokojącym w stworach faktem było to, że gdzieniegdzie metalowe blaszki potoformy ustępowały miejsca skórze.
Wystające że szczęki kły jadowe posiadały wyjątkowo silny jad, paraliżujący układ neurologiczny cybrertrończyka. Właśnie on posłużył do powstania cybertrońskiej zarazy, ale Vehicon'y są odporne na ich truciznę, więc nic nie stoi na przeszkodzie aby mogły pracować w trudnych warunkach.
Wśród przejść między przedziałami znajdowały się zamaskowane drzwi. Były na nich wyryte rozmaite wzory (w większości najpewniej geometryczne). Oprócz nich było tam kilka przecinających się prostych, biegnących wzdłuż ściany, aby lepiej się w nią wtopić.
Nad nimi przyuważyć można otwór podobny do , wentylacyjnego, gdzie niczym węże pełzały tałuny kabli wprost do pomieszczenia, do którego mogli wejść jedynie wybrani. Znajdowała się tam jedna z broni Megatrona. Jego dzika karta.
Całe pomieszczenie zatopione było w półmroku, oświetlane jedynie przez światło monitorów spoglądajacych ze ścian i samotnej podświetlanej holograficznej klawiatury.
Na środku pokoju stał metalowy gwóźdź przyspawany po podłogi. Na nim za to rozpoczynał się łańcuch spoczywający aktualnie na metalowych płytkach, a kończący się u białej kończyny dolnej.
Przy ekranach stał biały cybertrończyk o nienaturalnych, (nawet jak na przedstawiciela swojej rasy), jasnoniebieskich optykach i czysto turkusowych fokusach.
Oglądał on Jasper z kamer, jego panorama odbijała się w optykach mecha. Tak cicho... .
Oczywiście As wywiadu nie wiedział, o poczynaniach transformera, łamaniu zabezpieczeń Nemezis. Bowiem są dla niego dziecinnie proste, jakby to powiedział przedstawiciel gatunku ludzkiego.
Mógłby stąd wyfrunąć jak ptak, wolny ptak...
Jednak grube kajdany zapięte wokół nogi obcinają te niewidzialne skrzydła, które naprawdę chciałyby równości i pokoju. A przede wszystkim równowagi.
Biały mech siedzi w klatce jak kanarek, już tyle eonów! Ani razu nie próbował rozpostrzeć skrzydeł i się uwolnić. Poddał się bez walki, choć możliwe, że przebywa tu z własnej woli... Może i bez problemu pozbyłby się łańcucha u nogi. Ale po co?
W dodatku tu nikt nawet nie podejrzewa jego tożsamości, a on może wszystko oglądać jako poboczny świadek. Sam Unicorn nie wie co on planuje. A biały mech- albinos robi to od bardzo, bardzo dawna.
*
Na małym datpadzie widniały zdjęcia ludzkich kompanów botów i ich adresy, a co więcej ostatnie zapiski ruchów autobotów, które wypatrzył w ekranach, podglądzie miasta. Czy As wywiadu dostanie te kuszące wiadomości o ludzkich siedliskach?
Mech wyciągnął śnieżną dłoń. Sięgnął po datpad. Podszedł do drzwi. Odchylił metalowy próg, pod którym znajdowała się przestrzeń przeznaczona na kable. Albinos wepchnął tam ostrożnie datpad po czym opuścił płytkę przy drzwiach.
- Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz....- Mruknął do siebie prawie wiecznie milczący mech.
***
W tym samym momencie 68,99 kilometrów od centrum Jasper, tam gdzie zaczęły się rozpościerać miękkie i ciche dywany równin, z daleka wypatrzeć można było łunę świateł nielegalnego ruchomego miasta, gdzie życie ciągle leciało nitrem, a rasowy pomrók mechanicznych bestii był na pożądku dziennym kilka minut jazdy od widowiska pojawił się turkusowy wir.
