dziewięć: nie miałam tego w planach.
podobno powinnam uprzedzić wszystkie niepełnoletnie osoby o tym, że wchodzą tu na własną odpowiedzialność, buziak
~~~~~~
Wjechanie na ostatnie, pięćdziesiąte drugie piętro hotelu, zajęło mi prawie pięć minut. Nie miałam pojęcia czym "zasłużyłam sobie" na pokój na samym szczycie.
Może Mendes miał nadzieję, że budynek w nocy zacznie płonąć, albo walić się, a ja nie będę miała żadnych szans na ucieczkę? Cóż, nie miałam pojęcia co tak naprawdę siedzi mu w głowie.
Wydostałam się z metalowej windy, nastawiając się psychicznie na wyszukanie odpowiednich drzwi. Nie zajęło mi to więcej niż dziesięć sekund, bo jak się okazało – mój apartament był jedynym na tym piętrze. Zupełnie nie wiedząc czemu, serce na moment zabiło mi trochę mocniej.
Drżącymi rękoma uporałam się z zamkiem, kilka razy nie trafiając kartą w odpowiednie miejsce. Poczułam się sparaliżowana dosłownie w każdym centymetrze mojego ciała, gdy postawiłam pierwszy krok wgłąb pomieszczenia. Wszystko wyglądało tu na milion razy droższe od całego mojego życia, ale wcale nie to zrobiło na mnie największe wrażenie.
Rozchyliłam usta z wrażenia, zatrzymując spojrzenie na znajdującej się dokładnie naprzeciwko mnie ścianie. Ścianie, która cała stworzona była z wielkich, podłużnych okien. Na cholernym pięćdziesiątym drugim piętrze w samym centrum Sydney.
Rzuciłam swoją małą torebkę na ziemię, nie zwracając uwagi nawet na to, że nie zamknęłam za sobą drzwi. Zbliżyłam się do najbardziej interesującego mnie miejsca, dłonią przesuwając po szkle. Miałam idealny widok na zatokę Sydney, a tuż przede mną oświetlona tysiącem małych lampek, błyszczała Sydney Opera House, za którą rozpościerała się panorama mojego ukochanego miasta nocą. Mogłabym tak stać całymi godzinami, a ten obraz nigdy by mi się nie znudził. Poczułam się wzruszona, bez żadnego większego powodu, może to alkohol tak na mnie działał, a może zupełnie coś innego.
— Podoba ci się? — Wzdrygnęłam się na dźwięk męskiego głosu, dochodzącego zza moich pleców. Odwróciłam się szybko, napotykając wzrokiem Shawna, który gdzieś pozbył się swojej peleryny. — Wybacz, wiem, że miałem się nie wpraszać, ale byłem zbyt ciekawy twojej reakcji.
Pierwszy raz w życiu po prostu zamurowało mnie i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Patrzyłam się na niego z uchylonymi ustami, szukając w głowie czegoś, co mogłoby zabrzmieć choć trochę inteligentnie.
— Jest... mogłabym stać tu całą noc — przyznałam szczerze, otrzymując w zamian najbardziej szczery uśmiech w wykonaniu Mendesa, jaki kiedykolwiek widziałam. — Jak to na to wpadłeś?
— Pierwszego dnia pracy mamrotałaś coś tam o tym, że chciałabyś zobaczyć Sydney nocą z mojego gabinetu. Pomyślałem, że to — skinął głową na przeszkloną ścianą — będzie zdecydowanie lepsze.
Nie wiem czy bardziej zszokowana byłam tym, że zapamiętał coś takiego, czy tym, że postarał się o to specjalnie dla mnie.
Zapanowała między nami głucha cisza i dopiero po upływie kilku minut brunet znacząco chrząknął, przypominając mi o swojej obecności.
— W takim razie, skoro ci się podoba, to mogę już spadać — powiedział, opierając się o drzwi w taki sposób, jakby wcale nie chciał wychodzić.
Dobra, to było jasne, że nie chciał wychodzić.
