Pięćdziesiąt cztery
Oddycham z ulgą kiedy Anne i Gemma wychodzą, a Harry zamyka za nimi drzwi. Ciskały we mnie pytaniami z prędkością światła, aż ledwo nadążałam z odpowiadaniem. Zjedliśmy pyszny jabłecznik pani Anne i wypiliśmy mistrzowską latte Harry'ego.
Później nadchodzi czas na pożegnanie się z brunetem, bo muszę jechać już do domu.
- Harry, puść mnie – próbuję się wyplątać z jego objęć. - Muszę jechać, naprawdę.
- Musisz?
- Tak, Harry – wzdycham. Chłopak jest jak dziecko. - Jutro idę do pracy.
- Nie jedź – mówi błagalnie i nadal nie wypuszcza mnie ze swoich ramion. - Będzie mi ciebie brakować w moim mieszkaniu.
- Och, Harry, byłam tutaj niecałe dwadzieścia cztery godziny.
- I to wystarczyło, żebym się przyzwyczaił – tupie nogą.
No, jak dziecko!
- Harry, proszę...
- Obiecujesz, że znowu przyjedziesz?
- Tak, obiecuję!
- Okej – mruczy i ostatni raz wkłada swoją twarz w moje włosy.
Ja nie wiem co z nim jest nie tak...
- Przestań mi wąchać włosy!
- Ale one tak ładnie pachną!
- Uch, dobra – wywracam oczami, daję mu ostatniego całusa i zakładam torebkę na ramię. - Pa, Harry!
- Pa, kochanie!
Zbiegam po schodach i szybko wsiadam doauta. Zanim jednak odpalam starego pickupa, piszę wiadomość do Nialla.
Claire: Gdzie mam odstawić Twój samochód?
Niall: Gdzie Ci wygodnie 😉
Claire: Mnie obojętnie, dojadę do domu metrem
Niall: Możesz pod kawiarnią, jutro mam na rano i do pracy przyjadę metrem a z powrotem już autem ☺
Claire: Okej, nie ma sprawy! I jeszcze raz dziękuję ♡
Niall: Niema za co, Clars! 😁
Po drodze zatrzymuję się na stacji benzynowej i tankuję, żeby jakoś oddać Niallowi stracone kilometry. Prawie dwie godziny później zatrzymuję się pod kawiarnią. W lokalu jeszcze się świeci, więc wpadam do środka.
- Claire? - zdziwiona Grace przestaje zamiatać podłogę.
- Długa historia! - mówię tylko i wieszam kluczyki do furgonetki na wieszaku blondyna na zapleczu. - Do jutra!
Wypadam na ulice Brighton, zostawiając oszołomioną Grace za sobą. Biegnę na metro, zostało mi sześć minut do odjazdu.
W domu nie świeci się żadne światło. W kuchni na blacie znajduję karteczkę:
„Poszłam z Jamesem, wrócę późno.
Mama x"
Uśmiecham się do siebie – wreszcie mama postanowiła ruszyć dalej po śmierci ojca. I chociaż czasem mi przykro, że teraz to James skradł serce mojej mamy, to cieszę się jej szczęściem.
~*~
Rozdział pełen pożegnań. Żegnamy się tutaj, ale witamy w kontynuacji TF! ♡
ZAPRASZAM NA DRUGĄ CZĘŚĆ "TEMPORARY FIX" PT. "NEVER ENOUGH" ☺
Tam rozwiąże się wszystko, co nie rozwiązało tutaj - między innymi ślub Gemmy!
♡♡♡
Soczysta Pomarańcza xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top