dwadzieścia dwa: ty byłaś tą dziewczyną.




Mia

Stałam pod drzwiami już dobre pięć minut i już szykowałam porządny ochrzan dla swojej przyjaciółki za to, że perfidnie mnie olewa. A nienawidziłam tego w życiu bardziej niż czegokolwiek innego.

Kiedy w końcu pojawiła się przede mną, prawie dostałam zawału. Nigdy nie widziałam Katie w tak złym stanie. Zawsze to ja byłam tą, która prezentowała się gorzej z naszej dwójki, niezależnie od wszystkiego. Gdyby teraz ktoś postawił nas przy sobie, ramię w ramię, byłam pewna, że mógłby nas ze sobą pomylić.

Szatynka miała na sobie tylko swój czarny szlafrok, w którym wyglądała strasznie ponuro, a jej średniej długości włosy były związane w niedbałego koka i widać było, że potrzebują mycia. Oczy miała podkrążone, jakby nie przespała nawet minuty z dzisiejszej nocy i to mnie zmartwiło. Katie zawsze spała jak małe dziecko.

— Co się stało? — zapytałam na wejściu. Skinęła głową, żebym nie stała w progu, więc ruszyłam za nią do mieszkania, które znałam tak dobrze, jak swoje.

— Musimy porozmawiać — powiedziała tylko, kierując się do salonu, w którym dosłownie rzuciła się na kanapę. — Chodzi o nasz układ.

Zmarszczyłam brwi, przyglądając jej się dokładniej.

— Co z nim nie tak?

— Wszystko! Ty... i Shawn... i jeszc...

— Co Shawn ma niby z tym wspólnego?

— Co ma z tym wspólnego?! — wykrzyknęła z frustracją, patrząc na mnie w taki sposób, jakbym była jej największym wrogiem. — Wszystko...

— Co?

— Ugh, Mia... czasami jesteś taka głupia. — Westchnęła, wznosząc oczy ku niebu. Nie rozumiałam całej tej sytuacji ani trochę, więc siedziałam cicho, czekając aż Katie spróbuje w jakikolwiek sposób wyjaśnić mi to, co się dzieje. Zaczęłam na poważnie obawiać się rzeczy, która wczorajszej nocy zakiełkowała gdzieś w tyle mojej głowy i uparcie tam siedziała.

Brunetka nabrała głośno powietrza, a ja przymknęłam oczy, czekając na słowa, które miały wypłynąć z jej ust.

— On mnie wcale nie zwolnił, to ja odeszłam.

Skinęłam głową.

Moja intuicja od zawsze była w dobrej formie. Nigdy nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby się myliła. Nawet w tych najgorszych chwilach, takich jak ta.

Ale zachowanie Murray tak naprawdę było dla mnie podejrzane od tamtego wieczoru, w naszej ulubionej kawiarni, do której wtedy zabrałam Shawna i przypadkiem się spotkaliśmy. Od wtedy zastanawiałam się, czemu tak normalnie z nim rozmawiała, zanim wyrzucić mu wszystkie swoje żale i złości. Nie zrobiła tego, bo widocznie ich nie miała.

— Dlaczego to zrobiłaś? — zapytałam, choć odpowiedzi nie chciałam słyszeć.

— Bo nie mogłam znieść tego jak cholernie jestem w nim zakochana, a on nigdy nie chciał moich uczuć! Traktował mnie jak zwykłą znajomą!

Spojrzałam na nią dopiero po tym, jak przyswoiłam te słowa. Nie wiedziałam, która z nas jest bardziej zdenerwowana zaistniałą sytuacją. Katie, bo musiała mi wszystko wyznać, czy ja, bo właśnie okazało się, że moja najlepsza przyjaciółka się mną zabawiła.

O dziwo nie chciało mi się płakać. To złość przepełniała powoli każdą komórkę mojego ciała i zastanawiałam się nad tym, czy byłabym w stanie oderwać jej głowę, ale szybko wyrzuciłam to ze swoich myśli.