Przeżywałam chyba właśnie roztrojenie jaźni, mając wrażenie, że moja osobowość rozpadła się na trzy części i teraz każda z nich krzyczała do mnie coś innego: pierwsza ostrzegała, że on chce mnie tylko wykorzystać, druga upewniała mnie w tym, że to pomoże mi w realizacji mojego planu, a trzecia - która uaktywniła się dopiero gdy zrobiłam pierwszy krok w jego kierunku – zagłuszała dwie poprzednie, dając mi znać, że ja naprawdę też mam na to ochotę.
Zatrzymałam się przy dużym, drewnianym stole, wykorzystując go jako idealne miejsce do pozbycia się części swojego przebrania. Nie spuszczałam wzroku z bruneta, kiedy jednym ruchem wyswobodziłam swoje naturalne włosy spod peruki.
— Uwielbiam rude, ale twoje ciemne włosy chyba podbiły moje serce. — Uśmiechnął się do mnie nietaktownie, przechylając głowę w słodki sposób na bok.
Przejechałam językiem po swojej dolnej wardze, powoli zsuwając długie, niezbyt wygodne rękawiczki ze swoich rąk. Następnym czego się pozbyłam, były wysokie szpilki i dopiero wtedy ruszyłam w stronę mężczyzny, który odkąd się tu pojawił, nie ruszył się nawet o krok, jakby czekał aż całkiem sama podejmę decyzję.
— Chodź, Shawn — mruknęłam, wyciągając dłoń w jego stronę. Uniósł jedną brew, ale nie zastanawiał się ani chwili nad tym, czy ma ją złapać.
— Dokąd?
— Do mnie.
Nie zdążyłabym policzyć do trzech, gdybym miała określić, ile czasu zajęło mu zbliżenie się do mnie. Kilka momentów później wylądowałam na stole, który przed kilkoma minutami posłużył za półkę dla moich rzeczy. Oplotłam jego biodra nogą, która wydostała się spod sukienki, czując jak chłopak zaciska swoje długie palce na moim udzie. Pochylił się nade mną, żeby zaraz po tym złożyć dość mokry pocałunek na mojej szyi, przez co wydobyłam z siebie zadowolone westchnienie. Odepchnęłam go od siebie jednym ruchem, obrywając zdziwionym spojrzeniem. Skinieniem głowy wskazałam na drzwi, które nadal były otwarte. Shawn cofnął się, żeby je zamknąć i w mgnieniu oka wrócił do mnie, z zaskoczenia ponownie atakując moją szyję.
Dupek od razu znalazł jedno z najbardziej czułych miejsc na moim ciele.
Drżącymi z ekscytacji palcami zabrałam się za rozpinanie guzików w jego koszuli, by po chwili móc z pomocą bruneta, zrzucić ją na podłogę. Wzięłam głęboki oddech, uświadamiając sobie, że pierwszy raz mogę w całej okazałości podziwiać jego nagą klatkę piersiową, co swoją drogą było chyba tym, o czym najbardziej marzyłam, od chwili gdy pierwszy raz go spotkałam. Przesunęłam palcami po całej długości jego torsu, czując przyjemne dreszcze przechodzące przez jego ciało pod opuszkami. Niespodziewanie (nawet dla siebie) przesunęłam wargami po jednym z obojczyków, przy końcu delikatnie zasysając skórę. Wyłapałam jego rozkojarzony uśmiech i wlepione prosto we mnie spojrzenie.
— Jak bardzo jesteś pijany? — zapytałam.
— Teraz już ani trochę — odpowiedział tak szybko, jakby tylko czekał na to pytanie.
— To dobrze — mruknęłam, składając kilka kolejnych pocałunków w okolicach jego torsu. — Chciałabym, żebyś zapamiętał cokolwiek z tej nocy...
— Och.
Zauważyłam dość dziwny błysk w jego oczach i nie mając pojęcia jakim cudem, kilka minut później wylądowałam na naprawdę miękkim materacu, w sypialni mojego apartamentu. Mendes pochylił się nade mną, z czego byłam wyjątkowo zadowolona – w takiej pozycji mogłam podziwiać wszystkie jego mięśnie, po których powoli przesuwałam palcami.
— Twoja sukienka naprawdę kurewsko mi przeszkadza — wyszeptał do mojego ucha, składając za nim krótki pocałunek. Zachichotałam chyba pierwszy raz w życiu, paznokciami robiąc ślady na jego plecach.
