JEKYLL & HYDE w Teatrze Muzycznym w Poznaniu


22.10.2022 (godz. 15.00) w Teatrze Muzycznym w Poznaniu miałam okazję obejrzenia musicalu „Jekyll & Hyde". (Kiedy piszę tę recenzję, jest dopiero następny dzień, wciąż jestem cała roztrzęsiona i rozemocjonowana, ale mam nadzieję, że uda mi się napisać jak najmniej chaotycznie.)

Jak ja się cieszę, że zdecydowałam się pojechać na ten musical, bo spodobał mi się o wieeele bardziej niż podejrzewałam, a oglądanie go na żywo było niesamowitym przeżyciem. Ręce tak mi się trzęsły, że aż mam dzisiaj na nich zakwasy, a momentami zapominałam oddychać i w pewnej chwili wydawało mi się, że mogę zemdleć z niedotlenienia i emocji, co się na szczęście nie stało. Wbrew pozorom te może trochę nieprzyjemne objawy sprawiają, że jeszcze lepiej wspominam ten spektakl, bo były one jedynie ilustracją niesamowitego uczucia jakiego doświadczyłam.

Dla tych co nie znają kontekstu musicalu: Doktor Henry Jekyll chcąc ratować chorego psychicznie ojca, wymyśla chemiczny specyfik, dzięki któremu można oddzielić od duszy „złą" część swojej natury. W ten sposób rodzi się Edward Hyde, zupełnie nowa i „zła" osoba, zamieszkująca ciało Jekylla, dlatego obie te postacie musi grać jeden aktor.

Przed obejrzeniem musicalu w Poznaniu, znałam zaledwie kilka piosenek z niego i nie wiedziałam jakiej muzyki można się spodziewać. „Jekyll & Hyde" skomponował mój ukochany kompozytor Frank Wildhron, ale ponieważ był to jego pierwszy musical, obawiałam się, że muzycznie może być słabszy od jego późniejszych dzieł. Jednak przekonałam się mimo niewielkiego doświadczenia Wildhorn stworzył świetną muzykę, co tylko utwierdza mnie, że jest to mój ulubiony kompozytor. Wszystkie utwory śpiewane przez Hyde'a są niesamowite i robią naprawdę duże wrażenie, ale inni bohaterowie również dostali kilka pięknych piosenek. Na przykład „Ktoś taki jak ty":

https://youtu.be/a_eGGHPMoWw

Jednym z utworów, które znałam wcześniej jest „Girls of the Night", jednak w polskiej wersji się nie pojawił (a w każdym razie ja nie mogę go sobie przypomnieć), więc trochę szkoda.

https://youtu.be/t84fBpY3Hso


Musical grany był w Teatrze Muzycznym w Poznaniu osiem lat temu, a w tym roku wznowiono go na krótko i wystawiono sześć spektakli, także czuję się niemalże zaszczycona, że udało mi się go obejrzeć. Byłam w tym Teatrze po raz pierwszy i trochę zaskoczył mnie niewielki rozmiar sali, jednak dzięki temu, siedząc w trzecim rzędzie, mogłam dobrze widzieć twarze aktorów, co szczególnie w przypadku głównego bohatera jest niezbędnym elementem odbioru postaci. Scena jest mała, scenografia uboga i widać było, że kostiumy nie zawsze były w rozmiarze aktora. Jednak to wszystko wcale mi nie przeszkadzało w przeciwieństwie do mikrofonu odtwórcy głównej postaci, który chwilami trzeszczał, na szczęście jedynie przez pierwsze trzy utwory.

Na samym początku też trochę raziła mnie zauważalna różnica między sposobem grania głównych aktorów, występujących w tym teatrze gościnnie, którzy grali bardzo musicalowo, a mniej ważnymi postaciami, granymi przez zespół Teatru Muzycznego w Poznaniu, grający bardziej teatralnie, jako że sam teatr skupia się bardziej na operetkach niż musicalach. Jendak co najmniej w połowie pierwszego aktu udało mi się przyzwyczaić i ogólnie całą obsadę oceniam bardzo dobrze.

Nie udało mi się co prawda trafić na cudowną Edytę Krzemień jako Emmę, ale Ewa Łobaczewska też dała radę w tej roli. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Marta Wiejak w roli Lucy. Widziałam ją już w „Pilotach" w roli Alyss, ale nie zwróciłam wtedy na niej większej uwagi. Natomiast teraz w każdym śpiewanym przez nią utworze, zachwycałam się jej głosem. Ale oczywiście największy zachwyt wywołał we mnie odtwórca głównej roli. Damian Aleksander, którego głos bardzo lubię, z pewnością jest świetnym Henrym Jekyllem i Edwardem Hydem, ale cieszę się, że zdecydowałam się zobaczyć w tej roli Janusza Krucińskiego. Nie czytałam wcześniej żadnych recenzji, a jednak skądś miałam przekonanie, że będzie genialny i miałam wobec niego tak ogromne oczekiwania, że aż mi go było szkoda i nawet trochę obawiałam się, że może im nie sprostać. Widziałam go wcześniej w roli Dżafara w „Aidzie" i Prezesa w „Pilotach". Podobało mi się to jak zagrał tych bohaterów, ale równocześnie nie było to nic tak wspaniałego, żebym miała powód spodziewać się po nim takiego poziomu, jakiego z niewiadomcyh mi przyczyn oczekiwałam.

