Scott oneshot
Pokochałem cię bardziej niż ją
Patrzenie na osobę, którą kochasz gdy jest z kimś innym, jest w czymś w rodzaju codziennego okaleczania się. Sprawia ci to ból aż ciężko czasem złapać oddech, ale nie potrafisz przestać. Nie ważne jak bardzo byś cierpiała. Wiesz że ta osoba nigdy nie odwzajemni twoich uczuć, nie w taki sposób jakby by się chciało, ale to nie ułatwia niczego. Nie da się tak po prostu przestać kogoś kochać. Więc zostaje ci jedynie patrzeć z boku. Pocieszać go gdy jest smutny, wspierać gdy potrzebuje oparcia, cieszyć się z jego szczęścia, dopingować go aby osiągał marzenia. (T.I.) przeżywała te małe piekło na ziemi codziennie od ponad roku gdy bez pamięci zakochała się w Scott'ie McCall'u. Był miłym, przystojnym i zabawnym chłopakiem. Tak łatwo oddała mu swoje serce, choć wcale tego nie chciał. Musiała wystarczyć jej tylko przyjaźń. Co tylko pogarszało to jak się czuła. Zatracała się w wyniszczającym uczuciu nieodwzajemnionej miłości. Powinna była spróbować wyleczyć się z tego uczucia, odpuścić, iść dalej. Ale nie mogła nic poradzić że Scott był dla niej jak powietrze, nie mogła bez niego żyć.
Okropny ból przeszywał jej serce za każdym razem gdy widziała go z Allison. Mimo że nie byli już razem, to widać było że wciąż coś do siebie czują.
— Hej (T.I.).
Dziewczyna wzdrygnęła się słysząc obok siebie czyjś głos. Stała przy swojej szafce i jak zwykle błądziła myślami gdzieś indziej.
Scott stał obok niej, a na jego twarzy gościł radosny uśmiech, który sprawiał że jej serce zabiło szybciej. (T.I.) również się uśmiechnęła.
— Cześć Scott.
— Po lekcjach mam trening lacrossa. Chcesz przyjść? Jeśli nie masz oczywiście innych planów.
— Jasne.— przytaknęła głową. Oczy chłopaka zabłyszczały radośnie.
— To do zobaczenia później.— pożegnał się po czym odszedł.
(T.I.) odprowadziła go wzrokiem aż zniknął za rogiem. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. To mogło być tylko zwykłe przyjacielskie zaproszenie, ale i tak wywołało w niej niesamowicie euforyczne uczucie.
Z niecierpliwością czekała aż wszystkie lekcje się skończą. Starała się być opanowana, ale z nerwów nogi jej miękły gdy wyszła z szkoły aby udać się na trybuny.
Ledwo wyszła z szkoły, a jej oczom ukazał się łamiący jej serce widok. Scott całował się przy trybunach z Allison. To sprawiło że (T.I.) gwałtownie zatrzymała się, a po chwili odwróciła i wbiegła z powrotem do szkoły. Ukryła się w składziku woźnego i rozpłakała. Dała upust swojemu bólowi. Dla niej był to istne piekło, ale mimo to nigdy nie chciałaby aby Scott poczuł coś podobnego. Nikomu nie życzyłaby tej udręki.
***
Czas nie pomagał. Choć pewne przysłowie mówiło że czas leczy wszelkie rany. Zdecydowanie nie było tak w przypadku (T.I.). Jej cierpienie nie miało końca, choć zawsze ukrywała to pod maską radosnej i uśmiechniętej. Nikt nie zauważył że ukrywała swój ból. Co tylko pogarszało sprawę. Usilnie próbowała być silna, ale miała nadzieję że ktoś zauważy że cierpi. Jednak to nigdy nie nadeszło, a przynajmniej jej czas szybko się skończył.
Walka z Nogitsune była prosto mówiąc, trudna. Ten przebiegły lis myślał że jest lepszy. Może i był cwany, ale oni potrafili radzić sobie z takimi jak on.
Mieli uratować Lydie. Musieli stawić czoła Oni i mrocznemu lisowi. Wierzyli że ich plan obejdzie się bez rozlewu czyjejś krwi. Bardzo się mylili. Tej nocy śmierć nie przyszła po Allison. Przyszła po kogoś kto był wyczerpany patrzeniem na miłość swojego życia, która nie czuła tego samego.