— Więc pozbądź się jej — stwierdziłam, nie sądząc, że tak szybko posłucha moich słów. Pisnęłam dość głośno, kiedy pociągnął mnie za łydki na koniec łóżka, zaraz po tym pomagając mi wstać. Nie mówiąc nic, chwycił za moje biodra, jednym ruchem odwracając mnie tyłem do siebie. Mruknęłam cicho, wyczuwając dotyk jego zimnych dłoni na swojej rozgrzanej skórze. Z chwili na chwilę czułam jak coraz większa część moich pleców zostaje odsłonięta przez to, że chłopak rozprawia się z zamkiem.
— Kurwa — jęknął nagle.
— Co się stało? — Odwróciłam głowę w jego stronę na tyle, na ile byłam w stanie.
— Jebany zamek, zaciął się.
Naprawdę nie powinnam, ale słysząc jego słowa parsknęłam śmiechem.
— Bawi cię to? — spytał surowo, co sprawiło, że miałam jeszcze większą ochotę, żeby się śmiać. Odechciało mi się w momencie, kiedy docisnął mój tyłek do swoich bioder sprawiając, że bardzo wyraźnie poczułam wybrzuszenie w jego spodniach na swoim udzie. — Bo mi ani trochę.
— Uh... zrób to po prostu delikatnie - wyszeptałam, mając wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy mi z piersi. Do tej pory chyba nie do końca wiedziałam co ma się za chwilę wydarzyć, a gdy Mendes w bardzo prosty sposób mi to uświadomił, z dziwnych przyczyn poczułam się zestresowana.
— Rozerwę ją.
— Nie! — krzyknęłam, próbując po omacku wyłapać jego dłonie za swoimi plecami. — Muszę ją oddać.
— Kurwa, Mia - sapnął. — Zapłacę za dziesięć takich sukienek.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, poczułam, jak materiał na moim ciele puszcza, co oznaczało tylko tyle, że faktycznie rozerwał zamek. Chwilę później stałam przodem do mężczyzny i przełknęłam głośno ślinę, wyłapując jego podniecone spojrzenie. Przylgnęłam do jego torsu, kiedy sukienka osunęła się na ziemię, a ja od pasa w górę nie miałam na sobie ani skrawka ubrania.
Nie wiem jakim cudem Shawn wyłapał, że nagle zaczęłam się denerwować, ale niemal od razu przyssał się do mojej szyi, upewniając mnie w tym, że zostawi tam przynajmniej jeden ślad. Delikatnie popchnął mnie na łóżko, schodząc pocałunkami coraz niżej, pozwalając mi w tym samym czasie na rozprawienie się z paskiem przy jego spodniach.
Kiedy dotarł ustami do jednej z moich piersi, pozwoliłam sobie na cichy jęk. Miałam wrażenie, że jego wargi i palce są dosłownie wszędzie, przez co powoli traciłam zmysły i wszelkie zahamowania.
Próbowałam walczyć z tym, że to on przejął całkowitą kontrolę nad tym wszystkim, ale poddałam się w momencie kiedy dłońmi zahaczył o skrawek moich koronkowych majtek. Z moich ust wydobyło się nieco głośniejsze jęknięcie, kiedy Shawn pozbawił mnie ostatniej części garderoby, jaką na sobie miałam, a ja całkowicie oddałam się w jego ręce.
Wplotłam palce w jego już nieidealnie ułożone włosy i pociągnęłam za nie w tym samym momencie, w którym złożył mokry pocałunek tuż pod moim pępkiem. Nie mogłam znieść dotyku chłodnych dłoni chłopaka na swoich udach, a on doskonale wiedział, że z każdą chwilą rozpala mnie coraz bardziej.
Przejechał palcami po najczulszym miejscu w moim ciele, wsuwając we mnie dwa palce, przez co gwałtownie nabrałam powietrza. Mój oddech wariował, tworząc idealny duet z oddechem bruneta. Poruszył dłonią kilka razy, nie spuszczając przez cały ten czas wzroku z mojej twarzy. Widziałam błąkający się po jego ustach bezczelny uśmieszek, ale zdecydowanie większą uwagę przykuwały jego zaczerwienione policzki.
