Rozdział 2
- Może pomóc? - odchrząknęła głos za mną.
- Dam sobie radę. - odparłam z lekką chrypą.
Moje spojrzenie mimowolnie poleciało w bok. Gdy zobaczyłam że to ten idiotyczne Gene i jego zmutowany kolega Paul prawie się nie zakrztusiłam powietrzem. Japierdole, dlaczego akurat oni?
- Oooo! Nancy! - zawołał Gene.
Weszłam do mieszkania nic nie odpowiadając. Jeszcze coś tam krzyczeli, ale ja nie słuchałam.
- Tato?! - zawołałam nawet nie zdejmując butów. Odpowiedziała mi glucha cisza. Czuli pewnie już jest w samolocie.
Chciałam już wyjść z domu lecz przypomniało mi się po co tak naprawdę tu przyszłam.
Zaśmiałam się z własnej głupoty i zawróciłam po gitarę.
×××
- Przepraszam! Miałam dzisiaj tyle na głowie! - wbiegłam do piwnicy Bill'a, gdzie mamy nasze małe miejsce prób.
- No w końcu! - zawołał Bill.
Zaczęliśmy próbę bez żadnych problemów, co chwilę przestaliśmy żeby coś poprawić, inaczej zagrać. W dwie godziny zdążyliśmy wymyślić nową piosenkę.
- Micheal, weź to powtórz! - zawołał Bill.
Bill swoim wzrostem przewyższał mnie i Micheal'a. Ciemne, proste włosy i zarost dodaje mu to coś co w nim uwielbiam. Sam jego charakter jest dość dziwny. Raz jest miły, innym razem wywyższa mu ego, kolejnym wstydliwy, a jeszcze innym egoistyczny. On już taki jest. Trzeba się do tego przyzwyczaić.
×××
- Wychodzimy gdzieś? - siedzimy dalej w piwnicy i popijamy colę a ten chce gdzieś wychodzić.
- Czy ciebie coś boli? Wiesz jak jest gorąco? - walnęłam Micheal'a w głowę.
Bill zapisywał słowa nowej piosenki na kartce papieru, który papieru jako tako nie przypominał.
- Coś mi tu nie pasuje... - podrapał się po głowie i spojrzał na nas.
- No to przeczytaj.
- Two murders
And I am in the shade
Only killer stars illuminate me
Does anyone know what happened? - zacytował fragment i spowrotem spojrzał na nas.
- Może... Two murders
And I am far away
Only killer stars illuminate me
Does anyone know what happened?
Can someone tell me?
Where is justice? Where?
- W sumie... Siedzi...
- Mogło być zawsze gorzej. - zaśmiałam się, ale pod naciskiem złowrogiego spojrzenia Bill'a przestałam.
×××
Po kolejnych godzinach udręki musiałam się zbierać. Na szczęście nie jest już tak gorąco.
Lubie chodzić po Nowym Yorku wieczorem, jest tu wtedy taki klimat. Co chwilę mija się ludzi idących na imprezę, albo wracających z niej. To miasto jest tak piękne, a gdy jest ciemno i te wszystkie małe światełka i bilbordy oświetlają ulicę jest wręcz magicznie!
Dobra rozmarzyłam się.
Z domu - a bardziej piwnicy - Bill'a, mam nie duży kawałek drogi. Szczerze mówiąc to już prawie jestem.
Muszę minąć tylko sklep muzyczny i wejść po schodach... Na ostatnie piętro. No trudno. Dla widoków i łóżka to zrobię!
Już powoli zbliżam się do drzwi do mojego bloku, już tylko kilka kroków. Dam radę! Otworzyłam na spokojnie drzwi frontowe. Pierwsze co widzę to te okropne schody. Mehh.
Stopień po stopniu, piętro po piętrze, i już stoję przed moimi drzwiami. Uff to było prostrze niż myślałam.
Wbijam do mieszkania jak nie ja. Zrzucam z nóg moje nowiuśkie glany. Szukam w kuchni czegoś do jedzenia. Znalazłam winogrono i jakiś sok. Zabieram moje łupy do mojego pokoju i się tam zamykam.
Szukam jakiegoś fajnego winyla w mojej nie dużej kolekcji. Black Sabbath nie... Bloodrock o tak!
Odpaliłam płytę i położyłam się na łóżku.
Co chwilę słychać z sąsiedniego mieszkania krzyki i śmiechy. No super. Na szczęście potrafię spać w każdych warunkach.
Kiedy zjadłam moje winogrono, poprawiłam się na łóżku i czekałam aż zasnę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top