Rozdział 24

– Wyzywam cię, żebyś pocałował z języczkiem Marinette.

W następnej chwili odnotowałam ręce Kadena obejmujące mnie w talii. Na moment zamarłam, ale potem odepchnęłam odrobinę chłopaka, zerkając w stronę Adriena. Dostrzegłam jego dłonie zaciśnięte w pięści tak mocno, że aż zbielały mu kostki. Jednak chwilę później ocknęłam się z otępienia pod wpływem tego, co powiedziała Lila:

– Zabawne, że jesteś tak wierna w stosunku do Adriena, podczas, gdy on nie jest wobec ciebie aż tak szczery.

Wyswobodziłam się z objęć Kadena, cofając się o kilka kroków.

– Daj spokój, Lila! – syknęła nagle Chloé.

Ale było już za późno, Lila zasiała we mnie ziarnko niepewności. Zerknęłam w stronę ukochanego, który odwracał ode mnie swe spojrzenie.

– O czym ty mówisz, Lila? – spytałam, kompletnie ignorując wściekłą Chloé.

– No o tym, że przez ostatni tydzień wpadał do nas na imprezy i nie zachowywał się przyzwoicie – powiedziała szatynka, uśmiechając się konspiracyjnie do Kagami.

Zacisnęłam usta w cienką kreskę. Przecież przez ostatni tydzień Adrien jeździł nadzorować remont w naszym mieszkaniu, a przez resztę wieczoru patrolowaliśmy Paryż jako Czarny Kot i Biedronka... Noce zaś spędzaliśmy razem. Gdzie w tym wszystkim było miejsce na imprezy i flirtowanie z innymi dziewczynami?

– Nie wierzę ci, Lila – prychnęłam, chciałam usiąść z powrotem na podłodze w kręgu, ale Kaden mnie powstrzymał.

– Jesteś w takim razie głupsza niż wyglądasz, bo on tylko cię wykorzystuje – prychnął szatyn.

Przewróciłam oczami, ale wciąż było mi ciężko na sercu. Jedyną osobą, która mnie broniła była Chloé... dlaczego Adrien się nie odzywał?

– Adrien – wzdrygnął się na dźwięk swojego imienia wymówionego przeze mnie tak lodowatym tonem. – Może im to wszystko wyjaśnisz?

Skrzyżowałam ręce na piersi, gdy na mnie spojrzał. Jednak nie odezwał się ani słowem, jedynie wpatrywał się we mnie intensywnie.

Może to był błąd i może później będę tego żałować – zapewne do końca życia, ale wtedy... w tamtym momencie nie myślałam o niczym. Po prostu zacisnęłam dłoń na koszulce Kadena i przyciągnęłam go do siebie.

– Wykonaj to swoje durne wyzwanie – syknęłam.

Chłopak uśmiechnął się do mnie tajemniczo, a potem jego usta opadły na moje, a jego język wdarł się do mojego wnętrza. Po tłumie poniosło się echo różnych odgłosów od jęków zawodu po okrzyki zadowolenia. Ręce Kadena przyciągnęły mnie do siebie, a ja odruchowo przytuliłam dłonie do jego policzków. Dobra, musiałam to przyznać – Kaden też potrafił nieźle całować, ale... czułam obrzydzenie do siebie, dlatego postanowiłam odepchnąć od siebie chłopaka, jednak ten ani drgnął, a kiedy chciałam oderwać się od jego ust, przygryzł moją dolną wargę tak mocno, że jęknęłam z bólu, nie mogąc się wyrwać. Zaczęłam uderzać dłońmi w jego klatkę piersiową, a wtedy wszyscy dookoła nas nagle zaczęli się śmiać.

W jednej sekundzie – Kaden na siłę trzymał mnie przy sobie, przyciskając swoje usta do moich, gdy ktoś krzyczał, żeby mnie puszczał. A w następnej sekundzie, Kaden leżał na trawie, przerzucony przez poręcz werandy. Krzyknęłam krótko, widząc jak Adrien skacze w ślad za nim.

– Adrien! – pisnęłam i rzuciłam się w ślad za toczącymi się po trawie i okładającymi chłopakami.

Dopadłam do nich i chwyciłam Adriena za biodra, próbując go odciągnąć od Kadena. Właśnie wtedy mój domniemany chłopak przywalił pięścią prosto w nos temu drugiemu, a ja usłyszałam głośny chrzęst, kiedy pękła kość.

Co ja miałam zrobić? Przecież nie dam rady, ich od siebie oderwać. Zerknęłam na resztę osób z naszego kręgu, wszyscy patrzyli z zadowoleniem na krwawą jatkę. Wszyscy, z wyjątkiem Chloé, która była tak samo przerażona jak ja.

– Adrien! – wrzasnęłam na niego, ale nie reagował.

