Rozdział 20- Staruś... Tuptuś? + konkurs
Przeczytaj proszę notatkę na dole... Istotne info :)
***
Kropla potu spadła na wzgórze w całości składające się z ogromnych tumanów złocistego pisaku całkowicie ignorując jego monotonną suchość i kąpiąc kilka malutkich ziarenek w swej maleńkiej objętości. Aby ją stworzyć człowiek z pewnością musiał poddać się niemałemu wysiłkowi, lub nieznośnemu gorącu pustynnego bezdenu morza drobniutkiego, żółtego pyłu. Obok leżał niczego niepodejrzewający pogrążony w nienaturalnym, aczkolwiek głębokim "śnie" mech. Nie był on świadomy tego co go spotka, lub w jakim stanie się znajduje...
Żar lejący się z bez problemu zniechęcił, wręcz zabronił opuszczenia swych dotychczasowych lokum, niepożądanym świadkom, mogącym uczestniczyć w tej jakże niezwykłej scenie...
Normalny ziemianin, chłopak wyróżniający się z tłumu przez swe niecodzienne włosy... A może nie tylko? Niestety nie dane jest nam tego wiedzieć - stał obok kilkumetrowego ciemnofioletowego mecha, deceptikona, klona, może hybrydę, prawda jednak dalej jest ukryta pod szeregiem kłamstw, zatartych, czy zapomnianych wspomnień i niewiedzy... Tak naprawdę praktycznie nikt nie zna losu klona skrywającego ogromny sekret.
Jedyną osobą która pochwalić się może pełną znajomością sytuacji jest jedyny światły władca.
Bóstwo z góry, prosto ze srebrnego globu, kojarzony z dobrocią, ze spokojem, jak i z brutalnością...
Thunder POV.
OK. Mamy to. Przynajmniej ja tak sądzę. Lepiej abym się nie mylił. Będzie wspaniale jeśli ten mały człowiek tego nie spiepszył. Muszę na niego uważać, chociaż wydaje się być spoko.
CICHO THUNDER!
Pamiętasz słowa Tuptusia...
Starusia...
Starscrusia...
Starusiukusiubusiuniusiuzusiuniusiusia... (pozdro dla tych co przyczyniają to na głos)
Z resztą, kto słucha gwiazdki porno, która ma tak popierdolone w procesorze od tego pierdolenia, że nie wie, co jest podkolorowaną przez iskrzątko wersją, a co rzeczywistością. Powinniśmy, czy powinna zacząć uczyć się więcej, niż nogi rozkładać.
No i świetnie, gadam sam ze sobą... Chyba "skumpluję" się z Megatronem i Starusiem... Jedni gadają z mrocznym energonem, inni myślą na głos, ja rozmawiam sam ze sobą... Założymy kółko "wzajemnej adoracji", a przynajmniej jeśli przeżyję...
Tak, Soundwave, wołaj Knockout'a.
Wracając.
Spojrzałem na Smokescreen'a. Hmm... Przydałoby się go doprowadzić do porządku. Niech mu już będzie. Zamknąłem jego komorę iskry i pancerz klatki piersiowej.
Ciekawi mnie mina autobotów, kiedy zobaczą co ich kochany SMOKE ma przypięte koło swojej młodziutkiej iskierki.
Zerknąłem na Mikołaja. Siedział na ziemi opierając ręce na kolanach i strasznie dysząc. Chyba ma coś z chłodnicą, może potem go zapytam.
Po chwili bezczynności zirytowany zadarłem głowę kierując swój wzrok prosto na słońce. Z powodu sporych dawek emocji w tak krótkim czasie i o takim natężeniu, przynajmniej na chwilę zapomniałem o wszechobecnie panującym żarze zagotowującym energon w przewodach. Piękna adrenalina, nawet człowiek ją odczuł...
Twarz autobota poruszyła się nieznacznie, co oczywiście nie umknęło to mojej optyce. Ehh... tak na serio tym razem człowiek wykazał się swoją uważnością, gdy ja kłóciłem się z sobą w myślach, zawołał:
-Chyba się budzi!
Na jego słowa lekko zadrżałem. Na to się jeszcze nie przygotowałem. Trzeba się zmywać...
Nie czekając ani chwili dłużej, szybko przebyłem kilka dzielących nas metrów, złapałem człowieczka, wzburzając kurz i tranaformując się od razu.
