pięć: co ci się nie podoba?
Uniosłam wysoko brwi, mimowolnie uśmiechając się na jego słowa. Wszystko co robił w ciągu ostatniego miesiąca wskazywało na to, że bardzo małymi kroczkami dążę do celu. W końcu z dnia na dzień miałam nad wszystkim coraz większą kontrolę, mimo tego, że to ja byłam zatrudniona przez niego.
Patrząc prosto w bursztynowe – choć w tej chwili nieco ciemniejsze – oczy bruneta, powolutku z pełną premedytacją pokręciłam głową na boki. Palcami przejechałam całą długość jego ciała od paska od spodni aż do ucha, które leciutko uszczypnęłam. Poczułam ten dreszcz wkradający się na ciało mężczyzny.
Z każdą chwilą ogarniała mnie coraz większa pewność siebie, którą na pewno podkręcał wypity przez nas alkohol. W końcu miałam go uwieść - nieważne w jakich okolicznościach, a dzisiejsze były zdecydowanie sprzyjające. Już nie uśmiechał się w ten swój irytujący sposób. Przyglądał mi się z pełnym skupieniem, próbując odgadnąć mój kolejny ruch.
Wspięłam się na palce, by ustami móc dosięgnąć płatek jego ucha, który chwyciłam między wargi, szepcząc:
— Mogę zrobić ci masaż, bo z tego co widzę, to jesteś strasznie spięty.
Nieznacznie pokiwał głową, a kiedy na niego spojrzałam, zauważyłam, że przymknął powieki. Wykorzystałam chwilę jego słabości, używając całej swojej siły do tego, żeby popchnąć go do tyłu. Gdy wyczuł mój zamiar, nie mówiąc ani słowa usiadł na wcześniej zajmowanym przeze mnie fotelu. Wlepił we mnie rozkojarzone spojrzenie, a ja już wiedziałam, że jestem na zdecydowanie wygranej pozycji dzisiejszego wieczoru.
Odgarnęłam swoje długie włosy do tyłu, by w niczym mi nie przeszkadzały. Chwyciłam za oparcie fotela z łatwością obracając go tyłem do siebie. Nachyliłam się nieco nad ciałem Mendesa, obie dłonie układając na jego torsie. Przesunęłam nimi dwa razy w dół i górę, niemalże czując pod palcami szybkie bicie jego serca. Dziwiło mnie nerwowe podejście mężczyzny do tej sytuacji, skoro na co dzień wystarczyło kilka gestów z jego strony, by zaciągnąć naiwną laskę do łóżka.
— Nie denerwuj się... — wyszeptałam, zauważając, że okolice ucha muszą być czymś w rodzaju czułego punktu Shawna. Za każdym razem kiedy tylko zbliżałam do niego wargi, otrzymywałam w zamian naprawdę ledwo słyszalne westchnienie.
— Nie denerwuję — odchrząknął, potrząsając głową tak, jakby chciał mnie odgonić. Spróbował podnieść się z miejsca, ale w odpowiedniej chwili z całej siły docisnęłam jego ciało do fotela.
— Nie ruszaj się — rozkazałam. — Co ci się nie podoba?
Czekając na odpowiedź, przebierałam palcami po jego klatce piersiowej, co któryś raz nieco mocniej naciskając na skórę ukrytą pod materiałem. Jedną dłoń przeniosłam nieco wyżej - w okolice karku bruneta, drugą zabrałam się za rozpinanie trzech guzików od góry w jego koszuli. Nie musiałam nawet na niego patrzeć, żeby być pewną, że moje poczynania wyjątkowo go rozkojarzą, a jego myśli zejdą na niewłaściwy tor. Zastanawiałam się tylko, skąd pojawiła się u mnie nagle możliwość trzeźwego myślenia.
— Uh, wszystko mi się podoba — wychrypiał, a ja wiedziałam już, że odkryłam więcej niż jeden czuły punkt tego dupka. — Po prostu nie lubię... nie... przestań w końcu — jąkał się, próbując uniknąć mojego dotyku, którym go teraz osaczyłam.
Może i byłam paskudną jędzą, ale nie czułam wyrzutów sumienia, kiedy zaczęłam dłońmi błądzić po jego skórze pod ubraniem, stopniowo uciskając ją tak, żeby moje obmacywanie go zamieniło się chociaż w coś pokroju masażu. Celowo usta zatrzymałam przy uchu, do którego kilka razy wdmuchnęłam ciepłe powietrze.
— Czego nie lubisz, Shawn? — zapytałam cichutko. — Nie lubisz, kiedy ktoś poza tobą ma nad czymś kontrolę?
— Nienawidzę — przyznał niemalże od razu. Nie musiał tego mówić, poznałam go już na tyle, żeby to wiedzieć. — Dlatego... przestań, proszę.
W jednej chwili postanowiłam wypełnić jego prośbę, zabierając dłonie spod materiału koszuli chłopaka, zaraz po tym odsuwając się od niego na dość duży dystans. Oparłam się tyłkiem o biurko, unosząc wysoko brwi, kiedy brunet odwrócił się przodem do mnie. Mimo że miał dość poważny wyraz twarzy, to rumieńce na jego policzkach strasznie go zdradzały.
— Obrazisz się teraz na mnie? — zapytał, niebezpiecznie szybko zmniejszając dystans między nami. Po kilku sekundach znalazł się tuż przy mnie i mimo tego, że siedział to tym razem miałam wrażenie, jakby zdecydowanie on górował. — To bardzo niedojrzałe, Mia.
