Prolog
Głucha cisza panująca w zapomnianym przez świat lesie została nagle przerwana; pierwszy raz od niezwykle długiego czasu. Stłumiony huk spłoszył dziki, ryjące w grubej warstwie śniegu w nadziei na znalezienie odrobiny pożywienia, rozproszył lisa, polującego na nieświadomego zająca, a zaspane ptaki wzbiły się w przestworza, szamocąc się w amoku. Czyż to nie zabawne, jak delikatne są zwierzęce zmysły? Jeden niepozorny strzał z najzwyczajniejszego pistoletu zdołał na chwilę zaburzyć życie niewinnych istot, pochowanych głęboko w zaroślach.
Czarny SUV opuścił parking stacji benzynowej z piskiem opon. Auto wjechało na zaśnieżoną drogę, jednak stan nawierzchni nie spowolnił pędzącego pojazdu. Każdy kręty zakręt, z których owa leśna droga słynęła, spotykał się z niezwykłym wzburzeniem pasażerki, jednak kierująca niewiele się tym przejmowała. Dalej jechała przed siebie, łamiąc wszelkie zakazy i nakazy panujące na tej drodze, żeby ostatecznie kilkadziesiąt kilometrów dalej zatrzymać się na jakimś wygwizdowie.
— To miała być szybka i czysta robota! — wzburzyła się brunetka.
— A ja niby miałam wiedzieć, że facet nie będzie chciał oddać forsy tak łatwo? Byłam przekonana, że trafimy na jakiegoś żółtodzioba! — odkrzyknęła blondynka, chowając twarz w dłoniach.
Brunetka wzięła głęboki wdech, spojrzała szybko na tylne siedzenie, po czym jej wzrok ponownie wylądował na blondynce.
— Dobra. Nieważne, zapomnij. Teraz musimy coś zrobić z naszym kłopotliwym pasażerem.
Blondynka zaśmiała się gorzko, przytakując.
Dziewczyny wysiadły z samochodu i mimo mrożącego powietrza (temperatura w tamtych rejonach często wynosiła znacząco poniżej zera), postanowiły, że zapalą i zastanowią się, co mają zrobić dalej. Wiedziały, że nie mogą dalej wozić trupa na tylnym siedzeniu, bo gdy natrafi im się kontrola pojazdu, ich życie najpewniej zakończy się za kratkami. Gdyby postanowiły go zostawić na noc w aucie zaparkowanym pod motelem, istniałaby duża szansa, że rano obudzą się z kajdankami na rękach. Najlepszym wyborem wydawało się przeniesienie zwłok do lasu, gdzie zwierzęta zajęłyby się ciałem, a śnieg skutecznie przykrył jakiekolwiek ślady.
W takich sytuacjach marzyło im się życie w ciepłym państwie, gdzie ich problem rozłożyłby się w przeciągu paru tygodni. W kanadyjskich warunkach czas ten wydłużał się parokrotnie.
Musiały działać szybko, w nadziei, że pobliską drogą nie będzie przejeżdżał żaden ciekawski kierowca.
Problematyczny pracownik stacji nie należał do najchudszych, a tym bardziej najlżejszych, ludzi, więc musiały go przenosić we dwójkę, jednocześnie nie pozwalając sobie na przerwę. W końcu czerwień na białym tle rzuca się wyjątkowo w oczy.
Blondynka, jako ta która wykonała strzał, była zmuszona do trzymania faceta za barki, mając widok na jego siną twarz. Starała się nie myśleć o tym, co robi, a skupić się na zimnie, które zaczynało szczypać jej niezakrytą twarz.
Brunetkę, mimo że udało jej się uniknąć tego ohydnego obrazu przed swoją twarzą, również mdliło. Pozostawało jej jedynie modlić się, żeby nie wpadły przy okazji tej niefortunnej sytuacji.
Odchodząc z miejsca „pochowania" truchła mężczyzny z trudem powstrzymywały się od zwrócenia zawartości swoich żołądków.
Dalszą drogę spędziły w ciszy, wyszukując wzrokiem neonowego napisu „motel". Chciały się już położyć i zapomnieć o tym dniu. Choć doskonale zdawały sobie sprawę z tego, że to dopiero początek, bo kto raz popełni taki błąd, zaczyna powoli tracić jakiekolwiek hamulce.
Tak, to był bez wątpienia wyjątkowy chrzest.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top