No cóż, intuicja mnie nie zawiodła i jestem jej wdzięczna za obsadę, którą wybrała i to, że w ogóle uparła się pojechać na ten spektakl. Janusz był tak świetny, że aż nie wiem jak to opisać, ale oczywiście postaram się to zrobić. Przede wszystkim postać Jekylla/Hyde'a jest bardzo trudna do zaśpiewania i zagrania, cytując samego Janusza Krucińskiego: „Jeżeli miałbym oceniać skalę trudności ról w skali dziesięciostopniowej – od zera do dziesięciu to powiedzmy, że rola Jeana Valjean plasowałaby się gdzieś w okolicach osiem i pół/ dziewięć, o tyle rola Jekylla i Hyde'a to jest jedenaście." Sprawia to, że aktor, który jest w stanie sprostać trudności tej roli, ma szansę zaprezentować dużo więcej umiejętności i talentu, niż w mniej wymagających rolach. O ile samego Henry'ego Jekylla kilku innych aktorów mogłoby zagrać równie dobrze, to w podejrzewam, że Edwarda Hyde'a Janusz zagrał najlepiej. Oczywiście nie znając innych wykonań, nie jestem w stanie tego ocenić, ale mistrzostwo, które Janusz osiągnął, sprawia wrażenie niamal niemożliwego do przebicia. Szczególnie momenty, kiedy Hyde i Jekyll śpiewają na zmianę po kilka lub jednym wersie, przez co aktorzy co kilka sekund zmuszeni są całkowicie zmianiać swój głos, emocje, wyraz twarzy i postawę ciała, muszą być niesamowicie trudne do zaśpiewania, a miałam przyjemność obejrzeć je w tak nieziemskim wykonaniu, że aż poczułam taką grozę, jakby sam aktor śpiewał to ze swoim drugim wcieleniem. Janusz Kruciński stworzył bardzo autentyczną i pełną emocji postać, włożył w to całe serce, co było bardzo widoczne. Henry wzbudzał we mnie sympatię, szacunek i mnóstwo współczucia, a Edward przede wszystkim wspomnianą już grozę, ale też pod całą jego agresją i brutalnością mogłam dostrzec niezwykłą wrażliwość aktora, co wcale nie odbiera potworności ani wiarygodności bohatera, a tylko nadaje mu dużo więcej charakteru i głębi.

Na zakończenie tego zachwycania się Januszem Krucińskim napiszę tylko, że narobił nieco zamieszania w moim prywatnym rankingu polskich musicalowych aktorów i z kilkunastego miejsca przepchnął się na pierwsze. Myślę, że mogę nawet stwierdzić, że zobaczenie na żywo „Chce mi się żyć" i „Konfronacji" w jego wykoniu (to co robi z głosem, gra aktorska, każda mina i sposób poruszania się) to jedna z najlepszych rzeczy jaka mnie w życiu spotkała. Te dwa utwory należą do tych kilku, które znałam wcześniej. Uważałam wtedy, że „Konrontacja" w wykonaniu Adriana Wiśniewskiego i „Chcę życ" Grzegorza Wilka, to genialne wykonania i wprawdzie wciąż tak uważam, ale po wczorajszym spektaklu wydają mi się już dużo bledsze niż kiedyś.

Adrian Wiśniewski:

https://youtu.be/ny2LlpE3g_Y

Janusz Kruciński:

https://youtu.be/7W-rZrPAFFc

Grzegorz Wilk:

https://youtu.be/kXuX8zspRrc

Janusz Kruciński:

https://youtu.be/uZ7FhIMhWaQ


Oba nagrania z musicalu, które tu dodałam pochodzą z Teatru Rozrywki w Chorzowie sprzed kilkunastu lat, wszystkie role oprócz głównej śpiewane są przez inną obsadę (trochę mniej mi się podobającą) i niestety jakość nagrań nie jest najlepsza, przez co utwory tracą część swojego piękna i emocjonalności. Wiem, że Teatr Muzyczny w Poznaniu nagrał płytę z utworami z tego musicalu i po przeszukaniu całego internetu, z wielkim żalem odkryłam, że nie da się jej już dostać nawet w stanie używanym. Jeśli Teatr wznowi kiedyś sprzedaż płyt, na pewno się w takową zaopatrzę, a jeśli „Jekyll & Hyde" będzie kiedyś gdzieś jeszcze wystawiany, a Janusz Kruciński zechce znów zagrać główną rolę, z całą pewnością pójdę może nawet nie jeden raz, bo już dziś czuję niedosyt i chętnie poszłabym na to znowu.

Tak naprawdę cały musical ma tylko jedną, małą wadę, a jest nią polskie tłumaczenie, które nie jest złe, ale w kilku pojedynczych momentach nie do końca mi się podobało.


Podsumowując, nawiążę sobie do wypowiedzi mojego nowego ulubionego aktora:

Jeżeli miałabym oceniać ten musical w skali dziesięciostopniowej – od zera do dziesięciu to powiedzmy, że sam musical plasowałaby się gdzieś w okolicach osiem i pół/ dziewięć, o tyle ten musical z tą konkretną obsadą to jest jedenaście.

A tu jeszcze na koniec jednen z moim zdaniem najlepszych utworów:

https://youtu.be/hr7mu5RUNyk

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top