dzień pierwszy.
Chciałem to zrobić.
Naprawdę chciałem.
Ignorowałem pukanie do drzwi, jednak nie wytrzymałem nerwowo, wstałem z wanny pełnej wody, zostawiając tam żyletkę. Czułem ciężar przemokniętych ubrań, ale nie zwracałem na to uwagi. Otworzyłem z zamachem drzwi, obdarowując gościa nienawistnym wzrokiem.
Jakaś dziewczyna. W ogóle nie zwróciła chyba uwagi, na moją twarz pokazującą wściekłość i oczy po płaczu. Uśmiechała się ciepło. Powiedziała tylko "Przyniosłam ciastka, bo jestem nową sąsiadką. Mieszkam na przeciwko. Sama upiekłam przed chwilą" i wystawiła ręce przed siebie z talerzem pełnym ciastek.
Aż mi się zrobiło głupio. Gdy tylko wziąłem ten talerz, dodała "A gdy jest ci smutno, popatrz w niebo. Tam są wszystkie wspomnienia i marzenia o których warto pamiętać".
Stałem w bezruchu, nie rozumiejąc o co jej może chodzić. Ta jedynie uśmiechnęła się szerzej, ukłoniła się i poszła do siebie.
Usiadłem na kanapie i położyłem ciastka na stole. Jedyną myślą teraz kłębiącą się w mojej głowie to ta nieznajoma. Wziąłem jedno z ciastem i spojrzałem przez okno w niebo. Aż niedowierzałem, gdy moim oczom ukazały się gwiazdy. Pełno maluczkich, cudownych lampeczek na tle indygo. W środku miasta? Jak to możliwe?
Zatopiłem się w tym widoku, aż zasnąłem wyczerpany dniem i myśleniem. A następnego dnia chciałem zapukać do tej dziewczyny.
Jednak nikt nie odpowiadał.
Jak się później okazało poprzez wszelkie informacje - zmarła wieczorem.
Tego samego dnia, co ja także chciałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top