114
Rz - *W myślach* Ku#wa jeśli on będzie tak codziennie do mnie pisał? A co jeśli powrócił do starych nawyków? Co jeśli się znowu tnie i przesadza z alkoholem? A co jeśli on...? *W tym momencie złapał się za szyję* Nie on nie może tego zrobić zbytnio mu na mnie zależy aby teraz już nigdy mnie nie zobaczyć. Nie. Nie zrobił tego po prostu nie zrobił.
WIADOMOŚCI
Zsrr - Zastanawiasz się pewnie co teraz sam robię. Powiem to teraz aby cię nie martwić. Nic. Po prostu nic. Siedzę. Patrzę. Myślę. Żałuję. Przemyślam. Wspominam. To właśnie robię odkąd sens mego życia uleciał jak dym.
Rz - *Nic nie pisze*
KONIEC WIADOMOŚCI
Rz -*W myślach* Kurwa, kurwa, kurwa. Nie wytrzymam! Odkąd czyli od kurwa jebanego wczoraj zaczął do mnie te swoje poematy pisać spać nie mogę. Przysięgam jeśli tam wrócę to mu tak wygadam o tych jego wierszach, że słowa nie będzie mógł powiedzieć. Ha... aż se przypomniałem dobre stare czasy wojny. Jak żołnierze bali się choćby na mnie spojrzeć. To były dobre czasy. No ale cóż. Dobre czasy się skończyły i teraz jestem skazany na te komunistyczne poematy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top