-Widzisz?! Mówiłem! Chodź, będzie jak to ludzie mówią, kijowo!- Wrzasnąłem chyba zbyt głośno pełen pozytywnej energii. Mikołaj chyba mi w końcu uwierzył, albo przynajmniej w ogóle dopuścił możliwość istnienia tej opcji do świadomości... Jednak nadal był dla mnie oziębły. Uznałem, że muszę to zmienić! Trochę mu to wynagrodzić... Ale ten chyba tego nie chce... Więc niech zacznie się gra!
Mikołaj spojrzał na mnie z przymróżeniem optyki. Co znowu zrobiłem nie tak?
-Chyba chciałeś powiedzieć fajnie, lub zajebiście, nie kijowo, ale nie wiem. Już cię w ogóle nie rozumiem. Po co mnie tu przytargałeś? Na to zadupie? - Mruknął nadal lekko przytłoczony tą całą sytuacją. Hmm... Może coś go boli? Jest głodny? Mech bez energonu to zły mech. Czy ludzie jedzą energon? Może dam mu i sobie skosztuje? Może kiedyś? No mniejsza.
-Zadupie? To taka wasza osada??- zapytałem ciekawy. Może rozpocznę z nim rozmowę i to się jakoś rozkręci.
-Ehhh...-Złapał za swoje czoło ręką po czym odchylił głowę trzymając optyki w górze i zawył jakoś dziwnie. Coś pomiędzy warknięciem, a wzdychnięciem. Następnie ponownie na mnie spojrzał. - Polecam wikipedia, albo CS GO do nauki ziemskiego slangu.
-Cs go?? Co to?- Usiadłem na trawie i zmarszczyłem brwi(tak mam je). No kurde. O tym jeszcze nie słyszałem.
-Ehh to gra zespołowa oparta na "komunikacji", bardzo uprzejmej oczywiście! Musisz pokonać przeciwnika, wysadzać punkty, wyzywać się, walczyć o dominację z ruskami i o to kto pierwszy wyrucha twoją starą. I ogólnie takie tam pierdoły..-Usiadł na piasku. szanuję. Mówił o tym z takim doświadczeniem, jakby wiele ciężkich bitew stoczył w tych igrzyskach, czy co to tam jest.
-Eee.. to ja gram w tą grę codziennie... Czasem z ziomeczkami, a czasem sam.
-Na czym to polega?- zapytałem ciekawy, no kurde, lepiej rozmawiać niż trwać w drętwej ciszy!
-No niech ci będzie. Tam, w grze są dwie drużyny. Terroryści i antyterroryści. Trzeba wystrzelać tych z innej niż twoja. Przy okazji wypadałoby wykonać zadanie, jeśli jesteś tym złym to podkładasz bombę czy bronisz zakładników, a jak jesteś fają to nie możesz pozwolić terrorystom wykonać ich zadania. Powiem ci jedno. Najlepsze jest to, że nikogo nie obchodzi kim naprawdę jesteś, tylko czy lamisz, czy nie. Możesz być najgorszym z najgorszych, ale jeśli masz "skilla" to od razu cię uwielbiają. Latasz se z bronią i strzelasz do przeciwników! Czego więcej chcieć??
Pomijając fakt, że nie zrozumiałem połowy użytych przez niego słów, brzmi fajnie! Też bym zagrał!
Spojrzałem przed siebie. Kurła, zaraz zacznie się wyścig.
-Mikołaj! Musimy się pospieszyć! Zaraz odjadą i z wyścigu nici!! Chodź!!!- przetransformowałem się w tryb alternatywny.
Mikołaj chcąc nie chcąc wsiadł do środka. Mam wrażenie, że szepnął coś o deja vu.
***
Siema! Tak, oto rozdział! Serio mówię! Wiem, wiem, od dawna żadnego nie było, no ale. Kurde, nie znoszę szkoły. Za dużo!
Mam nadzieję, że się podobało... Do następnego!(Będzie się tam działo. Zemstaaaaa! xD)
Komentujcie, gwiazdkujcie, ja się żegnam... Pa!
Magdanna & Tęczowykarton
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top