19

Taemin stracił przytomność. Było to nagłe, gwałtowne. Jongin dowiedział się o tym idąc do sali ćwiczeń, w której przebywała reszta chłopców z SHINee. Menager stał przy nich i cicho tłumaczył im to zdarzenie. Kazał im wszystkimu zaprzeczać, że coś się stało, ale nie sądził, aby ktokolwiek uchwycił to zdarzenie.
Jongin, stojący za drzwiami, poczuł, jakby na jego serce spadł ogromny, ciężki kamień. Przecież wiedział, że ten dzieciak się przepracowuje!
Wszyscy traktowali Taemin'a poważnie, z dużym szacunkiem. Była duża różnica, między tym, jak postrzegany był on w porównaniu do Lee. Byli w tym samym wieku, ale starszy siedział w tej branży dużo dłużej. Przeżył więcej i nieraz ludzie dwa lub trzy razy starsi niż jego przyjaciel zwracali się do niego z ogromnym dystansem. Traktowali go jak ideał. Jak perfekcyjną lalkę.
Przecież Kim do niedawna myślał podobnie.
Taemin wyglądał i zachowywał się wzorowo. Nikt nie wiedział, że pod tą maską kryje się niesamowicie wyczerpany psychicznie i fizycznie człowiek.
Nie traktowali go jak innych. Wymagali dużo więcej, mimo, że był taką samą istotą jak oni. Miał te same ograniczenia i możliwości.
Wszyscy już dawno o tym zapomnieli.
Menager wyszedł i minął go bez słowa, doskonale wiedząc, że członek EXO wszystko słyszał. Dopiero przed zakrętem zatrzymał się i obrócił w stronę wyższego, ale młodszego mężczyzny.
- Ciebie też dotyczy zakaz rozmawiania o jego zdrowiu i tej sytuacji.
- Czy wszystko z nim w porządku? - Zapytał cicho. Drugi wcale nie miał konieczności mu odpowiadać. Niegrzeczne było same pytanie o cokolwiek osoby na wyższym stanowisku, która zajmowała się innym zespołem.
- Odpoczywa w dormie. - Odparł z kamienną twarzą i wznowił swoją drogę.
Kai spojrzał w stronę idoli w pomieszczeniu, samemu wciąż stojąc przy drzwiach. Minho jako jedyny nie patrzył w jego kierunku. Jongin czuł dziwną niechęć Choi'a, której nigdy nie ukazywał w stosunku do niego.
- Masz klucze. - Rzucił Jonghyun, uśmiechając się do niego ze spokojem. Przypominał Jongin'owi rozczyloną matkę, która wiedziała, że zostawia swoje dziecko pod dobrą opieką.
- Nic mu nie jest. Wczoraj pokłócił się z menagerem. Nie chciał go widzieć, dlatego nie wychodził z pokoju. Nie zjadł obiadu ani kolacji, a śniadań nie je. Pewnie to go osłabiło. - Stwierdził Jinki, drapiąc się po policzku. - Tak mówiła pielęgniarka.

Kim wsiadł w samochód i ruszył w stronę miejsca pobytu najlepszego przyjaciela. Wcześniej napisał Kyungsoo, że wróci dziś nieco później.
Ich zespół nie był tak blisko, ale większość lubiła się nawzajem. Mieli sporo prywatnych grafików i nie widzieli się tak często, jakby tego chcieli.
Kyungsoo zawsze starał się trzymać ich w grupie. Wiedzieli, że każdy może na każdego liczyć. Zwłaszcza na Kyungsoo i Baekhyun'a, którzy dokładali wszelkich starań do tego, aby każdy z nich był zadowolony ze swojej kariery. Byli najmniej asertywni. Nie walczyli o kontrakty i zadowalali się tym co było. Jongin trochę ich podziwiał. Oni najbardziej doceniali sukces EXO, ale przyjmowali go z dziwną pokorą.

Jechał w ciszy, co rzadko mu się zdarzało. Robił to tylko z Taemin'em, ponieważ ten zwykle wracał z głośnych miejsc i chciał nieco odpocząć.
Do dormu dojechał w dwadzieścia minut. Wyszukał odpowiedni klucz, oznaczony różową zawieszką, po czym wszedł do cichego mieszkania. Nie było ciasne, ale wszędzie walały się przedmioty codziennego użytku. SHINee zwykle szykowało się w biegu. Jongin szybko zrozumiał, że był wtorek, a zespół sprząta w czwartki, co znaczyło, że wkrótce będzie dużo ładniej.

Taemin leżał na kanapie w salonie. Nie spał.
- Jak się czujesz? - Zapytał Jongin starając się nie burzyć spokoju, panującego w domu.
- Dobrze. - Odpowiedział obojętnie, wciąż wpatrując się w sufit. Wyglądał na zranionego i rozczarowanego.
Rozczarowanego tym, że był jedynie człowiekiem. Tym, że nie był w stanie pokonać ograniczeń swojego organizmu.
Nie chciał rozmawiać. Kim dobrze to rozumiał. Musiał sobie wszystko poukładać. Odpocząć.
- Nie sprawiaj więcej, że muszę się o ciebie martwić, dobrze? - Poprosił, a Lee niemrawo przytaknął. Jongin westchnął i usiadł na ziemi, tak, że mógł opierać się o kanapę. Złączył swoją dłoń z tą Taemin'a, która swobodnie zwisała z mebla.
Była ciepła i żywa, a to było najważniejsze.
Taemin był bezpieczny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top