Pięćdziesiąt
Justice: Nie zrobię tego. Nie ma takiej opcji. Boję się.
Claire: Spokojnie, Jus.
Justice: JAK MAM BYĆ SPOKOJNA?!
Claire: Mam przyjechać?
Justice: Nie. Nie chcę żebyś widziała mnie w takim stanie.
Claire: Widziałam Cię już w różnych stanach - zaczynając od tańczenia na stole, kończąc na smarkaniu w poduszkę. Będę za 20 minut. No chyba, że mama pożyczy mi auto, to za 7.
Wrzucam telefon do torebki i zbiegam na dół po schodach.
- Mamo? - Wpadam do salonu, ledwo wyrabiam się na zakręcie.
Zatrzymuję się jak wryta. Moja rodzicielka siedzi na kolanach Jamesa i namiętnie się całują. Bardzo namiętnie. Nie mają już koszulek. Dobrze, że nie zdążyła się pozbyć stanika. Zaciskam oczy.
- Mogę pożyczyć auto? - pytam, nadal nie otwierając oczu.
Słyszę cichy chichot Jamesa.
- Jasne -odpowiada moja mama i odchrząkuje. - Na komodzie są kluczyki.
- Dziękuję! -Szybko wycofuję się z progu i dopadam komodę w przedpokoju. - I przepraszam! - krzyczę i zatrzaskuję drzwi.
Szybko wskakuję do auta i zanim go odpalam, wysyłam wiadomość do Harry'ego. Chociaż staram się ignorować historię o Hannah, ciągle krąży gdzieś z tyłu mojej głowy.
Claire: Właśnie nakryłam moją mamę na lizaniu się z jej partnerem.
Harry: Co się zobaczyło to się nie odzobaczy :/
Claire: Moja psychika cierpi ;_;
Harry: Nie chcę nic mówić...
Claire: Więc nie mów ;_;
Harry: Ale gdybyś weszła jakieś 40 sekund później...
Claire: STOP
Claire: KONIEC
Harry: Naprawdę mogło być gorzej
Claire: Tsa, ale i zaraz będzie źle, bo właśnie jadę do Jus
Harry: CO???!!! SMSUJESZ ZE MNĄ PODCZAS PROWADZENIA AUTA???!!!!
Claire: Nie 😑 Jeszcze nie zjechałam z podjazdu przed domem uspokój się ok
Harry: OK.
Prycham z rozbawieniem na jego trochę dziecinne zachowanie. Z drugiej strony, nie powiem, schlebia mi to, że się o mnie martwi. Przekręcam kluczyki w stacyjce szarego Forda Fiesty i wyjeżdżam na ulicę. Osiem minut później zatrzymuję się pod domem Jus. Wyskakuję z auta jak postrzelony zająć i zaczynam dzwonić dzwonkiem jak szalona, gdy dopadam drzwi. Kilka sekund później otwiera zapłakana Justice. Natychmiast ją przytulam i daję się się wypłakać w moją koszulkę.
- Mam nadzieję, że nie nasmarkasz mi na ramię, bo naprawdę lubię tą bluzkę - mówię i delikatnie dźgam Jus w bok, a ta śmieje się krótko i smutno.
W pewnym sensie nie rozumiem dlaczego Justice aż tak panikuje. Dwa dni spóźnienia nic nie znaczą. Ale jednocześnie wiem, że gdybym ja znalazła się w podobnej sytuacji, chyba zjadłabym sobie wszystkie paznokcie z nerwów.
- Im szybciej to zrobisz, szybciej się dowiesz.
- Racja - pociąga nosem. - Ale nie wiem czy chcę wiedzieć.
Wdrapujemy się na piętro do łazienki połączonej z pokojem Justice. Na komodzie w jej pokoju leży test ciążowy, nadal w opakowaniu. Sięgam po niego i podaję mojej przyjaciółce, pocieszająco pocierając ramię. Posyła mi niepewne spojrzenie i zamyka za sobą drzwi z ciężkim westchnieniem. Opieram się o ścianę obok drzwi i zjeżdżam w dół, żeby usiąść.
- Jus? - Lekko pukam w drzwi.
Zerkam na zegarek. Nie wyszła stamtąd od dwunastu minut.
- Justice? - Ponownie pukam.
Drzwi uchylają się lekko, więc szybko wstaję. Moja przyjaciółka stoi ze spuszczoną głową, a jej ramiona lekko się trzęsą.
- Clars... - podnosi głowę i podaje mi test. - Jestem w ciąży.
Dziewczyna wybucha głośnym płaczem, więc obejmuję ją i zaczynam się lekko kołysać, starając się ją uspokoić.
~*~
Zapraszam na mojego tt: SoczystaP ☺
Pytajcie o follow back, chętnie Wam dam!
Miłego dnia,
Soczysta Pomarańcza xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top