Rozdział 22- Pożegnanie... z Mikołajem
Thunder POV.
Spokojnie zmierzałem w stronę miasta. Już wiem co zrobię z Mikołajem. No, nie patrzeć, pomógł mi trochę i bez niego nie zamontowałbym wszystkiego jak należy, nie spiskował, wymyślił plan... Ogólnie nie zrobił nic, co mogłoby mi zaszkodzić. Nie chce mi się zabijać go dla zabawy. Okazał się lepszy od swojego parszywego gatunku.
Przynajmniej tak o ludziach mówi Screemusiek.
Choć jego zdanie i tak nie jest warte złamanego huja.
Ale wracając do tematu, rozważałem po prostu wywalenie go z siebie i kontynuowanie misji, jednak po krótkim rozmyślaniu postanowiłem powieść go do miasta. Niech ten robal ma coś z życia.
Nie mam czasu, jak i nie chce mi się nim zajmować. Na Nemezis i tak go nie zabiorę bo - w najgorszym wypadku - zestrzelą mnie za zdradę.
Nie dość, że mam spierdoloną pozycję, u Vehiconów i u samego lorda, wręcz dorównującą zeru, ledwie dostrzegalnie unoszącą się nad poziomem ziemii, to jeszcze ona sama zapadłaby się w glebę tworząc w niej głęboki, kilkumetrowy krater gdyby wyszło, że: "A tak sobie tylko wiozę człowieczka. Bo dlaczego nie?" Tak. Krater dorównywały mojej pozycji.
Ale mogę się(chyba) wytłumaczyć... Choć czy ktoś mi uwierzy, że ten węglowiec chciał taksówkę czy coś? Pewnie tak, ale potem zapytają: "To dlaczego go wieziesz zamiast rozgnieść? To tylko robal! Są ich miliardy!!" Tutaj end. Jestem zgaszony.
Wtedy dowiedzą się prawdy i... Kaput. Tyle. Nie ma żyćka.
Niezbyt koleżeńskie zachowanie.
A z nim? Kto tam wie. Istnieje wiele opcji. Od oddania go Shockwave'owi na eksperymenty, po bliskie zapoznanie z stopą lorda. Do wyboru, do koloru.
Choć co do samego "przewożenia* kogoś w sobie- co oczywiście dodam jest bardzo dziwnym doznaniem wewnętrzym- czy nie uroczym jest fakt iż bez naszej wiedzy ludźkość wynalazła samochody? - i nie ukrywajmy. Niektóre z nich to całkiem niezłe autka.
Uczucie to samo w sobie jest nie do określenia. Ani przyjemne ani szkodzące... Polega ono na takim uwieraniu i ugniataniu. Nie wiem jak to inaczej określić.
Ale nie rozwodźmy się nad tym dłużej! To chyba tu.
Zatrzymałem się przy jakimś zielonym znaku i otorzyłem drzwi, mam nadzieję że ten węglowiec zrozumie o co mi chodzi. W końcu nie jest taki tępy. Chyba.
Okej. To raczej jakiś ogarnięty model, bo bez żadnego pytania wysiadł i dziwnie się na mnie patrzył.
Przetransformowałem się w swoją naturalną formę.
O co mu chodzi? Zaczął jakoś drżeć. Nie wiem... zimno mu? Może jakaś wada produkcyjna? Hmm...
Thunder!- skarciłem się mentalnie. -Myśl trochę, to ze strachu. W końcu jesteś niebezpiecznym robotem z kosmosu mogącym go zabić w jednej chwili!
Racja... Możliwą opcją jest, że boi się takiego dobrego decepta jak ja. W końcu pomagam odnajdywać innym powołanie życowe. Oby Smokescreen był zadowolony z moich usług i wystawił dobrą ocenę w tym całym internecie.
Co do Mikołaja... Dobra zostawię go tu.
-Żegnaj. Raczej się już nie spotkamy Mikołaju. Miłej reszty życia, czy coś...
Odwróciłem się do niego plecami. Huj z tym, że mogą mnie zobaczyć. Już miałem odchodzić kiedy przypomniała mi się ważna rzecz. Spojrzałem przez ramię.
-Zapamiętaj ani mrumru... Bo inaczej nasze następne spotkanie nie będzie tak miłe jak to i też zakończy się odrobinę gorzej... Dla ciebie.- Czekałem na jego ripostę ale siedział cicho.
Usatysfakcjonowany przeszedłem kilka kroków, przetransformowałem się i wolno skierowałem się w stronę kanionu zostawiając zdrętwiałego ze strachu chłopaka.
Po przejechaniu kilku metrów odwróciłem swoje lusterko i skierowałem je na młodego człowieczka. Ten Mikołaj po prostu gapi się w niebo. No zbagowany jakiś. Jednak ma kilka usterek. Chłodnica, jakieś drżenie i teraz ma laga. Jego stwórcy są niedoświadczeni. A może on umarł?
Nie... Po chwili takiego stania klapnął se na zderzak, czy co oni tam mają, chowając głowę w rękach i zaczynając drżeć i przeciekać...
Gdybym go kupił poszedłbym zwrócić wadliwy model. Ma tyle usterek...
Może i go wypuściłem, to wciąż myślę co z nim zrobić, przecież to dalej tylko węglowiec.
