Scott oneshot
(Nie) lubię cię
Pukanie do drzwi. (T.I.) westchnęła. Liam spojrzał na nią kątem oka.
— Zostań.— dziewczyna zwróciła się do brata po czym wstała z kanapy. Chłopak zatrzymał lecący w telewizorze film.
(T.I.) wyszła na korytarz. Otworzyła drzwi dobrze wiedząc kogo zobaczy na werandzie. Scott stał z delikatnym uśmiechem na ustach, trzymał kask w prawej dłoni. Brunet przystąpił nerwowo z nogi na nogę gdy jego wzrok skrzyżował się z tęczówkami dziewczyny.
— Nie wejdziesz.— oznajmiła stanowczo (T.I.) uprzedzając McCall'a przed odezwaniem się.
— Chciałem tylko upewnić się czy wszystko w porządku? — zapytał i uśmiechnął się łagodnie. Wyczuwając negatywne nastawienie (T.I.), trochę zmarkotniał.
— Dzięki za troskę.— mruknęła sarkastycznie i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej.—Jest dobrze, nie licząc że ugryzłeś mojego brata i jest teraz wilkołakiem, przez co jego życie jest zagrożone ponieważ do Beacon Hills masowo zaczęli przyjeżdżać łowcy.
Scott spuścił wzrok, a gdy uniósł go po chwili chcąc coś powiedzieć (T.I.) zatrzasnęła przed jego twarzą drzwi. Chłopak jęknął z bólu i złapał się za nos cofając o krok.
— Przywaliłaś mu drzwiami.
Obok (T.I.) nagle pojawił się Liam przez co dziewczyna wzdrygnęła się.
— Nic mu nie będzie. Uzdrowi się.— wzruszyła ramionami.
— Czemu go tak nie lubisz?— zapytał nastolatek gdy oboje wrócili do salonu i usiedli na kanapie by dokończyć film.— Gdyby mnie wtedy nie ugryzł, spadłbym.
— Wiem. Po prostu... — dziewczyna nie do końca wiedziała co powiedzieć.— Dokończmy film.— oznajmiła zmieniając temat. Sięgnęła po pilot po czym odpauzowała film.
***
(T.I.) stała przy swojej szafce i wkładała do niej zbędne książki. Wyczuła jak ktoś staje obok niej, a gdy zamknęła drzwiczki zobaczyła te znajome piwne oczy i ten uroczy przyjazny uśmiech. Scott był jedną z najprzyjaźniejszych osób jaką kiedykolwiek (T.I.) poznała, a do tego był strasznie uparty.
— Dziś pełnia księżyca.— oznajmił brunet. (T.I.) wyminęła go po czym ruszyła wzdłuż korytarza. Chłopak poszedł za nią.— Moglibyśmy...
— Nie trzeba.— zatrzymała się i spojrzała na chłopaka. Jak zwykle chciał zaproponować swoją pomoc. Było to z jednej strony miłe, ale również irytujące.— Rodzice spędzą dzisiejszy wieczór oraz noc poza domem. Mam łańcuchy więc Liam'a zamknę w piwnicy. Nie martw się o niego, jak coś się stanie zadzwonię do ciebie. W końcu to twoja wina.— oznajmiła chłodno po czym ruszyła dalej.
Scott został. Chłopak spuścił wzrok. Oczywiście że czuł się winny, ale próbował pomóc. Było mu szczególnie przykro, zwłaszcza że (T.I.) od samego początku go nienawidziła. Poniekąd ją rozumiał, ale to nadal było bolesne. Może to nie było dla niej oczywiste, ale lubił ją dlatego tak bardzo starał się jej przypodobać.
— O ciebie też się martwię.— mruknął cicho patrząc jak (T.I.) znika za zakrętem.
***
(T.I.) i Liam zeszli do piwnicy. Dziewczyna z łańcuchem w rękach podeszła do ściany gdzie były dwie grube odstające rury.
— Jesteś pewna że to wytrzyma?— zapytał z niepokojem chłopak. Powoli zbliżał się wieczór, a już czuł jak jego wilcza natura próbuje przejąć nad nim kontrolę.— Może zadzwońmy po Scott'a.
— Poradzimy sobie we dwoje.— posłała bratu pocieszny uśmiech. Nie umiał jeszcze dobrze wykorzystywać swoich wilkołaczych zdolności przez co nie wyczuł że dziewczyna kłamie. Była spięta i obawiała się że łańcuchy nie wystarczą. Sama chciała wierzyć we własne słowa, ale zdawała sobie sprawę że jeśli coś się stanie, to nie poradzi sobie z nastoletnim wilkołakiem w pojedynkę.
(T.I.) skinęła głową by chłopak podszedł do niej. Zaczęła skuwać do łańcuchem do rury. Sprzedawca w sklepie gdzie dziewczyna kupiła łańcuch twierdził, że mocniejszego i bardziej wytrzymalszego nigdzie indziej nie znajdzie. Jednak to było za mało by dziewczyna przestała się stresować. Część jej żałowała że nie przyjęła pomocy McCall'a.
(T.I.) zostawiła skutego Liam'a w piwnicy, a sama poszła na górę. Zamknęła drzwi od piwnicy na klucz. Dziewczyna poszła na salonu. Ułożyła się wygodnie na kanapie po czym włączyła sobie film.