Znikneliśmy pozostawiając po sobie chmurę kurzu. Chyba o niczym nie zapomniałe... O CHUJ.
Zatrzymałem się i driftem wróciłem do tego powoli odzyskującego świadomość złomu.
MIKOŁAJ!!!!-Warknąłem na niego. Jestem tak kurwa nieogarnięty, że kurwa zapomniałem o najważniejszym, o tej zasranej sex taśmie, a bez niej ani rusz!!
Mikołaj POV.
Wydarłem się, ale tylko ociupinkę... Trochę... Bardzo trochę... Cholernie? Nieważne. Tak czy siak, wydałem się, bo ta głupia złowroga kupa złomu mnie capnęła, a co więcej zrobiła jakieś kurde fiku miku i nie wiem, jak to nazwać... przeistoczyła się??? No, przyjmijmy że to o to chodziło, tak to powiem. Bylem za blisko... ZA BLISKO. Starałem się nie myśleć, że to jakieś flaki żyjącego robota z kosmosu...
Kurwa aż poczułem jak moje mięśnie gładkie żołądka prześlizgują się do góry, razem z moim drogim, śniadaniowym jedzonkiem.
Co ten emm... Właśnie, kim on w ogóle jest?! Dobra, no... Co ten jebany blacharz sobie wyobraża?!
Przez niego prawie straciłem jedzonko! Pomagam mu, a on co?? Gówno. Niech się nie uważa za niewiadomo co, bo sam taki mądry nie jest, w końcu się wrócił. Po co?!- oczywiście aby zostawić tam najważniejsze, jakiś dysk czy coś.
Znajdował się on na jego przednim siedzeniu.
Sam mech ryczał i piszczał bym to wyrzucił w pierony za okno, w teorii do innego nieprzytomnego robota. Co miałem innego zrobić??? Raczej nie odmawia się zdeterminowanemu kosmicie który cię wiezie "w sobie".
Chyba wolę nie zagłębiać się bardziej w te tematy... Taak. Zdecydowanie.
Nie rozważając nawet innej opcji otworzyłem szybę i cisnąłem podejrzane metalowe coś na otwartą przestrzeń. Na moje szczęście obiekt zgrabnie wylądował obok rączki tego jakiegoś autobota i nie musiałem nic poprawiać. Lusterko zmieniło pozycję tak, że mogłem dokładniej przyjrzeć się sytuacji. Świetnie udało się!!! Ale nie wiem co... Emm... Co ja tu tak właściwie robię???
Z zamyślenia wyrwało mnie gwałtowne szarpnięcie.
Ten cały Thunder, zgodnie ze swoim imieniem pofrunął, bo nazwa szybka jazda to za mało powiedziane... Na prawdę, za mało.
Czym się to kosmiczne pudło się naćpało, że ciąga mnie przez pół dnia po pustyni w największym skwarze???
W dodatku teraz jedzie zmieniając kierunki dosłownie co sekundę. Ignorując lekkie mdłości wywołane tak gwałtowną jazdą zwróciłem swój wzrok do tyłu wpatrując się w tony wzburzonego pustynnego kurzu. A mogłem wziąć lokomotiv...
Wytężyłem wzrok i zauważyłem zmieniającą swój kształt ciemną plamę.
To pewnie ten drugi obcy. Z tego co tu widzę, wróg Thunder'a niemrawo próbuje stanąć na nogi, czy co oni tam mają. Tak czy siak po chwili potrząsa łepetyną, i...
Oczywiście więcej nie zobaczyłem, bo mój jakże szanowny kumpel, robot z kosmosu, zakręcił za jakąś skałę.
Odetchnąłem. To chyba koniec. Ułożyłem się wygodniej na jednym z siedzeń... W sumie to one są całkiem miękkie...
Siedząc tak, choć słowo "leżąc" byłoby bardziej odpowiednie co do mojego stanu, nadeszła mnie całkiem zacna rozkmina...
Mianowicie, co się ze mną stanie? Bo skoro ta taśma, czy co to tam do cholery jasnej jest, zostało dostarczone, a przynajmniej jest w dobrej fazie, to co ze mną?!?!
Nagle poczułem, że fotel na którym siedziałem, przestał jakby być taki wygodny, jak mi się wcześniej wydawał.