— Nikt nie mówił, że muszę być dojrzała — parsknęłam, układając jedną szpilkę na jego nodze, by móc go od siebie odepchnąć. Nie zareagował nawet wtedy, gdy nieco wbiłam obcas w udo chłopaka. — I nikt nie mówił, że będziesz miał we wszystkim zawsze kontrolę.
Uniósł wysoko brwi na moje słowa, wyraźnie z nich zadowolony, co mogłam wywnioskować po tym, że głupkowaty uśmiech wrócił na swoje miejsce. Podniósł się z miejsca, bez problemu pozbywając się mojej stopy ze swojego ciała. Zamknął mnie w pułapce, opierając umięśnione ramiona po obu stronach moich ud.
— Skarbie, tak długo, jak będziemy tutaj, to ja będę miał nad wszystkim kontrolę — wyszeptał, zaraz po tym bezpretensjonalnie cmokając wargami skrawek mojej szczęki.
***
— Nienawidzę go, rozumiesz? — spytałam przyjaciółki, która przyglądała mi się z rozbawieniem. Naprawdę nie rozumiałam co do cholery ją aż tak bawiło. — Byłam prawie pewna, że mam go w garści, a tu co? Jebana niespodzianka.
— Uspokój się. — Wywróciła oczami, ale wciąż miała rozbawienie w oczach. — Widzę, że z dnia na dzień zależy ci na tym coraz bardziej.
— Po prostu on mnie denerwuje. I intryguje jednocześnie. Jest taki... ugh, nie wiem. — Upiłam dwa łyki kawy, rozglądając się po okolicy. Pierwszy raz przyszłyśmy tutaj na kawę, ale mimo tego, że to było drogie miejsce, nie mogło dorównać naszej ulubionej, małej kawiarence na rogu.
— Widzę, że moje pojęcie o prezesie Mendesie, a twoje, to dwa zupełnie różne światy — stwierdziła, a ja musiałam się z nią zgodzić. — Jak daleko masz zamiar zabrnąć, Mia?
Wzruszyłam ramionami, zastanawiając się nad tym wszystkim. Momentami naprawdę miałam wrażenie, jakby cały ten nasz misterny plan schodził na bok. Odkąd pracuję w Mendes Records, nigdy nie spytałam Katie, czy ma z tym jakiś problem. W końcu poszłam tam, żeby zemścić się za jej bezpodstawne zwolnienie - a wyszło na to, że już miesiąc sama tam pracuję. I serio, były chwile, kiedy chciałam już nigdy nie przekroczyć wejścia wytwórni, po miałam wszystkiego po dziurki w nosie. W zasadzie oprócz samego Mendesa nie znałam tam nikogo, (nie licząc Cassie, która unikała mnie jak ognia) bo nikt nie chciał mieć ze mną do czynienia.
Nie moja wina, że zostałam zatrudniona na miejsce tej asystentki. Nie chciałam tego, powaga. Teraz tylko starałam się korzystać ze wszystkiego póki mogę - zwłaszcza z mojej ładnie wyglądającej pensji, bo miałam zamiar odejść z momentem, w którym upewnię się, że ten prostak patrzy na mnie jak na gwiazdkę z nieba.
— Zaczynam się obawiać, że nie tak łatwo będzie owinąć go sobie wokół palca — mruknęłam cicho.
— Spędzasz z nim prawie każdą chwilę, jakim cudem to może nie być proste? — Moja przyjaciółka wyglądała na niezbyt przekonaną moimi słowami.
— On jest trudnym człowiekiem, mówiłam ci już! — Uniosłam się nieco, wywracając oczami ze zirytowaniem. — I tak jestem z nim bliżej, niż wszyscy inni wokół.
— Nie wiesz jak to wygląda poza firmą...
— Co masz na myśli? — Spojrzałam na nią sceptycznie, szczerze obawiając się kolejnych słów, które wydobędą się z jej ust.
Murray często wpadała na poronione pomysły, które ja musiałam potem razem z nią realizować. W końcu tytułu najlepszej przyjaciółki nie zdobywa się ot tak. Wiedziałam, że cokolwiek wymyśliła tym razem, będzie miało to związek z Mendesem i mną, a to sprawiało, że tym bardziej nie chciałam tego słyszeć.
Nie odpowiedziałam na jej specyficzny uśmiech, który zwiastował kłopoty. Przez kilka kolejnych sekund naprawdę zastanawiałam się, po cholerę ja się z nią w ogóle przyjaźnię. Przecież równie dobrze mogłabym żyć jako samotnik, odcięta od całego świata, którym była dla mnie w sumie Katie. Od zawsze była moją jedyną przyjaciółką i tylko z nią spędzałam czas, do momentu kiedy niefortunnie objęłam stanowisko w wytwórni.
— Wiesz co mam na myśli? — zapytała podstępnie.
— Nie mam pojęcia, Katie. Ale przysięgam, że nie wiem, czy chcę wiedzieć — sarknęłam, patrząc na nią tak, jakby zaraz miała wybuchnąć.
Zaśmiała się krótko, upijając kilka łyków swojej latte, a potem spojrzała na mnie, mówiąc:
— Musisz po prostu wepchnąć się w jego życie prywatne.
Przysięgam, że moja przyjaciółka zwariowała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top