Minęło parę godzin i nic złego się nie działo. (T.I.) zdążyła przysnąć na kanapie. Dziewczyna nagle zerwała się na równe nogi gdy usłyszała głośny ryk dochodzący z piwnicy. Wzięła kij baseballowy, który leżał przy kanapie po czym wyszła na korytarz. Dźwięki szamotania, uderzania łańcuchami oraz warknięcia wydobywały się zza drzwi. Nastolatka zeszła do piwnicy. Zobaczyła jak jej brat miota się w kącie. Jego dłonie były we krwi. Wbijał sobie pazury w dłonie. Pot spływał po jego czole. A niespokojny oddech zmieszany z warknięciami opuszczały jego usta.
— Liam. Musisz się uspokoić.— powiedziała w miarę spokojnym tonem (T.I.). Z trudem przychodziło jej patrzenie na brata w takim stanie. Cierpiał, a ona nie miała pojęcia jak mu pomóc. Odłożyła kij na półkę by go nie sprowokować.
— Nie dam rady.— nastolatek spojrzał na siostrę. W jego oczach pojawiły się łzy. Czuł jak jego wewnętrzny wilk wygrywa.— Musisz uciekać. Nie powstrzymam się dłużej.
— Liam... — dziewczyna urwała gdy widziała jak na co dzień radosne i przyjazne oczy brata wypełniają się gniewem i nie opisaną żądzą mordu. Jego twarz zmieniła się. Oczy świeciły na żółto, ostre kły wysunęły się, a część jego twarzy pokryła sierść. Ryknął głośno przez co (T.I.) wzdrygnęła się. Chłopak zaczął tak mocno szarpać się, że chwilę później rury nie wytrzymały. Liam uwolnił się.
(T.I.) zaczęła powoli cofać się. Liam klęczał na podłodze z spuszczoną głową. Jego ciężki zwierzęcy oddech wywoływał w dziewczynie falę paniki. (T.I.) jak najciszej sięgnęła po kij, który zostawiła na półce. Ledwo słyszalny brzdęk rozniósł się po piwnicy gdy podnosiła przedmiot.
— Cholera.— mruknęła gdy chłopak uniósł wzrok i na nią spojrzał. Nie miała szans na walkę z nim. Biegiem ruszyła ku schodom. Słyszała za sobą głośne warknięcie. Liam pobiegł za nią. (T.I.) wyleciała z piwnicy. Pchnęła drzwi z zamiarem zamknięcia ich, ale chłopak pchnął je mocno przez co dziewczyna uderzyła o ścianę.
Liam ruszył ku wyjściu z domu gdzie niepodziewanie pojawił się Scott. Oczy chłopaka zapłonęły na czerwono. Ryknął po czym ruszył na Liam'a. McCall wepchnął go z powrotem do piwnicy. Liam wciąż miał skute łańcuchami ręce więc brunetowi łatwiej było go obezwładnić.
(T.I.) siedziała pod ścianą. Słyszała z dołu dźwięki walki. Nastolatka skrzywiła się gdy próbowała się poruszyć. Ból przeszył jej ciało. Dotknęła tyłu głowy, który niemiłosiernie pulsował. Na palcach zobaczyła krew.
Cisza zapanowała w całym domu.
(T.I.) powoli podniosła się podtrzymując się ściany. Trochę zakręciło jej się w głowie.
Scott wyszedł z piwnicy po czym zamknął za sobą drzwi.
— Masz klucz?— zwrócił się do dziewczyny. (T.I.) wyjęła z kieszeni klucz. Brunet zamknął drzwi.
— Co mu zrobiłeś?
— Musiałem go znokautować. (T.I.)... — spojrzał na dziewczynę, urwał gdy poczuł woń krwi. Zbliżył się do (T.I.).— Krwawisz.
— Nic mi nie będzie.— mruknęła słabo. Lekko się zachwiała. Scott od razu złapał ją w pasie i podtrzymał.
— Zabiorę cię do szpitala.— oznajmił i zaczął prowadzić dziewczynę ku wyjściu z domu.
— Co z Liam'em?
— Derek będzie tu lada moment. Przypilnuje go.
Nastolatkowie wyszli na zewnątrz. W tym czasie czarny sportowy samochód podjechał pod dom Dunbar'ów.
Scott pomógł wsiąść (T.I.) do jeep'a Stiles'a. McCall wymienił kilka słów z Hale'm po czym młodszy wsiadł do jeepa, a starszy poszedł do domu.
Melissa przebadała (T.I.). Dziewczyna doznała wstrząsu mózgu, ale nic więcej poważnego nie dolegało jej, nie licząc siniaków na plecach.
— Dziękuje.— (T.I.) siedziała na brzegu szpitalnego łóżka. Scott stał obok.— Tylko nie mów że to drobnostka.— dodała uprzedzając chłopaka przed odezwaniem się. Brunet posłał jej lekki uśmiech.— Nie powinnam była być tak niemiła dla ciebie.
— Jest w porządku. Chroniłaś brata. Rozumiem to.
— Dzięki.— uśmiechnęła się nieśmiało. Zapanowała między nimi cisza. Długo zaprzeczała uczuciu, które wzrastało w niej od pewnego czasu. Lubiła Scott'a i to bardzo, ale obawiała się tych wszystkich nadprzyrodzonych spraw. Sądziła że sama sobie poradzi z Liam'em i jego przemianami. Prawda była całkiem inna. Potrzebowała pomocy, a Scott był chętny jej udzielić.— Scott...
— Tak?— spojrzał na nią, a jego oczy zabłyszczały. (T.I.) pomyślała że przypomina uroczego szczeniaka, co ironicznie było trochę prawdą.
— Lubię cię. Chciałam żebyś to wiedział.
Na twarzy Scott'a zagościł radosny uśmiech. Jednak szansa na to że (T.I.) zwróci na niego uwagę wzrosła.
— Ja ciebie też lubię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top