Rozdział 6

Rozpoczęłam poszukiwania łazienki.

Po ilościach wlanego w siebie alkoholu, czułam, że powinnam pójść za potrzebą. Jednak nigdzie nie mogłam znaleźć łazienki. Najpierw okrążyłam salon dwa razy, a nie znalazłszy łazienki, skręciłam w odbiegający z salonu korytarz, w którym dostrzegłam drzwi po jednej i drugiej stronie. Zaczęłam je kolejno otwierać, mając nadzieję, że może w końcu trafię na toaletę.

Ale z każdym kolejnym pokojem, do którego wpadałam, czułam się jak jakiś intruz, zwłaszcza gdy otworzyłam drzwi i dostrzegłam ruch pod kołdrą na jednym z łóżek. Szybko się wycofałam z pomieszczenia, zastanawiając, czy aby na pewno przyjęłam dobrą taktykę. Może w tym domu nie było łazienki?

Zostały mi ostatnie drzwi do otwarcia, no... jeszcze całe piętro miałam do przeszukania, ale postanowiłam sprawdzić każde pomieszczenie na dole, może łazienka była na uboczu ze względu na dochodzące z niej smrody?

Nacisnęłam klamkę, wchodząc do środka, a wtedy zamarłam.

Zauważyłam Lilę – trudno jej nie pomylić, była to chyba jedyna dziewczyna, która pofarbowała sobie końcówki włosów na różowo. Pochylała się nad Agrestem, zsuwając z niego spodnie. Chłopak leżał na łóżku z rozmarzoną miną, a kiedy dostrzegłam jego bokserki, wciągnęłam cicho powietrze. To jednak wystarczyło... Adrien na mnie spojrzał, a wyraz jego twarzy się zmienił, spoważniał.

Spanikowana odwróciłam się, aby wyjść tak cicho jak weszłam, jednak jego palący mnie wzrok sprawił, że zrobiłam się cholernie niezdarna. I kiedy chciałam wyjść przez uchylone drzwi, potknęłam się i uderzyłam w drewno, które z trzaskiem się zamknęło, więżąc mnie w pokoju z tą dwójką.

Odwróciłam się z przerażeniem wymalowanym na twarzy.

– Przepraszam, ale... szukałam łazienki – bąknęłam, spuszczając wzrok.

Nie uśmiechało mi się patrzenie na tego typa w samych bokserkach.

Lila niemal od razu przystąpiła do ataku.

– Nie widzisz, że tu jej nie ma?

Podniosłam wzrok na swoją współlokatorkę, a potem przewróciłam oczami.

– Wybacz, nie chciałam wam przeszkodzić.

I tak po prostu wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Miałam już dość tych poszukiwań zaginionej łazienki. Tak więc najzwyczajniej w świecie, wyszłam na tyły domu. W ogrodzie nie było nikogo, zapewne przez chłodną październikową noc. Upatrzyłam sobie jakieś ustronne miejsce pomiędzy krzaczkami jakichś kwiatów i postanowiłam kucnąć i załatwić potrzebę. Po chwili podciągnęłam majtki, a potem wyszłam na środek trawnika i najzwyczajniej w świecie położyłam się. Dostrzegłam rozgwieżdżone niebo nade mną.

– Och, Tikki, ale sobie naważyłam piwa – powiedziałam cicho do swojej kwami, czując jeszcze delikatne zawroty głowy.

– Marinette, nie zrobiłaś niczego złego – pocieszyła mnie przyjaciółka. – Nawet nie wiedziałaś, gdzie mogłaby tu być toaleta.

Uśmiechnęłam się do stworzonka, które przytuliło się do mojego policzka.

– Tikki, ja nie wiem, co się ze mną dzieje – przyznałam się szczerze przed przyjaciółką. – Nie cierpię tego chłopaka, a ciągle na niego wpadam.

Tikki odsunęła się odrobinę ode mnie, po czym spojrzała na mnie sceptycznie.

– Jesteś pewna, że go nie cierpisz? – spytała podejrzliwie.

Westchnęłam cicho.

Ona już znała odpowiedź, więc nie naciskała, jedynie przytuliła się do mojego policzka po raz kolejny. Jednak nie dane nam było nacieszyć się tą chwilą, gdyż nagle ktoś wypadł przez drzwi balkonowe. Tikki od razu schowała się w swojej skrytce, ja natomiast podniosłam się, aby dostrzec potargane blond włosy. Przewróciłam oczami i położyłam się z powrotem na trawie, wypatrując konstelacji, których nazw i tak nie potrafiłam spamiętać.

Po chwili poczułam jak chłopak kładzie się u mego boku, zerknęłam na niego ukradkiem, a on obdarzył mnie promiennym uśmiechem. Dostrzegłam czerwony ślad na jego policzku.

– Co ci się stało? – zapytałam, dotykając dłonią jego policzka.

Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam, więc szybko zabrałam swoją dłoń. Miałam cichą nadzieję, że chłopak był pijany jak bela i jutro nie będzie niczego pamiętał.

