117

Rz - *W myślach* Kurwa odkąd zaczął do mnie pisać cały czas czekam kolejnego dnia aż znowu do mnie napisze. Co on tym razem wymyśli?

Rz - *W myślach* Kurwa... znowu do mnie napisał. No dobra raz kozie śmierć.

WIADOMOŚĆ

Zsrr - Gdy z domu mego wyjechałeś mnie w nim nie było. Błąd wielki popełniłem. Pytasz się czemu? To proste. Szansę zaś straciłem by ostatni raz w twe oczy rubinowe spojrzeć. Kiedy wszedłem do domu chłód nieprzyjemny wszystko ogarnął. Kominek, schody, pokoje, komody. Właśnie na komodzie się zatrzymam aby ci coś powiedzieć. Gdy chłód ten po meblach się przemieszczał przewrócił jedną cenną mi rzecz. Jaką zapewne głowę swą zawracasz? To proste. Zdjęcie nasze wspólne w ramkę złotą oprawione. Trzask zrobiło co po domu całym echem się rozniówł. Kiedy je podniosłem oczy mi łzami jak u Chin w 1931 roku się zalały. Nie mogąc patrzeć na zdjęcie z powracającymi wspomnieniami położyłem je szkłem do domu. Serce by mi się rozniosło jak 30 października 1961 z żalu.

Rz - *Nic nie pisze*

Zsrr - Mogę tak pisać nawet do śmierci jeżeli nad łożem mym śmierci twarz twą ostatni raz zobaczę.

KONIEC WIADOMOŚCI

Rz - *W myślach zaszklonymi oczami* Kurwa, żeby jakiś komuch mnie do płaczu doprowadził?! Niedorzeczne. Nikt we mnie takich emocji nie wzbudził i nie zamierzał do tego dopuścić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top