Pięćdziesiąt dwa

W drzwiach stoi Harry w samych spodniach dresowych, z rozczochranymi włosami i zaczerwienionymi oczami.

- Claire?

Na jego widok od razu robi mi się przykro. Bez słowa rzucam się mu na szyję i mocno się w niego wtulam.

- Co ty tutaj robisz? - pyta, ale nie odrywa się ode mnie.

- Musiałam przyjechać – mruczę w jego koszulkę.

Odsuwa się ode mnie i ręką wskazuje w głąb domu, zapraszając do środka. Zamyka drzwi i kładzie rękę na moich plecach, prowadząc przez długi przedpokój do jednego z pomieszczeń. Jak się za chwilę okazuje, do pokoju dziennego połączonego z aneksem kuchennym.

- Herbaty? - pyta.

- Mhm – kiwam głową i dyskretnie ogarniam otoczenie.

O dziwo jest czysto. Biała, dwuosobowa sofa pod ścianą, na przeciwko szafka z dwoma szufladami, na której stoi telewizor, obok szara pufa. Trochę dalej zgrabny szklany stół z białymi krzesłami, który przedziela część kuchenną od reszty. Kilka szafek z blatem z jasnego drewna i lodówka. Trochę dalej zamknięte drzwi z małą szybą z zamglonego szkła, więc obstawiam łazienkę. Kolejne drzwi są uchylone i można przez nie dostrzec kawałek metalowej ramy łóżka i szarą wykładzinę na podłodze.

- Ładnie tu – mówię. - Czysto... -dodaję, zanim pomyślę.

Zaciskam usta zażenowana, a z ust Harry'ego wydobywa się krótki chichot.

- Myślałaś, że będę zawalony w stercie opakowań po pizzy czy coś?

- Bardziej wyobrażałam sobie stos brudnych skarpetek...

Brawo, Claire! Mam ochotę strzelić sobie w twarz... Na szczęście Harry znów chichocze.

- Może nie jestem jakimś pedantem, ale nie lubię jak jest brudno – wzrusza ramionami i stawia przede mną kubek z parującą cieczą.

- Dziękuję – kiwam głową i zaczynam dmuchać na herbatę.

- To ja dziękuję, że przyjechałaś – siada naprzeciwko mnie przy stole i przeciera rękami twarz, a następnie kładzie je na blacie. - To wiele dla mnie znaczy. Rzuciłaś wszystko, żeby pocieszyć moje upośledzone dupsko.

Śmieję się pod nosem na słowa Harry'ego, który oddycha głęboko. Przez chwilę obserwuję jego unoszącą się i opadającą klatkę piersiową, jego mięśnie i tatuaże. Chyba mocno się zapatrzyłam, bo chrząknięcie bruneta sprowadza mnie na ziemię.

- Chcesz zdjęcie?

- Bardzo śmieszne – burczę pod nosem i staram się schować zaczerwienione policzki za włosami.

- Chyba założę koszulkę, bo nie mogę z tobą normalnie porozmawiać – ponownie chichocze i znika za drzwiami do pokoju.

Za chwilkę wychodzi w jaskrawej, żółtej koszulce. Nie mogę się powstrzymać i wybucham śmiechem, bo wygląda bardzo śmiesznie w tym kolorze.

- Nie podoba ci się moja koszulka? - pyta i łapie się za serce. Kręcę tylko głową w odpowiedzi, a Harry siada do stołu. - A tak na serio, to naprawdę ci dziękuję. Przeze mnie zostawiłaś wszystko i przyjechałaś.

- Dla ciebie – poprawiam go. - I nie wszystko, tylko moją zmianę w kawiarni... - macham ręką.

- Co?! - chłopak wytrzeszcza oczy. - Przeze mnie urwałaś się z pracy?!

- Dla ciebie – wywracam oczami. - Nadrobię kiedyś.

- Teraz czuję się jeszcze gorzej – mówi smutnym głosem i chowa twarz w dłoniach.

