17
Taemin nie zadzwonił. Jongin czekał cały wieczór. Pałętał się w pokojach innych członków zespołu, zjadł kolację i usiadł przed telewizorem, męcząc Baekhyun'a, aby dotrzymał mu towarzystwa. Kiedy w końcu się zgodził usiadł tuż przy Kai'u i rozgadał się na temat tego, że nie lubi ich nowej stylistki. Zawsze tak robił, gdy którykolwiek z nich miał problem. Zawsze odciągał ich od pesymistycznych myśli. Nie ważne czy kogoś lubił czy nie. Byun miał bardzo pozytywne i głośne usposobienie. Nienawidził, gdy nie potrafił zmienić czyjegoś humoru na lepszy.
Gdyby Kim miał go do kogoś porównać to uznałby go za połączenie sześcioletniego, rozwrzeszczanego chłopca z delikatną, uroczą kobietą. Każdy z członków EXO czuł się przez niego akceptowany i kochany. Potrzebowali go przy sobie.
W końcu jednak Baekhyun zasnął. Jongin naprawdę nie miał mu tego za złe. Aktualnie pracował najwięcej z nich, ponieważ SM angażowało go w wiele różnych programów. Pozwolił więc opaść jego głowie na oparcie i nie próbował go wybudzać. Należało mu się.
Widząc wchodzącego do dormu Chanyeol'a uśmiechnął się lekko i obserwował jak ucieka do pokoju, który dzielił z Byun'em. Zawsze bardzo się o niego martwił ( co według Jongin'a było cholernie urocze), dlatego nie zdziwił się, kiedy Park wyszedł z pokoju ze zmarszczonymi brwiami i spojrzał na niego pytająco. Brunet prychnął i skinął głową na schowanego za poduszką mężczyznę. Wyższy od razu poszedł bliżej i nie powstrzymując uśmiechu delikatnie uniósł wokalistę. Baekhyun miał to do siebie, że zasypiał w różnych miejscach, więc noszenie go do łóżka nie było dla nikogo dziwne. Prawdopodobnie w EXO nie było nikogo, kto by tego nie robił.
W końcu on martwił się o wszystkich, więc wszyscy martwili się o niego.
Kiedy wychodzili mniejszy zaczął mamrotać coś o budziku i o tym, że musi wstać przed piątą. Kai'owi było go szkoda. Bardzo ciężko pracował. Ciężej niż reszta.
W końcu został sam, a przykre myśli powróciły. Taemin go okłamał. Zostawił go i wyjechał, a teraz się nie odzywał. Nie miał mu tego za złe. Po prostu się martwił. Lee był specyficzny. Łatwo było nim manipulować i nie miał żadnego instynktu obronnego. Nie sądził, aby ktokolwiek mógł zrobić mu krzywdę, a nawet jeśli, to po prostu to ignorował.
- Idź spać. - Drzwi wejściowe trzasnęły, a do środka dostał się mokry od deszczu Xiumin. Zdjął z siebie bluzę i uciekł do swojego pokoju, mówiąc, że musi się wysuszyć.
Jongin znowu został sam. Westchnął głośno i włączył telewizję. Skulił się na kanapie i przymknął oczy. Musiał zasnąć, ponieważ w pewnej chwili stracił kontakt z rzeczywistością. Przebudziło go nagłe zimno i lekkie szarpnięcie za ramie. Natychmiast otworzył oczy, a jego wzrok spoczął na przyjacielu starającym się wyłączyć telewizor.
- Daj, zrobię to. - Zaśmiał się widząc jak blondyn klika po kolei różne przyciski starając się wyłączyć urządzenie. Taemin drgnął i odwrócił się w jego kierunku, po czym posłusznie umieścił pilot w jego dłoni. Po chwili całe pomieszczenie stało się ciemniejsze. Jongin był pewny, że wszyscy powinni już spać, ale Taemin miał swój własny klucz ( co prawda wciąż nie powiedzieli o tym menagerowi. Po prostu pewnego dnia Kyungsoo wkurzył się ciągłym pukaniem do drzwi i dorobił dla niego klucz). - Co tu robisz?
- Byłem w okolicy. - Szepnął i wcisnął się na miejsce przy Jongin'ie. - Możesz mnie przytulić? - Zapytał całkowicie swobodnie, mimo, że jego głos lekko zadrżał. Kai od razu cofnął się na swoje miejsce i objął ramieniem mniejszego tancerza. Nie leżeli blisko siebie. Jedynie ich nogi oraz dłonie się dotykały, ale mimo to Jongin traktował tą sytuacje niezwykle intymnie.
- Kiedy wróciłeś?
- Teraz.- Kai potrzebował chwilę na przetrawienie tej informacji.
- Nie byłeś jeszcze w dormie?
- Zgubiłem telefon. Dlatego nie zadzwoniłem. - Szepnął Taemin, zmianiając tym samym temat. Podniósł na niego nieco szczenięcy wzrok. - Nie chciałem, żebyś był na mnie zły.
- Oh, Taemin... - Mruknął uśmiechając się do leżącego niżej mężczyzny. Podciągnął go nieco do góry, aby jego głowa spoczęła na sporej poduszce, która bez większego problemu mieściła ich obu. - Nigdy nie jestem na ciebie zły, wiesz? Nigdy nie będę. - Lee milczał, a Kim niechętnie się podniósł i sięgnął za jego ciało, aby podnieść swój telefon. - Napiszę teraz do Jinki- Hyung'a, żeby wiedział, że nocujesz tutaj, dobrze? - Starszy mruknął cicho na potwierdzenie, a drugi szybko wysłał krótką wiadomość do lidera SHINee. Kiedy to zrobił odłożył urządzenie i zniżył wzrok na wpatrzonego w niego idola. - Wszystko w porządku?
- Tak. - Odparł krótko i przymknął powieki pozwalając, aby drugi z mężczyzn delikatnie przeczesał jego splątane włosy.
- Co się stało z twoim telefonem? - Zapytał cicho, czując jak Taemin się spiął. To nie był dobry znak.
- Nie wiem. Rano był, a potem już nie.
- Szukałeś go? - Odpowiedziała mu cisza, którą uznał za zaprzeczenie.
- Chciałem już wracać. - Mruknął nieco jak dziecko, ale Kai'owi to nie przeszkadzało.
- Jak długo jechałeś?
- Cztery godziny. - Sapnął zaciskając dłoń na luźnej koszulce Jongin'a, który uśmiechnął się lekko.
- Na pewno jesteś zmęczony. Chcesz przespać się w moim pokoju? - Ponownie nie otrzymał odpowiedzi. - Tam jest wygodniej. Na kanapie się nie wyśpisz.
- Tu jest dobrze. - Ocenił starszy, przysuwając się nieco bliżej. - Chcę zostać tu z tobą.
- Więc zostańmy. - Delikatnie przygładził jego włosy i mocniej przyciągnął go do siebie. Wiedział, że Lee potrzebuje kontaktu z drugą osobą, mimo, że sam tego nie zapoczątkuje, ale to nic. Przecież Jongin nie potrzebował słów, aby go rozumieć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top