Moje ciało zaczął ogarniać strach... Poczułem, jakby przez mój kręgosłup przeszedł zimny dreszcz. Nawet nie zauważyłem jak moje wszystkie mięśnie napięły się do swej granicy wytrzymałości, a ślad po wcześniejszym zrelaksowaniu całkowicie zaniknął. Ostra fala lodowatego chłodu wydawała się palić każdy cal mojego drżącego ciała zimnym ogniem który wręcz zmroził mi krew w żyłach nic nie robiącego sobie z 36 stopni Celsjusza w cieniu.
Niespodziewanie mój otępiały przerażeniem mózg opanowała jedna wcześniej wypowiedziana fraza...
"Nie zabiję cię" to zdanie przeleciało mi przez zaciemniony pierwotnym instynktem samozachowawczym umysł. Obiecał... Ale... Czy dotrzyma słowa?
Nie wiem. Ale sam się w to wpakowałem. Jak to ostatnio na babka na WOS'ie przytoczyła... "Niech się dzieje wola nieba. Z nią się zawsze zgadzać trzeba"*
Moje życie jest o tyle proste, że jeśli zniknę nikt się tym za bardzo nie przejmie. Praktycznie nie mam starych. Nigdy ich nie ma w domu. Nigdy ich nie było. Wyjeżdżają wcześnie rano, a wracają w nocy, o ile w ogóle wracają...
Nie mam z nimi wspomnień. I dobrych i złych. Po prostu byli zawsze nieobecni, lub w swoim świecie. Nie było ich gdy dostałem pierwszą piątkę na początku nauki, na rozdaniu dyplomów, lub świadectw, nawet na urodzinach... Czasem nawet o nich zapominają... Nigdy. Tak naprawdę dają o sobie znać tylko od czasu do czasu podarowując swojemu drogiemu synalkowi kilka gładko zadrukowanych zielonych papierków o wysokich nominałach. Na prawdę. Widzę ich tylko od czasu do czasu na przetworzonych kawałkach celulozy...
Z myślowego letargu wybudził mnie leciutki wstrząs. Naprawdę mikroskopijny, prawie go nie zauważyłem...
No może był trochę odczuwalny... trochę bardzo... trochę w ciul bardzo...tak bardzo, że tylko kulturalnie i delikatnie jebnąłem w przednią tapicerę przed sobą i tak całkiem z dupy przegryzłem sobie dolną wargę.
Umm... Smaczek krwi, wybornie...
Thunder POV.
Spokojnie sobie jadę w kierunku wcześniej wybranej skalnej "góry". Będę tam miał świetny, wręcz idealny podgląd na świeżo zatrudnionego doręczyciela sex taśmy z pierwszej ręki. Może nie robi tego do końca z własnej woli, ale... Zawsze sistnieje ułamek szansy, że ta robota mu się to spodoba.
Co począć, każdy ma inne upodobania. Może to jego nieodkryte powołanie życiowe, bo przecież wielu ludzi chce być gońcem od sex taśm? Wyjdzie jeszcze na to, że jestem miłym, czy serdecznym Deceptikonem i pomogłem mu odnaleźć drogę życiową. Nie wiem czy Megatron byłby dumny, ale tak, czy siak:
Dobry uczynek na dziś zaliczony.
Może serio mu się spodoba, a nawet jeśli nie, to trzeba przecież próbować nowych rzeczy... Nie?
Co do człowieka, młody spisał się doskonale, tylko pozostaje mi jeszcze jedno pytanie... Co ja mam nim teraz zrobić? W końcu istnieje wiele opcji... Można go: zutylizować, poddać degradacji biologicznej, spalić, zastrzelić, wysadzić, zmiażdżyć, przeszyć mieczem, pobić, roztopić, przejechać, przegonić, utopić, zrzucić z wysokości, zamrozić, spalić, porzucić, zgnieść, potraktować blasterem, zostawić na pewną śmierć na pustyni, oddać Shockwave'owi na eksperymenty, zabrać na Nemezis, zdezintegrować, zgwał...
Emm... Chyba wystarczy tych pomysłów...No nie wiem... Hmm... Może po prostu zwyczajnie się rozejdziemy... Każdy wyruszy w swoją stronę...
Eh, nie mam teraz na to głowy, póki co mam teraz ważniejsze rzeczy do obmyślenia... pomęczę się z tym później.