– Lili nie spodobało się to, że wolałem pójść za tobą niż czekać na to, aż mi obciągnie – wypalił wprost, a ja poczułam jak robię się czerwona na twarzy.

Uśmiechnął się złośliwie.

– Nie wierzę, że mnie spoliczkowała – wyznał, przyglądając się uważnie mojej twarzy. – A ty, co porabiasz?

– Leżę, nie widać?

Prychnął.

– Oglądam gwiazdy – oznajmiłam.

– Jedna już leży obok ciebie – powiedział, przysuwając się bliżej.

Przewróciłam oczami, a potem zerknęłam na niego.

– Dlaczego poszedłeś za mną, a nie oddałeś się w cudotwórcze ręce i usta Lily? – spytałam podejrzliwie.

Chłopak uśmiechnął się tajemniczo, jednak nic nie powiedział, tylko przysunął się niebezpiecznie blisko, a ja poczułam jego oddech na swojej twarzy. Jego zielone oczy napotkały moje i na moment wstrzymałam oddech.

Adrien pochylił się, a jego wargi musnęły moje usta.

Odsunęłam się od niego z prędkością błyskawicy, wstałam i wróciłam do środka. Nie wiedziałam, co on sobie myślał. Nie byłam jego kolejną zdobyczą. Nie mogłam sobie pozwolić na taką reputację.

Dotknęłam dwoma palcami swoich ust, które wciąż jeszcze mrowiły po zetknięciu się z jego wargami.

Nie zastanawiając się nad tym, co robię, popędziłam na górę i rozpoczęłam poszukiwania jakiegoś ustronnego miejsca, aby zebrać myśli i zastanowić się nad tym, jak odgonić się od tego chłopaka.

Nawet nie wiedziałam jakim cudem, ale nagle znalazłam się w czyimś pokoju. Wydawało mi się, że to pomieszczenie było zamknięte, ale być może Tikki otworzyła zamek w drzwiach, więc dostałam się do środka. Rozejrzałam się po ciemnych ścianach, a potem dostrzegłam, że to pomieszczenie niczym szczególnym się nie wyróżnia.

Podeszłam do szafki, ukrytej nad biurkiem, której drzwiczki były uchylone, a wewnątrz dostrzegłam stos śmierdzącego sera... jak on się nazywał? Chyba...

– Camembert?

Chyba zmęczenie brało górę, dlatego postanowiłam położyć się na łóżku i może zdrzemnąć. Ruszyłam wzdłuż jednego brzegu i wyłożyłam się jak długa, potykając się o szkatułkę wystającą spod niego. Klęknęłam, chcąc sprawdzić, co takiego zaplanowało zamach na moje życie i może przy okazji, zbadać zawartość tajemniczego pudełka. A może nie powinnam? Zanim całkowicie zmieniłam zdanie, uchyliłam wieczko, a moim oczom ukazały się lalki Biedronki i mnóstwo zdjęć tej bohaterki. Wzięłam kilka do ręki, a wtedy zobaczyłam coś potwornego – twarz bohaterki była przekreślona, na każdym zdjęciu.

Wciągnęłam z sykiem powietrze i szybko schowałam zdjęcia do pudełka, które szybko wsunęłam pod łóżko. Podniosłam się z podłogi i wgramoliłam na materac. Po co komuś to wszystko? Kto tak bardzo mnie nienawidził?

W mojej głowie zaświtała pewna myśl, ale nie sądziłam, że Czarny Kot byłby do tego zdolny. A może?

Wtedy w progu pokoju stanął Adrien, a ja z przerażenia spadłam z łóżka, na które chwilę wcześniej się wgramoliłam.

– Co ty robisz w moim pokoju? – zapytał tak wściekłym głosem, że miałam ogromną ochotę uciec.

– Przepraszam, ale... drzwi były otwarte i...

– Nigdy nie zostawiam otwartych drzwi do mojego pokoju! – ryknął.

Wstałam z podłogi i już ruszyłam w kierunku wyjścia, kiedy zagrodził mi drogę.

– O, nie. Tak łatwo cię stąd nie wypuszczę – oznajmił, a potem zamknął mi drzwi przed nosem, przekręcając klucz.

Klucz ten zniknął gdzieś za jego plecami, a mi pozostało spojrzeć w te niezgłębione zielone oczy.

– Adrien... ja... strasznie cię przepraszam – wymamrotałam, a on wydawał się być zadowolony moimi słowami, dlatego też dodałam szybko: – Nie rób mi krzywdy...

Chłopak spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony.

– Naprawdę uważasz mnie za takiego? – spytał z bólem w głosie.

Zamrugałam zdziwiona, a on uśmiechnął się tak niewinnie, wpatrując się w moje oczy, że poczułam się wyraźnie zakłopotana.

– Ja... cię nie znam – wyznałam.

Jego twarz znajdowała się tak niebezpiecznie blisko mojej, że ze zdenerwowania ręce zaczęły mi się pocić.

– Masz więc chwilę, aby mnie poznać – powiedział, prowadząc mnie na swoje łóżko.