— Więc — zaczęłam — cały mój plan...

— Na początku myślałam, że to wspaniały pomysł, ale nie... nie mogę tego znieść — urwała, posyłając mi rozżalone spojrzenie. — Proszę cię wypisz się z tego, odejdź z tej firmy. Nie odbieraj mi go, proszę, Mia...

Złapała moją dłoń, na co niemalże się wzdrygnęłam, ale nie wyszarpałam jej z uścisku dziewczyny.

— Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, nie rób mi tego — poprosiła cicho. — Zdajesz sobie sprawę z tego, jak mnie to boli? Słuchanie tego wszystkiego, patrzenie na was... Nie mogę znieść tego, że widzę, ile dla niego znaczysz. Że ja nie mogłam, nie mogę i nigdy nie będę mogła...

— Lepiej już nic nie mów — zażądałam, zabierając dłoń. — Jak możesz? Zamiast próbować mnie przeprosić, robisz coś takiego?

— Nie rozumiesz mnie?! — Uniosła się.

— Najwidoczniej nie.

— On mnie znienawidzi, jeśli się dowie. Obie nas znienawidzi — stwierdziła zgodnie z prawdą.

Ja byłam skazana na to od samego początku, kiedy tylko ten mizerny plan zagościł w naszych umysłach. Katie najwidoczniej sama się na to skazała, jeszcze bardziej psując swoje relacje z nim. I miała całkowitą rację – gdyby teraz się wszystkiego przypadkiem dowiedział, znienawidziłby ją.

Znienawidziłby też mnie, stałabym się najgorszą osobą w całym jego życiu i chyba to uderzyło we mnie tak mocno, że teraz w moich oczach pojawiły się piekące łzy.

— Ty... — wyszeptałam, patrząc na mokre od łez policzki Murray. — Ty byłaś tą dziewczyną.

Uświadomienie sobie tego było jedną z najgorszych rzeczy jakie przytrafiły mi się w przeciągu ostatnich kilku lat.

— Jaką dziewczyną?

— O której mi opowiadał... kiedy prosił o to, żebym się w nim nie zakochała — podsumowałam, podnosząc się z miejsca. Nie chciałam być tu ani minuty dłużej. Nie z nią, nie teraz.

— Co zamierzasz zrobić, Mia? — Złapała mnie za łokieć, kiedy byłam już prawie przy drzwiach wyjściowych. Nawiązałyśmy naprawdę krótki kontakt wzrokowy, bo moje chłodne spojrzenie chyba ją speszyło.

— Może nigdy nie byłam dobrze traktowana w domu, ale jednego mnie nauczyli — stwierdziłam — że nawet najgorsza prawda jest lepsza od słodkiego kłamstwa.

Po tych słowach zostawiłam ją całkiem samą w pustym mieszkaniu, pozwalając sobie na wypłakanie się w ciągu dwudziestominutowej podróży do biura Mendes Records.

***

Wbiegłam na trzydzieste pierwsze piętro jak oparzona, nie witając się z nikim, nawet z Cassie, która krzyknęła do mnie tylko tyle, że nie znajdę Mendesa w jego biurze. Nie zaufałam jej na słowo, więc tak wdarłam do pustego gabinetu i dopiero wtedy zatrzymałam się na moment, próbując złapać oddech.

Widok przed oczami z chwili na chwili robił mi się coraz bardziej rozmazany, a ja nie byłam nawet świadoma tego, że płaczę. Nie wiedziałam co się dzieje, ale wiedziałam jedno:

On musi się o wszystkim dowiedzieć, bo to zbyt mocno się rozwinęło.

— Coś się stało? — Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam dotyk na swoim ramieniu i odruchowo chciałam odskoczyć, ale zarejestrowałam, że to dobrze znana mi blondynka.

— Muszę porozmawiać z Shawnem. Tak jakby teraz — wyjaśniłam szybko.

