Rozdział 27

Była już niedziela wieczór. Adrien nadal nie wracał ze swojej sesji zdjęciowej, a przecież umówiliśmy się na dziś wieczór z Alyą i Nino, którzy zdążyli przyjechać już do mnie. Przeprosiłam ich i odeszłam kawałek, by zadzwonić do Adriena. Nie odbierał. Hm... Widocznie jeszcze nie skończyli.

– No, cóż... Widocznie dołączy do nas później – oznajmiłam. – Chodźmy już.

– Nie ma takiej opcji, przecież to ma być wasze święto! – zaprotestowała moja przyjaciółka. – To wy macie uczcić wasze wczorajsze zaręczyny!

Uśmiechnęłam się smutno do przyjaciółki.

– No trudno, może uda mi się do niego dodzwonić za jakąś godzinkę – próbowałam być optymistyczna w zaistniałej sytuacji.

Jednak moje myśli błądziły wokół Adriena i tego, czy był cały i zdrowy. Kiedy opuszczaliśmy mieszkanie, nie mogłam się opanować od napływających złych scenariuszy. Dlatego też postanowiłam skupić się na tym o czym opowiadali mi przyjaciele. W ostatnich dniach trochę się pozmieniało na uczelni – Lila i Kagami wyleciały ze studiów z hukiem za romansowanie z wykładowcami. Ja natomiast chodziłam ostatnio jak na szpilkach, ponieważ od ostatniego okresu ponad miesiąc temu, nie widziałam nawet małej plamki krwi. Adrien nadal dbał o to, żebym przyjmowała tabletki, więc nie wiedziałam, czy to wina antykoncepcji, czy może tego, że byłam tak bardzo zestresowana.

Pojechaliśmy wreszcie do baru, w którym mieliśmy się spotkać, niestety okazało się na miejscu, że nastąpiło zwarcie i połowa lokalu spłonęła w nocy. Postanowiliśmy zatem poszukać innego miejsca, a jedynym w okolicy był bar karaoke.

– Dziewczyny, co powiecie na karaoke? – zaproponował Nino.

Zaśmiałyśmy się z Alyą, a wtedy chłopak objął nas obie (mnie, oczywiście, w przyjacielskim geście) i poprowadził do nieznanej nam miejscówki. Gdy tylko weszłam, poczułam się dziwnie nie na miejscu. Zaraz jednak Nino podszedł do baru i zamówił dla nas drinki.

Zacisnęłam usta w wąską kreskę, myśląc tylko o tym, czy powinnam pić alkohol, kiedy nie byłam pewna... I kiedy już miałam upić łyk drinka, Alya wyciągnęła mnie na środek lokalu, gdzie znajdowała się maszyna do karaoke i wybrała utwór, którego nigdy w życiu bym nie wybrała – piosenkę z anime o przygodach Biedronki i Czarnego Kota. Kuźwa, pomyślałam. Ciekawe, czyją kwestię miałam zaśpiewać. Kiedy tylko Alya odśpiewała pierwszą zwrotkę, fałszując przeokropnie, przyszedł czas na refren. Piałyśmy razem do mikrofonów, a potem przyszedł czas na zwrotkę Czarnego Kota. Przyjęłam najseksowniejszą pozycję, na jaką było mnie stać w mojej koronkowej i bardzo obcisłej sukience, po czym zaśpiewałam seksownym (jak mi się zdawało) głosem zwrotkę o tym jak bardzo Czarny Kot uwielbiał Biedronkę. Chwilę później poczułam na sobie palące spojrzenie, powiodłam wzrokiem po osobach w barze i nagle zamarłam.

Adrien.

Siedział pomiędzy Kagami i Lilą, a przy ich stoliku znajdowali się również Kaden, Luka i Chloé z osób, które znałam. Reszta to jakieś przypadkowe twarze.

Nagle Alya mnie szturchnęła, ale ja zerknęłam na nią, czując jak w oczach zbierają mi się łzy. Przyjaciółka poklepała mnie po ramieniu, a jej twarz pytała co się stało. Spojrzałam w kierunku Adriena, a jej wzrok podążył za moim.