O, dziwo, nie czułam się zagrożona. A może powinnam?

Usiadłam na jego materacu, a on położył się tak, że jego włosy łaskotały mnie w uda. Spojrzałam na niego, a on bez żadnego wprowadzenia zaczął mówić:

– Wybrałem taki typ dziewczyn, ponieważ... Jedna, wyglądająca w ten sposób, zraniła moje serce. Ja otworzyłem się przed nią całkowicie, a ona... dała mi kosza.

Serce mi mocniej zabiło. Podobnie potraktowałam Czarnego Kota.

– Dlatego postanowiłem ukarać każdą taką dziewczynę – zaśmiał się gorzko. – Ale nie robiłem nic wbrew ich woli. Same wprost pchały mi się do łóżka.

Wzdrygnęłam się na myśl, ile już dziewczyn uprawiało z nim seks na tym łóżku. Chyba zauważył moje obrzydzenie, gdyż powiedział:

– Spokojnie. Żadna z nich jeszcze tu nie była.

Zamrugałam po raz kolejny ze zdziwienia. Czyżby kopnął mnie zaszczyt?

– Jak już mówiłem, same się pchały... Ale ta cała Kagami... ona dostała to, na co zasłużyła. Pchała się do mnie, ale w ogóle nie brała pod uwagę tego, że traktowałem ją tylko jako przyjaciółkę. Myślałem, że to była moja prawdziwa przyjaciółka, a ona najzwyczajniej w świecie... mnie zdradziła, swojego przyjaciela...

Spojrzałam na niego pytająco. Niby jak? Pomyślałam.

– Wykorzystała mnie, kiedy na jednej z imprez leżałem nieprzytomny – odparł, jakby czytał mi w myślach.

Co? Ale jak?!

– W jaki sposób? – padło pytanie z moich ust.

– Nie mam pojęcia jak do tego doszło... Ale kiedy rano obudziłem się u jej boku... i zobaczyłem ją nagą... Znienawidziłem ją. Myślałem, że traktuje mnie jak przyjaciela, a ona po prostu chciała czegoś więcej, ale zamiast mi to powiedzieć... zrobiła coś o wiele gorszego... Zrobiła nam ukradkiem zdjęcie podczas tego... stosunku i chwaliła się na prawo i lewo, że wyznałem jej miłość – prychnął. – Kłamała jak z nut, a ja... wprost nienawidzę kłamczuch.

– A więc dlatego ją tak potraktowałeś? – zapytałam, spoglądając na niego jak na kogoś zupełnie innego.

Nie miałam pojęcia, dlaczego tak się przede mną otworzył, ale nagle poczułam do tego chłopaka coś innego niż tylko obrzydzenie.

Przytuliłam dłoń do jego policzka, a on mi na to pozwolił.

Po raz kolejny poczułam ten dziwny impuls, przepływający przez moje ciało, jednak tym razem było to spowodowane tym, że go dotykałam. Przesunął się tak, że położył mi głowę na udach, a ja, niewiele myśląc lub jeszcze pod wpływem alkoholu, pochyliłam się i pocałowałam go w usta.

Zesztywniał, a ja poczułam się okropnie, zdradzając swoje własne ja, któremu obiecałam, że już nigdy więcej nie dopuszczę tak blisko żadnego chłopaka.

Nagle Adrien odsunął mnie od siebie, a ja poczułam chwilowy zawód, ale wtedy usiadł głębiej na łóżku i wciągnął mnie na swoje kolana. Usiadłam na nim okrakiem przez co sukienka, podjechała mi do góry, odsłaniając moje nagie uda. Zarumieniłam się, kiedy jego ręce zacisnęły się na skórze moich nóg. Dlatego nie czekając na zaproszenie, wpiłam się w jego usta. Adrien rozchylił moje wargi swoim językiem, a ja poczułam wzbierające we mnie pragnienie.

Wtem jego dłonie zacisnęły się na moich pośladkach, które osłaniała cienka koronka moich fig. Adrien warknął w moje usta, a ja zadrżałam, wyczuwając jego podniecenie, ocierające się o zwieńczenie mych ud. Pogłębił pocałunek, a ja zajęczałam, czując jak jego język pieści mój. Oplotłam rękoma jego szyję, wplatając palce w jego jedwabiste włosy.

Poruszyłam się niespokojnie, a on jęknął, gdy otarłam się o jego krocze całkiem przypadkiem. Wtedy zrzucił mnie z siebie, a potem ułożył się na mnie. Poczułam się jak w potrzasku, kiedy znalazł się pomiędzy moimi udami. Naparł na mnie swoim stwardniałym kroczem, a po chwili pochylił się nade mną całując mnie po podbrzuszu.

– Przestań – wyszeptałam.

Adrien przestał. Podniósł się z łóżka, odwracając się do mnie plecami.

– Ja... nie jestem na to gotowa – wyszeptałam.

Zerknął na mnie ukradkiem, a potem wyszeptał:

– Jeszcze.

Zabrzmiało to, jak obietnica.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top