Czterdzieści osiem

W nocy nie mogę spać. A jutro do pracy. Pieprzony jet lag. Mój telefon wibruje, więc sięgam po niego na szafkę.

Justice: Pieprzony jet lag

Zaczynam chichotać na jej słowa, bo to samo pomyślałam wcześniej.

Claire: Noo, nie mam pojęcia jak ja jutro wstanę do pracy... Wcześniej zadzwoniłabym do Dupka Jacka, ale teraz jest Grace i Niall, a ja nie mam ich numerów... Ugh.

Mój telefon wibruje po raz drugi.

Harry: Śpisz?

Claire: Tak, a ty?

Harry: Nie

Harry: Powieki oglądam

Claire: Samee ;_;

Harry: Mam dwie wiadomości

Claire: Dobrą i złą?

Harry: Nie 😢

Harry: Złą i jeszcze gorszą...

Claire: Oo, super ;_;

Harry: Zła jest taka, że Gemma chce Cię poznać

Claire: Nie ma aż tak źle

Harry: Gorsza jest taka, że moja mama też

Claire: To chyba nie jest taka zła wiadomość, co?

Harry: W takim razie jest jeszcze 3 wiadomość, najgorsza z najgorszych...

Claire: Noo?

Harry: W ten weekend

Claire: Przecież jutro jest piątek!

Harry: No właśnie!

Harry: A ona już piecze ciasto!!!!

Claire: Harry?

Harry: Co? 😢

Claire: Wiesz, że jak ktoś pisze dużo wykrzykników to jest niezrównoważony psychicznie?

Claire: Potwierdzone naukowo

Harry: Tak, w tej chwili jestem niezrównoważony psychicznie!!!!!!!!!! W niedzielę przy jednym stole z moją mamą też będziesz!!!!!!!!!!

Harry: Nie żebym Cię straszył czy coś

Claire: Oo, dzięki! Teraz to mnie pocieszyłeś...

Harry: Nie, serio. Moja mama jest całkiem spoko... Urocza kobieta.

Harry: Dopóki nie wyciągnie moich starych albumów ze zdjęciami!!!!!!!!

Harry: Jak przy mojej narzeczonej

Poczułam lekkie ukłucie zazdrości i ciekawości, bo przecież musiał być jakiś powód przez który nie są już narzeczeństwem...

Claire: Zerwała zaręczyny jak zobaczyła te zdjęcia?

Harry: Nie

Harry: Umarła

Zamieram z telefonem na kolanach.

Claire: Och, przykro mi.

Harry: Mnie nie

Claire: ?

Harry: No, może troszeczkę. Lubiłem ją

Claire: Chyba nie nadążam

Harry: Dwa lata temu miałem narzeczoną

Claire: Miałeś 19 lat?!

Harry: Tak

Harry: Wpadliśmy i jej rodzice kazali mi się jej oświadczyć. Była wtedy w szóstym miesiącu i nie mogliśmy już tego ukryć... Dziecko się urodziło, ale moja mama popchnęła mnie do zrobienia testów na ojcostwo. I cóż... Nie ja byłem ojcem i chciałem zerwać zaręczyny. Zbierałem się już koło dwóch miesięcy i nie zdążyłem. Bo tego dnia, kiedy wreszcie się zdobyłem na odwagę, zginęła w wypadku. Czułem się winny przez długi czas, chociaż nie miałem powodu, bo ani nie byłem ojcem jej dziecka, ani nie ja spowodowałem wypadek. Jednak mimo wszystko coś mnie gryzło. Dlatego później zastanawiałem się czy nie zaadoptować tego osieroconego dzieciaka, bo czułem się jakoś z tym związany. Tym bardziej, że prawdziwy ojciec ulotnił się jak tylko się o tym dowiedział. Było mi po prostu szkoda malucha, no. Ale rodzice Hannah się nie zgodzili. Powiedzieli, że to ich wina i że jestem najbardziej w tym wszystkim poszkodowany. I że mam zapomnieć o wszystkim i żyć własnym życiem.

Wgapiam się w długą wiadomość od bruneta i kiedy czytam to po raz drugi w moich oczach pojawiają się łzy.

Harry: Claire, żyjesz?

Claire: Tak

Harry: Słońce, nie przejmuj się tym, co napisałem.

Harry: Ach, nie powinienem był tego pisać. Niepotrzebnie Cię tym obarczyłem. To mój problem, z którym muszę sobie poradzić.

Claire: Nie mów tak

Harry: Spokojnie,w pewnym stopniu się już pogodziłem z tym wszystkim

Harry: Będzie dobrze ☺

Claire: Och, Harry

Piszę „Jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjacielem..." ale wydajemi się to tak beznadziejne, że usuwam i zawieszam palce nad klawiaturą.

Harry: Nie zadręczaj się tym. Idź spać, bo jutro czeka nas praca

Claire: Dobranoc x

Harry: Dobranoc xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top