— Jest na spotkaniu trzy piętra niżej, skarbie, nie wiem czy cię tam wpuszczą...

Pokiwałam szybko głową i nim Cassie zdążyła coś dodać – mnie już nie było. Z nerwów tupałam nogą w windzie, która zawiozła mnie w dół. Nie przejmowałam się tym, kto tam będzie i o czym będą rozmawiali. Mogłabym teraz poruszyć niebo i ziemię, żeby tylko z nim porozmawiać.

Być może po raz ostatni, ale musiałam to zrobić. To było ważniejsze, niż cokolwiek innego.

Wyminęłam ochroniarza, który nie zwrócił na mnie większej uwagi, bo już dobrze mnie kojarzył i wiedział, że wszędzie pokazuję się z Shawnem. Zatrzymałam się, zauważając skupisko ludzi, stojących przy długim stole. To wcale nie wyglądało na spotkanie firmowe, tylko raczej jak zwykłe spotkanie znajomych.

Wszyscy ucichli, kiedy stanęłam w progu i choć wszyscy patrzyli teraz właśnie na mnie, to wcale mi to nie przeszkadzało.

Wiedziałam, że Shawn od razu mnie zauważył, więc nie byłam zdziwiona gdy kilka sekund później objął mnie w pasie, wyprowadzając mnie do całkiem innego pomieszczenia. Zostaliśmy sami i wtedy poczułam jego ramiona wokół swojej talii.

Tak normalnie, ciepło i czule, że momentalnie zaczęłam płakać jeszcze bardziej, prosto w jego niebieską koszulę.

— Mia... - wyszeptał, gładząc dłonią moje plecy. — Dlaczego płaczesz?

Pokręciłam kilka razy głową, nie będąc w stanie powiedzieć ani słowa. Musiałam zdobyć się na odwagę i najlepiej wyrzucić z siebie wszystko na jednym oddechu, ale nie byłam w stanie tego zrobić podczas kiedy on przytulał mnie do siebie tak mocno.

Nie wiem ile minęło minut, ale dopiero po długiej chwili dałam radę się uspokoić na tyle, żeby móc na niego spojrzeć. Wlepiał we mnie zmartwione spojrzenie swoich bursztynowych oczu, przez co znowu zachciało mi się płakać.

Musiałam przecież tylko ponieść konsekwencje swoich czynów, więc czemu to było tak cholernie trudne?

— Muszę ci coś powiedzieć... nie wiem jak, ale muszę, Shawn, bo to mnie przeraża — wyznałam na jednym oddechu, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego.

Ogarnął kosmyki włosów z mojej zapłakanej twarzy i złożył delikatny pocałunek na środku mojego czoła.

— Porozmawiamy o tym wieczorem, dobrze? — zapytał szeptem. — Muszę dokończyć rozmowę z kilkoma osobami, a teraz nie jest najlepszy czas na takie rzeczy...

Wtuliłam się w jego ciało, choć wcale nie poczułam się spokojniejsza. Najgorsze wciąż było przede mną.

— Ja też mam coś, o czym muszę ci powiedzieć i myślę, że dziś będzie na to najlepszy moment — dodał po chwili.

— O czym? — Zdziwiłam się, a moje serce zabiło z nerwów mocniej niż do tej pory, choć nie sądziłam, że to możliwe.

— Po prostu na mnie poczekaj, lub idź gdzieś z Cassie... będę twój za najpóźniej trzy godziny.

Złożył jeszcze jeden pocałunek w tym samym miejscu, następnie oddalił się ode mnie, zostawiając mnie samą z moimi myślami i zadręczaniem samej siebie.

Cholernie bałam się wszystkiego, co mógłby chcieć mi powiedzieć.

Jednak najbardziej bałam się tego, co ja chcę powiedzieć mu.

~~~~~~

jak ja kocham dramy, w końcu w swoim żywiole

buziaki, L!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top