- Harry... - Podnoszę się z krzesła, żeby przytulić chłopaka. - To nie ma znaczenia. Niall mnie zastąpi, a poza tym mam jeszcze ponad tydzień urlopu w razie czego.

Kucam obok jego krzesła i przytulam go do siebie. Chociaż z uwagi na nasz wzrost, to chyba bardziej ja przytulam się do niego... Nieważne!

- Mam teraz pieprzone podwójne wyrzuty sumienia!

- Przestań – szepczę i ciągnę go za dłonie, żeby wstał.

Zaplatam nasze palce i podchodzę do małej sofy, na której razem siadamy. Kiedy Harry opada z westchnieniem na poduszki, natychmiast zajmuję miejsce obok niego i ponownie się przytulam.

- Jestem beznadziejny – pociąga nosem i mocniej obejmuje mnie swoimi ramionami.

- Nieprawda, Harry – mamroczę w jego koszulkę, nie mogę się odsunąć, bo nie mam tyle siły. - Jesteś cudownym człowiekiem i nie mam pojęcia skąd ci się to wzięło.

- Ale Alex...

- Harry, nie możesz się za to winić– mówię spokojnie, patrząc prosto w jego oczy. - Wiem, że to trudne, ale to naprawdę nie twoja wina, że to wszystko potoczyło się właśnie tak.

Chłopak kiwa głową i przyciąga mnie do siebie. Chwilę trwamy w uścisku, aż wreszcie zerkam na zegarek i z przerażeniem stwierdzam, że jest już po siódmej i robi się ciemno. Muszę wracać do domu. Odrywam się od chłopaka i patrzę mu głęboko w oczy.

- Lepiej ci?

- Tak.

- Eee... Więc będę się zbierać – wstaję i zabieram swoją torebkę z oparcia sofy.

- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci wracać teraz do domu? - prycha i łapie mnie za ramiona, z powrotem sadzając na sofie.

- Ale...

- Nie – przerywa mi stanowczo. - Zanim zajedziesz do domu będzie całkiem ciemno! Nie pozwolę ci teraz wracać, nie ma takiej opcji.

Widząc jego zaciętą minę, piszę smsa do mamy, że wrócę dopiero jutro rano, żeby się nie martwiła.

Mama: Okej, uważaj na drodze ;)

Później piszę smsa do Nialla, żeby poinformował Alison, że nie dam rady przyjść jutro na rano. Blondyn odpisuje, że nie ma problemu i sam przyjdzie otworzyć kawiarnię. Wzdycham z ulgą i siadam obok chłopaka.

- Więc zostaję, cieszysz się?

- Oczywiście – uśmiecha się szeroko i sięga po pilot do telewizora. - Obejrzymy film?

- Okej – kiwam głową i przytulam się do poduszki. - Możesz wybrać, o ile to nie będzie horror.

- Może być Love, Rosie? - pyta, a ja kiwam głową i zakładam nogi na sofie.

Na ekranie zaczynają lecieć pierwsze napisy, a Harry porusza się niespokojnie i rozkłada ręce.

- Chodź do mnie.

Uśmiecham się szeroko i kładę na klatce piersiowej bruneta. Tym razem oddycha spokojnie, a bicie jego serca jest miarowe. Film się zaczyna, a ja daję się porwać jego fabule.

- Claire?

- Mhm? - zerkam na niego przez ramię, nie zmieniając pozycji.

- Zostaniesz moją dziewczyną?

~*~

CLARRY ♡♡♡♡

Hah, po prostu widzę Was oczami wyobraźni. Pewnie jesteście jak "omg, wreszcie!" 😂

To chyba mój ulubiony rozdział z tej cześci 😊

Ten rozdział jest taki dłuuuugi (jak na TF), że zastanawiałam się czy go nie podzielić na dwa, ale stwierdziłam, że w zamian za długi rozdział po prostu zabawię się w polsat (moje ulubione zajęcie ok) i Wam go utnę ♡ Nie ma za co!

Zapraszam na inne moje prace! 😉

Miłego dnia,
Soczysta Pomarańcza xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top