Odsunął się ode mnie bez uprzedzenia, na co zareagowałam zawiedzionym jękiem. Stanął tuż przed łóżkiem, w mgnieniu oka pozbywając się ostatnich ubrań, jakie miał na sobie. Widziałam jeszcze jak z kieszeni swoich dżinsów wyciąga opakowanie z prezerwatywą i w pierwszym momencie chciałam go ochrzanić za to, że nosi takie rzeczy w kieszeniach, ale wypadło mi to z głowy, kiedy jego ciepłe usta spoczęły na moim udzie, idąc coraz wyżej.
Pochylił się nade mną, a ja przez chwilę zastanowiłam się nad tym, jak smakują jego malinowe usta. Wyparłam tę myśl z głowy, kiedy poczułam jego członka, ocierającego się o wewnętrzną część mojego uda.
Owinęłam jego biodra udami, a on zacisnął palce na jednym z nich. Nie pytał o pozwolenie, ani o to, czy jestem gotowa, co w pewnym sensie nawet mi się spodobało. Wbiłam paznokcie w jego plecy, gdy poczułam uczucie wypełnienia, a przyjemność, którą odczuwałam na początku, zaczęła znacznie rosnąć, gdy ruchy chłopaka z każdą chwilą stawały się coraz pewniejsze.
Z moich ust ciągle wydobywały się jęki, a każdy z nich był głośniejszy od poprzedniego. To, że Mendes nawet na chwilę nie przerywał naszego kontaktu wzrokowego, tylko pogłębiało moje doznania. W końcu poruszał się szybko, a każde pchnięcie było mocne i głębokie.
— Nie przestaw... nie przestawaj tego robić — wysapałam, czując, że brakuje mi tylko trochę do spełnienia.
— Nie mam zamiaru. — Oblizał wargi, z których po chwili wydobyło się kilka krótkich jęków.
Rumieńce pokrywały teraz prawie całą jego twarz, a kropelki potu spływały wzdłuż czoła bruneta, przez co było mi jeszcze lepiej.
Zachłysnęłam się powietrzem, czując, że oboje zbliżamy się do końca. Każdy ruch i każde muśnięcie mojego ciała jego palcami, sprawiało, że byliśmy coraz bliżej punktu kulminacyjnego.
— Mhm–jeste... — urwałam, czując jak w całym moim ciele rozchodzi się cholernie mocna fala dreszczy. Przez kilka kolejnych sekund czułam się nieobecna, a kiedy zamrugałam oczami, zauważyłam nad sobą zdyszanego bruneta, który ledwo utrzymywał się na swoich ramionach.
Uśmiech, jakim mnie obdarzył świadczył tylko o tym, że przeżył dokładanie to samo co ja.
Po dłuższej chwili opadł na materac obok mnie i oboje wlepiliśmy wzrok w sufit, który swoją drogą był bardzo ładny. Zerkałam na niego ukradkiem, starając się robić to tak, żeby tego nie wyłapał.
Usłyszałam jego głos po upływie kilku minut:
— To...
— Było dobre — przerwałam mu.
— Kurewsko dobre — zgodził się.
Parsknęłam śmiechem, naciągając na siebie skrawek kołdry, kiedy poczułam, że jednak jest trochę zimno.
— Nie miałam tego w planach — powiedziałam po dłuższej ciszy.
Obróciłam głowę w bok, wyczuwając dość intensywne spojrzenie ciemnych oczu. Uniosłam brew, zauważając zadziorny uśmieszek na twarzy Mendesa.
— Ja miałem — wyznał szeptem, jakby to była największa tajemnica na świecie. — Od chwili kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, jak usilnie próbowałaś poprawić makijaż w swoim samochodzie przed rozmową o pracę.
Wytrzeszczyłam na niego oczy, co jeszcze bardziej go rozbawiło.
— Nie oceniaj mnie — parsknął. — Najwidoczniej jestem jebanym szczęściarzem, bo wtedy nie miałem pojęcia, że zamierzasz się u mnie zatrudnić.
~~~~~~
dobra
teraz przyznawać się, komu się podobało moje zboczuszki
bo ja muszę się przyznać, że na początku pisało mi się to mega dziwnie, ale potem było coraz fajniej, jakkolwiek to brzmi XD
kocham was, L.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top