Jakaś część mnie dająca takie dziwne uczucie ciepła w środku karze mi darować mu życie.
No kurwa nie... normalnie jakbym się w Prime'a zamieniał no, japierdole Kremika.
No właśnie, chciałbym zobaczyć minę Prime'a jak widzi sex teśmę. O tak. To pewnie jest pięknie, jego reakcja... Choć trochę żal mi tej femme. Nikomu bym tego nie życzył. Fuck. Znowu to ciepło w środku. To ONO kazało mi to powiedzieć.
Nie ma za swoje autobocka szmata.
Ale dlaczego powiedzenie tego nawet w myślach tak boli?
Nie wiem.
I chyba nie dane mi będzie wiedzieć.
*time skip*
Jadę sobie w stronę tego kanionu już kilkanaście minut. No cóż, nie ukrywam jest on ciutkę daleko, ale wracając. Muszę poczekać jeszcze około osiemnaście godzin na Smokescreen'a. Jeśli zrobił to co powiedziałem nic mu się nie stanie.
Może.
Wszystko zależy tylko od niego.
Sam nie widziałem tego nagrania, ale podobno jest nie do wytrzymania. Oczywiście za niedługo przekonam się czy prawdą są krążące plotki na Nemezis'ie. Wyciągnę od Smoke'a położenie ich bazy... Albo nie. Zostawię mu ten translokator. Na pewno teraz zmienią miejsce przebywania.
Na takich przemyśleniach zleciała mi cała droga. Usiadłem w tym kanionie i czekałem. Przypomniał mi się nawet jeden dzień z Nemezis'a
Wspomnienie
-Knockout polerujesz się już trzecią godzinę! Zaraz będą nici z kina samochodowego! Film się już zaczął!- powiedziałem nerwowo przestępując z nogi na nogę.
-Cicho Thunder- zaczął czerwony con- muszę się dobrze wypolerować, aby olśnić wszystkich swoją zajebistością!
-Ehh... Ok...- cicho szepnąłem.
-Knockout?- powiedziałem głośniej aby przekrzyczeć huk polerki.
-Tak?- Deceptikon wyłączył sprzęt i spojrzał na mnie wyczekująco.
-Nudzę się...- rzekłem, a ręka czerwonego mecha spotkała się z jego twarzą.
-Z kim ja się zadaję...-westchnął- to połóż się na podłodze i czekaj na śmierć.- nie czekając na moją reakcję zajął się swoją zbroją na nogach.
Ja tymczasem zrobiłem to co chciał i ległem na ziemi jak placek.
Gdy czerwony mech znowu na mnie popatrzył wybuchnął śmiechem.
Ją trochę nie rozumiejąc dołączyłem do niego. Bo chodzi przecież o zabawę, co nie?
Koniec wspomnienia
Ahh... To były czasy! Ło ludzie. Ile takich sytuacji było? Nie mam pojęcia.
Powspominałem sobie jeszcze trochę, aż z letargu nie wyrwał mnie nowo otworzony wir.
Z pewnością nie należał on do conów, ponieważ zauważyłem wyłaniające się z niego mroźne, wściekłe, niebieskie i co więcej rządne zemsty optyki.
Co najważniejsze. Było ich więcej niż dwoje.
***
Hejka! Przybywam z nowym rozdziałem! Mam nadzieję, że jest akceptowalny.
Po pierwsze: mam za zadanie obwieścić wyniki konkursu.
Jak przewidziałam są trzy miejsca i wyróżnienie. Oto lokaty!
Aby napięcie rosło zacznijmy od wyróżnienia.
Wyróżnienie i idącą za nim nagrodę otrzymuje...
Fajowa !!! Gratuluję!!!!
Co do nagrody, wszystko wyjaśnię niżej.
Dobrze. Lecimy dalej.
Trzecie miejsce zajmuje...
2Blue2Dream !!! Gratuluję!!!
Drugie miejsce zajmuje...
potworna !!! Także gratuluję!
A zwycięzcą zostaje jedyna w swoim rodzaju...
Tajemnicza_12321 !!!!! Gratuluję!!!! Zasłużyłaś!!!
***
Niestety nie powiem która teoria była tą zwycięską, ale obiecuję, że z biegiem rozdziałów wszystko się wyjaśni. Ok, teraz nagrody.
Działają one na prostej zasadzie. Każdy z laureatów(może, nie musi) wymyślić własny element książki.(wszystko pod rozdziałem 20) gdy będzie pewny co do swego wyboru wysyła mi lub @teczowykarton na prywatną wiadomość. Postaramy się to jak najszybciej wprowadzić.
Następnie co do spoilerów.
Kiedy zrobię taki chamski spoiler jak teraz możecie napisać do mnie: Ej, Magdanna, wykożystuję mój spoilej- i poddajecie swoją skrzynkę pocztową. Wtedy postaramy się jak najszybciej podesłać wam początek następnego rozdziału. (Mający tyle słów ile wasza nagroda) Wykożystać go możecie w każdym momencie. Nawet teraz.
Ok. Skończę już całą tą gadaninę. Dziękuję za przeczytanie:
Komentujcie, gwiazdkujcie, ja się żegnam...
Pa!
Magdanna & TęczowyKarton
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top