Dobra jadę, jadę, jadę i jadę, co potem? Kurde, NIESPODZIANKA! jadę.
Cisza... wszystko jest cicho... ZA cicho... Chyba ten człowiek nie zdechł bo jak go wyciągnę?!?! Było gorąco ale nie zdechł, PRAWDA!?!?!
Obróciłem lekko lusterko po czym zerknąłem dyskretnie. Człowiek wbijał swój wzrok w moją, jakby nic po za nią nie istniało. Dobra jebać go, mam teraz ważniejsze sprawy na głowie, liczy się to, że (CHYBA) żyje... Kto tam wie te całe człowieki...
Aczkolwiek jedna sprawa dość mocno mnie zaintrygowała. Mianowicie w momencie kiedy spojrzałem na ten cały zmieniacz fazy, jeszcze przed tą podróbą pojedynku z ZasłonąDymną, w obecności autościerw zauważyłem jakieś dziwne rysy na jego obudowie.
Na pierwszy rzut optyki wydały mi się one zupełnie przypadkowe, wywołane najpewniej nieostrożnym użytkowaniem artefaktu, jednak po mojej dogłębniejszej analizie rzutowo - optycznej, że tak to ujmę, doszedłem do wniosku, że nie są one przypadkowe.
Chyba.
Jeśli tak, to po prostu się mylę. Choć nie koniecznie. Zawsze też mogę mieć rację, choć mogę się też mylić. Jeśli się mylę znaczy to, że nie mam racji, ale czy to że nie mam racji oznacza, że się mylę, czy może to, że mijam się z prawdą, choć czy aby na pewno? To może po prostu zwykłe niedopowiedzenie, czy też zagięcie prawdy..? Choć jeśli się nie mylę, znaczy że mam rację, lecz słowo "nie" jest zaprzeczeniem, czyli wskazuje na to, że jej nie mam, jednak "mylę" samo w sobie jest przeciwnością "mam rację", lecz czy zaprzeczenie zaprzeczenia, daje przeczenie, czy potwierdzenie? W końcu w tej prymitywnej ludzkiej matematyce mnożenie dwóch minusów daje plus, ale czy stosowane jest to też w języku???
Przeklęte ludziki...
Emm...
Zdaje mi się, że to były znaki, znaki jakiegoś zapomnianego alfabetu, języka podobnego do cybertrońskiego, choć na tyle rozbieżnego, że nie mogłem się rozczytać... Mam też wrażenie, że nawet Soundwave nie dał by rady.
I tu pojawia się problem. Mam takie deja vu, czuję, znaczy, zdaje mi się, no ten... że je już kiedyś widziałem, kojarzę je. Mam takie dziwne delikatnie wiercące uczucie gdzieś w głębi procesora... Jakbym zapomniał o czymś ważnym... Choć może to nie to...
Moją potężną rozkminę przerwał mi gwałtowny choć lekki, aczkolwiek odczuwalny ból.
Ała! Ten głupi węglowiec mnie uderzył w moją tapicerkę swoją głową, czy co to tam do cholery jest! Tylko wjechałem na małą dziurkę! Ehh... Nie rozumiem go.
*Time skip*
Ok, w końcu wjechaliśmy na to całe kanionowe, czy jak to się tam odmienia, wzgórze. Mamy stąd piękny widok na najmłodszego z szeregów autościerw. Wypuściłem człowieczka i wróciłem do swej naturalnej postaci, po czym położyłem się na przednim pancerzu klatki piersiowej aby zminimalizować moją widoczność od dołu. Mikołaj bez słowa zrobił to co ja i umiejscowił się tuż obok. Moim skromnym Vehicon'ńskim zdaniem był jakiś taki trochę nie ten teges, nie obecny, zaczynałem się martwić, że ten model człowieczka uszkodzony jakiś, kurde wadliwy towar, ale po chwili wszystkie moje obawy się rozwiały, bo chłopak się ocknął. Może po prostu boi się decepticona? Nie mam pojęcia, choć to chyba to. Możliwe, że powinienem czuć dumę, lecz nic specjalnego nie odczuwam... No nic. Czas obserwować.
