twenty-one
- YangHee, przynajmniej stwarzaj pozory, że interesuje Cię dzisiejsza lekcja - mruknął niezadowolony nauczyciel, który zdecydowanie miał już dość mojej obojętności.
Wyprostowałam się na swoim krześle po czym posłałam profesorowi nieszczery uśmiech. Oparłam swoją głowę na ręce i wpatrywałam się w pokrytą kredą tablicę.
- Jeszcze 5 minut, dasz radę - szepnął na ucho mój kolega z ławki.
Spojrzałam na niego zaskoczona - raczej nie należał do osób, które się do mnie odzywały. Wolał pozostać w cieniu i nie mieć do czynienia z kobietą taką jak ja. Skinęłam głową po czym odwróciłam wzrok w stronę okna. Dzisiejsza pogoda była okropna, na tyle bezlitosna, że z pewnością pozbawi Cię ostatniej, suchej nitki. Ciche dźwięki burzy były rozluźniające co sprawiało, że słowa nauczyciela stawały się o wiele nudniejsze i nieciekawe.
- Przygotujcie się na jutrzejszą kartkówkę - powiedział dorosły mężczyzna zamykając podręcznik od biologii - puszczam was wolno.
W momencie, gdy wypowiedział krótkie pożegnanie w klasie rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Złapałam z ramiączko od plecaka i jak najszybciej opuściłam klasę. Na długim korytarzu brakowało tłumów, gdyż byliśmy jedną z niewielu klas, które zostają w szkole do tak późnej godziny. Westchnęłam ciężko zamykając szafkę i skierowałam się w stronę wyjścia.
- YangHee! - czyiś krzyk spowodował, że zatrzymałam się przed drzwiami - mam pytanie.
- Myślałam, że raczej wolisz nie wdawać się ze mną w dyskusję - powiedziałam kąśliwie spoglądając na wysokiego bruneta - mów.
- Pomyślałem, że możesz mieć problemy z ostatnimi zaległościami, więc może chciałabyś pouczyć się razem?
- Nie wierzę w bezinteresowność, gdzie jest haczyk Seokjin?
- Nie ma haczyka - wzruszył ramionami wychodząc z budynku - spójrz, chcę po prostu pomóc, a jako przewodniczący to należy do moich obowiązków.
- Z pewnością masz dobroczynną duszę, ale nie musisz bawić się w Samarytanina, przynajmniej nie ze mną - odpowiedziałam, wymijając rówieśnika.
- YangHee - brunet złapał mnie za nadgarstek, chcąc mnie zatrzymać - znasz mój adres, zawsze możesz wpaść.
~*~
Trzasnęłam za sobą drzwiami, od razu ściągając buty. Głód jaki odczuwałam po całym dniu w szkole, był wręcz nieznośny, dlatego czym prędzej skierowałam się do kuchni, aby złapać coś do jedzenia.
- Możesz w końcu się odezwać? - mruknął zawiedzony Jeongguk, wchodząc chwilę później do pomieszczenia
- Jeżeli chodzi Ci o "dziękuję, że po mnie przyjechałeś" to już to usłyszałeś tylko po mojemu - wywróciłam oczami rozpakowując paczkę ryżu.
- Nie, chodzi mi o odpowiedź na moje pytanie - kim był ten chłopak?
- Muszę się ze wszystkiego spowiadać - spytałam pretensjonalnie, wsadzając woreczek do gotującej się wody - to też już usłyszałeś, kolega z klasy, k o l e g a.
- Imię i nazwisko.
- Robisz sobie ze mnie żarty? - westchnęłam, spoglądając na natrętnego mężczyznę - jesteś bardziej nieznośny niż Jimin na kacu. K i m S e o k j i n. Zadowolony?
Jeongguk słysząc dane osobowe bruneta momentalnie się spiął, jednak starał się tego nie pokazywać. Wstał z krzesła, aby chwilę później oprzeć się framugę. Jego wzrok zatopił się we wrzącej wodzie.
- Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha - odwróciłam się w jego stronę, będąc zdzwiona jego nagłą reakcją.
- Nie kojarzysz tego nazwiska?
- Oczywiście, że kojarzę, Jin był moim przyjacielem za życia mojego ojca. Podkreślając 'był' - odpowiedziałam doglądając gotującego się ryżu.
- Chciał od Ciebie coś konkretnego? - Jeongguk ponownie zadał Ci skrajnie podejrzane pytanie, przeglądając coś w telefonie.
- Jesteś zazdrosny czy o prostu upierdliwy? - warknęłam wyławiając torebeczkę z wody.
Nałożyłam porcję ryżu do miski i odpowiednio go doprawiłam. Zwinnie sięgnęłam po łyżkę i wyminęłam zbitego z tropu czarno-włosego, zostawiając go samą ze swoimi myślami.
- Idę się pouczyć, nie przeszkadzać - powiedziałam stanowczo, wchodząc do swojego pokoju.
Kilka minut później usłyszałam trzask drzwi frontowych. Jeon'owi ewidentnie coś nie pasowało, ale nie byłam w stanie zlokalizować problemu. Jest raczej podejrzliwy z natury, ale rzadko wtyka nos w nie swoje sprawy, co jeszcze bardziej komplikowało sprawę. Opadając na oparcie fotela, zaczęłam opracowywać plan jak zdenerwować go jeszcze bardziej.
- Nie chcesz po dobroci, więc Cię zmuszę - mruknęłam pod nosem sięgając po telefon.
Odblokowałam ekran, wodząc po nim wzrokiem. Aplikacja, której szukałam szybko pojawiła się przed moimi oczami - kontakty.
Po kilku sekundach odszukałam odpowiedni numer. Jeszcze chwilę zastanawiałam się czy to na pewno dobry pomysł, ale z drugiej strony niczego nie ryzykuję. Wcisnęłam ikonkę zielonej słuchawki i odczekałam chwilę na przekierowanie połączenie.
Pierwszy sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci sygnał
Szmer.
- Halo? - usłyszałam zaspany głos po drugiej stronie.
- Jin? Mam nadzieję, że twoja propozycja jest nadal aktualna.
Przyjmiecie mały prezent na święta? 🐣
Mam nadzieję, że jeszcze o mnie nie zapomnieliście.
Jeżeli chcielibyście mnie wesprzeć to zapraszam do _midnight_97
Jak podoba wam się film out?
Wesołych Świąt Wielkanocnych! 🐰
Do następnych!
Bayuu!💜~JungManieXx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top