No i wtedy to się stało – tornado Alya. Popędziła do mojego chłopaka, a ja leciałam zaraz za nią, nawet Nino nie był w stanie jej powstrzymać.

– Jesteś na sesji?! – warknęła moja przyjaciółka, położyłam jej dłoń na ramieniu, chcąc uspokoić, ale wtedy dostrzegłam zadowolone twarze moich rywalek.

Przewróciłam oczami i poprosiłam przyjaciółkę by się cofnęła. Przecież sama mogłam to załatwić.

– Wiesz, że mieliśmy dziś uczcić zaręczyny, prawda? – prychnęłam, krzyżując ręce na piersi.

Adrien prześlizgnął spojrzeniem po moim stroju, a ja poczułam jak się rumienię. To go nie usprawiedliwiało. Spojrzałam w stronę Chloé, bo mój narzeczony zachowywał się jakby mu ktoś odciął język.

– Jakie zaręczyny? – spytała blondynka.

Zamrugałam zdziwiona.

– Adrien się jeszcze nie pochwalił? – spytałam podejrzliwie, spoglądając na twarze jego towarzyszy. – Oświadczył mi się wczoraj.

Blondyna wyglądała jakby się zakrztusiła.

– Nie powiedziałeś jej prawdy? – spytała, wyraźnie zdziwiona, a Adrien spiorunował ją wzrokiem.

Lila zaśmiała się złośliwie.

– Och, Marinette... biedna i nieświadoma jak zawsze... a ostrzegałam cię przed nim – powiedziała, uśmiechając się zjadliwie.

– O czym wy mówicie? – spytałam, wyraźnie zaskoczona.

I wtedy Kagami spuściła na mnie tę bombę:

­– O wyzwaniu i zakładzie Adriena.

Chyba nie nadążałam za ich tokiem myślenia.

– Adrien dostał wyzwanie, aby cię rozdziewiczyć – pospieszyła z wyjaśnieniami Lila. – Podczas pierwszej naszej wspólnej zabawy.

Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy.

– Ale postanowił podwoić tę stawkę – wtrąciła Kagami. – Założył się z Luką i Kadenem, że pierwszy cię rozdziewiczy.

Poczułam się tak, jakby to wszystko, co trzymało mnie do kupy przez ostatni miesiąc nagle stało się skorupą i zacisnęło na mnie, odcinając mi dopływ tlenu.

– Ach, tak – bąknęłam jedynie.

Wtedy właśnie wstał Adrien i pospieszył do mnie, ale Alya powstrzymała go ręką.

– Gdzie się wybierasz, Agreste?! – warknęła.

– Chcę z nią porozmawiać – odparł, a ja dostrzegłam jak jego twarz wykrzywia się w grymasie.

– Nie mamy o czym rozmawiać – prychnęłam, wpatrując się w te kłamliwe zielone oczy. – Ekologia przede wszystkim, tak? Jako dowód przedstawiłeś im tę prezerwatywę?

Lila, Kagami i kilka innych osób parsknęło śmiechem. Tylko nie Chloé.

– Marinette – poprosił, ale ja nie miałam zamiaru go słuchać.

– Chciałeś się zemścić, prawda? Gratuluję, udała ci się twoja zemsta – mruknęłam, uśmiechając się fałszywie.

– Nie o to mi w tym wszystkim chodziło!

– Odrzuciłam cię dla Luki! Oczywiście, że o to ci chodziło, prawda?!

Nagle wszyscy wciągnęli z sykiem powietrze, wpatrując się we mnie i w Adriena.

– Tak, Lila. To ja byłam tą dziewczyną, która złamała Adriena, a teraz on jest tym chłopakiem, który złamał mnie – zaśmiałam się gorzko.

A potem odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Zaszyłam się w zaułku i przemieniłam w Biedronkę. Musiałam dotrzeć do domu zanim on mnie w nim znajdzie... musiałam zebrać wszystkie swoje rzeczy i od niego uciec... musiałam... A może powinnam się ukryć?

Jednak wszystkie moje plany spełzły na niczym, gdy dostrzegłam jego sylwetkę majaczącą w rzucanych tu strumieniach ulicznych latarni.

– Marinette, porozmawiajmy – poprosił.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top