Allison udało się zabić jednego z Oni. Jej strzała przebiła klatkę piersiową istoty, a ta po chwili rozpłynęła się w czarny dym.
To były milisekundy. (T.I.) rzuciła się w kierunku Allison gdy zauważyła jak jeden z Oni ruszył w ku niej. Ostrze odbiło się w świetle księżyca gdy przebiło się przez ciepłe ciało.
Allison zszokowana spojrzała na (T.I.), która odepchnęła ją w bok, tym samym ratując przed śmiertelnym ciosem.
Oni wyciągnął ostrze z klatki piersiowej (T.I.). Dziewczyna z jękiem bólu upadła na kolana. Nogitsune odszedł, a razem z nim Oni.
— (T.I.)!
Scott podbiegł do dziewczyny i ukucnął przy niej. Objął ją delikatnie i pozwolił jej oprzeć się o jego klatkę piersiową.
(T.I.) ze łzami w oczach spojrzała w te piękne brązowe oczy, które w tym momencie zaszkliły się.
— Hej. Mam cię.— powiedział półszeptem Scott. Uśmiechnął się lekko, ale ten uśmiech był przepełniony goryczą. Bordowa plama na bluzce (T.I.) szybko się powiększała.— Musisz się uzdrowić.— powiedział błagalnie. Widział jak dziewczyna wykrzywiła się w bólu. Wziął jej dłoń w swoją chcąc odebrać jej ból.— (T.I.)...
— W porządku.— szepnęła słabo (T.I.). Czuła metaliczny posmak w ustach. Wiedziała że to był jej koniec. Przynajmniej mogła odejść w jego objęciach.
— Nie... — pokręcił przecząco głową.
— Kocham cię, ale wiem że nie pokochałbyś mnie tak jak ją.— wydusiła z siebie, choć przyszło jej to z trudem. Zakasłała krwią. Poświęciła się aby uchronić go przed cierpieniem. Nie chciała aby stracił osobę, którą kochał. Jednak nie wiedziała że w rzeczywistości czuł do niej silne uczucie. I właśnie w tym momencie miał stracić ukochaną.
Scott rozchylił lekko wargi w szoku. Jej wyznanie nim wstrząsnęło. Wciąż miał słabość do Allison, ale tylko dlatego że była jego pierwszą miłością. (T.I.) rozpaliła ogień w jego sercu, nawet znacznie mocniej niż Allison. Nie miał odwagi aby wyznać to dziewczynie. Nie chciał niszczyć ich przyjaźni. Jednak w tym momencie żałował że nie zaryzykował.
— (T.I.). Pokochałem cię bardziej niż ją... — wyznał czując jak słone łzy spływają po jego policzkach. Spojrzał na twarz (T.I.). Dziewczyna wpatrywała się w górę, ale nie ruszała się. Czuł jak jej ciało zwiotczało w jego uścisku.— Nie... — położył dłoń na jej policzku.— (T.I.), błagam obudź się... (T.I.)...
— Scott.— odezwała się Chris, który przybył na miejsce. Mężczyzna skrzywił się widząc tą bolesną scenę.— Musimy iść.
Scott wciąż wpatrywał się w (T.I.) złudnie mając nadzieję że dziewczyna się ocknie, choć nie słyszał już bicia jej serca. Mocno ją do siebie przytulił. Załkał zrozpaczony gdy jego serce rozpadło się na kawałki. Mógł wcześniej coś zrobić. Żałował tamtego pocałunku przy trybunach z Allison. (T.I.) mogła to zobaczyć, to tłumaczyłoby dlaczego nie przyszła na jego trening. Tak bardzo chciał cofnąć czas. Gdyby tylko wiedział o uczuciach (T.I.). Jednak było już za późno.
Scott poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Spojrzał w górę. Chris posłał mu współczujące spojrzenie. Chłopak położył (T.I.) na ziemi, niechętnie wypuszczając ją z swoich objęć. Wstał po czym razem z Argent'em odszedł.
Nieodwzajemniona miłość potrafi złamać człowieka, ale czy utrata ukochanej osoby nie jest boleśniejsza, zwłaszcza że w momencie śmierci dowiadujesz się że twoje uczucia były odwzajemnione?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top