Niewiele myśląc wepchałam się pomiędzy walczących, rozdzielając ich własnym ciałem. Wylądowali na trawie po bokach mojego ciała, ale zaraz zerwali się na równe nogi. Znów zwarli się ze sobą w walce.

– Dość! – ryknęłam wściekle.

Adrien odzyskał kontrolę nad sobą i przeniósł wzrok na mnie, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, Kaden wykorzystał tę chwilę i przywalił pięścią w brzuch Adriena. No kuźwa! I kiedy już się zamierzał, aby – nie wiedziałam, czy aby na pewno – kopnąć go w krocze, rzuciłam się pomiędzy nich. Osłoniłam Adriena swoim ciałem, więc Kaden w porę się opanował, zanim wyrządził mi prawdziwą krzywdę.

Łypnęłam groźnie na zakrwawioną twarz chłopaka.

– Jak mówię dość, to znaczy dość! – powiedziałam stanowczo.

Zerknęłam na Adriena, który już zdążył dojść do siebie i się wyprostował. Otarł wierzchem dłoni ściekającą z rozciętej wargi strużkę krwi, wpatrując się we mnie.

– W porządku? – spytałam z czułością w głosie, a kiedy kiwnął głową, odetchnęłam z ulgą, po czym zwróciłam się do Kadena: – Nie życzę sobie, abyś więcej mnie w ten sposób traktował! Nie jestem zabawką, którą można się bawić.

– Zapytaj jego – prychnął w odpowiedzi, rozmazując sobie krew na twarzy. – On się ciągle tobą bawi.

Adrien zadrżał i już miał ruszyć na Kadena, gdy odwróciłam się przodem do niego, kładąc dłonie na jego ramionach.

– Pogadamy? – spytałam miłym głosem, ponieważ Adrien potrzebował mojego ciepła, a nie warknięć.

Skinął głową, a potem przyciągnął mnie do siebie i cmoknął w skroń.

– Idziemy, zabiorę stąd rzeczy innym razem, albo ty zaprojektujesz mi nowe ubrania – oznajmił, obejmując mnie ręką i prowadząc w stronę samochodu.

– Popełniasz największy błąd w swoim życiu! – krzyknął jeszcze za mną Kaden ku uciesze gapiów.

A ja odwróciłam się i pokazałam mu środkowy palec, ale dopiero po chwili dostrzegłam, że Adrien pozdrowił go tym samym gestem. Zaśmialiśmy się, idąc w stronę auta. A ktoś z tyłu, miałam wrażenie, że chyba Chloé, skomentowała tę scenę:

– To jest właśnie para idealna!

W tym właśnie akompaniamencie wsiadaliśmy do samochodu, Adrien odpalił silnik, a potem wbił bieg, opuszczając posesję. Podróż upłynęła nam w całkowitej ciszy, a gdy dotarliśmy na miejsce, Adrien wjechał do opłaconego pod apartamentowcem garażu, skąd wyprosił mnie, wręczając w dłoń pęk kluczy.

Dotarcie do naszego mieszkania nie było trudne, wybrałam jednak schody z tego względu, że byłam już do nich przyzwyczajona. Wpadłam do mieszkania chwilę przed Adrienem, który wytaszczył z windy wszystkie moje torby. Wow, byłam pod wrażeniem, ale nie dane mi było mu pomóc, ani nawet rozpakować rzeczy, gdyż Adrien od razu przyparł mnie do ściany i wpił się namiętnie w moje usta. Jęknęłam pod wpływem dotyku jego cudownych warg i zmiękłam. Chyba zasługiwał na przeprosiny... Jego język rozpoczął swoją walkę o dominację z moim, a ja poczułam jak robi mi się mokro. Zdecydowanie zasługiwał na przeprosiny.

Oplotłam rękoma jego szyję, wplatając palce w jego włosy, a Adrien wsunął kolano pomiędzy moje uda, tak, że mogłam go objąć nogami w pasie, ale nie przerywał pocałunku. Jego język pieścił mój, a każdy centymetr mojego ciała płonął od jego dotyku. Kiedy poczułam jak jego dłoń wsunęła się pod moją bluzkę, wyjęczałam jego imię. Odsunął się ode mnie na odległość zaledwie milimetrów.

– Może pogadamy? – zaproponowałam, ale Adrien miał inne plany.

– Teraz to ja muszę zmyć z ciebie zapach tego przychlasta – mruknął, zrywając ze mnie ubrania.

– Przepraszam – szepnęłam, czując się temu wszystkiemu winna.

– Nie masz za co przepraszać, zostałaś przez nich sprowokowana – wyjaśnił, odpinając mi stanik. – Tak właśnie kończą się zabawy z nimi, dlatego... wolałem unikać tych imprez...

– Ale przecież...!

– Ciii – przyłożył mi palec do ust. – Później o tym porozmawiamy.