Zasłondymny( bo to w końcu mech, nie?) obracał panicznie głową. Ups? Ktoś tu nie wie co się dzieje? Hmm... Chyba wiem o co chodzi... Możliwe że, tak mocno go łupnąłem, że wcześniej miał mroczki, to pewne. Cóż... Siły nie szczędziłem. Naprawdę... Zapomnieć odliczyć czas nagrzewana blastera?! ŻENADA.
Następnie wstał i nadal się rozglądał się na wszystkie strony. Ooo! Ktoś tu nas szuka! Szkoda, że nie jest na tyle inteligentny aby spojrzeć w górę...
Całe szczęście starczyło mu mądrości na podniesienie nieznanego mu dysku i zabranie z sobą. Nie wiem co bym zrobił, gdyby go tak po prostu zignorował. Cały wysiłek... Nie fajnie.
Wracając.
Autobot przyłożył dwa palce na audioreceptora. Zaczął poruszać ustami, ewidentnie coś mówił, jednak nie wiem co dokładnie, byłem za daleko aby usłyszeć, a niestety nie umiem czytać z ruchu warg. Po chwili dowiedziałem się o co mu chodziło, ponieważ zaraz obok pojawił się ewidentnie autobocki most ziemny. Smokescreen raczej nie jest na tyle głupi aby pójść w ten prowadzący do bazy con'ów?
Nie wygląda mi na samobójcę. Prędzej na dostawcę sex-taśm.
Gdy wszelki ślad po autobocie zniknął odetchnąłem. Dobra. Czas się stawić u pana wiecznego wkurwienia i rozkoszować się brakiem opery.
Szkoda, że wtedy byłem tak naiwny...
***
Niech się dzieje wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba- cytat z "Zemsty" A.Fredry'ego
***
Hejka! Wiem, wiem, nie było mnie całe 16 dni! Schowajcie widły, zgaście pochodnie, wróciłam! Lecę dziś do was z dokładnie 2520 słownym rozdziałem! Tak wgl. To DZIĘKI za prawie 400 gwiazdek i 2,36 tys. wyświetleń, o komach już nie wspominając..!
Ok, wyjaśnienia time!
Nie będę się już nawet wykręcać nauką, czy chorobą którą przebyłam. Mimo iż utrudniło mi to pisanie, jednak tak późny rozdział powstał głównie przez dwa czynniki.
1)Jeb*ny Wattpad. Kochany Wattpad'zik usuął mi znaczną część rozdziału. Wkurzyłam się i piszę w innym programie.
2) Moje lenistwo, brak weny i to, że wręcz NIENAWIDZĘ robić tego samego dwa razy. Dlatego odwzorowanie tego co utraciłam, a dokładniej zmuszenie się do tego zabrało mi dużo czasu, żelków i kiśli. Ale jest!
Ok. Kolejne info. Wiem, że pewnie połowa i tak to ominie, ale mniejsza.
Ogłaszam, że systematyzuję wstawianie rozdziałów.
Next będzie wlatywały ZAWSZE w sobotę o 10:00. Przynajmniej tak będę się starać, a o ewentualnych poślizgach wcześniej poinformuję.
A teraz czas na najlepsze... KONKURS!
Zadanie jest bardzo proste. Wystarczy opisać swoją teorię niezwykłości Thunder'a(dlaczego jest "lepszy" od innych klonów)
Tu!
Każdy może zgłosić (max) trzy teorie! Pod uwagę brana TYLKO najtrafniejsza.
Nagrody są(chyba) atrakcyjne, mianowicie:
1 miejsce: jednorazowy spoiler na dokładnie 300 słów+ wymyślnie postaci która pojawi się w opowieści
2 miejsce: spoiler 200 słów+ wymyślenie zwierzęcia które się pojawi
3 miejsce: spoiler 200 słów+ wymyślenie przedmiotu który się pojawi
Wyróżnienie: spoiler 100 słów+ wymyślenie imienia męskiego/żeńskiego(może być dziwne) którego użyjemy w opowieści
*Rozstrzygnięcie w 21, lub 22 rozdziale*
Dajcie się ponieść wyobraźni! Rozwiązanie jest tak głupio proste, że aż trudne. :)
Na koniec jeszcze przeprosiny.
Przepraszam za niewypał przy ostatnim konkursie, jadnak mogę obiecać, że ten pójdzie znacznie lepiej. Razem z @teczowykarton ogarniemy go lepiej, a teraz... Pa!
Magda & teczowykarton
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top