I poprowadził mnie do schodów, a kiedy już byliśmy na piętrze, wepchnął mnie bezceremonialnie do łazienki. Odkręcił kurek i z deszczowni zaczął lecieć strumień ciepłej wody. Ściągnął moje koronkowe majtki, po czym sam się rozebrał. Przyglądałam mu się z zachwytem, ale wtedy porwał mnie na ręce i wniósł pod strumień wody. Nie zdążyłam nawet sięgnąć po płyn, czy szampon, bo oparł mnie o ścianę i wsunął we mnie swój członek, a wewnątrz mnie eksplodowało podniecenie.

Oplotłam rękoma jego szyję, a nogami otoczyłam go w pasie. Zaczęłam jęczeć pod wpływem jego powolnych ruchów. Prężyłam się pod wpływem jego pieszczot. Zacisnął dłonie na moich pośladkach, a potem wpił się namiętnie w moje usta, przyspieszając ruchy swoich bioder. A ja wciąż nie miałam go dość...

– Och, Adrien – wyjęczałam, a on zaczął nabijać mnie na swojego penisa tak mocno, że nie mogłam powstrzymać jęków i postękiwań.

Jego usta objęły mój sutek, ssąc i drażniąc językiem. Pociągnęłam go za włosy, gdy już nie mogłam wytrzymać od silnej dawki rozkoszy. Jęczałam, prężyłam się i spoglądałam na ukochanego Adriena, który pomimo tego, co mu zrobiłam, doprowadził mnie do szaleństwa. Oparłam głowę o chłodne kafelki, czując jak zalewa minie fala gorąca. Sapałam i jęczałam na zmianę z nim, gdy wreszcie eksplodował we mnie, osiągając orgazm w tym samym czasie, co ja.

– Adrien – wyszeptałam, gdy już postawił mnie na podłodze, a jego sperma zaczęła mi spływać gorącymi strumieniami po nogach. – Jesteś pewien, że możesz tak we mnie dochodzić za każdym razem?

Skinął głową, wciąż chyba był na mnie wściekły.

– Przecież bierzesz tabletki – odparł, a ja poczułam ukłucie w sercu na dźwięk jego podenerwowanego głosu.

– Przepraszam – szepnęłam raz jeszcze.

Nic nie odpowiedział, tylko zaczął we mnie wcierać płyn, a we włosy szampon. Umyliśmy siebie nawzajem, a kiedy już gorące strumienie wody spłukiwały z nas pianę, przylgnął do mojego ciała i wyszeptał mi do ucha:

– To ja cię przepraszam za to wszystko.

Już dawno mu wybaczyłam. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam delikatnie w usta. Gdy jego język już miał się wsunąć do moich ust, klęknęłam przed nim.

– Co ty robisz? – padło pytanie z jego ust.

I bezceremonialnie włożyłam sobie do ust jego penisa. Jęknął i oparł się rękoma o ścianę, próbując utrzymać równowagę.

~*~

Kurwa! Znowu te jej zajebiste usta, pomyślałem.

Zacząłem jęczeć pod wpływem rytmicznych ruchów jej dłoni, zgranej z ruchem swoich ust. Ssała mojego kutasa tak zajebiście dobrze, że nie byłem w stanie myśleć racjonalnie. Miałem w głowie tylko jedno – wspomnienie tego samego aktu, ale pod innym prysznicem.

Naparłem rękoma na ścianę, czując jak zbliżam się do końca swojej podróży w jej ustach. Nagle wplotłem palce jednej dłoni w jej włosy, czując jak jej wargi zaciskają się, aby podrażnić się ze mną. Chwilę później oderwała się, by posłać mi złośliwy uśmiech.

Kurwa, kochałem tą dziewczynę z całego serca.

– Marinette – stęknąłem, gdy jej usta na powrót znalazły się na moim kutasie.

Otarła się językiem o czuły punkt, a ja krzyknąłem z tej rozkoszy jaką dawały mi jej usta w połączeniu z jej języczkiem. Szarpnąłem ją delikatnie za włosy, a kiedy jej oczy napotkały moje zamglone spojrzenie, spełnienie runęło na mnie nagle i bez ostrzeżenia. Zalałem jej usta, a ona przełknęła, krzywiąc się lekko.

– Ananasy nadal mi nie smakują – zażartowałem, a ona zaśmiała się tak dźwięcznie, że chwyciłem ją za ręce i podniosłem do góry.

Przycisnąłem do siebie, a ona spojrzała mi w oczy. Uśmiechnąłem się do niej czule, a potem wpiłem namiętnie w jej wargi, zakręcając wodę. Oj, nie miałem zamiaru poprzestać tylko na jednym razie, kiedy mieliśmy do dyspozycji całą noc.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dobra, ja jestem ciekawa, co powiecie mi na temat tego rozdziału xd

Ten fanart w mediach to chyba czyjś komiks, ale nie wiem do kogo należy :P

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top